Milczenie Świętego Józefa
Dlaczego żaden z ewangelistów nie zapisał ani jednego słowa, które wypowiedział św. Józef? Czemu służy jego pozorna nieobecność w niektórych scenach z dzieciństwa Pana Jezusa?
Kiedy Mędrcy dotarli do Betlejem, zobaczyli tam Dziecię wraz z Jego Najświętszą Matką (por. Mt 2, 11). Mimo że ewangelista Mateusz nie wspomina tu o obecności Świętego Józefa, możemy być pewni, że Józef tam był. Biorąc pod uwagę kontekst żydowski pierwszego wieku, byłoby mało prawdopodobne, aby obcy ludzie weszli do domu, w którym znajdowała się jedynie młoda niewiasta ze swym nowo narodzonym dzieckiem, bez towarzyszącego jej męża. Bardziej intrygujący jest brak jakichkolwiek słów Józefa podczas tej wizyty. Co prawda wydaje się, że w tych okolicznościach Matka Boża też przyjęła postawę milczącą, ale przecież ona nie była głową Rodziny. Wobec tego o wiele większą zagadkę stanowi fakt, że nie tylko św. Mateusz, ale żaden z ewangelistów nie przytacza ani jednego słowa opiekuna Zbawiciela.
Początek odpowiedzi
Ojcowie Kościoła nie uczynili tego problemu tematem refleksji, chociaż niektórzy z nich odnieśli się do braku wzmianki o obecności Józefa przy Najświętszej Dziewicy w scenie bożonarodzeniowej. Komentowali ten fakt zwłaszcza w Ewangelii Mateusza jako subtelny przekaz o boskim synostwie Chrystusa. W ten sposób ów Ewangelista zapewne pragnął podkreślić, że Chrystus otrzymał ludzką naturę jedynie od swojej dziewiczej Matki. Ale nawet to nadal nie stanowi odpowiedzi na pytanie, dlaczego Ewangelie nie podają żadnych słów Józefa. Niemniej próba odniesienia pozornej nieobecności Józefa do boskiego ojcostwa Chrystusa jest początkiem drogi do poszukiwanej odpowiedzi.
Św. Jan Paweł II, zastanawiając się nad rzekomą nieobecnością Józefa w scenie bożonarodzeniowej, zauważył, że być może ewangelista Mateusz miał ważny cel, aby pozostawić opiekuna Zbawiciela w cieniu. Chodziło o to, aby spojrzenie naszej wyobraźni, podobnie jak spojrzenie przybyłych Mędrców, skupiło się na nowonarodzonym Mesjaszu znajdującym się w ramionach Niepokalanej Dziewicy. W przekonaniu świętego papieża, im bardziej wnikniemy w tę tajemniczą scenę, tym bardziej się przekonamy, że Józef nie tylko nie jest z niej wykluczony, ale ma w niej swoje szczególne uczestnictwo. Jan Paweł II poszedł nawet dalej w swoim rozważaniu i zaznaczył, że to właśnie Józef przyjął gości ze Wschodu, wprowadził ich do domu i nie tylko wraz z nimi, ale nawet wcześniej niż oni padł na twarz przed Panem, którego Najświętsza Matka trzymała w swych ramionach. Podobnie dostrzegała tę betlejemską scenę bł. Anna Katarzyna Emmerich, która w swoich mistycznych widzeniach zobaczyła Józefa obecnego podczas wizyty Mędrców.
Cień ojca
Możemy powiedzieć, że ukryta przez św. Mateusza obecność Józefa przy nadejściu Mędrców wpisuje się w wielką ciszę, która charakteryzuje postawę opiekuna Zbawiciela na kartach Ewangelii. Pamiętajmy, że przeczysty małżonek Matki Bożej miał być ziemskim odzwierciedleniem Boga Ojca dla niej i dla Syna Bożego. Ale skoro Bóg Ojciec nie przyjął ludzkiej natury, można wywnioskować, że ukazanie Józefa jako osoby nie tylko ukrytej, ale również niewypowiadającej żadnego słowa jest aluzją do tej rzeczywistości. Inaczej mówiąc, zanim Bóg przyszedł na świat i stał się człowiekiem, czas Starego Przymierza był okresem większego „dystansu” między Bogiem a ludźmi. Bóg co prawda przemawiał do proroków i innych wybrańców, niemniej te wszystkie objawienia mają w sobie coś z doświadczenia Mojżesza, któremu Bóg ukazał się w tajemniczym płonącym krzewie. Z tej racji w przekonaniu Mojżesza i innych mężów Bożych Starego Przymierza wszelkie Boże objawienia były naznaczone nieskończoną różnicą między naturą boską a ludzką. Zresztą, Żydzi nadal podkreślają niezmienną i nieskończoną odrębność oraz odmienność natury ludzkiej od natury boskiej, ponieważ natura ludzka jest częścią stworzenia, a natura boska jest niestworzona. Co więcej, wyznawcy judaizmu posługują się tym argumentem, aby odrzucić prawdę o Wcieleniu. Dlatego też wolą ominąć w swoich komentarzach fragmenty Księgi Daniela, w których Bóg jest ukazany w ludzkiej postaci (por. Dn 7, 9-14).
Biorąc to wszystko pod uwagę, możemy lepiej zrozumieć, dlaczego św. Mateusz, znając mentalność żydowską, zapragnął nie tylko pozostawić Józefa jakby w cieniu, ale również nie podać żadnych wypowiedzianych przez niego słów. Rzekome milczenie małżonka Matki Bożej pozostaje dodatkowym nawiązaniem do tego starotestamentowego „dystansu” między Bogiem a człowiekiem, który trwał dopóty, dopóki Bóg nie stał się człowiekiem w swoim Synu.
Udzielające się milczenie
Z jednym wyjątkiem (podczas pobytu w Jerozolimie – por. Mt 2, 2) Mędrcy ze Wschodu też są ukazani przez ewangelistę Mateusza jako osoby, które nic nie mówią. A przecież zapewne dyskutowali między sobą podczas długiej wędrówki ze Wschodu i po dotarciu do Betlejem. Dlaczego ich słowa są przed nami ukryte? Psalm 19 rzuca światło na tę zagadkę: „Niebiosa głoszą chwałę Boga, dzieło rąk Jego nieboskłon obwieszcza. Dzień dniowi głosi opowieść, a noc nocy przekazuje wiadomość. Nie jest to słowo, nie są to mowy (…) ich głos się rozchodzi na całą ziemię i aż po krańce świata ich mowy” (Ps 19, 2-5).
Innymi słowy, milczenie jest też językiem Boga. Pan przemawia nie tylko słowem i znakiem, ale również ciszą, tak jak podczas objawienia na górze Karmel, gdzie prorok Eliasz dostrzegł obecność Bożą w ciszy (por. 1 Krl 19, 12). Poza tym w Księdze proroka Habakuka czytamy: „Pan mieszka w świętym domu swoim, niechaj zamilknie przed Nim cała ziemia” (Ha 2, 20). Oznacza to, że tak jak cisza i milczenie mogą być szczególnym wyrazem Bożej obecności, tak też cisza i milczenie mogą być ludzką odpowiedzią na Bożą obecność.
Mędrcy i Józef byli pełni zdumienia w obliczu objawionej im tajemnicy Wcielenia: odkryli niezwykłe rzeczy o Bogu i uwierzyli w Jego wcieloną Obecność, a wierząc, otrzymali coś więcej. Przeszli na wyższy etap wiary, który pozwolił im przeżywać obecność Bożą w milczącym zachwycie. W cichym zdumieniu podziwiali jednocześnie wielkość, odległość, jak również bliskość Pana. Nadprzyrodzone złączenie tej odległości i bliskości, które dokonuje się na przykład w modlitwie, może doprowadzić do duchowego zjednoczenia z Bogiem, jak obserwujemy u świętych mistyków. Dlatego też św. Jan Paweł II wywnioskował, że rzekome milczenie św. Józefa w wyjątkowy sposób odsłania przed nami jego życie wewnętrzne (Redemptoris custos, 25). Podobnie wyraził się Benedykt XVI w jednym z rozważań na Anioł Pański, gdy zaznaczył, że milczenie Józefa „nie jest przejawem wewnętrznej pustki, lecz, wręcz przeciwnie, wyrazem pełni wiary, która oświeca każdą jego myśl i każdy jego czyn”.
Skoro jednak Mędrcy oraz Najświętsza Maryja Panna są również ukazani jako osoby milczące w obliczu wielkiej tajemnicy Wcielenia, możemy sobie wyobrazić św. Józefa w tychże okolicznościach, jako tego, którego milczenie udziela się innym. Niewątpliwie czytając cztery Ewangelie, wielu zastanawia się nieraz, dlaczego nie ma w nich więcej wypowiedzi Matki Zbawiciela. Otóż odpowiedzi należy szukać w scenie bożonarodzeniowej. Już tam ukryta obecność i milczenie małżonka Niepokalanej Dziewicy zapewne udzielały się tym, którzy wpatrywali się w namacalne spełnienie całego Starego Testamentu na ich oczach.
Również nam, wczytującym się w opis tych wydarzeń, to samo Józefowe milczenie powinno się udzielić. Dobrze to nam zrobi w dobie informacyjnego szumu, bo staliśmy się ludźmi uwikłanymi w tyranię hałasu, poddając się jej, a może nawet hołdując jej. To z kolei doprowadza do wielkich strat duchowych, ponieważ wiele osób już nie potrafi się skupić w ciszy. Ciągłe stymulowanie oczu i uszu obrazami i dźwiękami powoduje, że tracimy nawet tęsknotę za Tajemnicą, jaką jest Pan Bóg. Efekty takiej straty są katastrofalne, bo bez odkrycia na nowo konieczności wyłączenia sztucznych bodźców będzie wzrastać wokół nas mur obojętności względem Bożego słowa. To z kolei sprawi nie tylko, że Bóg nie będzie przez nas słyszalny, ale nawet codzienne wydarzenia, przez które będzie chciał ożywić nasze sumienia i oświecić nasze umysły, nie będą przez nas właściwie dostrzegane i interpretowane.
Milcząca odwaga
Tomasz à Kempis napisał, że tylko ten nie boi się mówić, kto umie milczeć. Taka jest oznaka mądrości Bożej, jako jeden z darów Ducha Świętego. Wszyscy wiemy z doświadczenia, że czasami Pan Bóg wydaje się milczeć w tym sensie, że nie odpowiada na nasze prośby lub pytania. Dla człowieka, który sam nie nauczył się milczeć, takie Boże milczenie może się okazać rażące, a nawet bolesne. U takiej osoby mogą się zrodzić wątpliwości co do wiary i ufności Bogu. To z kolei może doprowadzić do paraliżującego lęku przed trudnymi wyzwaniami w obawie przed osamotnieniem i opuszczeniem przez Pana. Jednak człowiek, który nauczył się milczeć jak św. Józef, czerpie od Boga siłę we wnętrzu swej duszy, a to prowadzi do większej odwagi.
Tak więc prawdziwe męstwo różni się od udawanego męstwa człowieka, który będzie próbował przekonać innych do swoich racji przez nerwowy krzyk. Jedynie osoba, która sama nauczyła się narzucać sobie milczenie, nie przestraszy się takiej wrzeszczącej postawy. Wręcz przeciwnie: osoba umiejąca milczeć okaże się zwycięska w wyniku samoopanowania wypływającego z głębokiego zjednoczenia z Bogiem. Ta cecha, którą Józef w pełni posiadał, czyni go bratnią duszą dla wszystkich, których czekają wszelkie trudne, nieprzychylne rozmowy. Jego ewangelijne milczenie pomaga zrozumieć, że najlepszym przygotowaniem do niełatwej dyskusji jest cicha modlitwa przed Wcielonym Słowem, czyli Chrystusem utajonym w Najświętszym Sakramencie.
Ks. Jacek Stefański
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!