TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 08 Sierpnia 2025, 22:33
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Miejsce w niebie i na cmentarzu

Miejsce w niebie i na cmentarzu

niebo

Chcieli, by ich nieochrzczone dziecko zmarłe przed narodzinami miało pogrzeb i swój grób.
Jednak musieli walczyć ze szpitalem, bo nie chciał im wydać ciała.

Takie były wtedy obowiązujące przepisy, na których zmianę trzeba było czekać aż do 2007, a właściwie do 2011 roku. Wbrew pozorom ta historia działa się całkiem niedawno.

Batalia ze szpitalem
Ks. Bogumił spotkał Iwonę i Michała (imiona zmienione – przyp. ReJ) przed 2007 rokiem. - W Warszawie poznałem rodziców, którzy stoczyli batalię o to, by im wydano zwłoki dziecka po poronieniu w szpitalu. Najpierw im powiedziano, że „nic nie ma”. Potem utrudniano wydanie zwłok, ale oni byli nieprzejednani i bardzo chcieli to dziecko pochować. W końcu otrzymali ciałko ich nienarodzonego maleństwa - mówi ks. Bogumił Kempa z Sądu Biskupiego w Kaliszu, były warszawski student prawa kanonicznego, a potem proboszcz w kaliskiej parafii Miłosierdzia Bożego.
Niestety, było to zgodne z obowiązującym wtedy u nas prawem. Wprawdzie nie było podstaw prawnych do odmowy wydania przez ZOZ ciał dzieci zmarłych przed narodzeniem, ale nie było też podstaw do ich wydawania. Oczywiście zdarzali się lekarze, którzy widząc, jak ciężkie chwile przeżywają rodzice, pozwalali zabrać im zwłoki dziecka. Ale reszta martwych dzieci była i jest spalana z odpadami szpitalnymi.
Przełom nastąpił w 2007 roku. Wtedy weszły w życie rozporządzenia Ministra Zdrowia ważne dla dzieci martwo urodzonych i tych, które zmarły w łonach matek. Padły w niej ważne zapisy:„Za zwłoki uważa się ciała osób zmarłych i dzieci martwo urodzonych, bez względu na czas trwania ciąży” i „karta zgonu jest wypełniana dla dzieci martwo urodzonych, bez względu na czas trwania ciąży, na wniosek osób uprawnionych do pochowania”. Dzięki temu rodzice mogli w ciągu 48 godzin wystąpić o wydanie zwłok swojego zmarłego przed narodzeniem dziecka i otrzymać jego kartę zgonu. Kiedyś przepisy nie precyzowały, czy kartę zgonu należy wydawać rodzicom dzieci, które zmarły w wyniku poronienia przed 22. tygodniem ciąży. To powodowało, że w niektórych szpitalach wydawano te karty, a w innych nie.
Problemem było także wypisanie karty zgonu, do której należy wpisać płeć zmarłego. Jeśli jednak dziecko zmarło na bardzo wczesnym etapie rozwoju, lekarzowi trudno było ją rozpoznać. Mógł on wtedy zgodnie z prawem wpisać taką płeć, jaką podawali rodzice - mógł, ale nie musiał. Wtedy ciało dziecka trafiało na badania genetyczne, dopiero po nich i długich procedurach, rodzice mogli pożegnać swoje dziecko podczas pogrzebu. Przeszkodą było też to, że urząd stanu cywilnego musiał zarejestrować jego zgon.
Na szczęście w 2011 roku weszła w życie nowelizacja ustawy o cmentarzach oraz chowaniu zmarłych i od tego momentu w przypadku dziecka martwo urodzonego, dla którego sporządzono kartę zgonu nie jest wymagana adnotacja urzędu stanu cywilnego o zarejestrowaniu zgonu. Prostsze więc stało się pochowanie martwo urodzonego dziecka bez względu na czas trwania ciąży. Nowy przepis objął też poronienia, czyli śmierć dziecka przed 22. tygodniem życia płodowego. Obecnie jeżeli rodzice proszą, lekarz nie ma prawa odmówić wydania ciała nienarodzonego dziecka.

Pogrzeb na Woli
Teraz tak jest, ale jeszcze osiem, dziewięć i więcej lat temu nie było to oczywiste. Wtedy trzeba było walczyć ze szpitalem i biurokracją urzędów. Warszawiakom Iwonie i Michałowi udało się. Ale to dzięki ich uporowi na cmentarzu na Woli odbył się pogrzeb ich dziecka, w którym uczestniczyli tylko oni i ksiądz. - Ksiądz proboszcz poprosił mnie wtedy, żebym pojechał na cmentarz i razem z nimi przeżył ten pogrzeb - wspomina ks. Bogumił i pamięta wszystko dokładnie, bo dla niego było to niezwykłe doświadczenie. Nie było trumny, szczątki dziecka zmarłego w pierwszych miesiącach ciąży niesione były w pudełku, które rodzice specjalnie przygotowali. Oczywiście otrzymało ono imię. Rodzice mówili wtedy, że to ich dziecko, a kolejne będą wiedziały o jego istnieniu i o tym, że chociaż krótko, ale żyło tu, na ziemi, a teraz jest u Boga. - To z jednej strony pokazywało wiarę tych ludzi, a z drugiej ich przekonanie, że od poczęcia żyje człowiek i należy mu się godny pochówek - dodaje ks. Bogumił. Stali się znakiem dla tych, którzy uważają, że w pierwszych miesiącach dziecko jest zbyt małe, kobieta nie czuje jego ruchów, więc po co jego pogrzeb. - Widziałem, jak to było im potrzebne, że z nimi przy grobie był ksiądz, modlił się za nich i dziękował Bogu za życie ich dziecka, że nie byli sami w tej trudnej sytuacji - opowiada ks. Kempa.

Żałoba, miejsce i modlitwa
W Kaliszu jedno z małżeństw dwukrotnie przeżywało pogrzeb nienarodzonych dzieci. Traktowało je jak swoich bliskich i nie wyobrażało sobie, by nie miały grobu, przy którym mogliby stanąć i się modlić. - W przeżywaniu żałoby pomagała im świadomość, że dziecko ma swoje miejsce na cmentarzu. Z psychologicznego punktu widzenia, to pomaga rodzicom w oswojeniu się z odejściem dziecka - wyjaśnia ks. Bogumił.
Dobrze, jeżeli w intencji rodziców odprawiona zostanie Msza św. w dniu pogrzebu albo w jakimkolwiek innym czasie. Chodzi o to, by wiedzieli, że Kościół otacza ich swoją miłością i nie zostawia ich samych w tym trudnym doświadczeniu. Za dziecko zmarłe przed lub po urodzeniu nie sprawuje się Mszy Świętej, bo ono nie popełniło żadnego grzechu. Nawet Mszę św. w dniu pogrzebu ksiądz odprawia w ornacie w białym kolorze. - Znam rodziny, gdzie dochodziło do poronień raz, drugi, trzeci i to są wielkie tragedie. Pewnie najgorzej przeżywa się tę pierwszą, a później już trochę inaczej. Ale zawsze to jest tragedia, bo ocieramy się o śmierć. Człowiek, który traktuje dzieciątko w łonie matki nie jak zlepek komórek, ale istotę odrębną, żyjącą, bo często serce już bije, przeżywa to bardzo głęboko. Nawet, jeśli tego maleństwa praktycznie się nie widzi, jeżeli do poronienia dojdzie w pierwszych miesiącach ciąży i czasem trudno odróżnić ciało dziecka od łożyska. Pamiętam, co mówili rodzice z Warszawy, że mają ciało dziecka, które zmarło w czasie ciąży i wszystko to, co w momencie poronienia zostało mechanicznie usunięte. Ale fakt, że odbył się pogrzeb, że jest nadzieja, to pomaga w przeżywaniu tej tragedii - mówi ks. Bogumił. - Kiedy ludzie opowiadali na kolędzie o poronieniach w rodzinie, wyjaśniali, że nadali imiona tym dzieciom, nawet jeżeli nie wiedzieli, czy to był chłopiec, czy dziewczynka - wyjaśnia dalej. Również w czasie pogrzebu nienarodzonego dziecka ksiądz wymienia jego imię dane mu przez rodziców, a na grobie dziecka można je napisać.
Ksiądz odprawiając pogrzeb dzieci utraconych korzysta z obrzędów pogrzebu dziecka nieochrzczonego. W czasie tego pogrzebu jest śpiew psalmu, pokropienie wodą święconą trumienki i przysypanie ziemią. Są to elementy, które towarzyszą pogrzebowi (oczywiście w cudzysłowie) normalnemu. Trzeba tu jeszcze dodać, że Kościół nie traktuje jako obowiązku religijnego pochówku dzieci poronionych i zgadza się na to, aby dzieci zmarłe w okresie płodowym mogły być pochowane bez religijnego obrzędu, ale w sposób godny osoby ludzkiej.

Czy jest zbawione?
Obrzędy w czasie pogrzebu utraconego dziecka przypominają o nadziei i podkreślają ufność Panu Bogu, że każdy człowiek jest dla Niego ważny i jest Jego dzieckiem.
- Obrzędy to podkreślają, ale w czasie pogrzebu rodzice pytali mnie, jaka jest sytuacja dziecka po śmierci, czy bez chrztu jest zbawione. Ludzie często wiedzą, jak wygląda kwestia zbawienia, ale potrzebują potwierdzenia przez księdza - zauważa ks. Bogumił. Z dzieciństwa pamięta cmentarz w Czarnymlesie, gdzie pod murem widział małe groby. Od mamy dowiedział się, że są to groby dzieci nieochrzczonych. Rzeczywiście kiedyś dziecko nieochrzczone było chowane na granicy cmentarza, a nawet zdarzało się, że w niepoświęconej ziemi i bez obecności księdza. Dlaczego? Dyskusja nad losem dzieci nieochrzczonych istniała w Kościele od wieków. W głównych prawdach wiary wyznajemy, że „łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna”. Łaska, którą otrzymujemy przez chrzest. Dlatego teologowie zastanawiali się: czy dzieci mogą być zbawione skoro nie były ochrzczone? W V wieku św. Augustyn twierdził, że dusze dzieci nieochrzczonych idą do piekła, a od XIII wieku zaczęto mówić o otchłani, gdzie „nie ma żadnych kar, lecz naturalne szczęście, które jednak daleko odbiega od pełni błogosławionego szczęścia wizji uszczęśliwiającej”. W końcu w XVIII wieku w teoriach teologicznych wprowadzono pojęcie otchłani (limbus puerorum), jakby przedsionka nieba, do której idą dusze nieochrzczonych dzieci. Obecnie Kościół naucza, że jeżeli rodzice dziecka są ludźmi wierzącymi i pragnęli je ochrzcić, ale zmarło przed czy po narodzeniu, to nawet jeżeli nie było chrztu, to jednak chrzest miał miejsce i nazywa go chrztem pragnienia. Dlatego Konferencja Episkopatu Polski udzieliła ogólnej zgody na pogrzeb dzieci zmarłych przed chrztem, gdy wiadomo, że rodzice są religijni i naprawdę chcieli je ochrzcić.
W tej chwili Kościół wierzy, że Boże miłosierdzie ogarnia dzieci utracone i ponieważ nie miały żadnych grzechów uczynkowych, nie podejmowały żadnych decyzji, a są stworzone przez Boga na Jego obraz i podobieństwo, mimo że nie zostały ochrzczone, są Jego dziećmi i osiągają zbawienie. Zresztą na marginesie: nie mamy wątpliwości, że np. Apostołowie są zbawieni, a przecież nie zostali ochrzczeni. W 2007 roku, w czasie pontyfikatu Benedykta XVI, Międzynarodowa Komisja Teologiczna stwierdziła: dusze nieochrzczonych dzieci nie idą do otchłani, o której wcześniej w swoich hipotezach mówili teologowie, lecz do nieba. Ogłosiła też specjalny dokument „Nadzieja zbawienia dla dzieci, które umierają bez chrztu” zaaprobowany przez Benedykta XVI. Wzięto w nim pod uwagę: miłosierdzie Boże, pośrednictwo Chrystusa oraz fakt, że Jezus szczególną miłością i troską otaczał dzieci. Autorzy dokumentu zwrócili uwagę, że zarzucenie pojęcia „otchłani przeznaczonej dla dzieci” jest nie tylko decyzją teoretyczną, lecz dotyczy „niecierpiącego zwłoki problemu natury duszpasterskiej” z co najmniej dwóch powodów. Ze względu na rosnącą liczbę dzieci umierających bez chrztu oraz „ofiary aborcji”. Dodam, że limbus puerorum nie należał nigdy do dogmatów wiary, nie ma o nim mowy w Katechizmie Kościoła Katolickiego. Także synod naszej diecezji wydał specjalną instrukcję dla naszej diecezji o pogrzebie dzieci zmarłych przed urodzeniem i tam można zajrzeć, by dowiedzieć się więcej.

Pokropek czy pogrzeb?
Jeszcze jedna sprawa związana z pogrzebem dziecka nieochrzczonego. A właściwie nie jedna, tylko co najmniej dwie. Po pierwsze zdarza się, że pochówek dzieci utraconych nie nazywa się pogrzebem tylko pokropkiem. Można tę nazwę usłyszeć także z ust niektórych księży. Wprowadza to pewne zamieszanie. Nazwa „pokropek” wzięła się stąd, że kiedyś pogrzeb dzieci nienarodzonych często odbywał się tylko na cmentarzu i miał uproszczoną formę. Ksiądz wodą święconą kropił trumnę i odmawiał krótką modlitwę. Nazwy tej nie ma w żadnych obrzędach. - Wydaje mi się, że nazywanie tego obrzędu pokropkiem wobec cierpiących rodziców jest niewłaściwe - przyznaje ks. Bogumił.
I jeszcze jedno. Dowiedziałam się, że nie tylko rodzice mogą pochować dziecko martwo urodzone. Ich pogrzebem może też zająć się najbliższa pozostała rodzina, np. dziadkowie czy rodzeństwo, ale nie tylko. Gdyby oni zrezygnowali z pochówku dziecka, to prawo to przysługuje również osobom, które się do tego zobowiążą. W konsekwencji dyrekcja szpitala nie może im odmówić wydania zwłok dziecka, nawet jeśli nie są to jego krewni.

Renata Jurowicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!