TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 17 Sierpnia 2025, 00:39
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Męska duchowość w sercu Kalisza

Męska duchowość w sercu Kalisza

Blisko 150 mężczyzn z całej Polski przybyło do Kalisza, by przez trzy dni odkrywać wzór męskości i ojcostwa u boku św. Józefa. Pierwsze Męskie Rekolekcje w Narodowym Sanktuarium św. Józefa stały się przestrzenią do głębokich świadectw i modlitwy.

Pomysłodawcą rekolekcji był Witold Woźniak, który wcześniej miał okazję uczestniczyć w takich rekolekcjach w Kazimierzu Biskupim. Wtedy też pomyślał, dlaczego takich rekolekcji nie można by było zorganizować w Kaliszu, gdzie jest ku temu dobra baza. Po pierwsze jest Narodowe Sanktuarium św. Józefa, Dom Pielgrzyma dla uczestników chcących nocować, restauracja i inne potrzebne warunki do rekolekcji rekolekcji. Myśl ta szybko przerodziła się w czyny i korzystając ze wsparcia doświadczonego organizatora Marcina Brzozowskiego, który dotychczas organizował rekolekcje w Kazimierzu Biskupim podjąłem się realizacji zamysłu. W przedsięwzięciu pobłogosławił ks. biskup Damian Bryl, a ks. prałat Jacek Plota, kiedy dowiedział się o pomyśle, od razu oddał do dyspozycji bazylikę i Dom Pielgrzyma z restauracją. Natomiast ks. Mateusz Puchała, dyrektor Radia Rodzina, pomógł rozpropagować pierwsze tego typu rekolekcje w Kaliszu.
Rekolekcje odbywały się od 7 do 9 marca. Nauki prowadził józefolog ks. dr Piotr Górski, który mając na względzie, że to pierwsze takie rekolekcje przyjął założenie, by uczestnikom dać pewnego rodzaju fundament, podstawę spojrzenia na św. Józefa w sensie biblijnym. - Moim założeniem było ukazać, co słowo Boże mówi o św. Józefie, kim on jest. Czy możemy w Starym Testamencie odnaleźć pewne intuicje na temat św. Józefa, a także jak rozumieć te fragmenty Nowego Testamentu, które się odnoszą do św. Józefa – wyjaśnił kapłan podkreślając, że te fundamenty te pozwolą nie tylko zrozumieć, kim jest Józef, ale także zobaczyć go jako wzór ojca i mężczyzny. Poza naukami rekolekcyjnymi każdego dnia mężczyźni uczestniczyli w Eucharystii, a także modlili się podczas Apelu Jasnogórskiego pod pomnikiem św. Jana Pawła II. Nie zabrakło także wspólnych rozmów jak i wielu osobistych świadectw podczas spotkań w grupach. Odwiedzili również sąsiadujące z sanktuarium kaliskie kościoły. A w sobotni wieczór przeszli ulicami miasta modląc się na różańcu.
Jak stwierdzili organizatorzy, nie spodziewali się tak licznego odzewu. W najśmielszych marzeniach liczyli najwyżej na 50 osób, a przybyło trzy razy więcej. Pośród uczestników obecni byli także członkowie kaliskiego Bractwa św. Józefa i mężczyźni ze wspólnoty męskiej Wojownicy Maryi.

Wydobył mnie z dołu zagłady
Byłem członkiem grupy przestępczej handlującej narkotykami i bronią. Człowiekiem skończonym. Chodząc z diabłem pod rękę straciłem rodzinę, nadzieję, wiarę i miłość. Trafiłem do więzienia. Nie widząc dalej sensu życia chciałem popełnić samobójstwo, ale w zakładzie karnym to nie było takie proste.
Szukając czegoś, co zajęłoby moje myśli, poszedłem do wychowawcy więziennego i poprosiłem go o coś do czytania. Niestety nie miał on żadnych książek, jedyne co mógł mi dać, to Dzienniczek św. siostry Faustyny. Otworzyłem go na chybił trafił i trafiłem na rozmowę Jezusa z duszą nie mającą nadziei. Po kilku zdaniach padłem na kolana i płakałem.
Z perspektywy czasu wiem, że wtedy odnalazłem nadzieję. Poczułem, że Pan Bóg o mnie walczył, że wołał do mnie z głębi mojego sumienia. Wcześniej byłem głuchy, byłem w ciągu narkotykowym i nie słyszałem Jego wołania. Przeczytałem cały Dzienniczek z uwagą, wyspowiadałem się w celi więziennej. Była to długa spowiedź. Płakaliśmy wraz z księdzem. Na koniec podarował mi drewniany krzyż na pamiątkę, który mam do dzisiaj. To wszystko wpłynęło na to, że zdecydowałem się na współpracę z prokuratorem, przyznałem się szczerze do winy i jednocześnie współpracowałem jako świadek koronny.
Tak jak wspomniałem wcześniej, wszystko straciłam i po wyjściu na wolność zostałem sam, bez żony, bez kolegów, bez pracy. Chociaż żona, którą wcześniej zostawiłem dla innej, sygnalizował, że mogę do niej wrócić, ale w swej głupocie wróciłem do kochanki uzależnionej od narkotyków. Ja wtedy już byłem czysty, nie brałem narkotyków i namówiłem partnerkę, by też nie brała. Zaczęliśmy chodzić do kościoła i czułem, że Pan Bóg powoli kształtował nasze serca. Doszło do tego, że 15 sierpnia ta dziewczyna, dla której odszedłem od rodziny powiedziała, bym wracał do żony. Spakowałem się więc i wróciłem.
Pan Bóg oddał mi wszystko, co uważałem za stracone bezpowrotnie, wydobył mnie z dołu zagłady. Teraz jestem tutaj u św. Józefa, któremu przed laty, klęcząc przed jego wizerunkiem, prosząc go o wstawiennictwo, obiecałem w zamian, że wrócę do niego z dużą grupą mężczyzn. Wówczas w moim sercu zrodziła się myśl, żeby formować mężczyzn na wzór św. Józefa, żeby modlić się tak prawdziwie po męsku.
Maciej z Żyrardowa.

Dar przebaczenia
Cały mój dramat zaczął się i skończył w 2021 roku w grudniu. Wtedy to moja żona zażądała rozwodu, powiedziała, że ma kogoś innego i że nie chce dłużej ze mną żyć. W tamtym momencie byłem bardzo uzależniony od alkoholu, miałem mnóstwo długów. Wcześniej miałem kawiarnię i sklep, ale przez pandemię wszystko upadło, a ja w całej swojej głupocie brałem kredyty myśląc, że w ten sposób je uratuję. Niestety nie udało się. Na domiar złego zmarła moja mama.
Cudownym zbiegiem okoliczności, miesiąc po śmierci mamy, doznałem pewnej łaski. Po spotkaniu z pewnym człowiekiem straciłem chęć picia alkoholu. Dowiedziałem się o wspólnocie trudnych małżeństw „Sychar”. Postępując według ich zasad, nie zgadzałem się na rozwód, który chciała żona. Mając dobry przykład od ludzi ze wspólnoty starałem się bardzo mocno walczyć o nasze małżeństwo, a także by odbudować dobre relacje z dziećmi. Wszystko to oddawałem św. Józefowi. I tutaj muszę powiedzieć, że chodziłem wtedy modlić się do małego kościółka, gdzie miałem swoje miejsce przed obrazem Jezusa Miłosiernego. Natomiast nie zauważyłem, że przez rok siedziałem pod figurą św. Józefa, do którego się modliłem. A on przez cały ten czas dosłownie czuwał nade mną.
W 30. rocznicę naszego poznania z żoną, ona zadzwoniła do mnie i poprosiła mnie o spotkanie. Zaproponowała, byśmy do siebie wrócili pomimo, że jednak ten rozwód został orzeczony. Dziś próbuję odbudować nasze relacje, ale powiem, że relacje z dziećmi już mam dobre. Jestem cały czas we wspólnocie „Sychar”. Kiedy usłyszałem o tych rekolekcjach bez wahania zdecydowałem się przyjechać, by św. Józefowi podziękować za wszystkie łaski. A świadectwa braci, które tutaj padają, i rozmowy indywidualne,= utwierdzają mnie, że jest to miejsce dla mnie.
Uczestnik z Pruszkowa

Wróciłem na ścieżkę Kościoła
Wiele tutaj słyszymy o ojcostwie św. Józefa i ja chciałbym powiedzieć, że mój ojciec, który jest bardzo dobrym człowiekiem, dobrym ojcem, niestety nie wpoił mnie i mojemu bratu głębokiej wiary. Do kościoła chodziliśmy z mamą, bo tato choć był ateistą, nam nie zabraniał uczestniczyć w życiu Kościoła. Jednak po przyjęciu I Komunii Świętej przestałem chodzić na Msze św. Oczywiście w szkole uczęszczałem na lekcje religii, ale tylko dlatego, że tak trzeba było. Do sakramentu Bierzmowania przystąpiłem właściwie na siłę, za namową kapłana
Z czasem poznałem swoją przyszłą żonę, która była osobą bardzo wierzącą i praktykującą. Każdej niedzieli chodziliśmy na Msze św. Wzięliśmy ślub kościelny, doczekaliśmy się córeczki, którą wychowujemy w wierze katolickiej.
Kolejnym, znaczącym momentem w moim życiu był udział w ekstremalnej drodze krzyżowej organizowanej w Słubicach, gdzie mieszkam. Wspomnę tutaj mojego ojca, bo to on uczył mnie traperskiego życia i podejmowania wyzwań, a takim wyzwaniem była nocna 40 kilometrowa trasa. Wybrałem się więc na tą ekstremalną drogę traktując bardziej jako wyzwanie czy przygodę, a nie duchowe przeżycie. Kolejnego roku podjąłem się już osobiście organizacji ekstremalnej drogi. Ale za cel obrałem sobie, by trasa połączyła parafie na terenie miasta. Stworzyłem także wraz z innymi grupę męskiej mocy, zacząłem brać udział w męskich rekolekcjach. I tutaj znów wspomnę mojego ojca, który mimo że jest ateistą, zaczął się interesować moimi wyjazdami na rekolekcje. Na dnie mojego serca jest takie pragnienie, że może moje zaangażowanie na wielu ścieżkach Kościoła coś w nim przemieni.
Tomasz ze Słubic

 

Arleta Wencwel - Plata

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!