TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 17 Lipca 2025, 15:47
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Męczeńscy Samarytanie z Markowej (1)

Męczeńscy Samarytanie z Markowej (1)

,,Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Małżonkowie z podkarpackiej wsi dobrze poznali i przyswoili sobie to prawo Chrystusa. Poznawali wciąż Boga, dlatego okazali się współczującymi przyjaciółmi Żydów, poświęcili w końcu w imię miłości swoje życie i osiągnęli świętość.

Podkreślona czerwonym kolorem w Piśmie Świętym przypowieść o miłosiernym Samarytaninie świadczy, że Ulmowie inspirowali się zarówno na co dzień, jak i w heroicznym akcie udzielonej żydowskim braciom i siostrom pomocy – Ewangelią Chrystusa, ściślej ewangeliczną miłością i miłosierdziem. Byli też ludźmi wielu oryginalnych pasji i pomysłów. Nie marnowali życia. Męczeńska śmierć stała się jego dopełnieniem.

Solidny katolik, sympatyk ludowców, spółdzielca

Józef Ulma miał naturę społecznika i dość wszechstronne zainteresowania. Był człowiekiem ambitnym i ciekawym świata, a zarazem w naturalny sposób pobożnym, związanym od zarania życia z Kościołem katolickim i jego duchowością. Urodził się w 1900 roku w skromnej wiejskiej chacie, usytuowanej przy głównej drodze miejscowości Markowa, w rodzinie Marcina i Franciszki. Rodzeństwem Józefa byli Antoni, Maria i Władysław, którego żona Zofia mieszkała potem w domu rodzinnym Ulmów, gdzie z dumą pokazywała przechowywane po kandydacie na ołtarze pamiątki, w tym pieczołowicie sporządzony, utrwalony kaligraficznym pismem jego życiorys. Rodziców  Sługi Bożego uznać wypada za ludzi ubogich. Mieli zaledwie trzyhektarowe gospodarstwo rolne, którego pola przeważnie obsiewane były zbożem. Na starych zdjęciach widać Marcina ścinającego plon przy pomocy kosy, obok zaś trzy osoby wiążące zboże w snopy. Niemniej Marcin musiał być człowiekiem wykształconym i światłym. Na innej fotografii widzimy go na tle obejścia, siedzącego na drewnianym pniu, w kapeluszu na głowie, w butach z wysoką cholewą i trzymającego w dłoniach książkę. Do złudzenia przypomina innego galicyjskiego chłopa, który dzięki swej determinacji, wytrwałej pracy w poszerzaniu  horyzontów, zaangażowaniu w sprawy publiczne i świadomemu patriotyzmowi doszedł w II Rzeczypospolitej aż do trzykrotnego piastowania stanowiska premiera – sylwetka Marcina Ulmy, ojca Józefa kojarzy się nieodparcie z Wincentym Witosem! Rodzicielski dom, w którym nie brakowało słowa, także w postaci drukowanej, tchnął jednak nade wszystko bogobojnością, religijnym klimatem, swojskością i prostotą polskiego katolicyzmu, nie wymuszonego i zarazem pozbawionego jakiejś nadmiernej egzaltacji i widowiskowości. Brat Józefa Władysław wspominał: ,,Rodzina nasza była zwyczajna, rodzice religijni, matka w ostatnich latach codziennie uczestniczyła we Mszy św. Było nas czworo rodzeństwa, rodzice modlili się w domu, śpiewano w rodzinie Godzinki, w niedzielę regularnie uczestniczyli we Mszy św. W takim duchu został wychowany także Józef, który jak wszyscy z rodzeństwa przyjmował w swoim czasie sakramenty święte”.

Przywiązanie do Godzinek Józef przeniósł z domu do dorosłego życia. Jako dojrzały mężczyzna i głowa nowej rodziny także codziennie je śpiewał (nawiasem mówiąc, zanika coraz bardziej zwyczaj śpiewania Godzinek, które poprzedzały niegdyś pierwszą niedzielną Mszę w polskich kościołach). Swój czas uświęcał ponadto przez regularną modlitwę różańcową, do czego oprócz domowego wychowania zobowiązywała go przynależność, od 17. roku życia, do Bractwa Żywego Różańca. Udzielał się poza tym w Akcji Katolickiej i w Związku Mszalnym Diecezji Przemyskiej.

Z kolei swoje zacięcie o charakterze bardziej społecznym, a następnie sympatie polityczne realizował w Stowarzyszeniu Młodzieży Katolickiej i w Związku Młodzieży Wiejskiej RP ,,Wici”. Wieś małopolska tradycyjnie już była domeną silnych wpływów najpierw PSL ,,Piast”, a potem jego organizacyjnego oraz ideowego spadkobiercy – Stronnictwa Ludowego. W latach 30. XX wieku, zwłaszcza od wyborów ,,brzeskich” toczyła się ostra walka ludowców z sanacyjnym obozem władzy, której kulminacją stała się demonstracja chłopska w obecności gen. Edwarda Śmigłego-Rydza w Nowosielcach w czerwcu 1936 roku oraz tragiczne wydarzenia związane ze strajkiem chłopskim rok później, w sierpniu. Nie wiadomo, czy Józef Ulma angażował się w tę opozycyjną działalność. Na pewno pozostawał w kręgach oddziaływania Wiejskiego Uniwersytetu Orkanowego w Gaci, kontaktował się z wieloma jego pracownikami, jak również z działaczami ruchu spółdzielczego. Za ich sprawą na tyle zapalił się do idei spółdzielczości, że został prezesem spółdzielni mleczarskiej w Markowej (opodal wsi założono z kolei pierwszą w Polsce wiejską spółdzielnię zdrowia).

Otwarty umysł, rozmaitość zamiłowań

Józef nie poprzestawał na zdobyciu wykształcenia podstawowego. Został uczniem Szkoły Rolniczej w Pilźnie, którą ukończył z bardzo dobrym wynikiem. Charakteryzował się wytrwałym dążeniem do samokształcenia i pasją do czytania książek (a jest to, należy zauważyć, warunek i podstawa wszelkiego kształcenia, w tym studiów uniwersyteckich, a nawet wszelkiej aktywności intelektualnej). W swoim domu zgromadził całkiem pokaźny księgozbiór, którego tomy opatrzone były ozdobnym ex-librisem: ,,BIBLIOTEKA DOMOWA JÓZEF ULMA”. Wśród pozycji w niej się znajdujących można było znaleźć mnogość wydawnictw świadczących o wszechstronności zainteresowań i pasji poznawczych właściciela, np.: Podręcznik Elektrotechniczny, Radiotechnika dla wszystkich, Przyroda i technika, Dzicy mieszkańcy Australii, Atlas geograficzny, Słownik wyrazów obcych, Podręcznik fotografii. Fotografia była jedną z głównych pasji Józefa. W szczególności z upodobaniem fotografował on swoją rodzinę, gromadkę dzieci i innych bliskich. Dokumentował także wydarzenia z życia lokalnej społeczności, uroczystości parafialne i gminne. Utrwalał widoki prac polowych i codziennych zajęć ludności. Wykonywał nawet na zamówienie zdjęcia portretowe. Osiągnął w ten sposób dość wysoki poziom profesjonalizmu.

Ale nawet w tym nie wyczerpywała się jego aktywność, życiowa energia, chłonność poznawcza i praktyczne zdolności. Józef był w rodzinnych stronach pionierem sadownictwa, w szczególności szkółkarstwa drzew owocowych. Doświadczenia zbierał na własnym przykładzie, a potem efekty ich rozpowszechniał wśród innych. Pierwszą w Markowej szkółkę założył na własnych gruntach. Nauczył się odpowiedniej pielęgnacji i doboru drzewek. W szczególności niezwykle cenna okazała się umiejętność szczepienia. Pozyskawszy ją Józef mógł następnie pomagać mieszkańcom swojej wsi i okolic. Proponował rozmaitym gospodarzom przecinanie krzywo rosnących jabłoni, aby rodziły lepsze owoce. Zakładał sady w Markowej, Albigowej i Gaci. Współpracował z dyrektorem szkoły powszechnej i raz w tygodniu prowadził zorganizowane przezeń we własnej placówce zajęcia z ogrodnictwa. Wiele z drzew zasadzony i wypielęgnowanych przez Ulmę do dziś podobno rodzi owoce. Ta działalność o głęboko symbolicznej, ewangelicznej wręcz wymowie, była w pewnym sensie praktycznym i mądrym rozwiązywaniem problemu ubóstwa. Maleńkie ,,postgalicyjskie” gospodarstwa z trudem mogły wyżywić swych mieszkańców. Produkcja owoców i warzyw w znaczący sposób wspomagała zaspokajania potrzeb żywnościowych, rozwijała przy tym przedsiębiorczość i oznaczała autentyczny postęp cywilizacyjny. Podobnym celom powinna była służyć ożywiana w Markowej przez Ulmę ,,branża” pszczelarska. Józef osobiście zgłębił technologię budowy uli i tajniki hodowli pszczół. Konstruował pasieki i mobilizował do poprawiania ich jakości innych. Do dziś stworzone przez niego ule podziwiać można w lokalnym skansenie. W swoim domu natomiast Ulma jedną z izb zapełnił półkami, w których wylęgały się karmione liśćmi morwy larwy jedwabników. Brat Józefa Władysław długo pamiętał wytwarzany przez larwy szum. Tego rodzaju oryginalna działalność jak hodowla jedwabników zainteresowała starostę powiatowego z Przeworska Andrzeja Lubomirskiego, który odwiedził dom Ulmów i z uznaniem wyrażał się na temat osiągnięć gospodarza. W 1933 roku Józef Ulma w trakcie Powiatowej Wystawy Rolniczej w Przeworsku został nagrodzony dyplomem ,,za pomysłowe ule i narzędzia pszczelarskie własnej konstrukcji”, a także ,,za wzorową hodowlę jedwabników i wykresy ich życia”. Jakby tego było jeszcze mało nasz bohater trudnił się introligatorstwem, naprawiał uszkodzone książki, oprawiał egzemplarze zużyte. Antoniemu Olbrychtowi zrekonstruował książkę pogryzioną przypadkowo przez psa, którą chłopak pożyczył uprzednio od dyrektora szkoły.

Skąd Ulma czerpał wiedzę, potrzebną do prowadzenia tak specjalistycznych aktywności? Otóż z książek i czasopism. Józef był wyjątkowo uzdolnionym samoukiem. Czytał, chłonął, eksperymentował, tworzył. Był istotnie umysłem na wskroś twórczym. ,,To naturalne, że ten młody człowiek urodzony w takiej wiosce był zainteresowany światem. Miał lotny umysł i dużą inicjatywę, a tyle wokół niego się działo. Wiele tych działań on sam promował i, co najważniejsze, to przynosiło owoce” - mówił o nim swego czasu abp Józef Michalik, wtedy metropolita przemyski i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Józef czytał wiele i namiętnie. Prenumerował np. ,,Wiedzę i życie”. Kto dziś zdobywa się na zamawianie nawet mniej ambitnych czasopism? Z całą pewnością o tym człowieku, dziś Słudze Bożym, można powiedzieć, że nie marnował czasu, choć warunki socjalne, w jakich żył i wielka historia, która dla jego i rodziny okazała się brutalna i straszliwie niesprawiedliwa, nie pozwoliły mu osiągnąć jeszcze więcej.

Małżeństwo z Wiktorią

Jego małżonka Wiktoria z domu Niemczak także pochodziła z pobożnej, wiernej Bogu i Kościołowi familii. Miała liczne rodzeństwo, które jej ojciec Jan wychowywał od pewnego czasu sam, ponieważ matka Wiktorii zmarła, gdy ta była w wieku około 6 lat. Jeden z członków rodziny pisał: ,,Jej ojciec, Jan, wychowywał sam siedmioro dzieci przy pomocy swoich krewnych. Jan był dobrym człowiekiem, wrażliwym na potrzeby innych. Chętnie pomagał potrzebującym. W rodzinie Wiktorii była taka tradycja, że z domu nikt głodny nie wyszedł, a na święta podawało się produkty potrzebującym. Biednego nie odprawiło się nigdy bez pomocy. W takiej atmosferze wyrastała Wiktoria, była szczególnie wrażliwa na potrzeby innych. Dzieci Jana, wśród nich Wiktoria, wychowywane były religijnie”.

Potwierdza to spostrzeżenie siostrzenica Wiktorii: ,,Znałam rodzinę Wiktorii, zwłaszcza matkę, siostrę mojej mamy. Była ona osobą bardzo religijną. W tym duchu wychowywała także swoje dzieci”. Wiktoria za młodu, podobnie jak jej przyszły mąż, udzielała się w parafialnych stowarzyszeniach (w Bractwie Żywego Różańca i w Bractwie Przenajświętszego Sakramentu), a nawet występowała w roli Matki Bożej w trakcie jasełek. Uczestniczyła w kursach Wiejskiego Uniwersytetu Orkanowego, a z Józefem poznała się na zebraniu koła Związku Młodzieży Wiejskiej RP ,,Wici”. Małżeństwo zawarli 7 lipca 1935 roku. Bóg obdarzył ich sześciorgiem urodzonych dzieci, siódmemu, jak wiadomo, nie dane było przyjść na świat. Stasia urodziła się 18 lipca 1936 roku, Basia – 6 października 1937, Władziu – 5 grudnia 1938, Franuś – 3 kwietnia 1940, Antoś – 6 czerwca 1941 i Marysia – 16 września 1942 roku.

,,Byli dobrymi ludźmi”

Przyjaciel domu potwierdza: ,,Józef i Wiktoria Ulmowie byli zgodnym małżeństwem, byli jedno za drugim. Bywałem często w ich domu, nigdy nie słyszałem, aby się kłócili między sobą”; ,,był to dom ubogi, ale była tam niezwykle miła atmosfera. Wyczuwałem bardzo chrześcijańską atmosferę w tej rodzinie”. Matka chrzestna małego Władzia Ulmy, Stanisława Kuźniar mówiła: ,,Józef i Wiktoria byli dobrymi ludźmi, było to bardzo zgodne małżeństwo, bardzo kochali swoje dzieci. Przez jeden tydzień mieszkałam w ich domu, kiedy Wiktoria urodziła trzecie dziecko. Pamiętam, że dzieci były dobrze wychowywane, Józef klękał z nimi wieczorem do modlitwy (Wiktoria leżała po urodzeniu dziecka)”. Na jednym ze zdjęć widać wzruszającą scenę, jak pochylona nad otwartym na stole zeszytem Wiktoria pomaga odrabiać lekcje jednej ze swoich córek, zapewne najstarszej Stasi. Zatem nie ulega wątpliwości, że zetknąwszy się w młodości z ambitnym programem wiejskich uczelni matka rodziny ceniła sobie wartość wykształcenia i starannie dbała o edukację dzieci. Ulmowie w całym swoim życiu byli ogromnie przywiązani do ojczystej i chrześcijańskiej kultury. Jako małżeństwo czytali sporo publikacji i wydawnictw katolickich (Józef prenumerował periodyk ,,Odrodzenie duchowe”), nade wszystko zaś rozważali Słowo Boże w Piśmie Świętym. W świętej księdze podkreślone zostały na czerwono nagłówek ,,Przykazanie miłości. Miłosierny Samarytanin” dotyczący znanej przypowieści Pana Jezusa z Ewangelii św. Łukasza oraz zdanie z Ewangelii wg św. Mateusza: ,,Albowiem jeślibyście miłowali tylko tych, którzy was miłują, jakążbyście mieli za to zapłatę?” (Mt 5, 46). Swoją życiową postawę i świadczoną wielokrotnie posługę miłosierdzia jednoznacznie więc inspirowali Ewangelią. Albo inaczej: w Ewangelii najbliższe były im te fragmenty, które mówiły i wzywały do czynnej, bezinteresownej miłości. 

Małżonkowie potrafili pogodzić hojność serca i umiłowanie dobroczynności z roztropnością i oszczędnym stylem życia. Dzięki temu, między innymi, udało im się zebrać fundusze na kupno nowego domu i gospodarstwa w Wojsławicach koło Sokala. Kilkunastohektarową posiadłość Ulma nabył przy udziale szwagra. Odznaczała się ona żyzną ziemią i pięknym położeniem. Złożony tymczasowo drewniany domek czekał na podwórku dotychczasowej siedziby w Markowej. Niestety wybuch wojny przekreślił plany przeprowadzki i rozpoczęcia dostatniejszego być może życia. Na przykładzie Józefa Ulmy widać wyraźnie jak zaborczość agresywnych sąsiadów Polski dezorganizuje i niszczy wielokrotnie tak plany i ambicje całego narodu, jak też egzystencję poszczególnych Polaków, którzy mogąc rozwijać się i dążyć do osobistej pomyślności skazywani byli z przygnębiającą regularnością na cierpienie, nędzę i zaledwie walkę o przetrwanie. Józef we wrześniu 1939 roku walczyć musiał w szeregach Wojska Polskiego o niepodległość Ojczyzny, a po przegranej kampanii poprzez Wojsławice wrócił do domu w Markowej. ■

Tekst ks. Piotr Jaroszkiewicz
Józef i Wiktoria Ulmowie - zdjęcie ze zbiorów Mateusza Szpytmy

 

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!