Mała Estera
Edyta Stein urodziła się sto dwadzieścia lat temu. Pochodząca z Wrocławia Żydówka była filozofem, wykładowcą, karmelitanką i męczennicą. Jej talent literacki znany był wielu. W swoim życiu szukała prawdy. Przeszła od judaizmu przez religijną obojętność do katolicyzmu.
Edyta Stein, jako karmelitanka siostra Benedykta od Krzyża porównywała siebie do biblijnej królowej Estery, która z pomocą Bożą i narażając swe życie przyczyniła się do uratowania swoich rodaków kiedy został wydany dekret o zagładzie Izraelitów w całym królestwie perskim. Przyszła Święta w jednym z listów napisała: „Ufam mocno, że Pan przyjął moje życie za wszystkich (Żydów). Raz po raz muszę myśleć o królowej Esterze, która dlatego została wzięta z pośrodku swego narodu, żeby stanąć przed królem za wielu. Jestem bardzo biedną i bezsilną małą Esterą, ale król, który mnie wybrał, jest nieskończenie wielki i miłosierny”.
Poszukiwanie prawdy
Edyta, najmłodsza córka państwa Augusty i Zygfryda Stein była dla matki najukochańszym dzieckiem. Wychowana została w domu o starych tradycjach żydowskich. Okres dzieciństwa, który spędziła we Wrocławiu, tak opisała w swojej autobiografii: „Od wczesnego dzieciństwa grono naszych krewnych określało mnie głównie na podstawie moich dwóch cech: uważano, że jestem ambitna (i to słusznie) oraz dawano mi przydomek ta mądra Edyta. Jedno i drugie bardzo mnie bolało. Zwłaszcza to drugie, dlatego, że brzmiało, jakbym z tego powodu była zarozumiała i - tylko była mądra; od najwcześniejszych lat wiedziałam, że dużo lepiej być dobrą niż - mądrą”.
Mała i delikatna Edyta była równocześnie ambitna, przewrażliwiona i wścibska. W rodzinnym domu urządzała awantury, kiedy nie chciała chodzić do przedszkola tylko ze starszą siostrą Erną zacząć naukę w „prawdziwej” szkole. Wady mieszały się z zaletami – wrażliwością serca na cierpienie innych, głębią przeżyć i duchowym „magis”, czyli niegodzeniem się na przeciętność.
Jako uczennica Edyta postanowiła „już więcej się nie modlić”. Chociaż przez całe życie pozostawała pod silnym wrażeniem głębokiej religijności swej matki, w okresie młodości nie wierzyła w istnienie Boga. Potem kiedy studiowała psychologię, filozofię, historię i literaturę niemiecką we Wrocławiu, Getyndze, Fryburgu w jej życiu nie było dla Niego miejsca. Przyjmowała tylko to, co wcześniej zbadała. Sama pragnęła wszystko dokładnie sprawdzić. - Dlatego właśnie niestrudzenie poszukiwała prawdy. Później, patrząc wstecz na ten czas duchowego niepokoju, widziała w nim ważny etap wewnętrznego dojrzewania i stwierdzała: stałe „poszukiwanie prawdy było moją jedyną modlitwą”. Jakież to wspaniałe słowa pociechy dla tych wszystkich, którym wiara w Boga przychodzi z trudem! Już samo poszukiwanie prawdy jest w swej najgłębszej istocie poszukiwaniem Boga - mówił w dniu beatyfikacji Edyty Stein Jana Paweł II.
W czasie studiów pod wpływem Edmunda Husserla Edyta zwracała się coraz bardziej w stronę filozofii. Uczyła się „patrzeć na wszystkie rzeczy bez uprzedzeń, odrzucając wszelkie klapy na oczy”. Kiedy spotykała się z Maxem Schelerem w Getyndze po raz pierwszy zetknęła się z katolicyzmem. Ale przełomem w jej życiu był rok 1921, kiedy u jednej z przyjaciółek przeczytała autobiograficzne dzieło „Życie św. Teresy z Avilla”. „Gdy zamknęłam książkę, powiedziałam sobie: To jest prawda” - napisze potem w autobiografii. Edyta Stein szukała prawdy i znalazła Boga. Nie zastanawiając się dłużej, poprosiła o chrzest w Kościele katolickim.
Więzy krwi
W chwili przyjęcia chrztu Edyta Stein zwróciła się w stronę narodu żydowskiego. Pisze o tym: „Zarzuciłam praktykowanie mojej religii żydowskiej w wieku lat czternastu i poczułam się znowu Żydówką dopiero po moim powrocie do Boga”. Wiedziała, że „przynależy do Chrystusa nie tylko duchowo, lecz także poprzez więzy krwi”. Cierpiała, bo wiedziała, co oznaczył jej chrzest dla matki, wierzącej Żydówki. Wiedziała jak musiało ją to boleć, dlatego towarzyszyła matce do synagogi i modliła się za nią słowami Psalmów. Na stwierdzenie matki, że można być pobożnym Żydem, odpowiadała: „Z pewnością, jeśli się nie poznało niczego innego”. W swej działalności, jako nauczycielka i docent, w Spirze, później w Münster, starała się łączyć naukę i wiarę, by je przekazywać innym. Chciała być tylko „narzędziem Pana”. Równocześnie żyła jak zakonnica. Złożyła śluby prywatne i prowadziła bogate życie modlitwy. Dostrzegała coraz wyraźniej, że rdzeniem bycia chrześcijaninem jest miłość.
Kiedy w 1933 r. Edyta wstąpiła do Karmelu w Kolonii, nie była to ucieczka od świata czy przed odpowiedzialnością, ale było to włączenie się w naśladowanie krzyża Chrystusa. W czasie pierwszej rozmowy z Matką Przełożoną w Karmelu mówiła: „Nie może nam pomóc ludzka działalność, tylko cierpienie Chrystusa. Mieć w nim udział, jest moim pragnieniem”. Potem przy obłóczynach prosiła, „żeby otrzymać imię zakonne: od Krzyża”, a na obrazku upamiętniającym jej wieczystą profesję umieściła słowa św. Jana od Krzyża: „Moim jedynym powołaniem będzie odtąd coraz bardziej miłować”. Krzyż był dla niej bardzo ważny.
Siła i ufność
W homilii w czasie Mszy św. beatyfikacyjnej Jan Paweł II przypomniał, że jej pierwsze spotkanie z krzyżem nastąpiło u wdowy po przyjacielu z lat studiów, która zamiast rozpaczać, z krzyża Chrystusa czerpała siły i ufność. Edyta napisze później: „Było to moje pierwsze spotkanie z krzyżem i z mocą Boga. Mocy tej krzyż udziela tym, którzy go niosą. Był to moment, w którym moja niewiara załamała się całkowicie i zajaśniał Chrystus: Chrystus w tajemnicy krzyża”. Życie Edyty i jej własna droga krzyżowa były związane z losami narodu żydowskiego. Pewnego dnia karmelitanka wyznała Zbawicielowi, że wie o tym, „iż to Jego krzyż został teraz nałożony na naród żydowski”; i wszyscy, którzy są w stanie to zrozumieć, powinni wziąć ten krzyż dobrowolnie na siebie w imieniu wszystkich. „Ja chciałabym to uczynić – mówiła Edyta - On powinien był mi tylko pokazać jak”. Równocześnie otrzymała wewnętrzną pewność, że Bóg wysłuchał jej modlitwy. Im częściej na ulicach pojawiały się hitlerowskie swastyki, tym mocniej krzyż był obecny w jej życiu. Kiedy jako siostra Teresa Benedykta od Krzyża wstąpiła do Karmelu w Kolonii była pewna, że chce mieć głębszy udział w krzyżu Jezusa. Teresa „pobłogosławiona przez krzyż” - takie było zakonne imię kobiety, która swoją drogę duchową rozpoczynała z przeświadczeniem o nieistnieniu żadnego Boga - stwierdził Ojciec Święty.
Pobłogosławiona przez krzyż
Czas drugiej wojny światowej to czas obozów zagłady, w których zginęło wiele milionów synów i córek Izraela, od dzieci do starców. Edyta zrozumiała wtedy, że: „los tego ludu stał się także i moim”. Jak mówił Ojciec Święty - ofiarowała się Bogu jako „ofiara przebłagalna za prawdziwy pokój” i przede wszystkim za jej naród żydowski. Chciała nieść krzyż za zbawienie swojego narodu, Kościoła i całego świata. Kiedy rozpoczęła w Karmelu w Echt pisać ostatnie, niedokończone teologiczne dzieło „Wiedza krzyża” stwierdziła: „Gdy mówimy o wiedzy krzyża, to nie jest nią czysta teoria, lecz żywotna, rzeczywista i skuteczna prawda”. Wtedy była gotowa, by urzeczywistniać to, co już wcześniej zrozumiała o cierpieniu: „Istnieje powołanie do cierpienia z Chrystusem, a przez to do współdziałania z Jego zbawczym dziełem. Chrystus nadal żyje w swoich członkach i w nich nadal cierpi; a cierpienie znoszone w zjednoczeniu z Panem jest Jego cierpieniem, włączonym w wielkie dzieło zbawienia i w nim owocującym”.
Jej słowa nie były tylko teorią. Po zajęciu Holandii Niemcy hitlerowskie i tu przystąpiły do eksterminacji Żydów, na początku pomijając ochrzczonych. Kiedy jednak biskupi katoliccy w Holandii w liście pasterskim zaprotestowali przeciw deportacji Żydów, w odpowiedzi na to władze zarządziły zagładę także Żydów wyznających wiarę katolicką. W ten sposób siostra Teresa Benedykta od Krzyża weszła na drogę wiodącą do męczeństwa wraz z rodzoną siostrą Różą, która również przybyła do Karmelu w Echt. Zmuszona przez hitlerowców do opuszczenia klasztoru Edyta wzięła za rękę swą siostrę i powiedziała: „Chodź, idziemy za nasz naród”. Zginęła w obozie koncentracyjnym w Auschwitz jako córka Izraela „dla oddania chwały Najświętszemu imieniu Boga”, a równocześnie jako siostra Teresa Benedykta od Krzyża - „pobłogosławiona przez krzyż”. - Dzięki mocy płynącej z naśladowania Chrystusa, naśladowania pełnego gotowości do ofiary, nawet w swej pozornej niemocy widziała jeszcze jeden sposób wyświadczenia ostatniej przysługi swemu narodowi - zauważył Ojciec Święty.
Renata Jurowicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!