TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 12:45
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Mała droga miłości św. Teresy z Lisieux

Mała droga miłości św. Teresy z Lisieux

Mała droga miłości św. Teresy od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza zaprowadziła ją na wyżyny świętości. Kościół wspomina w tym roku 120. rocznicę jej chwalebnego przejścia do Domu Ojca.

Żarliwa, oddana Bogu pokorna służebnica Pana na wzór Maryi. Jest patronką misji katolickich, choć nigdy nie wyjechała do dalekich krajów głosić ludziom Chrystusa. Nad wiek dojrzała, doświadczana w tyglu doświadczeń i cierpień. Pokorna do granic możliwości. Święta za życia. Conrad de Meester, karmelita bosy, tak napisał o św. Teresie: „Jeżeli chciałoby się jednym słowem wyrazić głębię duszy świętej Teresy z Lisieux i tajemnicę jej szerokiego promieniowania, pojawia się jedno imię: Jezus. Teresa promieniuje światłem Jezusa, swojego Słońca”.

Dzieje duszy „białego kwiatuszka”
Teresa, która nazywała siebie „białym kwiatuszkiem”, całym swym dziecięco-młodzieńczym sercem kochała kwiaty. Zostając „więźniem” Karmelu w wieku 15 lat, „zrzekła się na zawsze szczęścia biegania po polach ukwieconych skarbami wiosny”. Nigdy jednak nie miała więcej kwiatów niż po wstąpieniu do Karmelu. W zakonie ozdabiała ołtarz Małego Jezusa. Nauczyła się nie opierać się Jego łasce i pracować nad charakterem swej duszy. Chciała się umniejszać i walczyć ze słabościami dla swojego Oblubieńca. W tej najprostszej duszy było pragnienie podobania się Jezusowi we wszystkim. Z czasem nauczyła się również przyjmować cierpienia i traktować je jako szczególne łaski. To Pan miał być najważniejszy i to Jego chwała miała zatryumfować.
W „Dziejach duszy”, swojej autobiografii, mała Tereska porównuje dusze do kwiatów. Jest jednym z nich: „(…) w istocie właściwością miłości jest uniżenie się, gdyby wszystkie dusze były podobne do dusz Świętych doktorów, którzy oświecili Kościół jasnością swojej doktryny, wydaje się, że Dobry Bóg nie zszedłby dość nisko, przychodząc do ich serca, ale On stworzył dziecko, które niczego nie umie i jedynie cicho kwili, On stworzył biednego dzikusa, który za przewodnika ma jedynie prawo naturalne i właśnie aż do ich serc raczy On uniżać się, to właśnie są Jego polne kwiaty, których prostota Go zachwyca. Schodząc w ten sposób, Dobry Bóg pokazuje swoją nieskończoną wielkość. Tak samo jak słońce równocześnie ogrzewa cedry i każdy mały kwiatek, jak gdyby był on sam na ziemi, tak samo Nasz Pan zajmuje się każdą poszczególną duszą, jakby nie miała do siebie podobnych i jak w przyrodzie wszystkie pory są ułożone w taki sposób, że sprawiają, iż w wyznaczonym dniu rozkwita najbardziej uboga stokrotka, tak samo wszystko odpowiada dobru każdej duszy”.
W innym miejscu napisze: „Moja dusza dojrzała w tyglu doświadczeń zewnętrznych i wewnętrznych, teraz jak kwiat wzmocniony przez burzę, podnoszę głowę i widzę, że realizują się we mnie słowa Psalmu XXII. (Pan jest moim Pasterzem, nie brak mi niczego. Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach, prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć. Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną!)”. Teresa pragnęła być doskonała. Zrozumiała, że świętość wiąże się z cierpieniem i zapomnieniem o sobie, a także że każda dusza w wolności odpowiada na wezwania Chrystusa do złożenia ofiary. Poznała, że istnieją stopnie doskonałości. Tu na marginesie warto wspomnieć, że święta z Lisieux od dzieciństwa miała nabożeństwo do św. Józefa. Każdego dnia odmawiała modlitwę: „O św. Józefie, ojcze i opiekunie dziewic”. Podczas podróży do Loretto kontemplowała dom Świętej Rodziny z Nazaretu i stąpała po ziemi, którą „św. Józef zraszał swoim potem”.

Ofiara całopalna Miłości Miłosiernej
Teresa podążała „drogą miłości”, a jej pracą stało się „kochanie”. Bardziej niż cierpienie pociągała ją miłość. Kochała Dobrego Boga, jak nazywała swojego Ojca w Niebie, do szaleństwa i do tego stopnia, że nie chciała sprawić Mu najmniejszej przykrości. Była przekonana o tym, że Boże miłosierdzie będzie zawsze jej towarzyszyło. Otwierała się na Bożą rzeczywistość. Była, jak o sobie napisze, „jednym z kwiatów korony Chrystusa”. Teresa odnotowała w swojej autobiografii, że Jezus dał jej poznać bezmiar Swojego miłosierdzia, rozłożywszy przed jej oczami „księgę przyrody”: „(…) zrozumiałam, że wszystkie kwiaty, które stworzył są piękne, że blask róży i biel Lilii nie odbierają zapachu małemu fiołkowi ani zachwycającej prostoty stokrotce…. Zrozumiałam, że gdyby wszystkie małe kwiatki chciały być różami, przyroda straciłaby swój wiosenny strój, pola nie byłyby już ozdobione kwiatkami”.
Św. Teresa tak kochała Jezusa, iż pragnęła od najmłodszych lat przebywać już z Nim w wieczności. Ona wiedziała, że Chrystus pragnie być kochany, dlatego spalała się z miłości dla Niego. To była cecha jej duchowości. Do granic posłuszna swemu Oblubieńcowi głosiła prostym życiem miłosierdzie Boga. W „Dziejach duszy” z roku 1895 pisała do swojej przełożonej Matki Agnieszki od Jezusa, która była jednocześnie jej rodzoną siostrą Pauliną: „Zacznę śpiewać to, co mam powtarzać przez całą wieczność - Miłosierdzie Pana!”.
„Miłość przyciąga miłość”, odnotowała w „Dziejach duszy” Święta z Lisieux. Jej dewizą były słowa: „Za Miłość płaci się tylko Miłością”. Miłość była rysem jej duszy. Ona doskonale wiedziała, że Jezus patrzy nie na wielkość czynów, ale na miłość, która im towarzyszy. Nazywała siebie „bardzo małą duszą” zdolną ofiarować Dobremu Bogu tylko „bardzo małe rzeczy”. To była jej posługa miłości. Teresa zawsze pragnęła kochać tylko Jezusa, nie zabiegając o swoją chwałę. Miłość była jej powołaniem. Zrozumiała, że jest wszystkim, obejmuje wszystkie czasy i miejsca, a jej cechą jest wieczność. Tereska pragnęła rzucać kwiaty przed Bożym tronem, aby w ten sposób okazać Bogu miłość. Chciała tego dokonać poprzez drobne ofiary ze swojego życia. Głosiła, że im bardziej jest się słabym, tym bardziej jest się podatnym na działanie Jezusa - „Miłości pochłaniającej i przekształcającej”. Miłość Chrystusa uprzedziła ją od dzieciństwa i wzrastała z nią aż do ostatnich chwil ziemskiego życia. „Kwiatuszek został zerwany w wiośnie swojego życia…”, tj. 30 września 1897 roku.

Tekst i zdjęcia Justyna Majewska-Michy


Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!