Ludzka niepowtarzalność
Zdjęcie: Pexels.com
Obojętnie czy wierzymy w Boga, czy nie, trudno nie zauważyć, że samo istnienie rozumnego człowieka jako gatunku żyjącego na naszej planecie jest ewenementem nie tylko w jej skali, ale również najbliższej nam części wszechświata.
Z ekstrapolacji wynika, iż rozwój życia prowadzący do powstania rozumnego gatunku społecznego jest na tyle mało prawdopodobny, że w promieniu przynajmniej 100 lat świetlnych jesteśmy zapewne jedynym takim przypadkiem.
Życie społeczne
Zjawiskiem wystarczająco rzadkim w przyrodzie jest już samo tworzenie rozbudowanych społecznych form życia. Na Ziemi stosunkowo niewiele ze znanych gatunków tworzy wysoko zorganizowane struktury życia społecznego, z czego jedynie nieliczne (w tym akurat ludzie) nie są owadami. Czy to wśród owadów, czy ssaków takie wysoko rozwinięte społeczności oparte są na altruizmie, to znaczy różnych formach preferowania dobra innych członków wspólnoty ponad własne. Przy czym jest to altruizm na swój sposób okrutny, bo zakładający poświęcanie życia i dobra jednostek dla korzyści grupowej. Człowiek akurat nie jest tu przypadkiem typowym, bo nasz altruizm nie jest bezwarunkowy i nie podporządkowujemy indywidualnego dobra w całości wspólnocie. Możemy tak robić, bo w odróżnieniu od pozostałych gatunków społecznych posiadamy wysoko rozwinięty mózg i związaną z tym zdolność myślenia w szerszych kategoriach.
Złożone relacje
Ludzkie związki społeczne istotnie różnią się od tych obserwowanych u zwierząt także tym, że nawiązujemy wielopłaszczyznowe relacje również z osobnikami niespokrewnionymi. Zarówno zwierzęce stada, jak i złożone społeczności mrówek albo pszczół są bowiem genetycznie spokrewnione, stanowiąc w istocie raczej bardzo duże rodziny niż społeczeństwa. Z żyjących na ziemi stworzeń tylko człowiek tworzy duże grupy społeczne złożone z osobników wzajemnie ze sobą niespokrewnionych. Z czysto naukowego punktu widzenia nie ma przy tym pewności dlaczego tak jest. Różnorakie hipotezy próbują rzucić światło na ową wyjątkowość człowieka w ożywionym świecie. Z całą pewnością jednak ma to związek z analogiczną wyjątkowością naszego mózgu.
Mózg ponad miarę
Mózg tak duży i energochłonny jak nasz, aby powstać drogą ewolucji musiał wszak dawać jakieś istotne korzyści osobnikom go posiadającym, co jednak na poziomie indywidualnym trudno sobie nawet wyobrazić. W warunkach pierwotnej przyrody duży mózg, energochłonny i wymagający długiego dzieciństwa wydaje się wszak czymś absolutnie zbędnym i wręcz przeszkadzającym. Dopiero uwzględnienie społecznych korzyści z jego posiadania pozwala uzasadnić ewolucyjne przewagi takiego rozwiązania. I faktycznie, istnieje wyraźna korelacja między rozmiarem i złożonością grupy społecznej a rozmiarami mózgu, przede wszystkim stosunkiem jego masy do masy całego ciała wśród ssaków naczelnych, czyli naszych najbliższych biologicznych „krewnych” wśród zwierząt. Analogiczne zależności obserwowano u społecznych owadów, nie tyle jednak na poziomie masy, co stopnia złożoności ich układów nerwowych.
Z naukowego punktu widzenia wydaje się zatem wysoce prawdopodobne, że złożoność naszych mózgów i sama zdolność do myślenia są powiązane z rozwojem struktur społecznych. Inaczej mówiąc nasz intelekt jest pochodną relacji, które nawiązujemy z innymi ludźmi. Im te relacje są bardziej złożone, tym rozumniejsi powinniśmy być. Nie ma wątpliwości, że świat, w którym dziś żyjemy, ma bardzo złożoną strukturę społeczną, a mnogość interakcji międzyludzkich nie ma sobie równych w historii naszego gatunku. Tym większe wymagania stawia ów świat współczesny ludzkiemu intelektowi.
Panowanie nad światem
Podobnie jak społeczne owady, które mimo stosunkowo niewielu gatunków stanowią znaczącą większość całej biomasy owadów na Ziemi, również człowiek, dzięki swej organizacji społecznej, zdominował życie na błękitnej planecie. Bez wątpienia jesteśmy też szczytowymi drapieżnikami, gatunkiem najbardziej ekspansywnym i największym ze znanych zagrożeń dla dowolnego innego gatunku stworzeń.
W chrześcijańskim rozumieniu wynika to wprost z zapisu w Księdze Rodzaju, w którym polecono ludziom zaludnianie Ziemi i czynienie sobie jej poddaną. Jednak tenże zapis już sam w sobie, a w szczególności w powiązaniu z innymi biblijnymi tekstami, mówi również jasno, że jesteśmy za Ziemię i życie na niej szczególnie odpowiedzialni. Oprócz wymiaru etycznego ma to zresztą wymiar czysto praktyczny – żaden inny gatunek nie jest w stanie świadomie doprowadzić do zniszczenia swojego własnego środowiska życia. My zaś taką możliwość posiadamy, ale oczywiście nierozumne byłoby korzystać z niej w sposób świadomy. Środowisko, w którym żyjemy, musimy zatem traktować odpowiedzialne. I właśnie chrześcijaństwo daje w swoim nauczaniu praktyczną odpowiedź jak owa odpowiedzialność powinna wyglądać.
Odpowiedzialność za innych.
Podobnie jak wiele innych istotnych życiowo zagadnień wynika to z chrześcijańskiego rozumienia grzechu, które zresztą daje chrześcijanom sporą swobodę w działaniu. Grzechem w chrześcijaństwie jest bowiem to, z czym bezpośrednio wiąże się umyślna krzywda człowieka, w tym także samego grzeszącego. Oczywiście świecki świat zazwyczaj tryumfalnie wykazuje w takim wypadku chrześcijańską antropocentryczną hipokryzję zarzucając, że krzywda środowiska czy innych stworzeń jest w chrześcijaństwie nie tylko dopuszczalna, ale wręcz w myśl Rdz 1, 28 zalecana. Liczne wypowiedzi Ojców Kościoła i same teksty Pisma Świętego przeczą takiemu rozumieniu relacji człowieka z pozostałym stworzeniem w sposób oczywisty, ale nieprawidłowość takiego rozumowania wynika także z czystej logiki. Jakiekolwiek oddziaływanie na środowisko czy inne gatunki stworzeń, które byłoby czynioną świadomie szkodą dla choćby jednego człowieka pozostaje grzechem. Kluczowe jest tu słowo „świadomie” – im więcej wiemy o otaczającym nas świecie, tym większą mamy świadomość ewentualnej szkodliwości podejmowanych działań dla nas samych. Ekologia w rozumieniu chrześcijańskim jest powiązana z indywidualnym dobrem dowolnego żyjącego na Ziemi człowieka, który jest jednocześnie istotą jednostkowo wyjątkową i zarazem społeczną.
Dobro jednostki w społeczności
Im więcej wiadomo o życiu na Ziemi i zależnościach między jego różnymi formami tym większe są wymagania wobec roztropności podejmowanych decyzji. Współczesny człowiek, korzystający z dobrodziejstw dynamicznego rozwoju nauki i techniki nie może się przecież zasłaniać nieświadomością potencjalnej szkodliwości swoich działań. Cóż bowiem za korzyść z nowych teoretycznie przyjaznych ekologicznie rozwiązań, jeśli dla wytworzenia koniecznych urządzeń cierpieć muszą ludzie i ich środowisko życia gdzieś w innym zakątku świata? Współczesna technologia informacyjna uniemożliwia zasłanianie się w takim wypadku niewiedzą. Nie jesteśmy też mrówkami, nie poświęcamy pojedynczych osobników dla dobra kolonii, w każdym razie nie bez ich zgody.
Chrześcijaństwo daje tu prostą wykładnię moralną, która ma źródło w społecznej naturze człowieka jako gatunku i jest jednocześnie tożsama z dbałością o jego środowisko życia – jeśli cierpią choćby pojedynczy ludzie, dane rozwiązanie nie jest ani moralne, ani korzystne dla reszty stworzenia w ogólnym rozrachunku. ■
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!