Ludzie listy piszą czyli jak rozśmieszyć kapitalistę
Czasami słyszę zarzuty, że nie jestem obiektywny w moich podśmiewaniach się w tej rubryce. Zdarzają się sugestie, że jeżeli „dowaliłem” jakiemuś politykowi z opozycji to teraz muszę skrytykować kogoś ze strony rządzącej. Szczerze mówiąc niewiele sobie robię z tych zarzutów, ponieważ z całym szacunkiem, mam swoje opinie, a one nie podlegają głosowaniu i moim celem nie jest okładanie po łbach śmiechem (proszę to zauważyć, chodzi mi o śmiech, nie chcę nikogo walić po głowie maczugą) wszystkich po równo, ale jedynie tych, którzy mnie rozśmieszają. No ale nadszedł czas, kiedy wyjątkowo mocno rozśmieszył mnie pan minister zdrowia Niedzielski. Do tej pory raczej mnie wkurzał, nie będę mówił z jakiego powodu, ale tym razem totalnie mnie rozśmieszył. W sumie zagadnienie w tle jest ciągle to samo. Zanim zdradzę Wam o co mi chodzi, to wspomnę, że kiedyś pojawił się tutaj żartobliwy tekst o pisaniu listów i chodziło wówczas o ks. Donalda Callowaya, amerykańskiego marianina, który napisał list do papieża Franciszka, aby ten ostatni ogłosił Światowy Rok Świętego Józefa. Jak wiemy, taki rok został później ogłoszony i choć pewnie nigdy nie dowiemy się czy list ks. Callowaya był tego bezpośrednią przyczyną, to jednak przynajmniej to, o co w nim prosił, dokonało się. Przypominam o tym dlatego, bo okazało się, że minister Niedzielski też napisał ostatnio list, ale mam olbrzymie wątpliwości, czy osiągnie taki efekt jak epistoła ks. Callowaya.
Kto jest adresatem listu naszego szacownego ministra? Nie jest nim papież Franciszek, ale akcjonariusze amerykańskiego giganta farmaceutycznego, Phizera, który zawsze był znany, a stał się jeszcze jeszcze bardziej znany (i jeszcze bardziej dochodowy) jako producent... no dobra, niech będzie, nazwijmy je szczepionkami na COVID. Co pisze pan Niedzielski? Oczywiście najpierw trochę wazelinki nie zaszkodzi: „Jako jeden z kluczowych graczy w światowym przemyśle farmaceutycznym, firma Pfizer, korzystając ze wsparcia finansowego UE (...), zdołała wynaleźć, wyprodukować i dostarczyć do wielu krajów jedną z najpowszechniej akceptowanych szczepionek przeciwko COVID-19, przyczyniając się do ocalenia dziesiątek milionów istnień ludzkich na całym świecie”. Tak, wszyscy pamiętamy ten wyścig z czasem, żeby jak najszybciej wyprodukować nową szczepionkę, która uratuje świat od niechybnej zguby. Ten szczytny cel „wymógł” na producencie, aby zgodzić się na dopuszczenie preparatu i ratowanie świata jeszcze przed zakończeniem badań. Oczywiście rządy ochoczo zgodziły się przejąć na siebie ryzyko podawania tego preparatu zdejmując jakąkolwiek odpowiedzialność z producenta. Ten sam szczytny cel „wymógł” na Pfizerze, aby siedział cicho i nie zaprzeczał, kiedy moralnie wzburzeni propagatorzy błagali, żeby szczepić się, jeśli nie dla dobra swojego to chociaż dla dobra innych, bo szczepionka zapobiega transmisji, podczas gdy koncern wówczas nie prowadził żadnych badań dotyczących wpływu preparatu na przenoszeni wirusa. No ale, wiadomo, szczytny cel! Pamiętam wtedy głośne dywagacje, że jak już się tę szczepionkę znajdzie, a właściwie ten, kto ją wynajdzie jako pierwszy powinien bezpłatnie podzielić się patentem i innymi, aby jak najszybciej poradzić sobie z cholerą naszych czasów. Bo to przecież dla dobra ludzkości, a nie dla biznesu było! Zwłaszcza, że badania były hojnie wspierane groszem organizacji międzynarodowych, ale to jak czytaliśmy pan Niedzielski też delikatnie zauważył.
I tu wracamy do epistoły dzielnego ministra, który zaczął wspominać o elementach biznesowych, bo cała ta dobroczynność dla ratowania świata, jak pisze „z oczywistych względów - nie odbyła się bez należytej gratyfikacji za ryzyko, inwestycje i inne koszty nierozerwalnie związane z każdym projektem biznesowym. Jest rzeczą oczywistą, że zysk to najlepsza zachęta biznesowa. Jednak nawet w biznesie powinien mieć on swoje granice”. O słodka naiwności! Dalej pan Niedzielski pisze, jak mężnie Polska pomagała Ukraińcom, ile milionów uchodźców przyjęła, jakby chciał wzruszyć tych „bezdusznych kapitalistów”, którzy nie po to wykupili akcje Pfizera, żeby się wzruszać. Ale to nie tylko my mamy problem ze szczepionkami, bo pan minister tłumaczy, że „sytuacja epidemiczna w krajach Unii Europejskiej ustabilizowała się, a mimo to Pfizer nadal planuje dostarczyć do Europy setki milionów szczepionek. Jest to całkowicie bezcelowe z punktu widzenia zdrowia publicznego, ponieważ większość z nich ulegnie zniszczeniu ze względu na ograniczony okres przydatności do użycia i ograniczony popyt”. Co najgorsze, tych szczepionek nie da się wcisnąć nawet najbiedniejszym krajom świata z żenująco niskim stopniem „wyszczepienia” (co za okrutne słowo, powiedziałbym zbydlęcające, ale tu bym wszedł w spór z panią Spurek, a teraz nie mam na to czasu), gdyż „obecnie nie ma rządów zainteresowanych przyjmowaniem darowizn szczepionek na COVID-19 - nawet za darmo”. Biedni nie chcą za darmo, a nawet bogaci przez konieczność płacenia za szczepionki mają obciążenie utrudniające „zabezpieczenie pozostałych potrzeb zdrowotnych”. No więc panowie akcjonariusze Pfizera weźcie sobie te wasze szczepionki i wsadźcie... do magazynu, a przede wszystkim nie produkujcie nowych! Nie dosłownie, ale tak mniej więcej pan minister apeluje w swoim liście.
Na koniec autor listu użala się, że „zamiast wykazać się solidarnością, spółka nadal chce zarabiać na środkach przeznaczanych przez państwa członkowskie UE na ochronę zdrowia publicznego i jedynie deklaruje gotowość do dialogu, (…) Z przykrością stwierdzam, że przedsiębiorstwo, które wszyscy przez długi czas uważaliśmy za część rozwiązania (...), teraz samo staje się częścią problemu. (…) Jako strażnik interesu zdrowia publicznego wzywam firmę Pfizer, by podtrzymała zaufanie do procesu szczepień i przyjęła odpowiedzialność wobec obywateli UE i państw członkowskich oraz by podjęła działania w dobrej wierze na rzecz sprawiedliwego dla wszystkich rozwiązania” - zakończył pan minister i na pewno na te słowa „strażnika” (zabrzmiało jak „Strażnik Teksasu” - można się wystraszyć) blady strach padł na akcjonariuszy... żartuję oczywiście. Moim zdaniem od śmiechu pospadali z krzeseł. Czy coś odpowiedzieli panu ministrowi. Nie wiem. Na łamach prasy stwierdzili „że firmy Pfizer i BioNTech będą nadal wypełniać wszystkie swoje zobowiązania dotyczące dostaw szczepionek przeciwko COVID-19 do Unii Europejskiej”. Dla mnie to brzmi jak pewien amerykański wulgarny gest, ale ja mam propozycję: skoro pani Ursula Van der Leyen sama klepnęła ten deal przy pomocy swojego męża pracującego w strukturach big Farmy, to może niech ona teraz to odkręci? I oszczędzi kompromitacji epistolografom?
Pleban ze wsi
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!