TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 05:59
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Literatura i moralność...

03.06.10

Literatura i moralność...

Wiele razy rozmawialiśmy o tym w gronie kolegów po piórze. Ale problem teoretyczny to jedno, a praktyka to drugie.Oto kilka dni temu zwiedzając jedno z katolickich sanktuariów znalazłem wyeksponowany wiersz znajomego literata, nazwijmy go X. I nagle pojawia się dziwne ukłucie w sercu – nie, nie jest to zawodowa zazdrość. Rzecz w tym, że literat X znany jest w środowisku z zupełnie niekatolickiego stylu życia.

Zdzisław Tadeusz Łączkowski – wybitny poeta i prozaik związany przez lata ze „Słowem Powszechnym” - znany jest z kontrowersyjnego stwierdzenia, że „najbardziej moralne rzeczy piszą najbardziej niemoralni”. Rozmawialiśmy o tym wiele razy i w rozmowach  niejednokrotnie służył przykładem autorów dzieł wybitnych, żyjących w całkowitej niezgodzie z wyznawanymi w swoich utworach zasadami. Co do kolegi X - zapewne zaliczyć go należy do tego grona – nie na podstawie plotek czy pomówień – ale jego własnych relacji, postępowania, którego byłem również świadkiem. Zatem – nie osąd mój – ale  właśnie samoocena X. pozwala mi go usytuować jako osobę nie praktykującą w najmniejszym stopniu opiewanej w swych utworach moralności.
Obłuda stara jak... Kościół? Zapewne tak. Można wzruszyć ramionami i iść dalej... czytać. A jednak coś dręczy. 
Oczywiście – nie chodzi już o samego X. Napisał dobry wiersz i otrzymał zasłużone (?) uznanie.  Niepodobna, by do swoich utworów autorzy dołączali zaświadczenie z parafii. Nie da się ustanowić „filtrów” na obłudników. Skąd gospodarze sanktuarium mogą wiedzieć, czy utwór pisany jest ze szczerą żarliwością? Wybrali tekst o niewątpliwej wartości literackiej – autora, który dla nich zasłużył na miano katolickiego poety. Pozostaje pytanie, czy w takim razie w ogóle istnieje pojęcie pisarza (poety) katolickiego, czy można nim obdarzać (obarczać?) twórców. Czy autor, którego utwory (lub część) wznoszą się ku sprawom wiary automatycznie staje się twórcą katolickim? A z drugiej strony – czy jeśli inne utwory dotyczą spraw świeckich – to już się poetą katolickim nie jest? Czy twórca katolicki ma obowiązek dawania świadectwa swoim życiem, czy może sobie pozwolić na życiową „twórczą swobodę” korzystając ze społecznego przyzwolenia?
Zamieszanie w ostatnich dniach wokół jednego ze znanych scenarzystów sprawia, że pytania te są bardzo aktualne. Przede wszystkim jedno z nich – jak ważna jest relacja między twórcą a twórczością – czy inaczej – czy postawa życiowa twórcy może wpływać na wartość dzieła. Zgodzą się wszyscy, że tak jest na pewno – jeśli chodzi o przykłady pozytywne. Życie poety księdza Jana Twardowskiego czy papieża-poety Jana Pawła II to niezwykłe świadectwa  wiary wyrażanej w życiu i w dziełach. Co jednak z utworami nawet o znamionach arcydzieła stworzonych przez ludzi mocno rozmijających się z wiarą w praktyce? Czy gdyby – wybaczcie proszę przejaskrawienie – zbrodniarz napisał piękny wiersz o Bogu – to byłby wiersz religijny czy jego parodia? Gdzie jest granica pomiędzy – błędami, które wszyscy popełniamy a cynicznym udawaniem katolika w literaturze, kiedy są z tego korzyści? I co z prawem do naprawy wewnętrznej – do nawrócenia?
Literaci święci nie są. Znów powołam się na Zdzisława Tadeusza Łączkowskiego, który cierpliwie tłumaczy, że często doświadczenie grzechu we własnym życiu może przynieść znakomitą, moralną literaturę – dzięki możliwości poznania zła. Tylko, czy przypadkiem to nie może służyć jako wygodne usprawiedliwienie? I co z kolegą X który wyznaje zasadę, że wszędzie, gdzie można należy się wcisnąć, jeśli da się tam zaistnieć?  A przy tym – obdarzony niewątpliwym talentem – skutecznie uprawia – jeśli zajdzie potrzeba – również literaturę religijną?
Pytam, bo nie wiem, a czas Wielkiego Postu to dobry moment, by się nad tym zastanowić. Przywykliśmy już, że politycy mówią jedno, robią drugie. Czy powinniśmy się przyzwyczaić do tego samego wśród twórców? Czy jesteśmy w stanie szanować słowo, którego nie szanuje sam autor?
A jeśli – Bóg czyni twórców swoim narzędziem – i wybiera zgodnie ze swoją wolą – czasem wbrew naszej ludzkiej logice – nie tych, którzy są w stanie dźwigać moralny ciężar podyktowanych im słów? Może – w dłuższej perspektywie  – jednak akt twórczy zmienia na lepsze twórcę – nawet cynicznego? A może obłudę trzeba zwalczać, tam gdzie ją widzimy?

Miłosz Kamil Manasterski

poeta, red. nacz. Magazynu Związku Literatów Polskich www.literaci.eu

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!