Kult św. Józefa w wieku IV po Chr. (9)
Po słynnym edykcie mediolańskim częściej i poważniej zaczęto mówić o św. Józefie. Pierwszy raz pojawiło się ważne pytanie: kim był św. Józef?
Na rozwój kultu św. Józefa na przestrzeni wieków możemy spoglądać w różny sposób. Dla jednych ważna jest teologia, dla drugich chronologia, a jeszcze dla innych archeologia. Niewielu z nas myśli o tym, aby na kult św. Józefa spojrzeć przez pryzmat geografii. Choć może to nieco zaskakiwać, spróbujmy przez moment to zrobić. Otóż omawiając kult Patriarchy z Nazaretu w pierwszych wiekach Kościoła byliśmy skoncentrowani na terenie Ziemi Świętej (głównie Galilea i Judea). Wspomnieliśmy o egipskiej Aleksandrii oraz rzymskich katakumbach. W gruncie rzeczy poruszaliśmy się wokół trzech najważniejszych ośrodków chrześcijaństwa w starożytności (Jerozolima, Rzym, Aleksandria). Czy w sytuacji, w której o św. Józefie mówią tylko elity kościelne i teologiczne, można mówić na poważnie o jakimś oddolnym kulcie prostego Cieśli z Nazaretu w IV wieku po Chr.? Przyznam, że sam miałem wątpliwości, dlatego postanowiłem zgłębić to zagadnienie. Oto moje wnioski.
Północ
Rzeczywiście jest tak, że przez pierwsze 350 lat Kościoła trudno odnaleźć ślady poważnej refleksji (nie mówiąc już o zorganizowanym kulcie) nad osobą św. Józefa. Wszyscy wymienieni do tej pory autorzy mniej albo bardziej reprezentowali najważniejsze dla chrześcijaństwa metropolie. Dopiero w połowie wieku IV po Chr. w północnej części Imperium Rzymskiego zaczęły pojawiać się wartościowe komentarze biblijne dotyczące Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny. Chodzi przede wszystkim o tereny współczesnej Francji. Pewnie ktoś zapyta, czy rzeczywiście kilka komentarzy to dowód na kult św. Józefa? Jeśli myślimy o kulcie jako formie nabożeństwa to na pewno nie. Jednakże, jeśli myślimy o kulcie jako teologicznej refleksji i popularyzacji to z pewnością tak. Z tym drugim mamy do czynienia w przypadku francuskiego biskupa św. Hilarego z Poitiers (310-367).
Hilary z Poitiers
Pewnie wielu czytelników pamięta, że kard. Josepha Ratzingera (w czasach kiedy pełnił urząd Prefekta Kongregacji Nauki Wiary) nazywano prześmiewczo Panzerkardinal (Pancerny kardynał). Podobnie rzecz miała się ze św. Hilarym z Poitiers, którego nazywano „Młotem na arian”. Cóż, nawet jeśli miało to podkreślić zasługi francuskiego hierarchy na rzecz obrony wiary chrześcijańskiej przed herezją arianizmu, to jednak kto z nas chciałby posiadać taki przydomek? Myślę, że sam Hilary nie byłby zadowolony, ponieważ był człowiekiem i pasterzem o niezwykłej wrażliwości, uczciwości i wytrwałości.
Najlepiej świadczy o nim fakt bycia kierownikiem duchowym słynnego św. Marcina z Tours. Prawdziwym mistrzem jest ten, który nie boi się tego, że uczeń go przerośnie. Życie św. Hilarego nie było wolne od cierpień. Fałszywie oskarżony musiał opuścić swoją diecezję na pięć lat. Zamiast narzekać zajął się naprawianiem relacji pomiędzy chrześcijańskim Wschodem i Zachodem, co przysporzyło mu miano (tym razem zaszczytne) Ekumenisty. To właśnie ten wielki biskup, mówiąc obrazowo „zaniósł” św. Józefa do Francji.
Dręczące pytanie
Nie ulega wątpliwości, że dla św. Hilarego św. Józef był kimś ważnym. Skąd taki wniosek? Zawsze kiedy człowiek cierpi albo zmaga się z czymś trudnym, zajmuje się sprawami najważniejszymi i dającymi ulgę oraz otuchę. Chociaż Hilary sporo cierpiał w swoim życiu, to kiedy uważnie przyjrzymy się jego dziedzictwu duchowemu i intelektualnemu, zobaczymy, że co jakiś czas powracało do niego pytanie: kim tak naprawdę był św. Józef? Nasze szczęście polega na tym, że francuski biskup nie tylko stawiał sobie to pytanie, ale również próbował na nie odpowiedzieć.
Cieśla czy rzemieślnik?
W komentarzu do Ewangelii wg św. Mateusza Hilary zaczyna od bardzo dosłownej odpowiedzi na dręczące go pytanie. Przywołuje powrót Jezusa do Nazaretu i chłodne przyjęcie przez rodaków: „Gdy Jezus dokończył tych przypowieści, oddalił się stamtąd. Przyszedłszy do swego miasta rodzinnego, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to wszystko? I powątpiewali o Nim” (Mt 13, 53-57). Powyższy fragment ukazuje pogardę, z jaką odnoszono się do Jezusa. Ale jeśli sięgniemy do oryginalnego greckiego tekstu to uświadomimy sobie, że zawiera w sobie pogardę do św. Józefa. Dosłowne czytamy: „Czyż nie jest On synem TEGO cieśli”. Widocznie ci ludzie pełni złości uznali, że Józef nie zasługuje na wypowiedzenie jego imienia. Bardzo zależało im na podkreśleniu tego, że Jezus wychowywał się w ubogiej rodzinie, a Jego ojciec pracował fizycznie. Hilary mówi, że wszyscy się tym gorszyli, a wśród tylu i tak wielkich i tak wspaniałych czynów Jezusa, widzieli w Nim tylko człowieka, a nie Boga.
Biskup z Poitiers nie nazywa Józefa cieślą tylko rzemieślnikiem. Nie jest to błąd, tylko celowy zabieg, który prowadzi do odkrycia duchowego sensu pracy ziemskiego ojca Jezusa.
Hilary pisze: „[Józef] ogniem obrabiał żelazo, przetapiając wszelkie moce tego świata własnym osądem”. Przepiękna intuicja! W zawodzie Józefa zawiera się jego powołanie i zachęta dla nas. Cieśla – rzemieślnik to człowiek, który pracą swych rąk z czegoś nieoczywistego potrafi wykonać coś pięknego. Józef pracą swego sumienia i umysłu potrafił z zamętu tego świata wydobyć prawdę i dobro. Bądźmy jak Józef! Obrabiajmy informacje, które zewsząd do nas spływają z fałszu, obłudy i kłamstwa. Dzięki interpretacji św. Hilarego z Poitiers łatwiej nam zrozumieć starożytne żydowskie powiedzenie: „Masz problem? Idź do cieśli!”.
Apostoł Józef
Pytanie o to, kim tak naprawdę był św. Józef nadal „męczyło” Hilarego. I bardzo dobrze, że tak było, ponieważ dzięki temu pojawiło się pierwsze poważne i biblijne wyjaśnienie misji św. Józefa. Francuski biskup zastanawia się, dlaczego po otrzymaniu snu wzywającego do powrotu z Egiptu, Józef zaprowadza Maryję i Józefa do Nazaretu? Z pogańskiego Egiptu do „Galilei pogan” (Mt 4, 15). Hilary zastanawia się prowokująco: „Albo ten co został napomniany [Józef] nie powinien się bać, albo anioł znów nie powinien był przynosić rozkazu, który niebawem miał być zmieniony”. Mówiąc prościej, biskup Poitiers zastanawia się, kto się pomylił: Józef czy anioł? Jednakże, w kolejnych zdaniach udowadnia, że ani Józef ani anioł, tylko ci, którzy Jezusa nie przyjęli choć to do nich został skierowany od samego początku. Według św. Hilarego po odrzuceniu Jezusa, św. Józef pełni funkcje apostołów i zanosi Jezusa „na wszystkie strony”. W ten sposób działalność Józefa zapowiada misję apostołów zawierającą się w wezwaniu, by trafić do „owiec, które poginęły z domu Izraela” (Mt 15, 24).
Przykład św. Hilarego z Poitiers jest najlepszym dowodem na to, że wpatrywanie się w św. Józefa ma sens. Dzięki mądrości francuskiego biskupa poznajemy św. Józefa jako apostoła i człowieka, który potrafi swoim osądem „ociosywać” rzeczywistość z fałszu. Masz problem? Idź do cieśli! Czy nie brzmi to podobnie jak słynne: „Idźcie do Józefa”? ■
Tekst ks. Jakub Bogacki
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!