TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 09:29
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Kryzysowa narzeczona

Kryzysowa narzeczona

ramiona

„W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości. My miłujemy Boga, ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował” (1J 4, 18-19).

Lęk wiąże się z zachwianym poczuciem bezpieczeństwa, z ciemnością, w której nic nie widzimy; z czasem, którego nie rozumiemy. „(…) gdy stajemy bezradni wobec mroku nieznanego, gdy czas przyszły nas przeraża, gdy chcemy przed nim uciec, gdy z jego ciemności wyłaniają się potwory śmierci i katastrofy, wówczas jest on czasem wrogim, czasem destrukcyjnym, który nas bezlitośnie pożera i niszczy”, jak zauważa Antoni Kępiński w swojej książce pt. „Lęk”. Jest to czas, w którym możemy zawołać za psalmistą „wszystkie Twe nurty i fale nade mną się przewalają” (Ps 42, 8). Nie przelewają, ale właśnie przewalają. Wtedy rodzi się pytanie – zatopią czy nie zatopią? 

Lęk podpowiada, że bliżej nam jednak do zatopienia niż do ocalenia; że naszym udziałem będzie jednak śmierć, a nie życie. I właśnie w tę przestrzeń, kiedy już „woda mi sięga po szyję” (Ps 69, 2), wchodzi Bóg, mówiąc „pośrodku ciebie jestem Ja - Święty, i nie przychodzę, żeby zatracać” (Oz 11, 9). Nie jest tak, że wcześniej Go nie było. Stwierdzenie, że Bóg wyszedł na chwilę, gasząc światło, a mnie dopadł kryzys, byłoby wielkim nieporozumieniem. Życie samo przynosi nam mniej lub więcej trudnych doświadczeń, w których rzeczywiście możemy czuć się, jakby Bóg stał z daleka, przysypiał i ogólnie miał w nosie, co się z nami dzieje. Przeciwności stoją oczywiście w sprzeczności z naszym dążeniem za wszelką cenę do świętego spokoju, który powinien nam oczywiście zapewnić Pan Bóg, czego z niewiadomych dla nas powodów nie robi. Kryzys wyrywa nas ze słodkiej ospałości, burzy nasze miniwieże Babel i jeszcze sypie piaskiem po oczach, bo nieszczęścia chodzą parami, a biednemu zawsze wiatr w oczy. Pojawia się lęk, który mówi nam – to koniec, dramat, katastrofa, z tego to już na pewno się nie wygrzebiesz. Możemy pójść za tym głosem, „strzelić focha” na Boga i zamknąć się w sobie. Ewentualnie możemy udawać, że nic się nie dzieje – poziom hard dla zaawansowanych. Jest jednak jeszcze drugie wyjście, które jest rzeczywiście WYJŚCIEM, a nie zamknięciem się.
Możemy wyciągnąć ręce i rzucić się w otwarte ramiona Boga. Tylko jest jedna okoliczność – tych ramion najczęściej nie widać (przypominam, że jesteśmy w kryzysie, więc panuje ciemność albo my czasowo oślepliśmy, co jednak na jedno wychodzi). Raczej przeczuwamy obecność tych ramion, ich ciepło i dobro. Ale nie wiemy również dokąd nas one poniosą. Szczyt zaufania i miłości? Czy szczyt głupoty? A może szaleństwo? Jeśli szaleństwo to Bóg pierwszy oszalał dla nas i pierwszy nas pokochał. Zaryzykował życiem, abyśmy my mieli życie w pełni. Ale do tej pełni nie prowadzi droga prosta i łatwa, po której zmierzaliby ludzie zadowoleni i przeświadczeni o swej wyjątkowości. Trzeba przejść przez ciemną dolinę (Ps 23, 4), przez ciasną bramę (Mt 7,14). „Cierpienie nie spada na nas dlatego, że Bóg jest wobec nas obojętny, lecz dlatego, że Bogu zależy na tym, byśmy stali się prawdziwi i by nas zmotywować do przekroczenia granic schematów moralnych, jakie czynią nas skostniałymi i powierzchownie zadowolonymi z siebie ludźmi”(o. Pelanowski, Dom w Bogu). Bo „prawda o nas wyłania się dopiero wtedy, gdy doznajemy kryzysu”.

Kryzys to ciemność, która może być pewnego rodzaju ślepotą – oślepli stary Tobiasz i Szaweł pod Damaszkiem. Bartymeusz spod Jerycha był niewidomy chyba od urodzenia, czyli całe życie przebiegało mu w kryzysie. Dokąd ich to zaprowadziło? Do spotkania Boga i zrzucenia płaszcza (Mk 10, 50), ponieważ „trzeba porzucić dawnego człowieka (…) i przyoblec człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości” (Ef 4, 22.24). Nie można kosztować nowego życia i jednocześnie zapobiegawczo trzymać się starego sposobu postępowania. Nie można łączyć starego i nowego płótna (Mk 2, 21). Bóg pragnie przeprowadzić człowieka do takiego przeżywania z Nim teraźniejszości, by było ono ucztą weselną, a nie nudnym przyjęciem, na które zostaliśmy siłą zaciągnięci (ochrzcili nas bez naszej wiedzy) i teraz musimy wysilać się, żeby nie pomylić widelczyków i starać się być miłymi i kulturalnymi w tym drętwym towarzystwie. To ma być najlepsze wesele, na jakim kiedykolwiek byliśmy. Ale żeby wejść w taką radość, trzeba się przecisnąć przez całkiem wąskie przejście.

W jednej piosenek zespołu Lady Pank możemy usłyszeć słowa: „Mogłaś moją być kryzysową narzeczoną (…). Mogłaś być już na dnie, a nie byłaś”. Możemy sięgnąć dna, słuchając głosu Lucyfera, który proponuje nam całkiem konkretne realia, o czym ostatnio śpiewa T. Love w piosence Lucy Phere „Teraz należysz do mnie, ja cię srodze upodlę, możesz mówić, że Bóg to twój wódz, będziesz taplał się w błocie, kiedy trzeba pomogę, ale potem upodlę cię znów”. Bóg jest jednak blisko nas w naszych ciemnościach i nie chce uczynić naszego życia dennym, ale pragnie swoją miłością usunąć lęk. „Cokolwiek się dzieje, Bóg chce cię natrzeć swoim miłosierdziem” – to zdanie o. Adama Szustaka bardzo mocno we mnie zapadło. Bóg, który jest z nami, pragnie właśnie tu i teraz stać się naszym oblubieńcem, a my możemy być jego kryzysową narzeczoną, czyli narzeczoną w kryzysie (bez względu na płeć), do której będzie mówił:


Będziesz prześliczną koroną w rękach Pana,
królewskim diademem w dłoni twego Boga.
Nie będą więcej mówić o tobie „Porzucona”,
o krainie twej już nie powiedzą 

„Spustoszona”.
Raczej cię nazwą „Moje <w niej> 

upodobanie”,
a krainę twoją „Poślubiona”.
Albowiem spodobałaś się Panu
i twoja kraina otrzyma męża.
Bo jak młodzieniec poślubia dziewicę,
tak twój Budowniczy ciebie poślubi,
i jak oblubieniec weseli się z oblubienicy,
tak Bóg twój tobą się rozraduje. (Iz 62, 3-5)

 

Mów Panie, bo sługa Twój słucha.

Katarzyna Strzyż

 

P. S. Na czas kryzysu (a także przed i po kryzysie) polecam: o. Augustyn Pelanowski, Dom w Bogu. Medytacje na temat Księgi Tobiasza, o. Adam Szustak: www.langustanapalmie.pl

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!