TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 03 Sierpnia 2025, 08:36
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Krucjaty - fakty i mity

Krucjaty - fakty i mity

Wielu historyków zarzuca krzyżowcom, iż ich główną motywacją do wzięcia udziału w danej krucjacie była chęć zdobycia bogactwa, władzy, tytułów szlacheckich, ziemi czy własnych haremów. 

Wielu uczonych, podnosi też zarzut, iż Kościół obiecał dodatkowo każdemu z uczestników krucjaty - za samo tylko uczestnictwo - odpuszczenie grzechów, niezależnie od tego, czego owi uczestnicy dopuszczą się w czasie krucjaty. Źródła historyczne wystarczająco dowodzą, iż nie składano uczestnikom krucjat żadnych obietnic w kwestiach materialnych. 

W dekrecie soboru w Clermont, na którym to zdecydowano o rozpoczęciu „wojny sprawiedliwej”, jednoznacznie stwierdzono: „Odpustu dostępuje jedynie ten, kto powodowany pobożnością, a nie chęcią zdobycia sławy czy pieniędzy, wyrusza do Jerozolimy, aby wyzwolić Kościół Boży. Poza tym, Ojciec Święty nie obiecał odpustu każdemu uczestnikowi, a tylko tym, którzy w drodze umarliby, albo polegli w walce. Słowa Urbana II, tej właśnie kwestii dotykające, zacytował kronikarz wyprawy i jej naoczny świadek Fulcher z Chartres: Wszystkim jednakże udającym się tam udziela się natychmiast odpustu grzechów, jeśli w drodze, podczas przeprawy czy też w boju złożą więzy życia ziemskiego”. Również pozostawione przez krzyżowców testamenty są świadectwem postawy przepełnionej głęboką wiarą. Krzyżowiec udając się do Ziemi Świętej pozostawiał w Europie cały dobytek, często rodzinę, ryzykował utratę życia lub zdrowia. 

Gottfryd nie chce korony

Nie jest prawdą, iż większość uczestników krucjat składała się z osób, które w Europie nic nie znaczyły lub nie mogły liczyć na dziedziczenie majątku, w związku z czym ruszały do Jerozolimy niczym do krainy szczęśliwości, w której ich los i status na zawsze się odmieni. W rzeczywistości, przykładowo wśród świeckich przywódców pierwszej wyprawy, większość była dziedzicami sporych księstw i hrabstw, a byli i tacy, którzy zastawiali, czy też sprzedawali cały swój majątek, by sfinansować swe zamierzenia. Kiedy Gottfryd z Bouillon miał zostać królem Jerozolimy, złożył rezygnację twierdząc, iż nie może nosić królewskiej korony w mieście, w którym Chrystus nosił koronę cierniową i zamiast tytułu króla, przyjął tytuł „obrońcy Grobu Świętego”. Oczywiście wszystko to nie oznacza, iż wśród krzyżowców nie było takich, którzy nie bogacili się na grabieżach, czy też tworzeniu własnych państewek na terytoriach zdobytych przez wojowników krucjat. Należy pamiętać jednak, że działo się to wbrew woli Urbana II, który zakładał oddanie odbitych Seldżukom ziem Bizancjum, w nadziei, iż Konstantynopol w akcie wdzięczności za okazaną pomoc zakończy schizmę i uzna zwierzchnictwo papieża.

Piotr z Amiens

Obrona wypraw krzyżowych nie przeczy również pojawieniu się na scenie ich wydarzeń postaci takich jak choćby słynny Piotr z Amiens, który pod płaszczykiem szczytnych ideałów stworzył tzw. krucjatę ludową i przeszedł do historii, zresztą całkowicie słusznie, jako jedna z najciemniejszych postaci tamtej epoki. W 1099 roku, po blisko półrocznym oblężeniu miasta krzyżowcy zdobyli Jerozolimę, a ich zwycięstwo stało się początkiem istniejącego przez kolejne 88 lat Królestwa Jerozolimskiego. Kronikarze podają, iż zdobycie świętego miasta przypominało najprawdziwszą rzeź, a konie krzyżowców po kolana brodziły we krwi pomordowanych. Okrutne, choć także zastanawiająco ogólne, opisy z ówczesnych kronik wykorzystywane są nader chętnie przez krytyków wypraw krzyżowych jako dowód na to, iż były samym złem. Tymczasem drastyczna forma relacji była najprawdopodobniej w pełni świadomie zastosowanym przez dziejopisarzy trikiem, który miał podkreślać apokaliptyczny charakter wydarzenia. Zwróćmy uwagę choćby na fakt, że we krwi brodzić się nie da, z samego tylko prostego powodu, że ona zwyczajnie krzepnie. Po drugie, szereg XI-wiecznych źródeł podaje, iż przed szturmem na miasto oblegający je krzyżowcy pozwolili opuścić mury Jerozolimy tysiącom chrześcijan, Żydów i muzułmanów. Wewnątrz zostali wyłącznie obrońcy, którzy pozostać w mieście chcieli. Niektóre źródła arabskie podają, iż w czasie oblężenia Jerozolimy zginęło od 70 do 100 tysięcy jej mieszkańców, tymczasem w roku 1099, miasto to zamieszkiwało nie więcej niż 10 tysięcy osób. Jerozolima jest miastem świętym nie tylko dla Żydów i chrześcijan, ale także dla wyznawców islamu. Tyle tylko, że dla tych ostatnich, jest ona trzecim co do ważności świętym miastem po Mekce i Medynie. Wszystko dlatego, że Mahomet ujrzał któregoś razu we śnie, jak nawiedza na niebiańskim koniu jerozolimskie, świątynne wzgórze. Jako dowód tej nocnej przejażdżki muzułmanie do dziś pokazują coś, co wygląda jak odcisk końskiego kopyta w skale, ukryty pod złotą kopułą meczetu na skale. Muzułmanie nigdy nie wybaczyli wyznawcom Chrystusa, iż ich najświętsze, jerozolimskie sanktuarium niemal na cały wiek dostało się pod ich władanie, nie chcą jednak pamiętać, że przez cały okres istnienia Królestwa Jerozolimskiego nikt ich nie prześladował. 

Muzułmanie w państwach krzyżowców

W państwach założonych przez krzyżowców bez najmniejszych przeszkód mogli wyznawać swą religię, posiadać ziemię, wznosić meczety, prowadzić szkoły czy pielgrzymować do Mekki. Jedynym obowiązkiem, jaki na nich ciążył, było płacenie podatków, jednak chrześcijanie mieszkający w ich krajach, również musieli go płacić na ich rzecz. W kronice hiszpańskiego muzułmanina Ibn Yubaira z roku 1180, czytamy: „Majątki ziemskie, wsie i same gospodarstwa pozostały w ręku wiernych. Wielu z tych mężów przeżywało wątpliwości, porównując swój los z dolą braci w krajach poddanych władzy prawdziwej wiary, gdyż doznawali niesprawiedliwości z ręki własnych współwyznawców, tymczasem Frankowie (tak Ibn Yubair nazywał krzyżowców - przyp. autorki) traktowali ich jak równych sobie”.

tekst Aleksandra Polewska

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!