TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 07 Października 2025, 07:39
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Królowa Tatra jakiej nie znacie

Królowa Tatra jakiej nie znacie 

Jak związane z Kaliszem pisarki spędzały czas w dawnym Zakopanem i czy miasto to wpłynęło na ich twórczość pytam Natalię Budzyńską, autorkę głośnej ostatnio pozycji „Zakopane artystek”. 

„Zakopane artystek” to książka bardzo niebanalna i dlatego z pewnym poczuciem dyskomfortu zadaję bardzo banalne pytanie, skąd wziął się pomysł na nią? 
Podczas pracy nad biografią Stanisława Witkiewicza zdałam sobie sprawę z tego, jak niewiele kobiet jest obecnych w opracowaniach czy wspomnieniach o dawnym Zakopanem. Mówiąc o etosie artystycznym tego miasta wymienia się zwykle ten sam zestaw nazwisk: oczywiście Witkiewicz, także jego syn Witkacy, Sienkiewicz, Kasprowicz, Makuszyński, Żeromski, Stryjeński, Kossak, Tuwim, Tetmajer, Malczewski. Ten ostatni w fenomenalnych, pisanych ze zwadą, wspomnieniach „Pępek świata” umieścił wprawdzie rozdział „Sztuka i narkotyk - Artyści i Panie Artyściny”, ale obok niemal 40 mężczyzn wymienił zaledwie trzy kobiety: Zofię Nałkowską, Maję Berezowską i Irenę Tuwim. Zajmując się od lat Zakopanem wiedziałam, że to nieprawda, że było ich o wiele więcej. Że kobiety na równi z mężczyznami współtworzyły atmosferę tego wyjątkowego miejsca pod Giewontem, że przyjeżdżały tu na krótko, na dłużej lub na zawsze i brały udział w życiu kulturalnym, tyle, że zostały zapomniane i pominięte. 

Podróż w Tatry w pierwszej połowie XIX wieku była pomysłem dość oryginalnym, a jeśli mówimy o kobietach – lepiej użyć słowa „ekscentrycznym” – to zdanie, którym otwiera Pani swoją książkę. Proszę je dla nas rozwinąć.
Po pierwsze kobiety w ogóle nie mogły podróżować w tamtych czasach ot tak sobie, bo po prostu miały na to ochotę. Zawsze musiały mieć towarzystwo ojca, brata lub męża. I jechały w konkretnej akceptowalnej społecznie roli: jako matki lub żony. Tymczasem moje bohaterki wyruszyły pod Tatry z zamiarem znalezienia inspiracji literackich. Były pisarkami. Trzeba zdawać sobie sprawę, że ich decyzja była podwójnie emancypacyjna: pisały, a to zajęcie przynależało do świata męskiego, i na dodatek w tym celu podróżowały. No i nie była to podróż byle jaka, mało kto decydował się do połowy XIX wieku wyruszyć tak daleko, w dzikie górskie ostępy, w niewygody i niebezpieczeństwa. Tatry były pełne zbójców i dzikich zwierząt, wozy góralskie niewygodne, warunki kilkudniowej podróży więcej niż spartańskie.

Czym kierowała się Pani przy wyborze bohaterek do „Zakopanego artystek”? 
Kilka z tych kobiet już znałam, inne chciałam poznać bliżej. Dlatego oprócz bardziej znanych, jak Helena Modrzejewska, Zofia Stryjeńska czy Zofia Nałkowska, wybrałam te mniej oczywiste, jak chociażby tancerka Rita Sacchetto, malarka Winifred Cooper czy kilimiarka Wanda Kossecka. Nie chciałam ograniczać się tylko do tych, które do Zakopanego przybyły, bo przecież i wśród góralek były osoby utalentowane.

Kalisz jest nazywany miastem pisarzy, nie mogę więc nie zapytać o pisarki, które były w nim, a które pojawiają się w Pani książce. Zacznę od Marii Konopnickiej, jej „Sierotki Marysi” i królowej Tatry. Imienia tej ostatniej nie da się przecież nie wiązać z Tatrami. Czym było Zakopane dla Konopnickiej?
Chwilową odskocznią i inspiracją. Przyjechała tu uciekając przed problemami, jakie sprawiała jedna z jej dorosłych córek. W 1890 roku wyruszyła w kilkuletnią podróż, a jej pierwszym etapem był Kraków i parodniowy pobyt w Zakopanem. Przyjechała tu razem z malarką Marią Dulębianką. Zatrzymały się na Krupówkach pod numerem 27, były na spacerze w Dolinie Kościeliskiej, w Jaskini Mylnej, w Dolinie Strążyskiej i w Jaszczurówkach. Wiemy, że w górach leżał jeszcze śnieg, bo była to wiosna, i Konopnicka marzła. Poznała słynnego Sabałę i pisała o nim w listach do rodziny słowami pełnymi zachwytu. W znanej kiedyś wszystkim dzieciom książce powołała do życia postać królowej Tatry feminizując po raz pierwszy góry, przedstawiając je jako kobietę.

 Druga związana z Kaliszem bohaterka Pani książki to Zofia Urbanowska. Przyznam, że dzięki „Zakopanemu artystek” sięgnęłam po jej „Różę bez kolców”, bo tak mnie zaciekawiło jej spojrzenie na Podhale. Czy rzeczywiście „Róża” była pierwszym przewodnikiem po Tatrach? 
Nie, pierwszy przewodnik po Tatrach powstał wcześniej, w połowie XIX wieku, a jego autorką była też kobieta, Maria Steczkowska. Nosił tytuł „Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin” i był przeznaczony przede wszystkim dla kobiet. Steczkowska, spędzając z rodzicami każde lato w Zakopanem i zdobywając szczyty, pomyślała o tych, którym mężczyźni opowiadają o wielkich trudach takich wędrówek zniechęcając je do nich. Dodawała kobietom odwagi pisząc, że każda z nich da sobie radę. Dawała dobre rady zaczynając od wyjazdu z krakowskiego Kleparza, opisując tatrzańską przyrodę, podhalańskie zwyczaje i wiele tatrzańskich tras, wplatając w ten reportażowy opis elementy fabuły. Natomiast Zofia Urbanowska napisała coś w rodzaju przewodnika przeznaczonego dla młodzieży, jednak i tak nie była pierwsza. Parę lat wcześniej ukazały się „Przygody młodego podróżnika w Tatrach” Marii Julii Zaleskiej. Wiemy na pewno, że Urbanowska tę książkę znała i dlatego nie sposób pomyśleć, że temat i pomysł zapożyczyła. Bohaterowie „Róży bez kolców” tak samo wędrują po górach i poznają kulturę, zwyczaje, przyrodę i ludzi Zakopanego. 

Jeden z rozdziałów „Róży bez kolców” poświęcony jest podhalańskiej poetce Katarzynie Sobczak-Kłosowskiej.  Mówi Pani w jednym z wywiadów, że Sobczakówna zwróciła Pani szczególną uwagę. Dlaczego?
Niewielu zakopiańczyków o niej wie i ją pamięta, mimo, że jej portret naturalnej wielkości wisi w willi „Oksza” na stałej wystawie z podpisem „Pierwsza poetka góralska”. Jego autorem jest mąż Katarzyny, artysta malarz Karol Kłosowski. Gdyby nie Zofia Urbanowska niewiele byśmy o Sobczakównie wiedzieli, a już na pewno nie znalibyśmy jej wierszy. Urbanowska opisuje wizytę swoich bohaterów w domu góralki i cytuje kilka jej wierszy, które Katarzyna zapisywała w zeszycie. Ten zeszyt zaginął. Sobczakówna była prostą góralką, która miała wielką wrażliwość na poezję. Dużo czytała i lubiła pisać, a pisała literacką polszczyzną, a nie gwarą. Z ludźmi z miasta, którzy gościli w jej domu, także nie rozmawiała gwarą. Wyszła za mąż za bardzo młodego malarza, sama miała wówczas ponad 40 lat, mimo dużej różnicy wieku byli w sobie bardzo zakochani. Górale nie akceptowali jej zachowania, uważali, że się wywyższa, że sieje zgorszenie. Jej decyzje wymagały wielkiej odwagi i poczucia niezależności, bo trzeba pamiętać, że był 1907 rok.

Orbituję wciąż wokół Kalisza. A co z Marią Dąbrowską? Czy ją przeoczyłam, czy nie lubiła Zakopanego?
Nie znalazłam śladów Dąbrowskiej w Zakopanem, nie jest wymieniana w  listach czy wspomnieniach, które czytałam. Nawet jeśli wpadła na wakacje letnie czy zimowe, bo przecież Zakopane było w dwudziestoleciu modne, to nie brała udziału w życiu kulturalnym i nie zostawiła po sobie żadnego śladu. 

 Dziękuję za rozmowę.
Aleksandra Polewska - Wianecka

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!