TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 21 Sierpnia 2025, 02:03
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Kot, ziemniaki i figurka

Kot, ziemniaki i figurka

Podążając tropami objawień św. Józefa i jego interwencji, natknąć się można czasami na historie, które są zwyczajnie zabawne. Oto przykłady. 

Każdy kto był w Medziugorie słyszał zapewne o mieszkającej tam - i bardzo prężnie działającej - siostrze Emmanuel. Jeśli ktoś spotyka się w tej chwili z jej osobą pierwszy raz w życiu, odsyłam do sieci, można w niej znaleźć wiele ciekawych informacji o tej zakonnicy. Siostra Emmanuel jest wielką czcicielką św. Józefa i  napisała nawet książkę o jego cudach. Opisała w niej m.in. historię interwencji Świętego, która przydarzyła się w Polsce w czasie II wojny światowej. Prócz tego, że jest to opowieść niesamowita, jest także bardzo zabawna.

Skąd ten kot?

Bohaterkami zdarzenia są zakonnice. Niestety siostra Emmanuel nie napisała z jakiego zgromadzenia, ani w jakim mieście wydarzyła się opisywana przez nią historia. Wiemy tylko, że trwała wojna, a siostry założyły sierociniec dla dzieci, którym wojna odebrała rodziców bądź rozłączyła ich fizycznie. Wiadomo też, że miasteczko było ubogie, a wojna dodatkowo spauperyzowała jego mieszkańców. A przecież to głównie właśnie oni utrzymywali mniszki. Pewnego dnia zabrakło siostrom mleka dla niemowląt, a to poważnie zagrażało ich zdrowiu. W tej sytuacji matka przełożona poprosiła klasztorną kucharkę, siostrę Ewę, by napisała na kartce prośbę o mleko do św. Józefa i położyła ją przed jego obrazem. Siostra Ewa była bardzo prostą kobietą, bardzo słabo pisała, ale tak jak umiała, tak prośbę przełożonej spełniła. Następnego dnia jakiś człowiek zapukał do bramy klasztoru. Przyniósł zakonnicom prezent, jednakże wbrew ich nadziejom i oczekiwaniom nie było to mleko, a… kot! Siostry bardzo się zdziwiły, ale prezent grzecznie przyjęły. Wtedy mężczyzna zapytał czy może potrzeba im jeszcze czegoś konkretnego.

- Bardzo potrzebujemy mleka – odparły mniszki.

- Mleka? – wykrzyknął zdziwiony gość. – No dobrze! Mam go mnóstwo! Zaraz wam przyniosę.

I tak oto mleko trafiło do zakonnic. Gdy dzieci zostały już nakarmiona, matka przełożona nie mogła przestać zadawać sobie pytania, dlaczego razem z mlekiem św. Józef podesłał im futrzaka. I to w dodatku jako pierwszego! To znaczy, jeszcze przed mlekiem, mimo, że to ono było najbardziej potrzebne. Postanowiła, że poprosi siostrę Ewę, by ta przyniosła jej kartkę z prośbą, którą położyła przed obrazem Świętego. Chwilę potem trzymała w dłoni kartkę, na której narysowany był kot pijący mleko ze skopka. Najwyraźniej św. Józef zrozumiał, że ma dostarczyć jedno i drugie.

Co ofiarujesz, to dostaniesz. Tylko rozmnożone

Tam, gdzie dziś pręży się dumnie leżajska bazylika Zwiastowania NMP, w 1590 roku rósł las. I właśnie w jego gęstwinie, niejakiemu Tomaszowi Michałkowi zaczęli ukazywać się Maryja i św. Józef. W ołtarzu bocznym bazyliki w Leżajsku widnieje słynący łaskami obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem, nazywany też portretem Pani Leżajskiej. Tuż obok, po lewej stronie (patrząc od strony ołtarza) umieszczono duży wizerunek św. Józefa, również z małym Jezusem. Oba obrazy ozdobione są tzw. srebrnymi sukienkami.

O leżajskich objawieniach najczęściej mówiło się dotąd tylko w kontekście objawień maryjnych, w ostatnich latach jednak opiekujący się bazyliką ojcowie bernardyni postanowili wydobyć - jakby z zapomnienia – postać św. Józefa, który Tomaszowi Michałkowi ukazywał się przecież razem ze swoją Najświętszą Żoną. Nie będę opowiadała tutaj historii tych objawień, mimo że jest bardzo ciekawa, ale skupię się wyłącznie na pewnym – osobliwie anegdotycznym – zdarzeniu ze św. Józefa w roli głównej.

W jednym z wywiadów, ojciec Klaudiusz Baran, kustosz sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Leżajsku, opowiada, iż w czasie wojny, na terenie sanktuarium mieściła się ochronka dla dzieci prowadzona przez siostry zakonne. Pewnego dnia nad ochronką zawisło widmo głodu. Siostra przełożona poleciła wówczas pozostałym zakonnicom by położyły jednego z ostatnich ziemniaków, jakie miały w kuchni, przed św. Józefem i modliły się do niego o pomoc. Siostry prosiły, by św. Józef ziemniaki rozmnożył albo przysłał kogoś, kto przywiezie je do ochronki. Jakiś czas później pod klasztor zajechała furmanka pełna ziemniaków. Siostra przełożona wybiegła uradowana by powitać tych, co żywność przywieźli i od razu rzuciło się jej w oczy, że ziemniaki na furmance są jakieś… dziwne. Okazało się, że wiele z nich było nadgnitych, sporo zepsutych. Mężczyźni, którzy je przywieźli powiedzieli, że może mimo tego siostry znajdą zadowalającą ilość nadających się do jedzenia, kiedy wszystkie przebiorą.

Kiedy ziemniaki znalazły się już w klasztornej kuchni, przełożona zawołała siostrę, której poleciła położenie ziemniaka przed św. Józefem. Siostra spełniła jej polecenie i przełożona chwilę później trzymała w dłoni ziemniaka na wpół zepsutego. - Dlaczego położyłaś przed św. Józefem zepsutego ziemniaka? – zapytała zdziwiona i nieco zgorszona przełożona. - Bo było mi szkoda zdrowego – odpowiedziała prosto z mostu siostra. - Jaki mamy z tego morał? - pytał w trakcie ww. wywiadu ojciec kustosz Klaudiusz Baran. – Że to co ofiarujesz, to dostaniesz, tylko rozmnożone.

Adieu!

Trzecia anegdotyczna, czy też jeśli kto woli, zabawna historia ze św. Józefem w roli głównej, trafiła do filmu „Opiekun”. Jeśli ktoś akurat go nie oglądał, to może poznać ją z niniejszego artykułu. Rzecz dotyczyła pewnej figurki św. Józefa, która należała do pewnej Francuzki. Francuzka przez długi czas modliła się do Oblubieńca Maryi o dobrego męża. Mijały lata, jej koleżanki wychodziły za mąż, rodziły dzieci, a ona wciąż była sama i bez widoków na to, że kiedykolwiek się to zmieni. Któregoś dnia rozzłościła się na swój los i na Józefa, który wydawał się zupełnie ją ignorować. Chwyciła figurkę Świętego, przed którą modliła się o męża i wyrzuciła ją przez okno. Tak, w Polsce to nie do pomyślenia, ale na Zachodzie… No cóż! W filmie owa Francuzka przed wyrzuceniem figurki całuje ją wymownie i mówi jej dobitnie Adieu!

Dosłownie sekundy potem usłyszała czyjś krzyk. Figurka spadając uderzyła i raniła mężczyznę, który akurat szedł chodnikiem przed jej kamienicą. Francuzka zbiegła natychmiast na dół, by go przeprosić i wkrótce później wyszła za niego za mąż. W tym miejscu zaznaczam, że jak najbardziej zachęcam zainteresowanych do modlitwy za pośrednictwem św. Józefa o męża lub żonę, ale odradzam jednak rzucanie jego figurkami. W filmie „Opiekun” wyżej opisana para bierze ślub w bazylice św. Józefa. W rzeczywistości ich historia opisana jest w jednej z tamtejszych ksiąg łask i cudów, zaś gdzie faktycznie wzięli ślub, nie wiemy. ■

Tekst Aleksandra Polewska-Wianecka

 

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!