TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 07:40
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Kościół otwarty dla wszystkich

Kościół otwarty dla wszystkich

odolanow

Dom Ochrony Życia Poczętego w Odolanowie

Księże Ryszardzie, co to znaczy, że człowiek jest wykluczony, czy mamy prawo w ogóle oceniać kogoś i spychać go na margines? 

Ks. Ryszard Krakowski: Zacznijmy od tego, że jeżeli fundamentem naszej rozmowy jest wiara i osoby, które spotykamy na naszym polu działania są ochrzczone, to w zasadzie nie mamy prawa mówić o tym, że są one wykluczone, a zwłaszcza z Kościoła. One ciągle są w Kościele, jakkolwiek by ich życie wyglądało. Czy aktualnie są w stanie łaski uświęcającej, czy w stanie grzechu, czy też ich praca zawodowa jest na wysokim poziomie, czy jej nie mają, to ciągle są w Kościele. I to jest dla mnie fundament. 

Kiedy mówimy o Caritas to fundamentem naszego działania jest przede wszystkim nasza wiara i nie oceniamy ludzi z perspektywy ich wiary. Nie pytamy ludzi, którzy przychodzą  po konkretną pomoc, czy są ochrzczeni. Zwykle ludzie sami nam o tym mówią, zanim cokolwiek powiemy czy zrobimy. I jeżeli te osoby są wykluczone to jedynie przez społeczeństwo, w którym żyły. Kościół zawsze pomagał potrzebującym, ale trzeba pamiętać, że nie jest to najważniejsza misja Kościoła. Najważniejsze jest głoszenie Ewangelii. Nie jestem wielkim znawcą Pisma Świętego, ale nie znalazłem na kartach Ewangelii fragmentów, w których Pan Jezus w rozmowie pytał kim są i segregował ludzi. On rozmawiał z Samarytanami, celnikami, kobietami upadłymi, ze wszystkimi. Po prostu głosił Ewangelię. Daleko nam wszystkim do świętości, ale jeżeli nasza praca w Caritas służy ludziom, to my nie możemy ich segregować tylko opiekować się tymi, którzy są w potrzebie. 

Kościół nie dzieli ludzi na lepszych i gorszych, jednak życie i społeczeństwo tworzy grupy ludzi wykluczonych?

Tak, ale to jest wykluczanie głównie społeczne i socjalne. Polega ono na tym, że jest grupa osób, która z racji swej nieporadności albo niezdolności do samodzielnego funkcjonowania znalazła się w takim, czy innym położeniu. Nie jest w stanie sobie samemu zapewnić podstawowych potrzeb socjalnych, czyli na pierwszym miejscu, pracy i wynagrodzenia, które są źródłem utrzymania, mieszkania rodziny i wszystkiego, co jest z tym związane. Jest wiele osób, które z różnych przyczyn nie są w stanie samodzielnie funkcjonować i pracować. Często ktoś patrząc na naszych „podopiecznych” mówi, przecież on ma 25 – 30 lat jest zdrowy fizycznie i co on tu w ogóle robi. Zdarza się, że są takie sytuacje, że osoby wyglądające jak okaz zdrowia, psychicznie są niezdolne do podjęcia pracy czy założenia rodziny. Budowanie więzi rodzinnych jest dla nich czymś zupełnie obcym. To rodzi bezrobocie, brak miejsca stałego pobytu i co za tym idzie uzależnienia. Do tego dochodzą jeszcze skutki uboczne takiego stanu, czyli konflikt z prawem.

Z przeprowadzonych badań wynika, że z każdym rokiem nie podejmowania pracy ta zdolność się radykalnie zmienia. Można więc powiedzieć, że po 5 latach w człowieku zachodzą zmiany, że rzeczywiście ich zdolność do systematycznego chodzenia do pracy czy wykonywania obowiązków maleje. Wielu z nich nie jest w stanie słuchać poleceń i wykonywać obowiązków, podporządkować się pracodawcy. I tu powstaje grupa ludzi bezrobotnych, często bezdomnych, a więc wykluczonych społecznie.

Czy możemy powiedzieć, że wykluczenie jest skutkiem wielu czynników czasami niezależnych od nas?

Mówiąc z perspektywy naszego ośrodka, w którym pracujemy mogę powiedzieć, że wykluczenie nie bierze się znikąd, że problemy dorosłych nie biorą się ot tak. Umówmy się, że wykluczenie zaczyna się na wcześniejszym etapie życia, poczynając od dzieciństwa. Żyjemy w państwie, które (ja tego słowa użyję) nic nie robi, by pomagać rodzinom, których dochody są minimalne. Uważam, że Polska to jest kraj cudów, bo jeśli ktoś zarabia 1.200 zł. i za to musi wyżyć, to trzeba wielkich umiejętności albo cudu, by podołać wszystkiemu. Jeżeli rodziców nie stać na podstawowe codzienne rzeczy, to skąd mają wziąć na rozwijanie zdolności talentów dziecka. Taka rzeczywistość sama spycha dziecko na gorszą pozycję. Możemy śmiało powiedzieć, że wykluczenie zaczyna się już na tym etapie. Dziecko poza ukończeniem szkoly nie ma perspektyw rozwoju zdolności. I tu można powiedzieć, że zaczyna się wykluczenie dzieci. Znajdują one pomoc w świetlicach prowadzonych przez różne organizacje kościelne, gdzie w gronie rówieśników wspólnie odrabiają lekcje i bawią się. Są w świetlicy, a nie na ulicy włócząc się bezczynnie, czy szukając przygód. Co może zaproponować dziecku ulica? Nic dobrego - narkotyki, alkohol itp. Kolejna grupa to młodzież. Bez pieniędzy trudno jest rozwijać się im intelektualnie, często nawet nie stać ich na kino. Powstaje grupa młodzieży, która nie wie co ze sobą zrobić, bierze dopalacze i inne używki, by zapewnić sobie rozrywkę. Tak powstaje grupa osób potencjalnie uzależnionych. Z kolei jeśli ta młoda osoba ma już zniszczoną osobowość i nie jest w stanie budować relacji mężczyzna - kobieta, nie jest w stanie założyć rodziny, to za chwilkę mamy kolejnego człowieka, który jest podopiecznym MOPS. Mamy kolejnego bezdomnego albo alkoholika. I tu powstaje grupa, którą trzeba by było się zająć. 

W naszym kraju rodzina to podstawa, skąd więc biorą się osoby samotne, opuszczone, które szukają pomocy właśnie w Kościele, Caritas?

Najczęstszą przyczyną jest rozpad związku małżeńskiego, czy też niesakramentalnego. Nie ma się co oszukiwać, w Polsce mnóstwo ludzi żyje w związkach niesakramentalnych, jakkolwiek by je nazywać one też się rozpadają. Czasami ktoś ląduje na ulicy, czasami jest ofiarą przemocy, a  czasami sprawcą. Ludzie się śmieją kiedy mówimy, że mężczyzna może być ofiarą przemocy, ale tak bywa. Często przemoc jest kojarzona tylko z przemocą fizyczną, ale coraz częściej mówi się o przemocy psychicznej, duchowej. Prowadzimy dom dla mężczyzn, których społeczeństwo wykluczyło. Często są to ludzie bezdomni, a w tym nierzadko osoby uzależnione i co gorsza wyrzucone z domów. Dzisiaj ludzie nie boją się powiedzieć drugiej osobie, kobiecie czy mężczyźnie, jest trochę za ciasno, musisz wyprowadzić się z domu. Naprawdę to nie są rzadkie sytuacje, kiedy najbliżsi mówią swoim bliskim, nie stać nas, o jedną osobę jest za dużo i ktoś musi odejść, bo mamy za mało metrów. Są też osoby, które po wyjściu z zakładu karnego nie mogą wrócić do domu. Nie mają gdzie się podziać i stają się bezdomnymi. 

Z powyższej wypowiedzi wynika, że to właśnie najbliżsi spychają człowieka na margines, wykluczają go ze swojego środowiska?

Tak i nie. Przyczyną jest brak warunków do życia, złe zachowanie jakiejś osoby, albo osobista wygoda, czy też poprawienie wizerunku rodziny. Prowadzimy dom dla kobiet i dzieci, które nie mają się gdzie podziać. Przyczyn jest bardzo wiele, tak jak wcześniej u mężczyzn, rozpad różnego rodzaju związków, ale bardzo często się zdarza, że kobiety są po prostu wyrzucane z domów. I to jest główny powód. Zdarza się to coraz częściej, że są odrzucane przez tzw. kochające mamy. Do naszego schronisko w Kaliszu trafia sporo kobiet, których rodzina po prostu się pozbywa, bo przynosi wstyd. Ostatnio mama przywiozła córkę, bo ta ma dwójkę dzieci, a nie ma męża, więc nie wypada, by z nią mieszkała, albo jak mówiłem wcześniej, miejsca w domu jest za mało. Kolejnym tematem bardzo ważnym to jest grupa kobiet, które wyszły z rodzin, gdzie nie miały dobrych wzorców kobiecości czy macierzyństwa, gdzie nie było wzajemnego szacunku. I teraz nie potrafią być dobrymi żonami czy matkami. 

Czy samotna kobieta z dzieckiem jest nadal źle postrzegana?

Nie boję się tego powiedzieć, że czasami jesteśmy tak święci, nasze mamy są tak święte, że w momencie kiedy dowiadują się, że ich córka za chwilę będzie rodzić dziecko są tak tym zgorszone i wstrząśnięte, że wyrzucają swoje dzieci z domów. Co gorsze ta mama na co dzień jest w kościele, ale nie jest w stanie pogodzić się z tym, że jej córka jest w stanie błogosławionym. Wstyd rodziny przed otoczeniem doprowadza do tego, że łatwiej jest powiedzieć młodej osobie: nie możesz z nami dalej mieszkać, niż jej pomóc. Czasami są to przyczyny socjalne, ale tzw. zgorszenie jest niestety poważniejszym problemem. Wyciągamy rękę do takich dziewczyn i Bogu dziękujemy, że są takie domy jak w Odolanowie, które opiekują się nimi i poczętym życiem, bo skoro to życie się pojawiło trzeba je ratować.

Wygląda na to, że Kościół przygarnia wszystkich, którzy znaleźli się na marginesie swego życia, a co z grupą ludzi chorych i starszych?

Nie możemy udawać, że jesteśmy w stanie pomóc każdemu. Nie posiadamy personelu medycznego ani placówek, w których mogliby znaleźć miejsce chorzy itd. Wówczas z rozsądku odmawiamy przyjęcia osoby chorej, której potrzebna jest specjalistyczna pomoc. Szukamy dla niej specjalistycznych ośrodków. Poza tym nie możemy narażać osób, które u nas przebywają na jakiekolwiek zagrożenie. Jeśli chodzi o osoby starsze, to w Polsce nie jest aż tak źle. Co nie znaczy, że jest luksus. Wszystko rozbija się oczywiście o pieniądze. My w diecezji nie mamy jeszcze domu dla osób starszych. Z całą odpowiedzialnością jednak powiem, że najgorsza rodzina jest lepsza od najlepszego domu opieki. Ludzie starsi najlepiej czują się w swoich rodzinach, wśród swoich bliskich, ale czasami nie ma wyjścia. Osoba starsza jest w takiej demencji, w takim schorzeniu, że rodzina nie dałaby rady się nią opiekować. Nie możemy więc oceniać takich przypadków, kiedy rodzina oddaje taką osobę pod opiekę lekarzy, pielęgniarek, gdyż czasami jest to jedyne wyjście.

Podsumowując – czy osoby wykluczone społecznie, to osoby wykluczone ze swoich rodzin, swojego środowiska?

Nie mamy takiego prawa, by kogoś wykluczać ze społeczeństwa, z rodziny, ale tak się dzieje. Tym bardziej Kościół nie może odrzucać osób zwanych wykluczonymi. Dla nich powstają różne ośrodki, gdzie mogą znaleźć pomoc i przez odpowiednie wsparcie wrócić do normalnego życia. Są instytucje państwowe, ale ich wsparcie często jest niewystarczające. Kościół poprzez Caritas Polska, spotyka się z decydentami i tymi, którzy mają wpływ na sposób pomocy, na podejmowanie decyzji w sparwie ustaw. Wiele problemów rozwiązałoby się, gdybyśmy żyli w normalnym państwie, gdzie za godziwą pracę ludzie otrzymują godziwą zapłatę. Gdybyśmy żyli w państwie, gdzie nie niszczy się edukacji, a rozwija, gdzie szkoła podstawowa, gimnazjum to okres przygotowania dzieci do dorosłego życia. Wszystko ma swoje źródło, jeśli od początku nie ma odpowiedniego przygotowania do życia, nie ma perspektyw, to niestety potem mamy ludzi, którzy sobie nie radzą. Uciekają od odpowiedzialności i nie potrafią sobie radzić z trudnościami. Często jest tak, że my, Kościół w wielu sprawach wyręczamy państwo. Chrystus spotykał się z ludźmi, którzy się pogubili. My dzisiaj mamy pole do popisu, bo tych pogubionych jest wielu i zamiast ich oceniać, moralizować i opowiadać o etyce z wysokiej półki, może trzeba z nimi usiąść i najpierw posłuchać. Co się stało, że znaleźli się na ulicy, dworcu czy przychodzą po talerz zupy. Co się stało, że trafili do schronisk, pogubili się w swoim życiu i co ich spotkało.

Rozmawiała Arleta Wencwel

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!