Kościół nie tworzy grzechów on je odpuszcza
Z Kościołem jest trochę jak z Placem Czerwonym, na którym rzekomo rozdawali samochody. Okazało się, że nie samochody, ale rowery i nie rozdawali, ale kradli.
Ostatnio nam się w tej rubryce zrobiło apologetycznie. Może nie wszyscy wiedzą, ale apologetyka oznacza dziedzinę myśli chrześcijańskiej, która koncentruje się na uzasadnianiu podstawowych zagadnień wiary chrześcijańskiej i ich skutecznym przekazywaniu światu niechrześcijańskiemu. Mówiąc prościej chodzi o obronę prawd wiary. Oczywiście tutaj nie podejmujemy poważnej polemiki z wrogami chrześcijaństwa, tylko próbujemy zachować, obronić wiarę w dzieciach i musimy pamiętać, że to nie te nasze dzieci są „wrogami”, przed którymi musimy jej bronić. Wrogami są raczej pewne postawy, trendy, czy jak to się dzisiaj mówi, „bańki medialne”, w których coraz częściej się zamykamy, a do których niestety trafiają również dzieci i nie zawsze są to te same „bańki”, w których zdarza się utknąć rodzicom.
W ostatnich spotkaniach bierzemy na tapetę różne zarzuty, czy też wymówki używane przez dzieci, aby sobie odpuścić Kościół, sakramenty i religię. Bo „nie mam czasu” i „Msza jest nudna i nic mi nie daje” dzisiaj kolej na taki zarzut: „Kościół ciągle wszystkiego zabrania, wszystkiego się czepia, żeby każdy czuł się winny”. Do tego można jeszcze dołożyć „A tymczasem okazuje się, że to w Kościele jest najwięcej grzechu, księża są pedofilami i wykorzystują innych”. Jednak tym drugim zarzutem zajmiemy się za dwa tygodnie, a dzisiaj skoncentrujemy się na tych zakazach i poczuciu winy. Takie postawienie sprawy sugeruje, że to Kościół coś wymyśla i mnoży te zakazy z własnej woli, tworzy i mnoży nowe grzechy, żeby człowieka wpędzić w poczucie winy, żeby mu zabrać przyjemność, żeby mu utrudnić życie. A przecież dzisiaj świat mówi, że chodzi o to, aby się wyrazić, spełnić, robić wszystko, co ci się podoba, przekraczać granice, eksperymentować, że już nie będę powtarzał wyświechtanego hasła słynnego pana Jurka. No i naszym dzieciom jedno i drugie się nie składa, więc wybierają drugie. Czego nie zauważają? Co im umyka?
Umyka im bardzo ważna, wręcz fundamentalna rzecz: Kościół nie dorzuca win i grzechów, Kościół z woli Chrystusa i dzięki Jego śmierci na krzyżu te grzechy i winy odpuszcza. Daje przebaczenie i uzdrowienie. Nasz przewodnik w tej drodze Brandon Vogt cytuje Chestertona, który zapytany, dlaczego został katolikiem odpowiedział: „Aby pozbyć się swoich grzechów”. Jest jakimś dramatem naszych czasów przeświadczenie, że to Kościół jest źródłem winy. Nie jest! Jest odpowiedzią na winę, bo poprzez sakramenty Kościoła, zwłaszcza chrzest i spowiedź, Bóg wybacza nam nasze grzechy i nas z nich obmywa. Kościół nie każe nam czuć się winnymi czy zawstydzonymi, ale nas wyzwala. W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: „Tylko Bóg przebacza grzechy. Ponieważ Jezus jest Synem Bożym, mówi o sobie: „Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów” (Mk 2, 10), i wykonuje tę Boską władzę: “Odpuszczone są twoje grzechy” (Mk 2, 5; Łk 7, 48). Ponadto, na mocy swego Boskiego autorytetu, Jezus daje tę władzę ludziom, by ją wykonywali w Jego imieniu” (1441). I dalej: „Udzielając Apostołom swojej mocy przebaczania grzechów, Pan daje im również władzę jednania grzeszników z Kościołem. Ten eklezjalny wymiar ich zadania został wyrażony szczególnie w uroczystych słowach Chrystusa skierowanych do Szymona Piotra: „Tobie dam klucze Królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16, 19). „Dar związywania i rozwiązywania dany Piotrowi udzielony został także Kolegium Apostołów pozostającemu w łączności z Głową swoją” (Mt 18,18; 28,16-20)” (1444) I jeszcze to: „Chrystus ustanowił sakrament pokuty dla wszystkich grzeszników w Kościele, a przede wszystkim dla tych, którzy po chrzcie popełnili grzech ciężki i w ten sposób utracili łaskę chrztu oraz zadali ranę komunii kościelnej. Sakrament pokuty daje im nową możliwość nawrócenia się i odzyskania łaski usprawiedliwienia. Ojcowie Kościoła przedstawiają ten sakrament jako „drugą deskę (ratunku) po rozbiciu, jakim jest utrata łaski”” (1446).
Powtórzmy jeszcze raz: Kościół nie generuje grzechów i nie utrudnia życia, ale jest narzędziem w ręku Boga, by z grzechu wyzwalać. Dobrze odbyta spowiedź może bardzo pomóc. Może trzeba sobie zadać trud i poszukać dla dziecka dobrego spowiednika. I jako ksiądz przepraszam, że nie zawsze stajemy na wysokości zadania, nawet jeśli Katechizm mówi wyraźnie: „Spowiednik nie jest panem, lecz sługą Bożego przebaczenia. Szafarz tego sakramentu powinien łączyć się z intencją i miłością Chrystusa. Powinien mieć głęboką znajomość chrześcijańskiego postępowania, doświadczenie w sprawach ludzkich, szacunek i delikatność wobec tego, który upadł; powinien kochać prawdę, być wierny Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła i cierpliwie prowadzić penitenta do uzdrowienia i pełnej dojrzałości. Powinien modlić się za niego i pokutować, powierzając go miłosierdziu Pana”. Tak, mamy się modlić i pokutować (!) za naszych penitentów.
Pozostaje jeszcze kwestia zakazów i nakazów w Kościele i myślę, że najwięcej emocji wzbudzają te dotyczące moralności. Może anegdota z mojego dzieciństwa: mama zostawiła nas pod opieką sąsiadki. Pani Piechocka, bo tak się nazywała, w którymś momencie pozostawiła najmłodszego z nas bez nadzoru (pewnie bardziej odpowiada prawdzie stwierdzenie, że sprytnie się wymknął spod kontroli) i wpakował się do rowu, w którym była rozbita butelka no i się pokaleczył. Oczywiście natychmiast płacz i krzyk. Kiedy wróciła mama z pytaniem, co się stało, mój kilkuletni brat odpowiedział „ta cholelna Piechośta mie nie pilnowała”;) Przykazania i zasady moralne nie są po to, aby nas ograniczać i zabierać przyjemność, ale by nas prowadzić do szczęścia bez ryzyka, że wpadniemy do rowu i sobie zrobimy krzywdę. Coś jak znaki drogowe. Oddajmy jeszcze raz głos Chestertonowi. Opisał on grupę dzieci bawiących się na wyspie o stromych zboczach. „Gdyby dzieci zostały zostawione same sobie, najprawdopodobniej poszłyby na środek wyspy i bawiły się w małym okręgu, bojąc się, że spadną z krawędzi. Załóżmy jednak, że zbudujemy wysokie ogrodzenie wokół całej wyspy. Dzieci mogłyby wtedy biegać po całej wyspie i bawić się na każdym jej metrze. W tym właśnie rzecz: ogrodzenie nie ograniczałoby ich szczęścia, ale je zwiększało. Tak właśnie działają zasady Kościoła”.
I na koniec przypomnienie. Jeśli czytasz te słowa koniecznie zapisz się na konferencję „Ogień młodości”, która odbędzie się w sobotę, 23 listopada w budynku seminarium w Kaliszu.
Tekst ks. Paweł
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!