TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 00:28
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Kościół i wykluczeni

wykluczeni

 

Kościół i wykluczeni

Właściwie można dzisiejszy materiał dotyczący miejsca różnych ludzi i grup w Kościele, który zatytułowaliśmy „wykluczeni” ograniczyć do krótkiego stwierdzenia, że Kościół nikogo nie wyklucza, bo Chrystus kocha wszystkich i za wszystkich oddał swoje życie. Ale jednak może warto zatrzymać się i spojrzeć na problem z dwóch odmiennych punktów widzenia. Najpierw zauważmy, że dzisiejszy świat i społeczeństwo chętnie „pozbywają się” niektórych osób, a nawet całych grup i próbują nas przekonać, że właściwie jedynym sensem istnienia Kościoła, jest właśnie opieka nad takimi „wykluczonymi”. Niektóre agendy państwowe są w stanie wyasygnować spore pieniądze, aby Kościół zajął się tymi ludźmi, co szczególnie nie dziwi, ponieważ pomoc w ramach Kościoła jest znacznie skuteczniejsza niż działalność porównywalnych instytucji państwowych, czy publicznych (które potrafią w skrajnych przypadkach do 90% posiadanych środków „przejeść” na działalność własną). I choć pierwszą i zasadniczą misją Kościoła pozostaje głoszenie królestwa Bożego i prowadzenie ludzi do zbawienia, to oczywiście Kościół chętnie wypełnia swoją misję charytatywną, zwłaszcza wobec „wykluczonych” ze społeczeństwa i o tym można przeczytać w rozmowie z ks. Ryszardem Krakowskim z Caritas. Jest też i druga perspektywa, w ramach której zarzuca się Kościołowi, że wyklucza on niektóre grupy ze swojego grona. Chyba najczęściej ostatnio podnoszone przykłady dotyczą choćby osób o skłonnościach homoseksualnych, a także osób pozostających w niesakramentalnych związkach małżeńskich. Nie da się też ukryć, że pojęcie „anathema sit”, czyli „niech będzie wyklęty” weszło do obiegowego języka z dokumentów Kościoła, więc może warto jednak przyjrzeć się tym dwóm wymienionym sytuacjom.

 

Duchowe bajpasy?

Edyta i Mariusz są po ślubie cywilnym ponad dwa lata. Poznali się przez internet, oboje byli zarejestrowani na portalu przeznaczeni.pl. Od pierwszego spotkania wiedzieli, że chcą być razem. To że trafili na siebie, Edyta uważa za wielkie szczęście i nie wyobraża sobie życia z kimś innym. Kiedy zapadła decyzja o małżeństwie wiedzieli, że mogą wziąć tylko ślub cywilny, Mariusz był po rozwodzie. O sobie mówią - wierzący i pytają: dlaczego nie mogą być chrzestnymi?

Takich par jak Edyta i Mariusz w naszym kraju jest coraz więcej. Choć oczywiście nie można ich historii uogólniać. Czasami mówią, że zostali wykluczeni z Kościoła. A nawet czują się katolikami gorszej kategorii. Są też tacy, którzy czekają, może jednak zmieni się stanowisko Kościoła w sprawie małżeństw niesakramentalnych. 

Miejsce w życiu

W życiu Edyty i Mariusza wszystko zaczęło się, a właściwie zmieniło, od jednej internetowej wiadomości, potem zaczęli ze sobą e-mailować i rozmawiać przez telefon. - Nasze rozmowy telefoniczne trwały czasami po pięć, sześć godzin dziennie. Poznaliśmy się pod koniec listopada, a na początku grudnia spotkaliśmy się na żywo - opowiada Edyta. - To było trochę utrudnione, bo dzieliło nas około 400 km. Już po pierwszym spotkaniu wiedzieliśmy, że chcemy być razem i że naprawdę między nami jest coś wyjątkowego – dodaje. Mariusz bardzo szybko został zaakceptowany przez rodzinę Edyty, a ona nawiązała bardzo dobry kontakt z jego rodziną. Po kilku miesiącach spotykania się zaręczyli się i zaczęli planować ślub. Od ich pierwszej rozmowy Edyta wiedziała, że Mariusz jest po rozwodzie, dlatego mogli wziąć tylko ślub cywilny. - Gdybyśmy tylko mogli zawrzeć związek sakramentalny, to na pewno taki związek byśmy zawarli. Oboje jesteśmy wierzący i uczestniczymy we Mszy Świętej – przyznaje 32 – letnia Edyta. Teraz czasami dyskutują o swoim miejscu w Kościele i tego czego im w nim nie wolno. - Ostatnim takim tematem było np. to, że nie mogę zostać chrzestną. Oczywiście wiem jaka jest nauka Kościoła i że jeżeli żyję w związku niesakramentalnym są pewne ograniczenia, ale czasami zastanawiam się: jak to jest, że żyjąc w związku opartym na miłości, szacunku, uznawana jestem za kogoś, kto nie jest w stanie przekazać wartości katolickich. A znam przypadki małżeństw sakramentalnych, w których nie ma szacunku, wsparcia, a małżeństwo oparte jest tylko na tym, żeby przed ludźmi nie było wstydu z powodu rozwodu. Takie osoby mogą być chrzestnymi, bo przecież żyją w związkach sakramentalnych, ale czy takie osoby są w stanie przekazać jakiekolwiek wartości katolickie? - pyta Edyta. Oczywiście może się tak zdarzyć, ale jak kiedyś napisał ojciec Jacek Salij stawianie zarzutu, że małżeństwo ze ślubem kościelnym żyje gorzej niż małżeństwo tylko cywilne, „jest zarzutem przeciwko ludzkiemu grzechowi, który potrafi zmarnować nawet łaskę sakramentalną”. Dominikanin dodaje, że Kościół w sprawie związków niesakramentalnych jest wierny Chrystusowi i Jego słowom zapisanym w Piśmie Świętym. Jezus uczył wyraźnie, że każdy kto oddala swoją żonę naraża ją na cudzołóstwo i kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa (por.Mt 5,32). Podobnie jest z sakramentem pojednana, jednym z jego warunków jest żal za grzechy i mocne postanowienie poprawy. Osoby żyjące w związkach niesakramentalnych nie mogą ich spełnić i otrzymać rozgrzeszenia, a potem przystąpić do Komunii Świętej. Chyba, że zdecydują się na na tzw. białe małżeństwo, czyli będą mieszkali razem (np. ze względu na dorastające dzieci), ale podejmą decyzją o życiu jak brat z siostrą. 

Niezmienność Ewangelii

Większość z księży proboszczów czy wikariuszy naszej diecezji spotkało w swojej parafii pary żyjące w związkach niesakramentalnych w czasie wizyty kolędowej, w biurze parafialnym, czy konfesjonale. I jak zauważają duszpasterze nie możność uczestnictwa w życiu sakramentalnym jest problemem kluczowym. - Niemożność przyjmowania sakramentów dla tych osób, często kojarzy się z wykluczeniem, poczuciem bycia kimś niepełnowartościowym. Często się z tym spotykamy, że trudno jest komuś wytłumaczyć, że rozgrzeszenie nie zależy od dobrej woli księdza, ale przede wszystkim dyspozycji penitenta. Kapłan nie może zmienić prawdy Ewangelii, która mówi również o nierozerwalności małżeństwa – zauważa ks. Piotr Górski, który miał kontakt z duszpasterstwem związków niesakramentalnych. Przyznaje, że mówiąc o parach niesakramentalnych, trzeba spojrzeć na tę sytuację szerzej, zauważając jej przyczyny. W ludziach słabnie zmysł wiary, postępuje duchowe zubożenie, jesteśmy zatroskani o wiele codziennych spraw, a zapominamy o swojej relacji do Boga. Inny z księży proboszczów z naszej diecezji opowiada o parafianach, którzy w rodzinnej parafii byli praktykujący, kiedy poznali na studiach osobę będącą daleko od wiary, praktyk religijnych przestało im zależeć na związku sakramentalnym. Zaczęli tracić wiarę pod wpływem środowiska wielkomiejskiego, osoby, z którą się związali.

Szukającym drogi

Rozwiązaniem niełatwej sytuacji związków niesakramentalnych na pewno nie jest akceptacja rozwodów, czy zmiana nastawienia Kościoła do sakramentów. - To jeszcze bardziej powiększyłoby problem. Sakrament małżeństwa ma charakter wyjątkowy i niepodważalny. Osoby, które w ten związek wstępują powinny mieć odpowiednie przygotowanie, ale przede wszystkim dojrzałą wiarę, że zawierają sakrament na całe życie i nic nie jest w stanie tego zmienić. Ten mąż, czy ta żona, będzie nią do końca życia, oczywiście jeśli sakrament był zawarty ważnie. Kościół nie udziela rozwodów, może jedynie stwierdzić, mówiąc najogólniej, że sakrament został zawarty niewłaściwie – kontynuuje ks. Piotr. 

Lekiem na to może być specjalne duszpasterstwo dla żyjących w związkach niesakramentalnych. Istnieje ono w większych miastach Polski. Szczególną inspiracją do jego powstania była Adhortacja apostolska Familiaris consortio, w której Jan Paweł II podjął m.in. problem związków niesakramentalnych. Napisał w niej, że „Oddziaływanie duszpasterskie będzie zmierzało do uświadomienia konieczności harmonii pomiędzy życiem a wyznawaną wiarą i uczynienia wszystkiego co możliwe, ażeby doprowadzić te osoby do uregulowania ich sytuacji według zasad chrześcijańskich”. - Są takie osoby, które były dalej od Boga i kiedy ich małżeństwo się rozpadło, podjęły decyzję o kolejnym związku, nie patrząc na to od strony wiary. Po wielu latach często w tych ludziach pojawiają się potrzeby duchowe pod wpływem różnych impulsów i zaczynają poszukiwać swojego miejsca w Kościele. Często te osoby mają za sobą bardzo trudną historię życia i jakieś własne dramaty i niepowodzenia. Nie da się w tej kwestii generalizować, każdy człowiek to inna sytuacja, inne cierpienie. Dlatego ten typ duszpasterstwa wymaga olbrzymiej delikatności i zrozumienia – przyznaje ks. Piotr.

Często kiedy pary niesakramentalne słyszą o duszpasterstwie skierowanym do nich sądzą, że jest to kościelna legalizacja ich związku, że angażując się w nie będą mogli przystąpić do Komunii św., czy otrzymać rozgrzeszenie w sakramencie pojednania. A nie o to chodzi. - Ta duchowa opieka nad nimi ma im pomóc w jakimś stopniu duchowo się rozwijać – wyjaśnia ks. Górski. - Kiedyś usłyszałem takie porównanie, że jeśli aorta, która prowadzi krew do serca jest niedrożna, zakłada się bajpasy. Nie jestem lekarzem, ale to porównanie oddaje trochę na czym polega to duszpasterstwo. Jeśli nie mogę korzystać z sakramentów, które kształtują w sposób oczywisty moje życie duchowe, to mogę przynajmniej w jakimś stopniu je rozwijać poprzez formację we wspólnocie, wspólne rozważanie słowa Bożego, adorację Najświętszego Sakramentu i inne formy modlitwy. To są tzw. bajpasy duchowe.

Renata Jurowicz

 

Nie wykluczenie, ale szacunek, współczucie i delikatność - ks. Andrzej Antoni Klimek

Kościół otwarty dla wszystkich - rozmowa Arlety Wencwel z ks. Ryszardem Krakowskim z Caritas

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!