Korzystanie z dóbr
W codziennym życiu często nie rozumiemy, na jakich zasadach mamy korzystać z dóbr stworzonego przez Boga świata. Przykładem w świecie medycyny mogą być najsilniejsze ze znanych leków przeciwbólowych. Jak więc możemy z nich korzystać?
Ludzką rzeczą jest świat widzieć po ludzku i w ramach tego widzenia dokonywać ludzkich kalkulacji, jak obaj synowie z czytania na niedzielę Laetare. Jeden liczył, że może z ojcowskich dóbr korzystać jak sam uważa, drugi, że tylko ściśle według surowych reguł. Obaj nie zrozumieli tak naprawdę na jakich zasadach ojciec udzielił im swych dóbr.
Przykładem tego, że nie rozumiemy jak mamy korzystać z dóbr stworzonych przez Boga w świecie medycyny mogą być najsilniejsze ze znanych leków przeciwbólowych.
Opioidy, bo o nich mowa, są środkami wywodzącymi się z natury. Do dziś klinicznie dostępne są te z nich, które wprost pochodzą z opium, czyli wysuszonego soku z makówek maku lekarskiego. W odróżnieniu od syntetycznych i półsyntetycznych leków o analogicznym mechanizmie działania nazywa się opiatami i jako takie stosuje nadal, oczywiście w oczyszczonej i farmakologicznie przygotowanej postaci. Oprócz nich w lecznictwie stosowane są pochodne półsyntetyczne, a także całkowicie syntetyczne substancje produkowane de novo w laboratoriach, już nie z maku. Wszystkie one działają jednak na te same struktury w ludzkim mózgu dając finalnie najsilniejszą ze znanych analgezję, czyli zniesienie odczuwania bólu. To działanie jest niewątpliwym błogosławieństwem dla wielu cierpiących i w tym sensie ewidentnym dobrem.
Epidemia uzależnionych
Jednak opioidy to równocześnie jedne z najczęściej stosowanych substancji uzależniających odpowiedzialnych za miliony nieszczęść i śmierci na całym świecie. W Stanach Zjednoczonych pod koniec ubiegłego wieku zaczęto wręcz mówić o epidemii nadużywania opioidów i wdrożono liczne działania, żeby ich stosowanie ograniczyć. Stały się, bowiem najczęstszą po marihuanie grupą substancji stosowanych nielegalnie jako używki. Badania wskazywały przy tym, że za ten stan rzeczy współodpowiadała m.in. ich popularność w leczeniu bólu, co zmniejszało poczucie zagrożenia tą grupą leków w odbiorze społecznym.
Zwiększyła się też dostępność tych uzależniających substancji dla osób postronnych, gdy np. osoba stosująca opioidy z medycznych wskazań przestawała ich już potrzebować, a niewykorzystane tabletki zostawały w domu, zamiast zostać poddane utylizacji. W każdym razie od lat 90’ XX wieku Amerykanie zaczęli ograniczać i racjonalizować stosowanie opioidów w leczeniu bólu. W Europie ten problem nigdy nie osiągnął takiego nasilenia, przynajmniej w większości krajów. Regulacje dotyczące dostępności tych leków są tu znacznie ostrzejsze niż były onegdaj w USA, a ich dostępność nie tak łatwa.
Problem z konopiami
Wspomniana wyżej marihuana zdaje się w międzyczasie wchodzić na podobną drogę, co opioidy w USA pod koniec ubiegłego wieku. Dostępnych jest coraz więcej doniesień o potencjalnych korzyściach zdrowotnych z jej stosowania, a i zwiększona dostępność preparatów medycznych sprzyja kształtowaniu powszechnego przekonania, że chodzi o substancję zasadniczo nieszkodliwą. Nic bardziej mylnego.
Podobnie jak opioidy, zawarte w konopiach indyjskich kanabinoidy, czy to w postaci produktów syntetycznych, czy to w bliższej naturze postaci ziołowej lub oleistej, w jakiej zwykle występuje produkowana z konopi medyczna marihuana są bardzo silnymi lekami. Oczywiście mają one swoje medyczne zastosowania, w niektórych stanach są faktycznym błogosławieństwem dla chorych, jednak nie oznacza to, że pozbawione są działań szkodliwych. Zwłaszcza gdy zastosuje się je u osób zasadniczo zdrowych, bez medycznych wskazań do stosowania tak silnych leków.
Niekoniecznie bezpieczne zioło
Kanabinoidy w wielu zastosowaniach medycznych znajdują się jeszcze w fazie badań. Dobrze udowodnione korzyści z ich stosowania dotyczą stosunkowo niewielu i to raczej poważnych chorób, takich jak stany spastyczne w przebiegu stwardnienia rozsianego, czy niektóre rodzaje przewlekłego bólu, w tym w przebiegu innych poważnych chorób, np. nowotworów.
Oczywiście badane są także korzyści z ich podania w mniej ciężkich stanach, jednak pozostają one substancjami o bardzo silnym działaniu na układ nerwowy, które nie powinny być w związku z tym stosowane z powodów błahych. Szczególne ich używanie przez ludzi młodych wydaje się skutkować poważnymi negatywnymi konsekwencjami, np. występowaniem w późniejszym wieku poważnych schorzeń psychicznych. Zarówno u młodzieży, jak i dorosłych problemem jest potencjał uzależniający oraz możliwość wywoływania niekorzystnych reakcji w tym np. lęków, zaburzeń snu czy zaburzeń intelektualnych.
Konieczność nadzoru
Te trudności nasila fakt, że w ostatnich latach z uwagi na czarnorynkowy potencjał roślin zawierających więcej kanabinoidów odpowiedzialnych za uczucie psychicznego pobudzenia w stosunku do tych o bardziej regulującym, prozdrowotnym działaniu przeciętny niemedyczny susz konopny zawiera nawet kilkadziesiąt razy więcej „nakręcającego” tetrahydrokannabinolu niż tonizującego kannabidiolu. Stąd jest bardziej uzależniający i potencjalnie szkodliwy dla zdrowia niż tradycyjne odmiany konopi indyjskich uprawiane kilkadziesiąt lat temu, które zawierały z grubsza równe ilości obu substancji, a zwłaszcza niż konopie siewne, zawierające głównie kannabidiole. Dlatego też konopie stosowane w medycynie podlegają dziś kontroli hodowli, aby uzyskać produkt o odpowiednim dla medycznych zastosowań składzie.
Nie wylać dziecka z kąpielą
Zarówno w przypadku opiodów, jak i konopi, medycyna mierzy się z podobnym problemem. Mamy oto substancje, zasadniczo naturalnego pochodzenia, więc w chrześcijańskim rozumieniu w oczywisty sposób stworzone przez Boga, które w pewnych szczególnych sytuacjach są stosowane jako silnie działające leki i wówczas świadczą ludziom niewątpliwe dobro. Nawet jeśli takiemu leczeniu towarzyszą jakieś działania niepożądane, co w przypadku substancji silnie działających jest raczej typowe, to używa się ich, gdy korzystne efekty zdecydowanie przeważają.
Jednak istnieje ryzyko, że ten punkt widzenia zostanie rozszerzony poza jasny kontekst kliniczny i pojawi się myśl, że leki te są z zasady dobre, korzystne dla zdrowia i w związku z tym powinny być szeroko dostępne, a ich stosowanie ułatwione. Takie podejście przypomina działania syna marnotrawnego - używanie dóbr niezgodnie z ich przeznaczeniem i zdrowym rozsądkiem, bez umiaru rzadko daje pożądane efekty. Skutkiem może być wzrost liczby uzależnionych i cierpiących z powodu niepożądanych działań wymienionych substancji. Jednak nadmierna restrykcyjność będzie z kolei prowadzić do pozbawiania skutecznego leczenia wielu chorych, którym akurat te silne leki będą w stanie pomóc. Właściwym podejściem będzie najpewniej roztropny umiar, leki powinny być dostępne, ale nie bez kontroli.
Umiar zawsze w cenie
Darów Bożych trzeba generalnie używać z umiarem, nawet zasadniczo nieszkodliwe substancje w nadmiarze zdrowe nie będą. W przypadku konopi nadal mamy szanse uniknąć błędów, które Amerykanie popełnili ułatwiając swego czasu dostęp do medycznych opioidów. Z jednej strony nie można wszak pozostać ślepym na leczniczy potencjał tych znanych od wieków roślin, z drugiej nie powinno się z ich leczniczych właściwości wyciągać wniosku, że powinny być wobec tego dostępne bez recepty w każdym kiosku.
Dr. Jarosław
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!