Korozja
Spotykamy drugą osobę i wypełnia nam każdy por skóry, każdy zakątek głowy, serca, oddychamy tym samym powietrzem… czujemy pęcherzyki w płucach i cieszymy się z tego, z tej wspólnoty. I myślimy o tym człowieku przed zaśnięciem oraz nad ranem. Mamy o nim sny. To takie fascynujące, że chcemy o tym śnie opowiadać następnego dnia całemu światu. Pamiętamy miejsca, w których się spotykaliśmy. Przechodzimy obok nich niby przypadkiem, ale w tajemnicy wymyślamy miliony wymówek…, aby znaleźć się tam na chwilę, postawić stopę tam, gdzie wcześniej stały cztery. Jedno słowo, zdanie…, które zostało przez tę osobę wypowiedziane, przywołuje wspomnienie. Później cały dzień powtarzamy je sobie, aż zatrze się obraz jak na w kółko oglądanej kasecie video.
A jeśli nie wyjdzie. Żyjemy fałszywą wiarą. Wmawiamy sobie, że zawsze jest nadzieja, szansa, że innym przecież się udaje. Czemu nie nam? Zahaczamy o myśl, iż może błędy da się naprawić, choć wszyscy są przeciwko, naprawiony błąd zmieni ich myślenie i będzie po naszemu. Jedna rzeka, ale dwa brzegi. A potem pojawia się ktoś Nowy. Buduje w naszej głowie i sercu swój kąt do zamieszkania. Mamy nowe powietrze, nowe wyimaginowane filmy reżyserujemy w myślach, ale już ze zmienioną obsadą. Odwiedzamy nowe miejsca, zmieniamy kierunki i wymyślamy nowe preteksty. Wszystko takie nowe. Chce nam się śmiać z tego, że... kiedyś było to nie do pomyślenia. Jednak świat istnieje dalej, nie zawalił się, życie... toczy się, a nawet pląsa w zakochaniu z uśmiechem na twarzy. Dalej. Wciąż. Powiadają, że stara miłość nie rdzewieje. Jeśli dopadnie nas rdza, korozja nie do pokonania... to wszystko jest takie paskudne, rude, rozlatuje się i nie jest szkoda. Bo mamy coś nowego. Nowość będąca niby stal hartowana.
Kasia Smolińska
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!