TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 10 Września 2025, 10:12
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Komu przeszkadza sutanna, a komu nie przeszkadza queer?

Komu przeszkadza sutanna, a komu nie przeszkadza queer?

Dzisiaj zrobiło mi się nieco nostalgicznie na sercu, ponieważ przypomniałem sobie ceremonię moich obłóczyn. Czyli dzień, w którym jako kleryka trzeciego roku po raz pierwszy „obleczono” mnie w sutannę. To był naprawdę wspaniały moment. Pierwszy tak wyraźny w drodze do kapłaństwa. Wcześniej, aby się do niego przygotować, odbyliśmy pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę całym naszym rocznikiem, a było nas ponad 50. No i sama ceremonia w katedrze, program artystyczny, w którym recytowałem wiersz Jerzego Lieberta, a przede wszystkim obecność mojego chorego już wówczas na raka taty, który zdążył przed śmiercią (nastąpiła kilka miesięcy później) zobaczyć swego syna w sutannie. Oczywiście śpiewaliśmy wówczas szlagier „Wystarczyła ci sutanna uboga”. Potem różnie to bywało z umiłowaniem do stroju duchownego, ale nie ulega wątpliwości, że poza nielicznymi sytuacjami, kiedy decydowałem się na świecki fason, zawsze kochałem swoją sutannę i koloratkę, dumnie je noszę, pomagają mi świadczyć o mojej przynależności i wyborze Chrystusa, a czasem nawet ponieść leciutkie „prześladowania” z tego powodu. Co czasami jest bardzo potrzebne. 

Pewnie się zastanawiacie, co mnie dzisiaj skłoniło do tych wspomnień, czy może jakaś rocznica, ale nic z tych rzeczy. Poszło o sprawę dla mnie absolutnie kuriozalną. Otóż 2 czerwca, arcybiskup Tuluzy, niejaki Guy de Kérimel, skierował list do swoich seminarzystów prosząc, żeby... nie nosili sutanny. Naprawdę! Nawet podczas liturgii jego klerykom nie wolno nosić sutanny. Kuriozalny jest dla mnie w ogóle fakt, że arcybiskup pisze list do swoich seminarzystów, jakby byli rozsiani po całym świecie, a nie w jednym seminarium. Mógł po prostu do nich pójść i im powiedzieć, co miał na wątrobie, prawda? A może był tak na nich wkurzony, że nie chciał ich widzieć? Możliwe... 

Co tak bardzo zbulwersowało hierarchę, że posunął się do tak – moim zdaniem – dziwnego zakazu? Otóż był to widok kleryków jego diecezji podczas ceremonii bierzmowania. Klerycy, o zgrozo (!), mieli na sobie... sutanny i komże. Ależ go to wkurzyło! Oto jego wypowiedź: „Powiedziałem wam, że nie chcę, aby seminarzyści prezentowali się w sposób nadmiernie klerykalny. Stwierdziłem, że obraz przedstawiony przez tych przyszłych duchownych, którzy siedzieli w stallach, z dala od reszty wiernych, choć nie pełnili służby, był bardzo klerykalny i niestosowny do sytuacji seminarzystów, którzy nadal są wiernymi świeckimi. Wyrażam jasno swoje życzenie: w seminarium nie wolno nosić sutanny. Takie jest obecne prawo, dlatego proszę, aby prawo to obowiązywało także poza seminarium. Dotyczy to również diakonów. Wydaje mi się, że priorytetem dla młodego człowieka, który studiuje z myślą o kapłaństwie, powinno być pogłębienie i umocnienie jego relacji z Chrystusem w pokorze i w prawdzie, bez dążenia do nabierania charakteru. Następnie musi pozwolić, aby wzrastała w nim miłość duszpasterska i stawała się dostępna dla wszystkich. Musi starać się kochać ludzi, zwłaszcza ubogich i tych najbardziej oddalonych, zanim zatroszczy się o zaznaczenie swojej tożsamości. Przyszły kapłan powinien być rozpoznawalny przede wszystkim dzięki swojej świętości, duchowi służby i jakości relacji duszpasterskiej”.

Hmmm, wszystko to dla mnie bardzo piękne, aby się kleryk tak ładnie i wszechstronnie rozwijał, tylko dlaczego ma mu w tym przeszkadzać sutanna? No, ale jeśli przeszkadza, to jestem strasznie wściekły na moich przełożonych z seminarium, bo jakby mi zabronili chodzić w sutannie (a nie ścigali mnie za każdym razem, kiedy próbowałem się wymknąć „po cywilu”), to bym się tak wspaniale rozwinął do kapłaństwa i byłbym o wiele lepszym księdzem, a nie takim zacofanym plebanem i kołtunem ze wsi, jakim jestem. Jeśli ten cały arcybiskup z Tuluzy ma rację, to ja będę się domagał odszkodowania. I żebyście nie mówili, że was nie ostrzegałem.

Jeśli więc chodzi o moją sytuację, to już wiecie, co i jak. Natomiast jak to wygląda od strony prawnej. Zobaczymy.

Jeśli chodzi o kleryków, to problem jest złożony, bo oni znajdują się w sytuacji pośredniej, jeszcze świeccy, ale przygotowują się do kapłaństwa. Duchownymi w sensie dosłownym stają jednak dopiero poczynając od diakonatu i dopiero od tego momentu dotyczy ich zapis Prawa Kanonicznego: „Duchowni powinni nosić odpowiedni strój kościelny, według przepisów wydanych przez Konferencję Episkopatu, a także zwyczajów miejscowych, zgodnych z przepisami prawa” (Kan. 284). Ale francuski hierarcha zakazał sutanny nawet diakonom. Tak w seminarium, jak i na zewnątrz. Ciekawe, jak to się rozwinie. Chociaż w moim przekonaniu, nie tędy droga. No i trzeba się cieszyć, że zakonnicy nie podlegają władzom diecezjalnym. Mogą sobie w pełnej wolności „śmigać” w habitach. Co nie znaczy, że i u nich nie idzie „nowe”...

Oj idzie, idzie. Oto niemieccy franciszkanie z prowincji św. Elżbiety wybrali sobie nowego prowincjała. Został nim
o. Markus Fuhrmann, który jest zadeklarowanym... homoseksualistą. Podczas wywiadu dla monachijskiego portalu MK-online powiedział: „Kościół, zwłaszcza w Niemczech, chce się zreorganizować. Chcemy być Kościołem sprawiedliwym płciowo, wyraźnie opowiadającym się po stronie biednych i cierpiących, wrażliwym na kwestie moralności seksualnej. Ponieważ dotychczasowa oficjalnie nauczana moralność nie służy życiu musi się zmienić lub ewoluować. Osobiście popieram wysiłki Drogi Synodalnej, opowiadam się za krytycznym przemyśleniem celibatu w życiu kapłańskim i opowiadam się za tym, aby kobiety miały dostęp do święceń”. 

Ojcu Markusowi zadano też bardzo sensowne pytanie o to, że skoro jako zakonnik i tak powinien żyć w czystości, to czy była w ogóle potrzeba, aby mówić jawnie o swojej orientacji seksualnej. Oto jego odpowiedź: „Dla mnie osobiście była to kwestia mojej własnej prawdomówności. Jeśli żyję i jestem aktywny jako zakonnik w tym Kościele, a także mam obowiązki przywódcze, to chciałbym również móc jasno powiedzieć, kim jestem i za czym się opowiadam. Jeśli sam jestem gejem, to chcę pokazać, że tej posłudze również mogę być częścią Kościoła. Niestety w naszym Kościele jest zbyt wiele hipokryzji. Że jest coś, czego nie powinno w nim być, ale wszyscy wiedzą, że jest. Chciałbym promować postrzeganie tego jako szansy, że my jako Kościół jesteśmy kolorowi, że Kościół jest także queer, że tego chce Bóg, że to odpowiada różnorodności stworzenia i dlatego jest całkiem normalne”.

Zawsze myślałem, że jestem w Kościele Chrystusowym. Potem zaczęły się jakieś „bójki”, że Kościół ma być posoborowy albo trydencki. Z trudem, ale jakoś to znoszę. Teraz chcą mi wmówić, że ma być sprawiedliwy płciowo i queer...  Hmmm... Non possumus!

Pleban ze wsi

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!