Klątwa skazanego Templariusza
„Stojąc na progu śmierci, gdzie zaważy nawet najlżejsze kłamstwo, wyznaję w obliczu nieba i ziemi, że zgrzeszyłem przeciwko sobie oraz tym, których powierzono mojej pieczy, i stałem się winny okrutnej śmierci, gdyż chcąc ocalić własne życie i uniknąć nadmiaru cierpień, skuszony pochlebstwami króla i papieża, wystąpiłem przeciwko memu zakonowi i sobie” - oświadczył Jakub de Molay, wielki mistrz templariuszy, 18 marca 1314 roku, tuż przed wydaniem skazującego go na śmierć wyroku.
„Teraz zaś, choć wiem, jaki los mnie czeka, nie chcę starych kłamstw pomnażać o nowe, a poświadczając, że zakon zawsze postępował prawomyślnie i wystrzegał się niegodziwości, z radością zrzekam się życia” - dodał.
Słowa Wielkiego Mistrza potwierdził Geoffrey de Charny i jeszcze tego samego wieczoru, obaj spłonęli na stosie, który stanął na położonej na południe od katedry Notre Dame wyspie na Sekwanie. Ostatnim życzeniem Jakuba de Molay była prośba o poluzowanie więzów na rękach, tak by mógł złożyć ręce do modlitwy.
W obronie templariuszy
Od 11 listopada 1309 roku, w gmachu Kurii diecezjalnej w Paryżu, komisja w której zasiadali francuscy biskupi, miała przesłuchiwać świadków mogących bronić zakonu templariuszy. Niestety, inicjatywa choć słuszna, z powodu złej organizacji miejsca przesłuchań i raczej nieudolnego doboru świadków, posłużyła bardziej uspokojeniu papieskiego sumienia, niż rehabilitacji zakonu. Przed trybunałem po raz kolejny stanęli templariusze z Jakubem de Molay w roli głównej. Po raz kolejny odwołali swe pierwotne, wymuszone groźbą tortur zeznania i odważnie stanęli w obronie zakonu. Wielki Mistrz zakonu przypomniał, że w walkach za Ziemię Świętą oddało życie 20 tysięcy rycerzy-mnichów. Pytał retorycznie, czy templariusze ponieśliby taką ofiarę krwi, gdyby faktycznie wyparli ze swych serc Chrystusa? Bo przecież to m. in. im zarzucano. Pytał również o zasadność zarzutów w stosunku do tych templariuszy, którzy dostawali się do muzułmańskiej niewoli i wybierali śmierć w miejsce życia darowanego za wyparcie się Pana. Mimo, że wielu rycerzy nosiło ślady okrutnych tortur zadanych w czasie wszczętego na wniosek Filipa Pięknego śledztwa, teraz prosili o sakramenty Kościoła. Mimo tego, iż cierpieli niewinnie, potulnie niczym baranki poddali się represjom i do końca dochowali wierności wierze.
Nieoczekiwany zwrot
Przez krótki moment karta losu wydawała się odwracać na korzyść templariuszy, jednak kiedy na scenę procesu powrócił największy wróg zakonu Filip Piękny, rozbudzone nadzieje okazały się płonne. W związku z tym, że akurat zmarł przewodniczący zespołu śledczego, Filip sprytnie zastąpił go biskupem Cambrai, który był bratem jednego z oddanych ministrów króla. Cambrai objąwszy funkcję, niemal od razu wydał wyrok zgodnie z literą, którego 54 templariuszy miało spłonąć na stosie za odwołanie wcześniejszych zeznań. Zresztą każdemu, kto stanąłby teraz w obronie zakonu groziło to samo. Odwołanie zeznań bowiem, zdaniem sędziów było dowodem zatwardziałej herezji zeznających. Templariusze, którzy nigdy nie przyznali się do zarzucanych im czynów, zostali skazani na dożywocie. Tylko ci, którzy podtrzymali i potwierdzili swe relacje otrzymali absolucję i odzyskali wolność. Dwóch najważniejszych obrońców zakonu, zniknęło bez śladu w niewyjaśnionych okolicznościach. Król Francji dopiął swego. W marcu 1312 roku szantażowany przez Filipa Klemens V w czasie soboru w Vienne ogłosił kasatę templariuszy nie potępiając wyraźnie ich zakonnej wspólnoty.
Klątwa Jakuba de Molay i masoneria
Tajemnice templariuszy, a wśród nich te, które wiązały się z ich procesem i rozwiązaniem zakonu, przez długie lata rozbudzały wyobraźnię kolejnych pokoleń i obrastały legendami. Pierwsza z nich mówi o klątwie, którą ze stosu miał rzucić Wielki Mistrz zakonu w odniesieniu do papieża, króla Francji i ministra policji odpowiedzialnego za proces templariuszy Wilhelma de Nogaret’a. Jego słowa miały brzmieć następująco: „Papieżu Klemensie, królu Filipie, rycerzu Wilhelmie! Nim rok minie spotkamy się na sądzie Bożym!” Jedne źródła mówią, że była to klątwa, inne, że po prostu proroctwo. Klemens V zmarł miesiąc później wskutek dyzenterii. Kilka miesięcy po papieżu dokonał żywota Filip Piękny w okolicznościach, które do dziś budzą wątpliwości. Nogaret zaś, zmarł w roku 1313, czyli w roku poprzedzającym ten, w którym stracono Jakuba de Molay, a fakt ten, jak twierdzą niektórzy, dostatecznie dowodzi, iż przekaz o klątwie Wielkiego Mistrza, jest tylko sensacyjnym mitem. Druga z legend dotyczy związków templariuszy z masonerią. Według niej, pozostali przy życiu templariusze zbiegli do Szkocji i tam założyli tajne stowarzyszenie, które stało się zalążkiem organizacji wolnomularzy. Tymczasem fakty wydają się przeczyć takiemu biegowi spraw. Pierwsze loże powstały bowiem w Londynie w roku 1717, natomiast pierwsze loże szkockie założono dopiero trzy dekady później. Jak twierdzą historycy, narodzin masonerii należy raczej upatrywać w fascynacji magią i mistyką, alchemią i gnozą, która w okresie Odrodzenia zakrólowała wśród wykształconych elit Europy i już w XVII stuleciu skutkowała powstaniem stowarzyszenia różokrzyżowców w Niemczech. Ale to już temat na inny artykuł.
Aleksandra Polewska
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!