TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 02 Października 2025, 04:59
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Kazimierz wielki duchem

Kazimierz wielki duchem

Gdyby przyszłego, 26-letniego zaledwie, następcy tronu nie zabiła
gruźlica, mielibyśmy może w swej historii nie tylko świętego króla,
ale i polskiego Salomona w pełnej krasie? Póki co jednak, mamy nieco zapomnianego i wyraźnie niedocenianego, młodego, fantastycznego władcę, który mógłby być inspiracją dla współczesnych polityków.

Współcześni historycy twierdzą, że świętość Kazimierza była mocno naciągana. Według nich litewscy dostojnicy kościelni, z przyczyn czysto propagandowych, poszukując kandydata na świętego patrona Litwy, wykorzystali do swego celu przedwczesną śmierć młodego, obiecującego i w dodatku pobożnego polskiego królewicza. Powojenne opracowania historyczne mówią, że drugi syn Kazimierza Jagiellończyka nie posiadał żadnych szczególnych przymiotów, które mogłyby predestynować go do tytułu świętego opiekuna Litwy, jednakże trudno oprzeć się wrażeniu, iż ich autorzy wydają się wyraźnie ignorować choćby szesnastowieczną dokumentację, jaką na polecenie papieża Leona X zgromadził na użytek procesu kanonizacyjnego legat Zaccaria Ferreri, a z której wynika coś jednoznacznie przeciwnego.

Wicekról
Jakub Caro, niemiecki historyk, twierdził, że Kazimierz nie tylko nie nadawał się na ołtarze, ale nie był też w stanie sprostać roli następcy tronu, gdyż był typem depresyjnym, chwiejnym emocjonalnie i niedojrzałym. Skąd u Caro takie sugestie?
Otóż po śmierci króla czeskiego, Jerzego z Podiebradu, Czesi zaprosili na swój tron najstarszego syna króla Polski – Władysława. Został on uroczyście koronowany na Hradczanach w roku 1471. Niemalże równolegle do tych wydarzeń, na Węgrzech wybuchł bunt przeciw sprawującemu tam władzę Maciejowi Korwinowi, a wrodzy mu poddani, wysłali do Kazimierza Jagiellończka poselstwo z prośbą, by pozwolił na tronie węgierskim zasiąść swemu młodszemu synowi Kazimierzowi. Król Polski zaaprobował tę propozycję i 13-letni Kazimierz wyruszył do Budapesztu na czele armii. Żołnierze mieli pomóc zbuntowanej przeciwko królowi Korwinowi magnaterii umocnić władzę Kazimierza. W Budapeszcie jednak okazało się, że węgierscy magnaci wcale nie byli tak przychylni polskiemu królewiczowi. Kazimierz niemal od razu zmuszony był wrócić do ojczyzny i zapomnieć o węgierskiej koronie. Caro skonstatował więc, że młodziutki królewicz załamał się psychicznie po rzeczonym doświadczeniu, nigdy nie pogodził się ze swoją klęską i upokorzeniem i nie chcąc mieć więcej do czynienia z polityką, uciekał we wzmożoną religijność. Według niemieckiego historyka, odtąd byleby tylko uniknąć odpowiedzialności wynikającej z obowiązków, które ciążyły na nim jako na przyszłym władcy, Kazimierz oddawał się długim modłom, postom, umartwieniom oraz lekturze Pisma Świętego i żywotów Świętych. Teorii Caro przeczą jednoznacznie suche, historyczne fakty. Z dokumentacji zebranej, choćby przez wspomnianego już legata papieskiego Ferreri, wynika wyraźnie, że 13-letni Kazimierz nie przeżył najmniejszego nawet załamania nerwowego wskutek wypadków w Budapeszcie, ale w zderzeniu z nimi odkrył po prostu jak złudne są miraże ziemskiej władzy. Przekonał się na własnej skórze, ile niepotrzebnego cierpienia zadaje walka o tron i to nie tylko samemu zainteresowanemu tym tronem pretendentowi, ale także tym, którzy go wspierają i tym, którzy są jego wrogami. Zrozumiał, że królowanie nie jest wcale tym co do daje szczęście, a żądza władzy nie dość, że często prowadzi do rozlewu krwi czy bratobójstw, na końcu obraca się równie destrukcyjnie także przeciwko temu, kto ją odczuwa.
Bardzo liczne źródła historyczne całkowicie przeczą też tezie jakoby Kazimierz po wyprawie na Węgry odciął się całkowicie od polityki i oddał wyłącznie religijnej ascezie, która choć była w rzeczywistości zwykłą alienacją znerwicowanego, królewskiego syna, stała się podstawą jego kanonizacji. Królewicz po powrocie z Budapesztu, nie tylko nie przestał się zajmować sprawami publicznymi, ale wręcz był prawą ręką ojca, secundogentis regis Poloniae co w wolnym tłumaczeniu oznaczałoby wicekróla Polski, którego oficjalną siedzibą, notabene, stał się Radom. Kazimierz Jagiellończyk otwarcie upatrywał w nim swego następcy i wciągał stopniowo do współrządzenia państwem. Stąd też, w roku 1483, zawezwał Kazimierza na Litwę, by ten sprawował tam władzę w jego imieniu. Sam Jan Długosz, nauczyciel młodziutkiego Kazimierza napisał o nim, że był młodzieńcem szlachetnym, rzadkich zdolności i godnego pamięci rozumu. Podkreślał nawet w swych „Rocznikach” wprost, że Kazimierza raczej powinno zachować się dla ojczystej ziemi, niż oddawać go obcym, tak więc nawet jego zapisy sprzeciwiają się teorii o niedojrzałości i chwiejności emocjonalnej przyszłego świętego. Tymczasem Kazimierz wcale się do władzy nie rwał. Ani do tej w Polsce, ani gdziekolwiek indziej. - Nie chcę korony okupionej przelewem krwi chrześcijańskiej – mówił. - Na to królestwo nie jestem łakomy ani sposobny, bo na insze mnie Pan Bóg stworzył, które nam Jezus męką swą zgotował. Jest co z samym sobą czynić i nad sobą i złymi swymi skłonnościami panem być. Rządzenie królestwem wielkiej mądrości potrzebuje i ciężki przed Bogiem z tego rządzenia rachunek.

Nocą, przed drzwiami kościoła
Jednym z najciekawszych płócien pędzla Leona Wyczółkowskiego jest obraz zatytułowany „Św. Kazimierz i Jan Długosz”. Scenę, która się na nim rozgrywa otula noc. Młodziutki Kazimierz śpi oparty o szeroką kolumnę przed drzwiami, którejś z krakowskich świątyń. Jego ciało ułożone jest tak, jakby jeszcze chwilę przed zaśnięciem królewicz klęczał. Obok widzimy duchownego, powstrzymującego przed jakimś ruchem, odzianego w zbroję strażnika. Duchownym tym jest kanonik Jan Długosz, nauczyciel i wychowawca młodziutkiego Jagiellona. W Krakowie – za panowania Kazimierza Jagiellończyka – nie było dla nikogo tajemnicą, że jego syn imiennik, wymykał się z zamku na nocne, modlitewne czuwania. Kościoły zamykano po zmroku, więc królewicz nie chcąc absorbować nikogo swoją osobą, klękał przed drzwiami wawelskiej katedry lub innej miejskiej świątyni i modlił się. Często w czasie modlitwy zasypiał. Nierzadko jego opiekunowie odkrywali, że nie ma go w łożu w komnacie, ruszali z pochodniami w dłoniach na jego poszukiwania i odnajdowali śpiącego pod drzwiami któregoś z kościołów. Dokładnie tak jak na płótnie Wyczółkowskiego.
Jak twierdzą znawcy biografii Kazimierza, jego intensywne i głębokie życie modlitewne owocowało licznymi i najrozmaitszymi uczynkami miłosierdzia. Królewicz swą opieką otaczał wdowy, hojnie rozdawał jałmużnę, był świetnym mediatorem skłóconych ze sobą osób. Od dziecka lubił nabożeństwa do Najświętszego Sakramentu i do Matki Najświętszej. Ponadto przywiązywał ogromną wagę do zasad sprawiedliwości, nierzadko prosił również swego ojca, króla, by ten o nich nie zapominał w praktyce. W kwestiach publicznych wykazywał odwagę, roztropność i wyważenie. Jego wątłe zdrowie mocno kontrastowało z jego silnym duchem. Największym zaszczytem była dla niego służba na rzecz biednych i potrzebujących. O Kazimierzu mówi się, że potrafił łączyć życie polityczne z życiem wręcz kontemplacyjnym i że nie miał sobie równych w konsekwentnym realizowaniu wytyczonych sobie celów i postanowień. Niektórzy twierdzą także, że królewicz złożył śluby czystości.
Choć był wicekrólem nosił skromne stroje, nierzadko też włosienicę i co warte podkreślenia, w ramach swych umartwień, które ofiarował w rozmaitych intencjach – w tym także zapewne w intencjach ojczyzny – sypiał na podłodze. Gardził zaszczytami i bogactwami, a władzę, której dużą część miał już za życia we własnych rękach, traktował wyłącznie w kategoriach służby. Swoje przyszłe królowanie pragnął sprowadzić do bycia narzędziem w rękach Boga. Jego programem politycznym było rozeznawanie i pełnienie woli Najwyższego w realiach jakich przyjdzie mu sprawować rządy, a modlitwa i asceza miały mu w tym pomagać. Powtarzał, że królewicz nie może nic przystojniejszego czynić, jak w ubogich służyć samemu Chrystusowi. ■

Tekst Aleksandra Polewska – Wianecka

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!