Kapusta dla głowy
Zmiany na politycznej scenie pewnie znów obudzą medialne dyskusje o rozwoju świadomego swego istnienia mózgu. Jednak na drugim końcu naszego życia podobnie jak w rozwoju płodowym, ale w drugą stronę niejako zachodzi rozłożony w czasie proces owej świadomości nas pozbawiający. Niestety u niektórych ludzi zachodzi on przedwcześnie i dosyć okrutnie.
Mowa tu o chorobie Alzheimera, która jest jedną z najczęstszych przyczyn demencji, czyli postępującego pogarszania się wszystkich zdolności poznawczych, nie tylko samej pamięci. Objawy tej choroby, zwłaszcza na początku, mogą być nieoczywiste – oprócz zapominania o ostatnich wydarzeniach mogą pojawić się trudności w wykonywaniu zwykłych czynności, malejące zainteresowaniem pracą, hobby i kontaktami czy wahania nastroju. Charakterystyczne jest także uporczywe zaprzeczanie błędom lub pomyłkom, które osoba dotknięta chorobą w wyniku zaburzeń popełnia. Niestety otępienie ma postępujący przebieg, a leczenie przyczynowe nie jest znane. Co nie oznacza jednak, że o samej chorobie wiadomo niewiele.
Leczenie z trudem
Przedwczesne otępienie związane jest z gromadzeniem się w mózgu nieprawidłowych białek, a one z kolei powstają w wyniku nieprawidłowego procesu zapalnego. Mimo że terapia przyczynowa, a w związku z tym i wyleczenie, nie są możliwe, to istnieją terapie spowalaniające przebieg choroby. Część z nich jest oparta o stare i dawno znane leki, ale mamy też leki nowe, niekiedy bardzo wyrafinowane. Prowadzi się zresztą wiele badań klinicznych potencjalnie skutecznych substancji i część chorych jest nimi, także w Polsce, leczona. Problemem w leczeniu chorych na chorobą Alzheimera pozostaje opieka nad nimi. Nie jest ona łatwa, zwłaszcza, że ich zachowania mogą być niebezpieczne zarówno dla samych chorych, jak i, choć w mniejszym stopniu, dla otoczenia. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że choroba ta jest źródłem ogromnego cierpienia dla samego pacjenta, i to już od stosunkowo wczesnych jej stadiów.
Światowy problem
Choroba Alzheimera, kiedyś będąca problemem głównie zamożnych krajów zachodniej Europy i Stanów Zjednoczonych Ameryki staje się pomału wyzwaniem ogólnoświatowym. Odsetek chorych szybko rośnie w krajach Azji i Afryki, w tym także w Chinach i innych relatywnie zamożnych krajach Dalekiego Wschodu. Ma to paradoksalnie pozytywny skutek, bo wpływa na zwiększenie zainteresowania nią naukowców. Mamy zatem więcej wyników badań na dużych grupach ludzi z różnych środowisk. Daje to nadzieję na szybsze znalezienie skutecznej terapii, ale przede wszystkim znacząco zwiększa zasób wiedzy o rozwoju choroby oraz strategiach jej zapobiegania.
Mózg w brzuchu
Podobnie jak w przypadku innych chorób cywilizacyjnych przedwczesne otępienie łączy się z niezdrowym stylem życia. Wiadomo, że sprzyja jego wystąpieniu m.in. brak ruchu i niezdrowa dieta. W ostatnich latach związek ich obu z występowaniem otępienia ogólnie, a choroby Alzheimera w szczególności przypisuje się szczególnej współpracy między naszymi jelitami a mózgiem. Oba organy mają bowiem bezpośrednie połączenie nerwowe poprzez nerw błędny, a i samo jelito posiada olbrzymią sieć neuronów, niejako własny oddzielny „mózg”. Oprócz tego mózg i jelita mogą komunikować się przez liczne hormony i substancje przekaźnikowe. To powiązanie dwóch narządów naszego ciała wydaje się mieć istotne znaczenie także w rozwoju demencji.
Armia sprzymierzeńców
Jelito i ogólnie układ pokarmowy służą zasadniczo dostarczaniu organizmowi substancji odżywczych. Jednak jest to proces znaczenie bardziej skomplikowany niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Jelito jest największą po płucach powierzchnią kontaktu naszego organizmu ze światem zewnętrznym – w rozwinięciu powierzchnia jego śluzówki liczy kilkaset metrów kwadratowych. Służy ona, oczywiście, wchłanianiu różnorakich substancji, ale jest też barierą ochronną przed substancjami i organizmami szkodliwymi. Oprócz obfitej sieci nerwowej jelito jest w związku z tym wyposażone we własny „departament” układu odpornościowego. Ta obrona nie byłaby jednak skuteczna bez pozostającej na zewnątrz bariery jelitowej armii sprzymierzeńców. Tworzy ją flora jelitowa, czyli liczona w bilionach populacja bakterii i innych mikroorganizmów. Skutecznie powstrzymuje ona rozwój mikroorganizmów chorobotwórczych w jelitach, przetwarza substancje szkodliwe na nieszkodliwe, a czasem wręcz przerabia je na korzystne dla zdrowia. Bez niej nie tylko nie bylibyśmy zdrowi, ale w ogóle nie bylibyśmy w stanie żyć. Niestety może się zdarzyć, że w jej szeregach zagoszczą dywersanci – organizmy działające niekorzystnie lub wręcz chorobotwórcze. Takiej dywersji sprzyjają niekiedy nasze własne działania, w tym sygnały dochodzące z mózgu. Wiadomo np. że przewlekły stres, zły sen czy zaburzenia psychiczne wiążą się z występowaniem nieprawidłowej flory jelitowej. Związek ten jest wprawdzie najpewniej obustronny, ale nie można wykluczyć, że np. samo niedosypianie czy życie w stresie mogą zaburzyć skład flory jelitowej nawet przy braku wpływu innych czynników.
Przyjazny desant
Oczywiście największy wpływ na skład flory jelitowej ma sposób odżywiania. Ludzie z chorobami takimi jak otyłość, stłuszczenie wątroby czy cukrzyca typu drugiego praktycznie zawsze mają nieprawidłową florę jelitową i jedną z interwencji terapeutycznych jest u nich próba przywrócenia prawidłowego składu tejże. U ludzi z chorobami zapalnymi jelit bywa nawet stosowane w tym celu przeszczepienie jej od osoby zdrowej.
Jednak dużo prostszą terapią jest poprawienie diety pacjenta. Wiadomo bowiem, że gdy odżywiamy się zdrowo nasza flora jelitowa najpewniej także będzie zdrowa. Prawidłowe odżywianie oznacza dietę różnorodną, z dużym udziałem warzyw, ograniczonym mięsa oraz jak najmniejszym cukrów prostych, zwłaszcza pochodzących z żywności przetworzonej. Dodatkowo w terapeutycznych interwencjach dietetycznych wprowadza się suplementację probiotyków, czyli celowe podawanie „desantów” korzystnych bakterii, przede wszystkim z rodziny bakterii kwasu mlekowego. Ich prozdrowotny i ochronny wpływ na jelita jest dość dobrze zbadany. Jednak nie zawsze trzeba je stosować w postaci leków, gdyż naturalnie występują w wielu rodzajach pożywienia.
Kiszone dobro
Dobrą opinią dietetyków cieszą się w tym kontekście popularne w naszym regionie kiszonki. Naturalna metoda konserwacji żywności na czas jesieni i zimy w postaci kiszenia opiera się bowiem właśnie o wymienione wyżej bakterie, które wzrastając, hamują dzięki wytwarzanym metabolitom, rozwój innych drobnoustrojów, w tym chorobotwórczych. Czy będą to ogórki, kapusta, buraki czy cokolwiek innego, jeśli zastosowano faktycznie metodę kiszenia, a nie kwaszenia, staną się źródłem nie tylko samych prozdrowotnych bakterii, ale i substancji (prebiotyków) potrzebnych do wzrostu tych z nich, które już w jelicie mieszkają. W innych krajach świata kisi się zresztą wiele rodzajów żywności, w tym mięsa, a na Dalekim Wschodzie kiszonki bywają także słodkie. Niezależnie od preferencji smakowych kiszenie jest ważnym sposobem pozyskiwania zdrowej żywności, być może mającej również znaczenie w profilaktyce demencji. Zdrowa dla jelitowych bakterii dieta chroni zresztą przed wieloma innymi chorobami, zwłaszcza zapalnymi, więc i tak warto ją stosować. ■
Tekst dr Jarosław
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!