TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Lipca 2025, 14:51
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jezus jedyną drogą

Jezus jedyną drogą - nie można iść dwoma ścieżkami jednocześnie?

japoniaNa zaproszenie ks. Artura Kasprzaka, diecezjalnego referenta ds. Misji przebywała w Kaliszu Yoshiko Ito z Japonii, która dzieliła się świadectwem swojej wiary w Chrystusa. O trudnym procesie nawrócenia i chrześcijaństwie w Japonii opowiedziała podczas swojej wizyty w redakcji ,,Opiekuna”.

Yoshico, opowiedz nam o sobie i twojej rodzinie.
Yoshico Ito: Mój ojciec był lekarzem, a matka nauczycielką, ja urodziłam się jako najstarsza córka. Miałam bardzo szczęśliwe dzieciństwo i właśnie te dobre wspomnienia będą mi dodawały otuchy w przeciwnościach, które spotkają mnie w późniejszym życiu. Mama zaczęła uczyć mnie gry na fortepianie, kiedy miałam zaledwie kilka lat. Gdy miałam lat 15 wstąpiłam do Wyższej Szkoły Geidai w Tokio. Od tego momentu mojego życia, zostałam rzucona na burzliwe morze ćwiczeń i konkursów.

Czyli możemy powiedzieć, że kończy się beztroskie dzieciństwo...
Dokładnie tak. Musiałam ćwiczyć grę na pianinie nawet 7 godzin dziennie. W Japonii słowo „muzyka” zapisuje się przy pomocy znaków dosłownie mówiących „radosny dźwięk”, jednak muzyka odtąd zamieniła się dla mnie w „dźwięk bólu”. Po ukończeniu uniwersytetu wyjechałam do Niemiec, aby podjąć tam naukę jako pianista koncertowy. Pobyt w Niemczech wpłynął nie tylko na moją grę, lecz również na całe moje życie.

To było zderzenie dwóch różnych kultur?
Zupełnie odmiennych kultur. My, Japończycy bardzo przejmujemy się tym, co inni ludzie o nas myślą, dlatego staramy się nie wyróżniać, nawet za cenę utraty własnej indywidualności. W Niemczech odkryłam, że można się różnić w osobowościach, niczym kolory, i ludzie uznają ową różnorodność osób. Czułam się cudownie, znajdując to jako coś przyjemnego dla mnie.

Udało ci się osiągnąć sukces na profesjonalnym polu muzycznym?
Nie do końca. Współzawodnictwo w Europie okazało się bardzo trudne. Będąc człowiekiem dalekiego wschodu nie urodziłam się z naturalnym europejskim talentem muzycznym. Kiedy zaczęłam intensywniej studiować w Europie, rozpoznałam mój wschodni idealizm. Myślę, że próbowałam zrównoważyć swoją własną siłą ową różnicę pomiędzy Europą a Wschodem. W każdym razie wróciłam do Japonii i ciągle odczuwałam potrzebę prawdy, z którą czułabym się naturalnie.

I tutaj wchodzimy głębiej na pole przeżyć duchowych. Gdzie szukałaś prawdy?
Zaczęłam studiować jogę i buddyzm, ale zamiast znaleźć prawdę stawałam się coraz bardziej zagubiona. Zaczęłam wtedy uczęszczać do tzw. chińskiego Kikoushi, który był swego rodzaju terapeutą. Jestem bardzo wrażliwa w wymiarze duchowym i rzeczywiście odczuwałam w nim bardzo mocno obecność pewnego rodzaju energii. Na początku pokazał mi swoją ponad naturalną siłę i to mnie zainteresowało. Lecz kiedy z biegiem czasu zaczął mówić różne dziwne rzeczy, jak „jestem bogiem” albo „rekomenduj mnie wobec nowych osób”, przestało mi się to podobać. Niestety, gdy nie słuchałam jego poleceń, po powrocie do domu odczuwałam ostry ból w całym ciele. Gdy zadzwoniłam do niego z przeprosinami, odbierał ode mnie ból.

Jak długo pozostałaś pod wpływem tego człowieka?
Dopiero po 8 latach w końcu przestałam go odwiedzać, choć mnie szantażował i rzucał na mnie klątwy. Odczuwałam rzeczywisty ból w moim ciele i byłam całkowicie rozbita w moich myślach. Ból był przerażający. Nie mogłam spać w nocy. Byłam wyczerpana i często nie mogłam nawet wstać z łóżka. Nie wiedziałam, jak się przed nim bronić. Zachorowałam i pewnego dnia czekałam w szpitalu, aby spotkać się z lekarzem. To był koniec listopada i wielu przeziębionych pacjentów czekało w kolejce i pewna osoba zwróciła moją uwagę. Było ciemno, więc nie mogłam zobaczyć jasno jego twarzy. Nie wiedziałam, kto to był, lecz wiedziałam, że spotkałam właśnie kogoś, kogo potrzebowałam. Wahałam się, aby zacząć rozmawiać z tą osobą, lecz w końcu zebrałam się w sobie, aby podejść do niego. Powiedział wtedy do mnie: „Jestem księdzem katolickim”. Szybko zapisałam na kawałku papieru jego nazwisko i adres. Czekaliśmy na lekarstwa. Jego imię zostało wezwane i wyszedł ze swoim lekarstwem. Nastąpiła moja kolej. To wszystko stało się w 10 minut.

Ludzie w Europie ciągle fascynują się różnymi wschodnimi praktykami religijnymi, a przecież mają od urodzenia „pod ręką” wiarę w Jezusa. Wracając do ciebie, możemy powiedzieć, że przez to „przypadkowe” spotkanie z księdzem katolickim Jezus, czyli Prawda sama przyszła do ciebie?
W Ewangelii Jana rozdział 6, werset 44 czytamy: „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał”. Ta Ewangelia dokładnie sprawdziła się w moim życiu. Znalazłam Jezusa poprzez tego kapłana. To był moment gdy Bóg podnosił mnie w swoich dłoniach. Lecz w tamtym okresie mojego życia ciągle chodziłam do trzech różnych miejsc buddyjskich szukając desperacko zbawienia dla mnie. Odwiedzałam buddystów, szukając też po ludzku przyjaciół.

Kiedy po raz kolejny spotkałaś tego księdza?
Dowiedziałam się, że miał wylew do mózgu i że został hospitalizowany. Poszłam go odwiedzić. To spotkanie z nim dało mi światło w moich ciemnościach, ale ciemność nie ustępowała. Później, dowiedziałam się, że gdy oczekiwał na operację, skrzep krwi w cudowny sposób wycofał się tak że nie musiał poddawać się żadnemu zabiegowi. Miesiąc później, mógł już wyjść ze szpitala. Nasza duchowa walka rozpoczęła się, gdy ksiądz ten wziął mnie na spotkanie modlitewne Odnowy w Duchu Świętym.

Czy wtedy już definitywnie porzuciłaś inne próby znalezienia prawdy czy zbawienia?
Nie do końca. Uważałam, że prawda istnieje na szycie góry i że jest wiele ścieżek, które nas do niego prowadzą. Pewnego dnia ksiądz zapytał mnie: „Czy potrafisz wspinać się po dwóch ścieżkach równocześnie, aby osiągnąć szczyt góry?” Poczułam przynaglenie. Byłam bardzo poruszona, gdyż tego dnia mogłam usłyszeć Boga. Ta myśl drażniła mnie przez kilka miesięcy. Wreszcie, pewnego dnia po mojej modlitwie usłyszałam głos we mnie: „Ja Jahwe jestem z Tobą”. Zaraz potem usłyszałam głos mówiący do mnie: „Jesteś moim ukochanym dzieckiem”. I w tym samym czasie zobaczyłam wizję stanu mojego umysłu, który był jakby wyschniętym bagnem, trzęsawiskiem. Później Pan sprawił, że spotkałam chrześcijanina, konwertytę, który odszedł od buddyzmu, bo jak mówił, zawiera on wiele niebezpiecznych zamiarów. On też spotkał się z kapłanem, którego ja już znałam i od tego rozpoczęło się jego nawrócenie. Człowiek ten był założycielem grupy Odnowy w Duchu Świętym.

srodekDostałaś bardzo wyraźne znaki od Pana Boga, który przemówił do ciebie jak do Abrahama i jeszcze posłał do ciebie swoich świadków. Czy to był czas twojego definitywnego nawrócenia?
Tak. Przyjęłam chrzest święty, a w kolejnym tygodniu Pierwszą Komunię. Później przyjęłam bierzmowanie. Zrozumiałam, że tylko Jezus jest jedyną ścieżką i jedyną prawdą i życiem, tak jak o tym mówi Pismo Święte. Jezus jest JEDYNĄ ścieżką, aby dojść do naszego Ojca, szukałam prawdy o tym tak długi czas. Wiem, iż Jezus jest jedyną ścieżką, aby dojść do prawdy. Odnalazłam w końcu fundamentalny sens mojego życia. Buddyzm nie ma koncepcji zbawienia, ale poszukiwania prawdy. To są zupełnie różne sprawy.

Jak wygląda sytuacja chrześcijan i katolików w Japonii?
W Japonii żyje 140 milionów ludzi. Chrześcijanie w tym kraju stanowią tylko 0,9 % całej populacji. Katolików jest tylko 0,4 %, to znaczy jest to najmniejszy procent na całym świecie.

Ile osób jest w twojej wspólnocie?
Około 60, głównie starszych osób. I tutaj muszę powiedzieć o drugiej walce, która się we mnie zaczęła. Chrześcijan, a zwłaszcza katolików w Japonii można opisać jako bardzo poważnych, posępnych i zimnych. Ludzie wychodząc z kościoła wyglądają trochę, jakby wychodzili z pogrzebu. Jest to o tyle dziwne, że Japończycy ze swej natury są pogodni, dobrzy i serdeczni, i wydaje się, że przyjęcie wiary chrześcijańskiej, przynajmniej zewnętrznie powoduje w nich taką negatywną przemianę. Bardzo mnie to boli, ale czuję się niezwykle pocieszona, gdy przychodzę na spotkania Odnowy w Duchu Świętym, gdyż tam mam poczucie żywego Boga, który sprawia, że wzrastam. Również z tego powodu bardzo lubię przyjeżdżać do Polski, bo tutaj widzę wiarę bardzo radosną i mnóstwo młodych, szczerze wierzących ludzi.

Trawa u sąsiada zawsze wydaje się bardziej zielona...
Mamy dokładnie takie samo przysłowie!

Jestem przekonany, że zarówno w Japonii, jak i w Polsce można spotkać ludzi bardziej entuzjastycznie świadczących o swojej wierze, jak i tych, powiedzmy, ponuraków.
Niestety w Japonii tych ponuraków wśród katolików jest znacznie więcej.

Nie będę się spierał, cieszę się, że w Polsce odnajdujesz tyle radości, wsparcia dla twojej wiary. Czy udało ci się przyprowadzić kogoś do Jezusa w twoim środowisku w Japonii?
Jest to bardzo trudne. Ciężko jest mówić o Bogu. Generalnie społeczeństwo japońskie jest otwarte na Boga, ale ma bardzo mgliste i rozmyte pojęcie o tym, kim jest, czy kim może być Bóg. Praktyki religijne są bardziej kwestią tradycji, kultury, a nie religii jako takiej. Na Nowy Rok wszyscy idą do świątyni shintoistycznej, na pogrzeb do buddystów, a na ślub do kościoła katolickiego, bo tam jest najładniejsza ceremonia, tak to wygląda. Jednakże mówienie o chrześcijaństwie i głębsze wchodzenie w religie inne niż powszechnie uznawane w Japonii, czyli shintoizm i buddyzm, jest postrzegane jako zdrada bóstw japońskich i nie jest mile widziane. Jeśli komuś, kto zaangażował się w inną religię coś się przydarzy złego, jak choroba, jest to postrzegane jako zemsta japońskich bogów.

A jak zachowujesz się wobec swoich dzieci, możesz mówić im o Jezusie?
Moje dzieci, syn i córka, są już dorosłe i oczywiście nie przeszkadzają mi w wyznawaniu mojej religii, ale oni sami żyją według zasady, o której mówiłam wcześniej: nie wyróżniać się. Po przyjęciu chrztu mówiłam im tylko o Jezusie. Na początku posłuchały, a potem poprosiły, żebym jednak nie mówiła więcej i musiałam to uszanować. Ale modlę się i mam nadzieję, że kiedyś przez Chrystusa odnajdą prawdziwego Boga.

Czyli tak naprawdę w pełni możesz dzielić się twoim świadectwem dopiero, kiedy przyjeżdżasz do Polski?
Tak, przyjazdy do Polski są dla mnie prawdziwym błogosławieństwem. Na zaproszenie ojca Raniero Cantalamessy byłam również na konferencji w Londynie i w Italii. To właśnie we Włoszech podczas międzynarodowego kongresu Odnowy w Duchu Świętym poznałam ludzi z Polski, którzy mnie zaprosili do was.

Powiedz nam jeszcze, jakie imię wybrałaś na chrzcie świętym?
Na chrzcie świętym wybrałam imię Maria Michalina, Maria oczywiście od Najświętszej Maryi Panny, a Michalina, ponieważ św. Michał Archanioł jest patronem mojej walki duchowej ze złem, natomiast na bierzmowanie wybrałam imię Józefina.

To się fantastycznie składa, bo my w Kaliszu bardzo czcimy św. Józefa i on na pewno ci pomoże doprowadzić do Jezusa i zbawienia również twoje dzieci. Bardzo ci tego życzę i dziękuję za rozmowę. 

Rozmawiał ks. Andrzej Antoni Klimek

Zdjęcie: Ks. Artur Kasprzak, Yoshiko Ito i o. Julian Stanisław Różycki OP (przez wiele lat misjonarz w Japonii)?

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!