TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 17 Sierpnia 2025, 09:28
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jestem niewolnikiem Maryi

Jestem niewolnikiem Maryi  



Z oddaniem życia Matce Bożej kojarzy nam się na pierwszym miejscu św. Ludwik Maria Grignion de Montfort i jego traktat. Jednak na długo przed jego napisaniem w Polsce hetman wielki koronny nosił pierścień z napisem Ego mancipium Mariae, odnaleziono go w jego trumnie.

Mancipium Mariae to dwa słowa, które połączone razem pojawiły się już co najmniej w XVI wieku. Najpierw mancipium istniało w starożytnym Rzymie i nie miało związku z wyznawaną religią, tylko oznaczało stosunek zależności jednej osoby od drugiej, zaistniały na skutek tzw. mancypacji. Osobą oddaną w mancipium mógł być członek rodziny np. syn lub córka, którego czasowo oddawano pod władzę kogoś. Celem mógł być wynajem usług, nauka zawodu lub alimentacja, czyli płacenie alimentów. Sytuacja osoby oddanej w mancipium była zbliżona do stanu niewolnika. Wszystkie uzyskane przez nią nabytki stanowiły własność pełniącego władzę. Równocześnie w świetle prawa rzymskiego taka osoba nie traciła wolności, ani praw politycznych.

Dopiero później formę pobożności maryjnej nazywano mancipium Mariae. Teraz może ona wzbudzać zastrzeżenia, bo pojawia się w niej negatywnie odbierane przez ludzi słowo mancipium, często tłumaczone jako niewolnik. Bo czy niewolnictwo może mieć pozytywny wpływ na życie człowieka, nawet jeśli to niewolnictwo związane jest z Matką Bożą?


Pętko Panny Maryi
Wspomniany na początku Święty Ludwik Maria Grignion de Montfort, autor słynnego już chyba na całym świecie „Traktatu o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” żył dokładnie w latach  1673 – 1716. Natomiast tym, który zainspirował mancipium Mariae - niewolnictwo Maryi był żyjący w XI wieku benedyktyn św. Piotr Damiani. Ta forma pobożności najpierw rozwijała się w klasztorach, a potem w parafiach na przełomie wieków XVI i XVII, kiedy ideą obecną w zakonach franciszkanów, benedyktynów i cystersów zainteresowali się jezuici.

Z kolei w Polsce pierwszy akt oddania się w niewolę Maryi pojawił się w 1582 roku. Później jego zasady sformułowane zostały z inspiracji jezuity, mistyka i ascety o. Kaspra Drużbickiego w dziełach:
o. Franciszka Stanisława Fenickiego i o. Jana Chomentowskiego. Pierwszy z nich napisał dzieło Mariae mancipium sive modus tradendi se in mancipium Deiparae Virgini (Niewolnictwo Maryi lub sposób oddania się w niewolnictwo Najświętszej Dziewicy) wydane w 1632 roku, które do dzisiaj nie zostało przetłumaczone z łaciny na język polski. Natomiast o. Jan Chomentowski w tym samym roku wydał traktat „Pętko Panny Maryi albo sposób oddawania się błogosławionej Pannie Maryi za sługę i niewolnika”. Ci dwaj jezuici w XVII wieku zaprosili ludzi do oddania życia Maryi, chodziło im o  „święte przymierze z Królową nieba i ziemi, której oddaje się swoją wolność”. Każdy niewolnik Maryi miał także obowiązek odmawiać rano i wieczorem litanię, a w soboty odprawiać nabożeństwo. Na znak oddania się Niepokalanej noszono łańcuszek w kształcie okowów z napisem Ego mancipium Mariae (Jestem niewolnikiem Maryi).

Dlaczego niewolnictwo?
Zaproponowane przez jezuitów mancipium Mariae polegało na akcie oddania się w niewolę Matce Bożej, poddaniu się jej woli. To miała być wolna i osobista decyzja człowieka. Wybrano Maryję, bo jest dla nas wzorem oddania się Bogu i zawsze prowadziła każdego do Jezusa. Już w czasie wesela w Kanie Galilejskiej powiedziała do sług: „Uczyńcie wszystko cokolwiek (Jezus) wam powie”. Ale to nie wszystko.

Kilka lat temu w rozmowie z „Echem Katolickim” dominikanin i członek zwyczajny Polskiego Towarzystwa Mariologicznego o. dr Stanisław Przepierski (zmarł w 2020 roku) tłumaczył: „oddając się Maryi, naśladujemy samego Chrystusa. On zawierzył się jej jako pierwszy. Gdyby tak nie było, nigdy nie począłby się pod jej sercem. W okresie płodowym był całkowicie od niej uzależniony. Ona była jego obroną i rzeczniczką w świecie, kiedy jeszcze nie mówił i nie czynił cudów. Chrystus przychodzi przez Maryję. Wejście w głęboką zażyłość z Matką Bożą jest wypełnieniem testamentu Jezusa z wysokości krzyża. Oddanie się Maryi to zawierzenie się jej wierze, to poleganie na jej orędownictwu i mądrości. Taka postawa nie jest wyrazem tchórzostwa, wycofania, czy zrzucania wszystkiego na Maryję, ale przeżywaniem silnej więzi z kimś, kto ma najgłębsze doświadczenie Chrystusa”.

Śmierć w święto Różańcowej
Wśród tych, którzy oddali życie na własność Maryi był mąż stanu, jeden z najsłynniejszych Polaków, czyli hetman Stanisław Żółkiewski, który pełnił wiele najważniejszych urzędów I Rzeczypospolitej - był sekretarzem królewskim, hetmanem polnym koronnym, kasztelanem lwowskim, wojewodą kijowskim, a w końcu hetmanem wielkim koronnym i kanclerzem wielkim koronnym. Nazywany też został pogromcą Moskwy, udało mu się dokonać tego, co było tak naprawdę według innych niemożliwe, zdobyć stolicę Rosji. Jak to się stało?

W 1609 roku Żółkiewski stanął na czele wojsk polskich w wojnie polsko-rosyjskiej i rozpoczął oblężenie Smoleńska. Potem w 1610 roku pod Kłuszynem z wojskiem liczącym zaledwie 3000 jazdy i 1000 piechoty pokonał armię składającą się z 46000 Moskali i Szwedów. Po zajęciu Moskwy 28 sierpnia podpisał układ z bojarami, na mocy którego polski królewicz Władysław został ogłoszony carem Rosji. Jak pisze historyk Wojciech Polak: Stanisław Żółkiewski „w zgiełku pól bitewnych i zaciszu dyplomatycznych gabinetów wykuwał potęgę mocarstwowej Rzeczypospolitej”. Potem na jego wspomnieniach z kampanii rosyjskiej uczyły się taktyki kolejne pokolenia dowódców, w tym jego prawnuk Jan III Sobieski. Żółkiewski zginął w święto NMP Różańcowej, 7 października 1620 roku w czasie odwrotu, odmawiając ucieczki z pola bitwy pod Cecorą. Został pochowany w kolegiacie w Żółkwi.

Odkrycie podczas ekshumacji
Hetman Żółkiewski, ten któremu udało się wziąć do niewoli cara Rosji, dobrowolnie oddał się w niewolę Maryi. Był jednym z najbardziej maryjnych ludzi w historii Polski. Przypomniano sobie o tym, kiedy w 1905 roku podczas prac konserwatorskich odnaleziono m. in. trumny ze szczątkami hetmana, jego żony Reginy, syna Jana. Potem w tym samym roku ufundowano sarkofag, marmurową urnę na szczątki hetmana i płytę z brązu. Wiadomo, że w czasie ekshumacji zwłok hetmana znaleziono na jego palcu pierścień, z łacińskim napisem: Ego mancipium Mariae, czyli „jestem niewolnikiem Maryi” albo jak kto woli własnością, sługą Maryi. Żółkiewski zawsze w obliczu zwycięstw podkreślał, że to nie jego zasługa. Kiedy gratulowano mu zwycięstwa pod Kłuszynem powiedział: „Moje zasługi w tym bardzo małe. Mdłymi ramiony tak wielkiego ciężaru niepodobna podźwignąć. Cudownej, miłościwej łasce Bożej wszystko ma być poczytane”. A swojemu synowi zostawił przesłanie: „Wiarę świętą chrześcijańską, powszechną mocno i ostatecznie trzymaj. Dla niej krwi rozlać i żywota położyć nie żałuj. Odpłata u Pana Boga za to, kto dobrą chęcią dobrym sercem służy Rzeczypospolitej. Młodsze lata naukami poleruj. Z nauki pomoc do godności, do służby Rzeczypospolitej i do uczciwego życia mieć będziesz. Rycerskie ćwiczenie jest najprzystojniejsze szlachectwu. Próżnowania się strzeż jak powietrza”.

Kiedy w Żółkwi na Ukrainie w 2020 roku obchodzono uroczystość 400. rocznicy śmierci Żółkiewskiego modlono się i przypomniano tego wielkiego męża stanu. - To, co jest bardzo widoczne w życiu hetmana Żółkiewskiego, to jego bardzo wielka więź z Maryją - zauważył biskup pomocniczy archidiecezji lwowskiej Edward Kawa. - Hetman Żółkiewski żył modlitwą różańcową. Ona codzienne mu towarzyszyła. Myślę, że to jest dla nas także przykład. Szczególnie dla mężów stanu. Jaką postawę przyjmować pomimo różnych tendencji, jakie są dziś w świecie. Jak budować, za przykładem Maryi, więź z Bogiem. Ona nawet w chwilach niebezpieczeństw nigdy tej wierności się nie wyrzekła i była blisko Jezusa także pod krzyżem, kiedy wszyscy Go prawie opuścili. Matka Najświętsza pozostała wierna do końca. Takiej wierności dzisiaj potrzebujemy.

Nasze majowe
Oddanie życia Maryi powróciło w Polsce w czasach nam bliższych m.in. dzięki nauczaniu ks. kard. Augusta Hlonda, bł. ks. kard. Stefana Wyszyńskiego, czy św. Jana Pawła II. Warto je odnaleźć i przeczytać. Okazją zbliżenia się do Matki Bożej mogą być też nabożeństwa majowe z modlitwą Litanią do Najświętszej Maryi Panny, które już za chwilę będą rozbrzmiewać w kościołach i przy przydrożnych figurach i krzyżach. Znajdziecie ją w śpiewniku dołączonym do tego numeru „Opiekuna”. ■

 Renata Jurowicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!