TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 17 Sierpnia 2025, 01:13
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jej uśmiech i smutne oczy - Matka Teresa

Jej uśmiech i smutne oczy

jej usmiech

O tym wszyscy wiedzieliśmy od zawsze. Chyba każdy i to od pierwszej chwili, kiedy zobaczył w telewizji, czy na zdjęciu, drobną, przygarbioną sylwetkę Matki Teresy z Kalkuty, kiedy ujrzał jej uśmiech i promienne, choć nieco smutne oczy, przeczytał choćby jedną krótką wypowiedź
tej zakonnicy, miał pewność, że to jest Święta. Nie, że to będzie Święta, ale że to JEST Święta.

Wszyscy wiedzieliśmy, że kanonizacja nastąpi bardzo szybko. Mało tego, wielu z nas myślało: po co w ogóle jakiś proces kanonizacyjny? Przecież wszystko jest jasne! A jednak okazuje się, że Kościół w swojej mądrości i zarzucanej mu czasem powolności ma rację. Nie dlatego, że w ramach procesu wiodącego przez beatyfikację do bliskiej już kanonizacji Matki Teresy odkryto coś, co by ją dyskwalifikowało. Wręcz przeciwnie. Ten proces pozwolił nam zrozumieć jeszcze głębiej, z jakimi trudnościami, przede wszystkim wewnętrznymi, zmagała się Matka Teresa, o których nie mieliśmy pojęcia, a które czynią heroiczność jej cnót HEROICZNOŚCIĄ pisaną kapitalikami! Temat ten poruszył niegdyś ksiądz biskup Stanisław Napierała na łamach „Okna wiary”, ja obiecuję do niego wrócić jeszcze przed kanonizacją, ale w tym tekście chciałbym zająć się czymś innym, a właściwie kimś innym.

Zakonnica na zakręcie
Zaczęło się od książki. Dzisiaj jest tyle książek, że trzeba starannie wybierać, zwłaszcza, że dzień trwa przy swoich 24 godzinach i ani myśli, aby się przedłużyć. Przyjaciel „z branży” podrzucił mi pozycję pod tytułem „Zakonnica na krawędzi. O pasjach silniejszych niż narkotyk” i rzuciłem okiem na pierwsze strony, na których współautorka Agata Puścikowska opisuje swoją rozmówczynię, bo ta książka to wywiad - rzeka, siostrę Jolantę Glapkę. I przeczytałem takie słowa: „Latem 1980 roku wyjechała wie?c do Indii, by najpierw chodzic? po go?rach, a naste?pnie pracowac? jako wolontariuszka u Matki Teresy w Kalkucie. Ta wyprawa niemal skon?czyła sie? tragedia?. Siostra Jolanta otarła sie? o s?mierc?. Ocalała cudem. Z Indii przywiozła drugie z?ycie i jedno słowo, polecenie z Go?ry, kto?re be?dzie jej zawsze towarzyszyc?: „Walcz!”. Ten wyjazd okazał sie? przełomem: w duz?ym stopniu rzutował na całe z?ycie Jolanty. Po powrocie z Indii przez kolejne trzy lata Jola nadal szukała swojej drogi, drogi swojego prawdziwego powołania. Znalazła ja?! Wsta?piła do zakonu misyjnego, do Zgromadzenia Najs?wie?tszego Serca Jezusa Sacre? Coeur. Jeszcze przed s?lubami wieczystymi pracowała w szkole katolickiej. Po s?lubach natomiast zacze?ła uczestniczyc? w tworzeniu katolickich medio?w elektronicznych. W połowie lat 90. s. Jola wro?ciła do wyuczonego zawodu i rozpocze?ła wieloletnia? prace? z narkomanami w os?rodkach dla uzalez?nionych i hospicjum dla oso?b seropozytywnych. Jest tez? zaangaz?owana we wspo?lnote? charyzmatyczna? Przymierza Miłosierdzia, w kto?rej ro?wniez? (poprzez modlitwe?) pomaga sie? bliz?niemu. W kon?cu załoz?yła Fundacje? „Pasja Z?ycia”. Jej zadaniem jest niesienie pomocy młodziez?y zagroz?onej narkomania? i byłym narkomanom, kto?rzy po zakon?czonej terapii najcze?s?ciej nie maja? gdzie wro?cic?, wie?c wracaja? w bagno. Z załoz?eniem fundacji wia?z?e sie? tez? gigantyczna budowa os?rodka - Centrum Pasja Z?ycia, w kto?rym podopieczni siostry be?da? przebywac? i otrzymywac? (a cze?s?ciowo juz? otrzymuja?) niezbe?dna? pomoc. Prawda, z?e sporo jak na jedna?, skromna? (!) zakonnice??” Zdecydowanie sporo jak na jedną zakonnicę, zresztą, mając w pamięci Matkę Teresę z Kalkuty, chyba już nic nas nie zdziwi, gdy chodzi o kobiety, które poświęcają się całkowicie Panu Bogu, a tym samym i ludziom.

Szukając swojej drogi
Przyznam się, że w lekturze książki byłem dość szybki, aż do miejsca, w którym siostra Jolanta zaczyna opowiadać właśnie o swoim pobycie w Indiach. Dlaczego tak? Z kilku powodów. Po pierwsze, bo właśnie pracowaliśmy nad bieżącym numerem „Opiekuna”, którego głównym tematem miała być Matka Teresa, a więc każde świadectwo osób, które się z nią zetknęły jest cenne. Po drugie, ponieważ osobiście jestem od dawna zainteresowany konfrontacją człowieka wierzącego w Boga chrześcijan, zwłaszcza jeśli chodzi o osobę mocno wierzącą, z kulturami Wschodu, które ciagle są nam przedstawiane, jako zdecydowanie bardziej atrakcyjne z punktu widzenia duchowości, niż nasza chrześcijańska kultura i duchowość. Po trzecie wreszcie, ponieważ sam miałem możliwość być w miejscach, o których mówi siostra Jolanta, choć było już stanowczo za późno, aby osobiście poznać Matkę Teresę, ale było to tak silne przeżycie, że zrodziło się wówczas we mnie marzenie, i ono ciagle jest - a w tych dniach ożywia się jeszcze bardziej - aby wrócić do Kalkuty i choć jeden miesiąc własnego życia oddać jako wolontariusz posługując właśnie tam, pośród umierających. Kiedy czytałem słowa siostry Jolanty powróciły wspomnienia, twarze i, jak już powiedziałem, lista marzeń doznała nagłej zmiany porządku i gdzieś na jej szczyt powędrowało pragnienie związane z Kalkutą. Zdecydowanie więc wyhamowałem i czytałem powoli każde zdanie, wracając do Indii myślami.
Siostra Jolanta opisuje trudności związane ze zdobyciem paszportu w latach osiemdziesiątych, ale ostatecznie wszystko się udało i mogła wyruszyć w wielką podróż „z kuzynem, synem brata mojego taty. Rafał, troche? ode mnie młodszy, studiował etnografie? i dlatego palił sie? do wyjazdu. (...) Mielis?my gotowy plan: jedziemy w Himalaje na trekking wysokogo?rski pod Mount Everest, jednak wchodzimy tylko na 5000 metro?w”. Tutaj trzeba koniecznie wspomnieć, że siostra Jolanta była bardzo obiecującą alpinistką, co nie powinno dziwić, jeżeli się wie, że jej mentorką na początku była sama Wanda Rutkiewicz. Tak, tak, tak! Dokładnie TA Wanda, która 16 października 1978 roku, w dniu, w którym niejaki Karol Wojtyła zawędrował na sam szczyt kościelnej hierarchii, zawędrowała na najwyższy szczyt świata. „Dobry los sprawił, że nam obojgu tego samego dnia udało się wejść tak wysoko” - powiedział Wandzie Jan Paweł II, kiedy ta ofiarowała mu kamień z Mount Everest. Ale wracamy do Jolanty, która nie jest jeszcze siostrą, a nawet wcale nie myśli o zakonie, bo myśli głównie o górach. Dlaczego więc w jej planie podróży pojawia się również Kalkuta? „Od młodos?ci, od szkoły s?redniej, miałam marzenia, by zostac? s?wiecka? misjonarka?. Chciałam jechac? w odległe kraje, s?wiat mnie fascynował. Chciałam po prostu pomagac? biednym. Niekoniecznie miały te marzenia wymiar ewangelizacyjny. Raczej chodziło mi o pomaganie ludziom. Miałam poczucie, z?e mnie nic nie brakuje, a ludzie gdzies? daleko nie maja? nic. Czytałam sporo ksia?z?ek, ro?wniez? na tematy misyjne. Postaci s?wie?tych, misjonarzy, jakos? mnie mocno fascynowały. Pod koniec lat 70. ubiegłego wieku w Polsce zacze?ło sie? mo?wic? o Matce Teresie z Kalkuty. Zafascynowała mnie ta postac? i jej praca. I po prostu chciałam ja? poznac? i miec? udział w jej dziele. Wiedziałam, z?e do Kalkuty, do umieralni, kto?ra? stworzyła Matka Teresa, przyjez?dz?ali ludzie z całego s?wiata jako wolontariusze. Czemu ja miałabym tam nie pojechac?? Wie?c poła?czyłam pasje? go?rska? z che?cia? pomagania. Proste”.

Podróżowanie po Indiach
Szczerze mówiąc aż takie proste się to bynajmniej nie okazało. Choćby podróż, która odbywała się głównie pociągami, była nie lada wyzwaniem. „Pamie?tam obskurne stacyjki, ogromna? biede? z ne?dza? i wsze?dzie tłumy, tłumy ludzi. Ludzie przemieszczali sie? z miejsca na miejsce włas?nie tymi brudnymi i rozklekotanymi pocia?gami. Wagony i całe składy naprawde? wygla?dały licho i nie były wygodne. Gołe deski, straszliwy huk. Cały czas otwarte okna i nieznos?ny, lepki upał i s?rednio przyjemny zapach zewsza?d. Jez?dziło sie? w tych pocia?gach w warunkach znacznie gorszych, niz? obecnie przewoz?one sa? w Polsce zwierze?ta”. W tym miejscu nie mogę nie podzielić się swoimi wspomnieniami z podróży po Indiach. Oczywiście nie miałem takich trudności z paszportem, a i sama organizacje podróży była o tyle łatwa, że przebywaliśmy tam na zaproszenie przyjaciela księdza pracującego w Nuncjaturze Apostolskiej w New Delhi. Pociągi też były w nieco lepszej kondycji, a nasze w nich miejsca wręcz luksusowe. Niemniej jednak, kiedy ksiądz Tomek polecił nam, abyśmy przed wyjazdem zaopatrzyli się w łańcuchy, wzięliśmy to za żart. I niektórzy z nas tych łańcuchów nie kupili, więc ks. Tomasz upierał się, abyśmy to uczynili już na miejscu. Po co te łańcuchy? Do przytwierdzania naszych bagaży do naszych miejsc w pociągu. Nasze przejazdy pociągami były głównie nocne, więc aby podczas snu nikt nas nie pozbawił bagażu, należało go „przykuć” do jakiejś rury! Oczywiście dla nas wszystko skończyło się dobrze, nikt nam bagaży nie ukradł i nawet myśleliśmy, że kolega zbyt przewrażliwiony i dopiero z książki siostry Jolanty zrozumiałem, że jednak kolega miał rację. Proszę posłuchać: „W kon?cu wyruszylis?my w podro?z? do Nepalu. I tam dopiero dos?wiadczylis?my „klimato?w”... Do kon?ca z?ycia ich nie zapomne?: odjez?dz?alis?my z małej stacji Jamena na po?łnocny zacho?d od Delhi. Rano, przed wyjazdem, czytałam jeszcze Ksie?ge? Hioba. Wieczorem wiedziałam dlaczego... Wsiedlis?my do pocia?gu. Cały swo?j dobytek mielis?my w plecakach. W jednym z nich trzymałam wszystko, co najwaz?niejsze - paszport, pienia?dze i bilety powrotne do Polski. Do dzis? mam przed oczami te? filmowa? scene?: malutka, cieniutka ra?czka wsuwa sie? przez okno pocia?gu i zaraz znika. A wraz z nia? z po?łki znika nasz bagaz?! Nawet nie było, jak szukac? tego dziecka. Zmuszeni bylis?my powro?cic? do Delhi. Tam dostalis?my paszport konsularny, ale z tym dokumentem moz?na było albo zatrzymac? sie? w Indiach, albo wro?cic? do Polski”. Chyba nie muszę mówić, że siostra się nie poddała, bo przecież miała w planie jeszcze Kalkutę. Wszystkie perypetie, jakie spotkały siostrę zanim dotarła do Kalkuty i w samej Kalkucie znajdziecie w książce, a ja jeszcze przytoczę jej słowa ze spotkania z Matką Teresą, które zmieniły jej życie.

Spotkać Świętych
„Po chorobie, po wyjs?ciu ze szpitala spotkałam Matke? Terese?. Poprosiłam o spotkanie, a siostry umo?wiły mnie włas?nie po pracy, w domu generalnym. Pamie?tam do dzis?, jak pe?dziłam na pie?tro domu, z?eby sie? z nia? spotkac?. Miałam to szcze?s?cie, z?e akurat Matka Teresa przebywała w zgromadzeniu. Przeciez? cze?sto jez?dziła po całym s?wiecie. Przedstawiłam sie?, a ona zacze?ła mi opowiadac? o... sytuacji w Polsce! Rozmawiałys?my po angielsku. Matka mo?wiła o strajkach, o „Solidarnos?ci” i widac? było, z?e jest tym przeje?ta, z?e to dla niej waz?ne. Ale to jeszcze nie było najistotniejsze. Patrzyłam jej w oczy, ona zwracała na mnie uwage?, ale jednoczes?nie była gdzies? daleko. Pos?wie?cała mi swo?j „ludzki” czas, ale była ro?wniez? oddana czemus? wie?cej. Swo?j „wieczny” czas pos?wie?cała Bogu. W Nim miała zaufanie. Spotkanie z nia? było troche? jak spotkanie z Bogiem. W niej czuło sie? obecnos?c? Pana Jezusa. To przełomowy moment w moim z?yciu. Takich chwil sie? nie zapomina”.
Jak już wspomniałem, ja osobiście nie miałem okazji spotkać Matki Teresy, ale byliśmy w jej domu zakonnym w Kalkucie, w kaplicy, w której się modliła, przy jej grobie, w umieralni, którą założyła i wrażenia są podobne do tych, o których mówi siostra Jolanta. Podczas tej samej podróży miałem okazję spotkać innego Świętego (choć „oficjalnie” wie o tym niewielu) ks. Mariana Żelazka. I choć byłem już wtedy księdzem i nie potrzebowałem jeszcze trzech lat, jak siostra Jolanta zanim wstąpiła do zakonu, to ta podróż była bardzo ważnym etapem w umacnianiu mojego przekonania, że wybór Chrystusa nie tylko jest najlepszym wyborem i żadna inna duchowość (z całym szacunkiem) nie wytrzymuje konfrontacji, ale też daje słabym ludziom taką moc, że są w stanie zmieniać świat. Dosłownie. A na zakończenie jako dedykację dla siebie samego i Czytelników proszę przyjąć słowa, które powiedział (jeszcze nie) siostrze Jolancie jej kolega, kiedy wróciła z jednej ze swoich licznych w młodości wspinaczek w góry: „Wspinac? sie? fizycznie to kaz?dy głupi umie. Ty, Glapka, duchowo sie? powspinaj. To trudniejsze”.

Tekst ks. Andrzej Antoni Klimek
Fot. ks. Tomasz Buliński?

Fot. Siostry ze Zgromadzenia Misjonarek Miłości podczas rozmowy z pielgrzymami, a na kolejnej stronie - podczas adoracji Najświętszego Sakramentu?

Książka

 

 

 

 

 

 

 

Książka „Siostra na krawędzi.
O pasjach silniejszych niż narkotyk”, czyli rozmowa siostry Jolanty Glapki i Agaty Puścikowskiej ukazała się w tym roku nakładem Wydawnictwa WAM. Wszystkie cytaty z siostry Jolanty pochodzą z tej publikacji ?

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!