Jan Paweł II – „Skała modlitwy”
Całe życie Jana Pawła II było godną podziwu syntezą modlitwy i działania. Kontemplacja była źródłem jego aktywności. W szczególnie krytycznych momentach historycznych i we wszystkich trudnych sytuacjach swojego pontyfikatu Papież oddawał się modlitwie, by znaleźć właściwe rozstrzygnięcie problemu i podjąć stosowne decyzje. Pomijając sytuacje wyjątkowe, modlitwa była podstawowym źródłem, z którego czerpał on swoją energię duchową do codziennego życia. Jego posługa kapłańska była ożywiana przez nieustanny i nadzwyczajny kontakt z Bogiem.
Słusznie zauważa Daniel-Ange: Nie mógłby być Pawłem, misjonarzem całego świata, jeśli nie byłby najpierw i przede wszystkim Janem, kontemplującym. Znakomicie to wyraził sam Papież w słowach skierowanych do biskupów austriackich: Kapłan musi mieć osobowość człowieka, który tak jak Chrystus i wielcy apostołowie, i prorocy żyje sam na szczycie góry, przenikając oczami orła głębiny misterium Boga, i który schodzi następnie, jasny i płomienny, by przekazać przesłanie i łaskę Bożą aż po ostatnie granice działania człowieka (13.09.1983). Czyż nie jest to jego własny portret? On żył, modląc się. (…). Mówił: „Każdego ranka kontempluję tajemnicę, a w ciągu dnia ją rozwijam” – wyznaje bliski przyjaciel Papieża ks. kard. Andrzej Deskur.
Życie kontemplacyjne „Lolka” bierze początek i czerpie z doświadczenia jego ojca, który intensywnie żył modlitwą i stał się przewodnikiem duchowym Karola przez pierwsze dwadzieścia lat. Papież wspominając dom rodzinny, powie: To było moje pierwsze seminarium („Dar i Tajemnica”). Przy innej okazji, zwierzy się: Pamiętam, że ojciec dał mi kiedyś książeczkę do nabożeństwa, w której była modlitwa do Ducha Świętego. Powiedział mi, abym tę modlitwę codziennie odmawiał. Tak też staram się czynić. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, co znaczą słowa Chrystusa do Samarytanki o prawdziwych czcicielach Boga, to znaczy takich, którzy Go czczą w Duchu i w Prawdzie (por. J 4, 23). („Przekroczyć próg nadziei”). Ojciec rozbudził w Karolu głęboką więź z Duchem Świętym, umacnianą przez modlitwę, której pozostał wierny aż do ostatnich swoich dni – jak wykaże promotor sprawy beatyfikacyjne, ks. Oder. Od dziecka mówiło się, że Lolek zostanie księdzem. Tak mówiło się u nas w domu – wspomina Danuta Gruszczyńska. Na jakiej podstawie? Bo był bardzo nabożny. Jak bawiliśmy się w ogrodzie, a biły dzwony na „Anioł Pański”, to on stawał, modlił się. I my razem z nim też się modliliśmy. Tak poważnie, (…) i oczy wzniesione w górę, iż zdawało się, że rozmawia z Panem Bogiem. Bardzo był poważny, zawsze bardzo skupiony. Miał wtedy dziewięć, może osiem lat. Obok ojca duży wpływ na życie Wojtyły miał krawiec Jan Tyranowski. To on - zapoznając go z tekstami św. Jana od Krzyża i św. Ludwika Marii Grignion de Montforta wniósł w życie Karola pewien impuls mistyczny. Wojtyła żywił do niego wdzięczność, która skłoniła go, do poproszenia przyjaciela, polskiego księdza, o zainicjowanie procesu kanonizacyjnego Jana Tyranowskiego (rozpoczął się w 1997 r.) W wieku młodzieńczym jego życie modlitwy intensyfikuje się i krystalizuje w decyzji o powołaniu kapłańskim. Kiedy jako seminarzyści przebywaliśmy w kościele na modlitwie, każdy z nas prędzej czy później rozpraszał się (...). To naturalne zjawisko i dotyczy prawie wszystkich, lecz nie jego. Karol wydawał się być cały czas po tamtej stronie, w innym wymiarze. Przebywał w świecie Boga. Nigdy nie zauważyłem u niego roztargnienia podczas modlitwy. Ta żarliwość cechowała jego życie już wówczas, kiedy będąc studentem, pracował jako robotnik w kamieniołomie, a potem w Solvayu – wspomina ks. kard. Deskur. W czasie jego posługi w Niegowici, jak relacjonują mieszkańcy parafii - ich młody ksiądz spędzał wiele nocy przed Najświętszym Sakramentem, podglądali go w tych nocnych czuwaniach, często widząc leżącego na zimnej posadzce.
W kwietniu 1979 r. grono karmelitów bosych z rzymskiej parafii Świętego Pankracego zostało zaproszonych na kolację z Janem Pawłem II. Przy pożegnaniu ojcowie wyjęli z torby maszynopis liczący ponad 300 stron. Był on własnością biblioteki Teresianum (Papieskiego Instytutu Duchowości) w Rzymie. Jan Paweł II, przeglądając pożółkłe karty maszynopisu, uśmiechnął się, a widząc sygnaturę biblioteki, zażartował: Zatem i ja jestem skatalogowany! Była to kopia jego pracy doktorskiej na temat nauki o wierze świętego Jana od Krzyża. Do pracy dołączona została recenzja wybitnego dominikanina: Skomponowałeś z wielką uwagą, cierpliwością i miłością analityczną część tej rozprawy, poszukując tego, co święty Jan od Krzyża mówi odnośnie cnoty wiary wlanej (fide infusa) w Drodze na Górę Karmel, w Nocy Ciemnej, w Pieśni Duchowej i w Żywym Płomieniu Miłości. Tym sposobem twoje analityczne poszukiwania ukazują, jaki byłby rozwój wiary wlanej i darów Ducha Świętego podczas drogi jednoczącej, w duszy oddanej kontemplacji; rozwój, który może być nazwany „zaczynem życia wiecznego”. W części zaś syntetycznej podsumowałeś dobrze doktrynę świętego Jana od Krzyża, porównując ją krótko z nauką świętego Tomasza. Czytelnicy tej pracy będą mogli nauczyć się wiele odnośnie życia wewnętrznego i zjednoczenia z Bogiem. Sympatia Karola Wojtyły do karmelitów sięga jeszcze czasów wadowickich. W mieście rodzinnym Papieża znajduje się klasztor „na Górce”, do którego jako chłopiec często zaglądał, należał także do karmelitańskiego Bractwa Szkaplerza Świętego. Kiedy rozbudziło się w nim powołanie kapłańskie, pragnął wstąpić do karmelitów, ale nowicjat w Czernej w czasie wojny był zamknięty.
Już jako Namiestnik Chrystusowy, zdawał sobie sprawę z tego, że pierwszym zadaniem Papieża na rzecz Kościoła i świata jest modlitwa i to z modlitwy pochodziła jego zdolność do mówienia prawdy bez strachu, ponieważ ten, który znajduje się sam przed Bogiem, nie boi się ludzi. Kiedy został ogłoszony w Polsce stan wojenny, w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r., Jan Paweł II wezwał do siebie polskich księży, mówiąc im: Musimy bardzo się modlić i czekać na znak od Boga. Nie było też niczym niezwykłym, że zapraszał osoby mieszkające w papieskim pałacu na wspólną modlitwę w kaplicy. Pewnego razu, gdy sytuacja była szczególnie dramatyczna, Papież na głos zaczął recytować Psalm Miserere – pisze w swej książce ks. Oder. Jego współpracownicy wspominają, że gdy pytał ich o ewentualne sugestie rozwiązania problemu, a oni nie potrafili przedstawić żadnej propozycji, Papież pogodnie i ufnie dodawał odwagi, mówiąc: Znajdziemy je, kiedy będziemy się więcej modlić. Benedykt XVI powiedział podczas jednego z kazań, że życie Jana Pawła II można doskonale zilustrować jako parabolę eucharystyczną.
Kiedy w ostatnich latach widziałem, jak jego biedna głowa opada, widziałem ją opartą na Sercu Jezusa. Pod koniec był już samą modlitwą, człowiekiem, który stał się modlitwą… - zreasumuje ostatni etap życia Papieża Daniel-Ange. Inna bliska mu osoba - kard. Garrone, lubił mawiać: Jan Paweł II jest skałą modlitwy. Podobnie określił Jana Pawła II Domenico Del Rio, dziennikarz, a następnie biograf papieski, we wzruszającym świadectwie: Odszedłem od Boga, (…) od Kościoła. Pogodziłem się z Kościołem, pogodziłem się z Bogiem, widząc modlącego się Papieża. Byłem głęboko wzruszony, widząc, jak ten człowiek klęka i pogrąża się w obecności Boga. Dzięki temu zrozumiałem, co było zabezpieczeniem dla Kościoła (…). Modlący się Papież to skała, na której wszechmoc Boga buduje Kościół wśród burz historii.
s. Noela Wojtatowicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!