Jak uwieść własną żonę? cz. II
Uwieść żonę - oto jest zadanie! Nie ten, kto seryjnie wykorzystuje kobiety, ale ten, kto idzie w bój o swoją własną małżonkę jest prawdziwym bohaterem.
Żona to najbliższa tobie osoba, ale z tego też powodu rani niemal perwersyjnie. Nie oszukuj już siebie, że ona jest „święta” i bezbłędna.
Punkt ósmy
Żona też rani - nie „spychaj” bólu do podświadomości
Uczciwie podziel się z nią odpowiedzialnością i winą. Bo tłumiąc latami ból po zadanych ci przez nią ciosach, skończysz najpewniej jak „siedmiu mężów” Sary z Księgi Tobiasza. W najlepszym zaś wypadku „wylądujesz” u psychiatry. Psychika to nie worek bez dna. Rozsadzają ją przemilczenia i kłamstwo. Wyzwala z kolei prawda!
Nie zabijaj jednocześnie małżonki gwałtowną, brutalną prawdą. Choć rzeczywiście stan swoich zranionych uczuć musisz jej w odpowiednim momencie w końcu zakomunikować. Tym niemniej, skoro wasze rozmowy, są na razie jeszcze zbyt nieumiejętne i „destrukcyjne”, to może trzeba to wszystko gdzie indziej najpierw wypowiedzieć, wykrzyczeć, wypłakać. Idź do lasu. Albo może potrzeba ci kolegi, wobec którego czasem te nabrzmiałe uczucia wyjawisz. Przy nim, w złości, „swoją królową” określisz dajmy na to np. małpą, kwoką, albo nawet... I nie zapomnij „przyłożyć” też wrednej teściowej. Uświadom „powiernika” jednak, ażeby nie dawał ci „głupich rad”. Niech tylko wysłucha. Wystrzegaj się osób, które będą „nastrajały” cię przeciwko żonie!
Poszukaj też mądrego i dojrzałego sposobu na to, by żonie te jej niemiłosierne postawy wskazać. Pamiętaj jednak, że najprawdopodobniej ona nawet nie wie, że tak cię pokiereszowała. Bowiem najbardziej szkodzimy sobie nieświadomie. Mimo to rany powstają prawdziwe i nie można ich zatajać. Dlatego ucz się subtelnej sztuki dialogu.
Jednocześnie, gdy widzisz, że zagubiona w sobie żona, traci życiową orientację, do tego nie szanuje cię i na zbyt wiele już sobie pozwala, nie bój się być wobec niej stanowczym. Od tego też niewątpliwie w tym „biznesie” jesteś!
Punkt dziewiąty
„Wyjdź” z domu pochodzenia
Zerwij krępujące sieci rodzinnych sposobów myślenia. One mocno obrosły „skórą” przyzwyczajeń, dlatego pozbywając się ich niejednokrotnie poczujesz niepewność i stratę - jakbyś po kawałku umierał.
Punkt dziesiąty
Proś żonę - niech Ci „świat swoich uczuć” cierpliwie tłumaczy
Ona ma empatię - nie rozumie, że ty potrzebujesz objaśnień. Domagaj się więc wyjaśnień i precyzyjnych komunikatów. Nie doszukuj się jednocześnie u żony lustrzanych podobieństw. Tam gdzie ty masz mniej, ona może ma więcej, gdzie ona z kolei jest słabością, tam ty może wielką siłą. Jak puzzle - idealnie połączą się, tylko dwa elementy o różnych krawędziach.
Punkt jedenasty
Nie szukaj u żony potwierdzenia własnej męskości
Może nawet jesteś poważnie przez nią skaleczony w tym względzie; słyszałeś, że jesteś nieudacznik, chłoptaś, maminsynek - albo, co może najdotkliwsze, podważyła twoją sprawność seksualną. Trauma - przyznaję! Mówiłem ci już jednak, że spośród całej plejady nomen omen gladiatorów, to ty jesteś najlepszy! Swoją wartość, jako człowieka i mężczyzny przyjmij raz na zawsze, jako coś pewniejszego niż śmierć - inni niech gadają, co chcą (łącznie z kochaną małżonką). Obserwuj pociągających, a zarazem wartościowych mężczyzn, rozważaj to, co cię w nich intryguje. Nie bój się ich towarzystwa - jesteś na równych zasadach jednym z nich.
Punkt dwunasty
Trwaj w przekonaniu, że jesteś dla żony niezastąpiony i niezbędny
Tu nie ma miejsca na serialową tolerancję i naiwną kulturalność. Szanujesz w mądry sposób każdy wybór żony (zawsze pozostawiając jej wolość), ale nigdy wewnętrznie nie zgodzisz się na to, że inny mężczyzna ma (o zgrozo!) „moralne prawo” posiąść twoją wybrankę. Choćby nie wiadomo, co ci wmawiali; uświadom sobie, że zostałeś do tej „roboty” wybrany nie, dlatego, że nikogo innego nie znaleźli w całym wszechświecie, ale dlatego, że spośród wszystkich okazałeś się najlepszy! Całkowita wolność wyboru twojej żony jest tu zasadą, jednocześnie zazdrośnie i egoistycznie manewrujesz tak, aby ostatecznie jej uczucia skierowały się nie gdziekolwiek - ale ku tobie!
Złodziejem i rozbójnikiem jest ten, kto „kradnie” komuś żonę, a bohaterem ten, kto stara się odzyskać własną. Walczyć zawsze i do końca masz obowiązek i prawo! A kto sugeruje, że to nietaktowne (sic!), bo ona teraz już ma „kogoś”, albo, że przychodzisz po czasie, jest kłamcą!!
Punkt trzynasty
Doskonalisz siebie, nie ją
Do tej pory wymagałeś może zmian od niej. Uważałeś, że to „ona cię denerwuje”, jest problemem, nie podejmuje wysiłku, że dajesz, a nie otrzymujesz. Może pijąc piwo przed telewizorem tonąłeś w stagnacji powtarzając bezrefleksyjnie „złotą myśl”, że „do tanga trzeba dwojga”. Zapierałeś się o żonę, jak o ścianę, próbując ją „przestawić”, a ona ani drgnie. I po kilku we własnym mniemaniu „wspaniałych próbach naprawienia relacji” zdezerterowałeś z pola walki, wypisawszy sobie przy tym całkiem eleganckie usprawiedliwienie. Zajmujesz nową pozycję. Ustalasz właściwy kierunek działania - wymagasz od siebie!
CDN
Tekst Albert Bogusławski
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!