Internowanie bp. Antoniego Baraniaka w Marszałkach (cz. 2)
Decyzją Sejmu RP jednym z patronów roku 2024 został ogłoszony abp Antoni Baraniak. Podobną decyzję podjął Sejmik Województwa Wielkopolskiego. Był niezłomnym hierarchą więzionym i torturowanym przez komunistów w czasach stalinowskich. Rok Abp. Baraniaka to dobra okazja, aby przypomnieć jego historię życia. Wiele z jej momentów jest związanych z dzisiejszą diecezją kaliską. Tym razem ciąg dalszy o internowaniu Arcybiskupa w Marszałkach.
Duży ruch wokół biskupa internowanego w Marszałach nie umknął uwadze bezpieki. 25 stycznia przyjechali dwaj funkcjonariusze, którzy chcieli się zobaczyć z biskupem w sprawie tak licznych odwiedzin, ale nie zostali wpuszczeni do niego przez ks. dyrektora Władysława Chmiela. Dom salezjański był przez cały czas obserwowany przez funkcjonariuszy bezpieczeństwa, z czym nawet się nie kryli ustawiając samochód przy bramie wjazdowej do domu salezjańskiego. W czasie internowania biskupa o jego poczynaniach donosiło kilku tajnych współpracowników: ps. „X”, ps. „Bros”, ps. „Marian”, ps. „Żagielowski”, ps. „Bikonolt”, ps. „Wesołowski”. Informowali o wszystkich odwiedzających w tym czasie hierarchę, o jego stanie zdrowia. Poznańska bezpieka założyła w tym czasie na biskupa Baraniaka sprawę agenturalnego rozpracowania, w celu kontroli wszelkich kontaktów z księżmi tej archidiecezji z izolowanym w Marszałkach sufraganem gnieźnieńskim.
W kolejnych dniach u biskupa pojawiali się następni goście. W niedzielę, 29 stycznia z racji przypadającej na ten dzień uroczystości św. Franciszka Salezego – głównego patrona zgromadzenia salezjańskiego, biskup wziął udział w spotkaniu opłatkowym miejscowych ministrantów, których zebrało się 18. Przemówił do nich serdecznie, połamał się z chłopcami opłatkiem i obdarował ich czekoladkami. Natomiast w uroczystość św. Jana Bosko w Marszałkach odbył się dzień skupienia dla księży z dekanatu ostrzeszowskiego. Z tej racji odbywały się nabożeństwa, konferencje. Biskup wziął udział w uroczystym obiedzie i przemówił do zebranych kapłanów, zachęcając ich, by godnie trwali w powołaniu.
Wśród znaczniejszych gości, którzy odwiedzali w kolejnych tygodniach biskupa w Marszałkach, oprócz inspektorów salezjańskich, którzy bywali tu często, wymienić można chociażby bp. Juliusza Bieńka, który przebywał wówczas u sióstr boromeuszek w Kępnie. Przybył w odwiedziny 6 marca 1956 roku i jak odnotował kronikarz „przywiózł dużo humoru”. Hierarcha ten miał w swoim życiorysie także męczeńską kartę. Po wojnie biskup zaangażował się w obronę religii w szkołach. Wraz z biskupami Adamskim i Herbertem Bednorzem był współautorem apelu w obronie nauki religii w szkołach skierowanego do rodziców na Śląsku, w wyniku którego zebrano 72 tys. podpisów domagających się od władz przywrócenia religii w placówkach oświatowych. W związku z tym 4 listopada 1952 roku został aresztowany, a następnie ponownie wygnany z diecezji. Zamieszkał w Kielcach, a następnie w Kępnie. Do Katowic mógł powrócić dopiero 5 listopada 1956 roku.
Z kolei 12 marca bp. Baraniaka odwiedził bp Lucjan Biernacki, który znajdował się w podobnej do bp. Bieńka sytuacji. Po pozbawieniu wolności Prymasa i bp. Baraniaka został on wydalony z diecezji gnieźnieńskiej i w latach 1953-1956 przebywał w Częstochowie, Zaniemyślu i Poznaniu. Biskup Biernacki przenocował w Marszałkach, wyjeżdżając następnego dnia po obiedzie. Spotkanie obu sufraganów gnieźnieńskich właśnie 12 marca 1956 roku można by nazwać symbolicznym, gdyż tego dnia w Moskwie zmarł Bolesław Bierut. Między innymi jemu zawdzięczali jeden więzienie, a drugi wygnanie z diecezji. W kronice salezjanów z Marszałek, odnajdziemy pod tą datą, krótkie, ale dobitne stwierdzenie: „Za jego (Bieruta) rządów doznał wiele krzywd: Kościół katolicki, duchowieństwo, zakony, a także Ojczyzna”.
Przez cały okres pobytu bp. Antoniego Baraniaka w Marszałkach współbracia salezjanie chcieli zapewnić jak najlepsze warunki do odzyskania sił po więziennej katordze, sprowadzali do niego zaprzyjaźnionych lekarzy, m.in. Walentego Radka z Ostrzeszowa. Starali się spełniać wszystkie jego potrzeby. Przykładowo z domów salezjańskich w podarunkach otrzymywał on książki, schematyzm salezjański Elenco Generale, biuletyn Nostra, po lekturze którego w lutym 1956 roku napisał do inspektora miłą recenzję: „Najwięcej przyjemności sprawiła mi jubileuszowa Nostra, bardzo interesująca i urozmaicona – szczególnie na tle przeróżnej jałowizny pisanej i drukowanej, jaką możemy i musimy czytać. Daj Boże, byśmy się doczekać mogli Nostry drukowanej… Znajduję w tym numerze częste komemoracje na mój temat, może nie zasłużenie, może aż do zażenowania, ale jeśli to może zrobić coś dobrego, to wypada mi jeno powtórzyć za św. Pawłem: niech tam mówią i piszą o nas co chcą, „dummodo Christus annuntietur”, byle z tego wynikło coś dla chwały Bożej i dla sprawy św. Jana Bosko wśród nas”.
Mimo okazywanej przez współbraci troski zdrowie biskupa Baraniaka nie poprawiało się. Wobec takiego stanu rzeczy Episkopat Polski wymusił na władzach możliwość kuracji dla wyniszczonego zdrowotnie hierarchy, którą podjął w Krynicy. Pertraktacje w tym względzie, były prowadzone głównie przez bp. Choromańskiego, który już od 17 stycznia 1956 roku (w imieniny biskupa) wysłał pismo do dyrektora Urzędu do Spraw Wyznań, z prośbą o umożliwienie kuracji w Krynicy i leczenie uzębienia przez internowanego biskupa w Krakowie, gdzie miał się zatrzymać w seminarium salezjańskim. Początkowo wydawało się, że uda się ten projekt zrealizować, ponieważ 23 stycznia sekretarz Episkopatu Polski wysłał do bpa Baraniaka informację, że władze zgodziły się na jego wyjazd do Krynicy, gdzie miał też leczyć zęby, rezygnując z planowanej pomocy w tym względzie salezjanów z Krakowa. W Krynicy sufragana gnieźnieńskiego miały obowiązywać te same obostrzenia dotyczące jego kontaktów z ludźmi, co w Marszałkach.
To przedsięwzięcie udało się jednak zrealizować dopiero po kilku miesiącach rozmów, które władze specjalnie utrudniały i przeciągały. Przykładowo 4 lutego 1956 roku Leonard Łączny, kierownik Referatu ds. Wyznań w Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Poznaniu, oznajmił biskupowi w Marszałkach, że wobec rzekomego ignorowania przez niego zobowiązań do nieprzyjmowania gości i wyjazdów poza teren domu zakonnego, Urząd do Spraw Wyznań cofa zezwolenie na wyjazd do Krynicy. Zapowiedział też, że odpowiednia komisja lekarska zbada stan zdrowia biskupa i określi miejsce oraz sposób leczenia. Chodziło w tym przypadku o zwykły wyjazd biskupa ze współbraćmi do fryzjera w Ostrzeszowie. W odpowiedzi na to oświadczenie bp Baraniak odmówił kuracji pod nadzorem władz i poprosił o zaprzestanie nękania w postaci częstych w Marszałkach wizyt naczelnika z Poznania.
Ostatecznie jednak bp Antoni Baraniak otrzymał od władz pozwolenie na wyjazd do Krynicy. Ze wspólnotą salezjańską w Marszałkach przeżywał jeszcze wydarzenia Wielkiego Tygodnia. W Niedzielę Palmową i Wielkanocną odprawił dla wiernych Mszę św. W poniedziałek, 2 kwietnia 1956 roku samochodem z Łodzi przybył ks. inspektor Stanisław Rokita wraz z ks. Janikiem i jeszcze tego samego dnia wspólnie z biskupem wyjechali do Krynicy.
Wokół jego podróży z Marszałek do kolejnego miejsca odosobnienia znowu pojawia się wiele znaków zapytania. O dziwnych zdarzeniach z nią związanych pisał w swojej książce „Teczki na Baraniaka” abp Marek Jędraszewski. W nocy przed wyjazdem ks. Rokity po biskupa Baraniaka do garażu przy siedzibie inspektoratu salezjańskiego w Łodzi miało miejsce włamanie. Po wstępnych oględzinach nie zauważono, by coś z niego zginęło. W czasie drogi jednak samochód miał awarię, która mogła skończyć się tragicznie. Dopiero wówczas salezjanie zauważyli brak pewnej części w samochodzie. Ks. Rokita dojechał po biskupa mocno spóźniony, zabrał go z Marszałek i wrócili do Łodzi, gdzie wszystko mu opowiedział.
3 kwietnia bp. Antoniemu Baraniakowi udało się dotrzeć szczęśliwie do domu sióstr elżbietanek, gdzie czekał na niego przygotowany pokój, zaś same siostry otoczyły go troskliwą opieką.
Tekst: Ks. Jarosław Wąsowicz SDB
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!