TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 26 Lipca 2025, 17:20
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Ile w tym szczytnej idei, a ile ściemy?

Ile w tym szczytnej idei, a ile ściemy?

Dzisiaj trochę się poprzyglądamy pewnym trendom, a ja bym tak naprawdę powiedział dyktatom, które człowiek musi przyjąć, jeśli chce być uważany za fajnego, nowoczesnego, otwartego Europejczyka. Celowo nie określiłem tego ideału Europejczyka, do którego wielu aspiruje, jako mądrego, bo mi się wydaje, że raczej robią z nich durniów, ale każdy ma prawo do własnego zdania. 

Zaczniemy od walki z rasizmem, bo wiadomo, że każdy postępowy człowiek musi stanąć za akcją Black Lives Matter. A ta zatacza coraz szersze kręgi i coraz więcej sfer życia okazuje się być przebrzydle rasistowskimi. Że rasistowski wierszyk Tuwima „Murzynek Bambo” powinien wylecieć z kanonu lektur to już wiecie na pewno. Że nazywanie pewnego ciasta murzynkiem (i jeszcze, o zgrozo, pisane z małej litery) jest rasistowskie to pewnie też wiecie. Ale my mamy „nagrabione” tylko przez jedno ciasto, a taka na przykład kuchnia francuska, zdaniem amerykańskiej profesor prawa Mathilde Cohen z University of Connecticut cała jest rasistowska począwszy od białej... zastawy! Ona to naprawdę powiedziała i jeszcze napisała w szanowanym (przez kogo?) periodyku. Jednak apogeum na tym polu osiagnął na łamach brytyjskiego Guardiana urodzony w Londynie i wykształcony w Oksfordzie, ale mający hinduskie korzenie naukowiec, pisarz i eseista Raj Patel, który o hańbę rasizmu oskarżył będące wręcz symbolem Ameryki ciasto apple pie, czyli szarlotkę. Cytuję za Piotrem Kowalczukiem: „Uczony mąż napisał, że szarlotka jest tak amerykańska jak ziemia odebrana Indianom, zawłaszczony majątek i korzystanie z owoców cudzej pracy. Po pierwsze, argumentuje Patel, jabłka przybyły do Ameryki wraz z kolonizatorami, którzy dopuścili się zbrodni ludobójstwa wobec rdzennej ludności. Po drugie – jabłonie sadzono jako symbol i znak, że pobliskie tereny są wolne od Indian, wymordowanych lub/i przepędzonych. Po trzecie – cukier (z trzciny cukrowej) używany do wypieku był owocem niewolniczej pracy. Po czwarte – i ważniejsze – apple pie w Ameryce zazwyczaj spoczywa na parapecie owinięty w tradycyjną bawełnianą ściereczkę w kratkę i tak jest podawany. A o związkach bawełny z niewolniczą pracą chyba nikomu przypominać nie trzeba. Patel ubolewa, że krwawe, rasistowskie początki i tradycje amerykańskiej szarlotki padły ofiarą zbiorowej amnezji. Boli go, że jabłecznik z powodu ignorancji stał się symbolem Ameryki, domowego zacisza, a spożywany z sąsiadami – symbolem sąsiedzkiej zgody i przyjaźni”. Tak, tak, proszę państwa, w tej walce z rasizmem jeńców się nie bierze! No i najwyraźniej nie je się też szarlotki. 

Kolejnym trendem, od którego trudno się wywinąć, jest oczywiście walka ze zmianami klimatycznymi i przechodzenie „na eko” na każdym możliwym polu. Co to jest to „eko”, to coraz trudniej zrozumieć, bo jak kiedyś się jechało po wsi, to człowiek od razu wiedział, a właściwie czuł, na którym polu chłop wylał nawóz „eko” i skąd on się wziął. No powiem wam tylko, że na pewno sztuczny nie był. A teraz to pieron wie! Jak wiadomo Związek Radziecki Europy zwany też czasami Unią Europejską jest w czołówce tych zmian i właśnie od 3 lipca w krajach członkowskich zaczyna obowiązywać zakaz sprzedaży niektórych produktów plastikowych jednorazowego użytku, w tym patyczków higienicznych, sztućców, słomek czy mieszadełek. Dlaczego? No bo podobno problem tkwi w tym, że wyroby plastikowe jednorazowego użytku są szybko wyrzucane, a jako że rzadko poddawane są recyklingowi, to łatwo stają się śmieciami. Pomiar zaśmiecenia plaż w UE ujawnił, że tworzywa sztuczne stanowią 80-85 % śmieci morskich w UE. 70 % to plastiki jednorazowego użytku. I to właśnie ich dotyczy nowy unijny zakaz. Nawiasem mówiąc, mnie zawsze zastanawia, jak oni te śmieci w tym morzu liczą, nieraz słyszymy ile milionów na przykład plastikowych butelek a ostatnio maseczek pływa w oceanach. Bo tak sobie myślę, że jak już tak precyzyjnie policzyli, to mogli od razu wyzbierać nie? No, ale zostawmy to. W każdym razie wydaje się też, że 90 % tych śmieci plastikowych w morzach i oceanach pochodzi jednak nie z Europy, ale z Azji i Afryki. No ale Europa prymuska zakazuje produkcji plastików u nas, pewnie w nadziei, że wiecie, verba docent, exempla trahunt. Ja powiem, że wątpię czy ten przykład kogoś pociągnie, ale do tego jeszcze wrócimy. Ale najciekawsze jest to, czym się te wszystkie plastikowe sztućce, słomki i patyczki zastąpi? Ano papierowymi, albo drewnianymi, kotku... Czyli będziemy rżnąć drzewa, żeby z nich zrobić papierowe i drewniane, biodegradowalne przyrządy. A to oznacza lasów, zielonych płuc, pochłaniających dwutlenek węgla, już nie będziemy chronić? Czegoś tu nie łapię: zbrodnią i hańbą jest futro ze zwierzaczka, a takie z tworzyw sztucznych jest ekologiczne i w ogóle „cool”, tak? Ok, sztuczne futro jest „eko”. Ale sztućce sztuczne i tacki plastikowe nie są „eko”, za to drewniane i papierowe ze ściętych drzew są „eko”, tak? Aha, a jeszcze te ekologiczne drewniane sztućce są pakowane w... folię! Która bynajmniej nie jest biodegradowalna. A nie jest zakazana. Ktoś tu goni w piętkę.... 

Ale mam jeszcze dla was jeden przykład jak to Europa daje przykład, który jednak za bardzo nie pociąga: okazuje się, że pięć azjatyckich krajów: Chiny, Indie, Indonezja, Wietnam i Japonia, które już w tej chwili wytwarzają 80 % światowej emisji CO2, właśnie budują 600 kolejnych NOWYCH elektrowni węglowych, których moc ma osiągnąć 300 gigawatów. Żeby mieć pojęcie o czym mówimy, wszystkie elektrownie węglowe ZAMKNIĘTE w ciągu ostatnich 10 lat w Ameryce Północnej i Unii Europejskiej (w tym w Polsce) dla szczytnej idei zmniejszania emisji CO2 (i oczywiście żeby pociągać przykładem :) miały łączną moc 24 gigawaty... Czyli my tu będziemy zażynać gospodarkę Polski pomniejszając nasze (Europy) 10 % emisji, a tamci będę powiększać swoje 80 %. I to o znacznie większe ilości niż my pomniejszymy. I co nam pozostanie? Chyba tylko krzyczeć do tego dwutlenku węgla z Azji jak Kaźmierz Pawlak w „Nie ma mocnych”: No jakim prawem on mi na moje niebo wzlata?!

Na koniec sobie zostawiłem perełkę: obrona praw kobiet. Otóż w rządzie Kanady jest również ministerstwo do spraw równości, wszak Kanada ma bardzo postępowy rząd i premiera jeszcze bardziej postępowego. I to ministerstwo udzieliło oficjalnej odpowiedzi pewnej organizacji feministycznej, że niestety nie może spełnić jej postulatów dotyczących praw kobiet, ponieważ nie jest w tej chwili możliwe skonstruowanie prawnej definicji... kobiety. Uważajcie na te rewolucje, bo one zawsze pożerają swoje dzieci.

Pleban ze wsi

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!