TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 25 Sierpnia 2025, 13:53
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Historia radosnej mistyki cz. II

Historia radosnej mistyki cz. II

Stygmatyk Ducha Świętego

To, co wyróżnia Filipa spośród innych świętych, to stygmat Ducha Świętego. Co to takiego? Stygmaty kojarzą się nam ze znakami ran Chrystusa, a stygmat Ducha Świętego? Co jest Jego znakiem, skoro sam jest niewidzialny? Oczywiście miłość, którą symbolizuje serce. 

Filip miał wtedy 28 lat i modlił się w noc przed uroczystością Zesłania Ducha Świętego w katakumbach św. Sebastiana. O co prosił tej nocy ten, który miał tak intensywnego ducha kontemplacji, tak bardzo kochał Boga, że porzucił studia, aby służyć ubogim oraz chorym w szpitalach? Modlił się o swoje nawrócenie. Prosił Ducha Świętego, aby dał mu ducha! To „nawrócenie” było pragnieniem jeszcze intensywniejszej miłości do Boga. I otrzymał Go, w tajemniczy sposób w wigilię Zielonych Świąt 1544 roku, o czym zaczął mówić dopiero u kresu życia. Zawsze powtarzał: „Mój sekret tylko dla mnie”.

Nie mówił chętnie o stygmacie Ducha Świętego, którego doświadczył, nie dlatego, że był egoistą i chciał to zachować tylko dla siebie, ale dlatego, że są takie doświadczenia duchowe, których nie można wyrazić słowami. A decydując się mówić, narażamy się na śmieszność i niezrozumienie. Są takie rzeczy, które można tylko przeżyć.

Jako znak tego nadzwyczajnego doświadczenia Filipa i daru dla Kościoła wszystkich czasów, jest owo nadzwyczajne „bicie serca”, o którym mówiło wielu świadków. Jeden z uczniów, Federico Borromeo zaświadcza: „Wtedy powiedział mi Ojciec, że odczuwał to bicie, które potem zawsze trwało. To właśnie stanowiło jego SECRETUM, które było jego najgłębszym doświadczeniem miłości Boga”. Od tego momentu samotność Filipa, namiętnie kultywowana i broniona jest „samotnością wewnętrzną”, w której doświadczał „obecności”.

Filip zobaczył w katakumbach płomień ognia - symbol obecności Ducha Świętego, a potem poczuł, jak powiększa się jego serce. Odczucie płonącego wewnątrz ognia było tak wielkie, że Święty upadł na ziemię i wołał: „Dość Panie, dość, już więcej nie mogę”. Jego modlitwa była przepełniona miłością, a ponieważ miłość nigdy nie ma dość, zawsze modlił się o większą miłość. Tej modlitwy Bóg wysłuchał. Miłość do Boga przelewała się z jego duszy w jego ciało i nadawała krwi tak gwałtowny ruch ku sercu, że cała jego postać świeciła i płonęła. Oczy, usta, czoło - wszystko w nim było jasne - jak zaświadczają świadkowie modlitwy Filipa. A potem ojciec Neri do końca życia będzie nazywał tę przedziwną obecność Boga w nim: „swoim kalectwem”. To uczucie obecności serca, które sprawiało jego radowanie się w Bogu żywym, pozwalało mu wołać z Psalmistą: „Serce moje i ciało moje wołają do Boga żywego”.

Przez ten nadmiar serca, przelewał się w nim płomień i Duch Boga, że wydawało się, iż chce ono wyrwać się z piersi na zewnątrz, nie mogąc się zmieścić w tych granicach, jakie zostały ustalone przez naturę. Z tych powodów, niektóre żebra od strony serca wygięły się i złamały; to wygięcie i złamanie żeber nie sprawiało Filipowi bólu ani kłopotu. Darem Ducha dla niego był wtedy „potrójny owoc”, o którym pisze św. Paweł w Liście do Galatów: owoc miłości, aby godnie kochać Boga; owoc radości, aby napełnić się świętą pociechą; owoc pokoju dla zupełnego ukojenia duszy.

Jednak nie przeszkadzało to w sprzecznych cechach Filipa, które należą do tajemniczej psychologii wielkich dusz, którą zna tylko Bóg! Umiłowanie wolności i uległe przyjmowanie rozkazu; prawdziwa wesołość i delikatna powściągliwość; upodobanie w przyjaźni i umiłowanie samotności; mistyczna żarliwość kontemplacyjna i ustawiczne dążenie do apostolstwa; odrzucenie ślubów zakonnych i nakaz posłuszeństwa regule. To także pokora Filipa i poczucie niegodności z jednej strony, a posłuszeństwo swojemu spowiednikowi i zaufanie Duchowi, który całkowicie go posiadł, kazało mu w 1551 roku, gdy miał już 36 lat, przyjąć święcenia kapłańskie.

Póki mam czas się modlić, mam nadzieję, że będę wysłuchany

Szczególnym powołaniem, jakie Filip otrzymał, było całkowite oddanie się wymaganiom Ewangelii w zakresie modlitwy. Można powiedzieć, że jego życie było ustawiczną modlitwą. Opowiadają o naszym Ojcu, że odkrył moc modlitwy jako młodzieniec, następnie, że porzucił studia, aby zająć się modlitwą. I aby lepiej jednoczyć się z Bogiem oddalał się od kontaktów z ludźmi i chodził do siedmiu kościołów, czasami nocował pod ich portykami, a niekiedy na cmentarzu w katakumbach Kaliksta. Nigdy nie był nasycony modlitwą i kontemplacją. I?tak?wielka?była?słodycz, jaką odczuwał w tej praktyce, prędzej aniołów niż ludzi, że troszczył się, na ile potrafił, aby wszyscy pobudzali się do takiej modlitwy.

Jak to jednak zrobić? Filip miał zwyczaj aktami strzelistymi utrzymywać swój umysł zjednoczony z Bogiem. I do tego nieprzerwanie wzywał i zachęcał swoich synów duchowych, aby zawsze mieli Boga przed oczami. Wzruszające jest świadectwo przyjaciela Filipa, Loysa Ames, który przytacza dawne wspomnienia, przekazane mu poufnie także przez innych przyjaciół: „Widziano go wiele razy, w nocy, w poświacie księżyca, na schodach Santa Maria Maggiore i na schodach św. Piotra, jak odmawiał brewiarz przy świetle księżyca.

Filip nie będzie potrafił przez całe życie zrezygnować z tej „samotności” wypełnionej Bogiem. Posiadający naturalne zdolności do kontemplacji, skarżył się, kiedy pod koniec dnia nie mógł poświęcić modlitwie pożądanego czasu: „Dzisiaj nie dokonałem niczego dobrego; pozwólcie mi pozostawać trochę samemu”. W zimowe wieczory kazał przynieść sobie lampę, stawiał ją w kącie, aby nie świeciła mu w oczy, zamykał się w swoim pokoju, gdzie trwał na medytacji godzinę i dłużej.

Wspomina jeden z ojców Kongregacji: „W swoich pokojach miał małe schodki, którymi wchodził do małej logii na szczycie domu i często usuwał się tam dla modlitwy i kontemplacji, i pamiętam, że rano o wczesnej godzinie zimą, wycofywał się tam mając na sobie tylko czerwony kaftan, sięgający do kolan, co zadziwiało, że kiedy powracał na dół, nie był martwy z zimna. On z tego żartował i kazał mi dotknąć ręki, która była bardzo ciepła”.

Filip kazał zbudować sobie pokoik na dachu, aby mieć zapewnioną konieczną samotność oraz nienaruszony widok na niebo. Jego ulubione, krótkie modlitwy to: „Mój Chrystus, miłość moja, cały świat jest marnością”; „Jak Ty wiesz i chcesz, tak czyń ze mną, Panie”; „Jezu, bądź dla mnie moim Jezusem”; „Kto szuka czegoś innego niż Chrystusa, nie wie czego chce”; „Kto pragnie czegoś innego niż Chrystusa, nie wie czego pragnie”.

Dar modlitwy zawsze jest darem Pana Boga. Ale o ten dar trzeba pokornie i uparcie prosić. „Bóg da wam łaskę, że tak skoncentrujecie się w Jego Boskiej miłości - pisał Filip do swojej siostrzenicy, siostry Marii Anny Trevi - że tak głęboko wejdziecie w ranę Jego boku, w żywe źródło mądrości Boga, który stał się człowiekiem, aż tam zatopicie swoją miłość i nigdy już nie znajdziecie drogi, aby z niej wyjść na zewnątrz”.

W trudnych sprawach powtarzał: „Póki mam czas się modlić, mam nadzieję, że będę wysłuchany”. 

tekst ks. Dariusz Dąbrowski

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!