TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Lipca 2025, 07:30
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Helenka poszła do nieba

Helenka poszła do nieba 

Żyła na co dzień w zasięgu Bożego Słowa i Eucharystii, dlatego emanowało z niej duchowe piękno, które było widoczne w jej spotkaniu z Bogiem i z wieloma ludźmi, którym starała się służyć czynami, dobrym słowem, uśmiechem czy śpiewem – tak o zamordowanej pięć lat temu na misji w Boliwii Helenie Kmieć opowiada jej wujek bp Jan Zając z Krakowa.

Księże Biskupie jako wujek Helenki miał Ksiądz z nią kontakt od jej dzieciństwa. Proszę powiedzieć, jakim była dzieckiem?
Bp Jan Zając: Poznałem Helenkę kiedy miała trzy latka, wtedy moja bratanica Basia po śmierci mamy Helenki opiekowała się nią i jej starszą siostrą Terenią. Basia była kobietą o wielkim sercu. Helenka weszła w moją rodzinę po ślubie Basi z Jasiem, ojcem Helenki i Tereni. Spotykałem Helenkę przy okazji odwiedzin mojego brata z okazji świąt, imienin czy urlopu. Mieszkali wszyscy razem. Helenka mówiła do mnie wujciu. Wszędzie jej było pełno. Zawsze radosna i pełna energii. Uczyła się w katolickiej szkole podstawowej i już wtedy była otwarta na drugiego człowieka. Modliła się i przyjmowała sakramenty święte. Wiedziała, że nie można tej miłości okazywać Panu Jezusowi tylko klęcząc, modląc się długo, ale nabierając ducha na modlitwie wychodziła do ludzi i takim postępowaniem zjednywała sobie ludzi.

W latach młodości mocno angażowała się w życie Kościoła...
Tak. Te talenty, jakimi Pan Bóg ją obdarzył, były wykorzystywane do umocnienia więzów międzyludzkich w szkole, potem na studiach, w duszpasterstwie. Helenka po pierwszej klasie liceum wyjechała na dwuletnie stypendium do Wielkiej Brytanii do Leweston School w Sherborne. Szkołę ukończyła w 2009 roku i w październiku rozpoczęła studia na Politechnice Śląskiej na kierunku inżynieria i technologia chemiczna prowadzonym w języku angielskim. Po ukończeniu studiów pracowała jako stewardesa w liniach lotniczych. Po jej śmierci rodzice znaleźli w torbie stewardesy kartkę, na której miała wypisane postanowienia. Widać było, że do tej kartki często wracała. Napisała tak: „plan na najbliższy rok – duszpasterstwo lotnicze, na najbliższe pięć lat – rodzina, praca dająca satysfakcję, być bardziej dla innych, plan długoterminowy – świętość!”. Jaka głębia była w tych kilku zdaniach.
To otwarcie na drugiego człowieka, żeby dzielić się radością, miłością spowodowało, że została wolontariuszką misyjną, żeby nieść Ewangelię miłości na krańce świata.

Jej posługa misyjna rozpoczęła się w Wolontariacie Misyjnym „Salvator” działającym przy zgromadzeniu zakonnym salwatorianów...
Z ramienia tego wolontariatu dwukrotnie była posłana na krótkie kilkunastodniowe wyjazdy, podczas których w kilkuosobowej grupie prowadziła półkolonie dla dzieci przy salwatoriańskich parafiach – pierwszy raz w Galgahévíz na Węgrzech, za drugim razem w Timisoarze w Rumunii. W 2013 roku pojechała na misję do Zambii, gdzie przez dwa miesiące pracowała z dziećmi ulicy, ucząc ich czytania, pisania, języka angielskiego i matematyki oraz towarzysząc im w codziennym życiu w ośrodku Salvation Home w Lusace, stolicy Zambii, a także w oddalonym o ok. 70 km centrum młodzieżowym Kulanga Bana Farm w Chamulimbie. 

Jej ostatnią placówką misyjną była Boliwia...
To wezwanie do Boliwii było ukoronowaniem jej gotowości służenia człowiekowi. Ostatni raz spotkałem się z nią w czasie świąt Bożego Narodzenia w 2016 roku. Była to także uroczystość 90. urodzin babci. Wtedy dowiedziałem się, że wybiera się do Boliwii. Zapytałem, czy nie boi się, przecież tam jest niebezpiecznie. Odpowiedziała mi „ale tam są dzieci i trzeba służyć im”. To było ostatnie spotkanie na ziemi, jakie miałem radość przeżywać. Ten obraz, mam w oczach i sercu, dlatego wszystko robię, żeby jej postać przybliżać młodym.
Mam przed sobą jej zdjęcie, z którego spogląda na mnie młoda dziewczyna z takim zawadiackim uśmiechem. Obok mam krzyżyk, który Helenka miała wtedy, kiedy pojechała do Afryki. Ten krzyżyk dostałem od jej rodziców. To jest pamiątka, która mi bardzo służy w pokazywaniu młodym ludziom wzoru jej życia. Od samego początku, gdy odeszła do Pana ten krzyżyk mi pomaga, żeby wobec bierzmowanych dawać świadectwo. Przekazuję młodym to orędzie, które Helenka wypełniła. Jest to orędzie, które Jan Paweł II przekazywał młodym, jak posyłał ich z krzyżem do świata „Musicie być mocni mocą wiary, musicie być mocni mocą miłości, która jest potężniejsza niż śmierć”. To orędzie powtarzam bierzmowanym trzymając w rękach krzyżyk Helenki, a oni w swoich dłoniach mają swoje krzyżyki. Mówię im, aby poszli na krańce świata nie od razu jako wolontariusze do Afryki czy Ameryki, ale żeby to było posłanie do drugiego człowieka. Te słowa Helenka wypełniła do samego końca. W taki właśnie sposób poszła do nieba.

Jej śmierć to był zapewne cios dla rodziny. W jaki sposób rodzice dowiedzieli się o śmierci Helenki?
Te słowa „Helenka poszła do nieba” przekazałem rodzicom, bo miałem za zadanie powiadomić ich o tej tragedii, o śmierci Helenki. Z Boliwii zatelefonowano do prowincjała księży salwatorianów, a on przekazał mi tę misję. Było to dla mnie zadanie bardzo trudne, bo jak przekazać rodzicom taką wiadomość? Wraz z ks. prałatem Franciszkiem wybraliśmy się do Libiąża. W domu zastaliśmy oboje rodziców - Jasia i Basię, a także babcię Józię. Wszyscy byli zdziwieni, że przyjeżdżam bez okazji, w nadzwyczajny sposób. Po wejściu do domu powiedziałem, że Helenka poszła do nieba. Jak poszła do nieba? – zapytali. Odpowiedziałem, że tej nocy nastąpiła ta ciężka chwila, bo był napad na dom, gdzie przebywała i została zamordowana. Łatwo sobie wyobrazić jaka była reakcja rodziców, płacz, krzyk. Było to w Godzinie Miłosierdzia, więc odmówiliśmy Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Dla mnie było wzruszające, że rodzice po tej modlitwie połączyli śmierć Helenki, tak dramatyczną, bolesną ze śmiercią Pana Jezusa i przelaną krwią. Później dowiedziałem się, że kilka kropel krwi spadło na Pismo Święte, które Helenka czytała w momencie, kiedy nastąpił napad, męczeństwo. To jest pewien znak, że to Słowo Boże wypełniło się przelaniem krwi.
Opowiadając młodzieży o tym wydarzeniu mówię, że Helenka nie została zamordowana, ale oddała życie, bo Pan Jezus mówi: „kto straci życie znajdzie je”. Odnalazła życie wieczne, a więc osiągnięcie świętości i tak się ta klamra jej życia zamyka. Helenka pełna radości, optymizmu jest wzorem nie tylko dla młodych, ale też nieco starszych, jak ja często mówię: dla starego wujka, choćby nawet biskupa.


24 stycznia minęło pięć lat od śmierci Helenki. Czy przygotowywany jest proces beatyfikacyjny?
Przepisy Kościoła mówią, że proces może przeprowadzić biskup diecezji, w której nastąpiła śmierć, czyli powinno to odbyć się w Boliwii, ale z drugiej strony istnieje możliwość, że za zgodą Stolicy Apostolskiej tamtejszy biskup może zrzec się przeprowadzenia procesu na rzecz biskupa diecezji, w której jest jej grób, a więc jest to archidiecezja krakowska. Abp Marek Jędraszewski zachęca, aby jak najszybciej rozpocząć ten proces. Rozpoczęły się korespondencje pomiędzy biskupami w Boliwii i w Krakowie i za zgodą Stolicy Apostolskiej rozpocznie się proces informacyjny. Mam nadzieję, że zakończy się on owocnie w archidiecezji krakowskiej. Zbierane są świadectwa ludzi, którzy uzyskali łaski przez wstawiennictwo Helenki w różnych sprawach, a zwłaszcza to jest bardzo radosne, że zgłaszają się młodzi ludzie do wolontariatu misyjnego. To jest znakiem, że ta dziewczyna działa. Mówię do niej: będę o Tobie mówił, ale musisz wspierać nie tylko wujka, ale wszystkich tych, którzy w jakiś sposób będą cię naśladować i wypełniać swoje powołanie.

Świadectwo życia Helenki na pewno pociąga innych na Bożą drogę.
Bardzo pragnę, aby te słowa, które są umieszczone w tym wywiadzie, a które mówiły o historii zachwytu Jezusem i pójścia za nim Helenki były zachwytem dla każdego, kto zainteresuje się tą osobą. Wierzę głęboko, że Helenka będzie wspierać wszystkich na drodze wypełniania powołania. Życzę, żeby każdy, kto spotka się w sposób duchowy z Helenką znalazł w niej niezawodną przyjaciółkę, na którą zawsze może liczyć. Życzę, aby jej wsparcie z nieba dawało siły potrzebne do codziennych zmagań o wierność w realizacji wielkich zamierzeń i planów, jakie wobec nas ma Pan Bóg.

Księże Biskupie dziękuję za rozmowę.

Ewa Kotowska - Rasiak

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!