TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 01:12
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Gorliwość ducha zamiast sztuki słowa

Gorliwość ducha zamiast sztuki słowa

Czy dobry proboszcz powinien umieć liczyć, budować i organizować czy może mieć dwa doktoraty (np. z teologii i socjologii) i pięknie śpiewać, a może musi być szermierzem słowa w kazaniach i na katechezach? Żadne z tych osiągnięć nie dotyczyły Jana Vianneya. Znam wielu wspaniałych księży z doktoratami, znajomością wielu języków obcych i zdolnościami organizacyjnymi. Jednak żaden z nich nie zdobył sławy księdza Jana. Gdzie tkwi tajemnica? W dorzuceniu umiejętności gry na gitarze i znajomości młodzieżowego języka? Nie!

Święty Jan głosił schematyczne kazania, jąkał się i często gubił wątki. Całymi godzinami modlił się, czytał książki, a później pisał i uczył się napisanych tekstów kazań na pamięć. Zwłaszcza początkowo kosztowało go to wiele trudu, bo miał problemy z zapamiętywaniem. Zresztą pisać nauczył się dopiero w wieku 17 lat i miał kłopot z ukończeniem seminarium, koledzy kpili z niego.

Jezus był jego księgą
W miarę upływu lat Proboszcz z Ars nauczył się mówić bardziej spontanicznie, podając proste przykłady z codziennego życia. Kiedy ludzie z całej Francji zaczęli tłumnie pielgrzymować do Ars, Proboszcz spowiadał po kilkanaście godzin na dobę. Nie miał wtedy czasu na przygotowywanie kazań. „Wiara była całą wiedzą Proboszcza z Ars; Jezus Chrystus był jego jedyną księgą. Nie szukał innej mądrości poza mądrością śmierci i krzyża Jezusa Chrystusa.
Nie uznawał żadnej innej mądrości za prawdziwą ani za pożyteczną. Nauczył się wszystkiego nie w kurzu bibliotek ani z ust mędrców, zasiadając w szkolnych ławach, lecz na modlitwie, na kolanach u stóp swego Mistrza (…) przed tabernakulum, gdzie spędzał dnie i noce, zanim tłumy odarły go z wolności dysponowania swoim czasem – to tam wszystkiego się nauczył. W jego głosie, gestach, spojrzeniu i w całej jego jakby przemienionej postaci odbijały się blask tak niezwykły i moc tak cudowna, że nie sposób było pozostać obojętnym, gdy się go słuchało” - pisze świadek tych wydarzeń o. Alfred Monnin SJ.
Ks. Jan Vianney mówił prosto i można by powiedzieć, że nic szczególnego, a mimo to na jego kazania przychodziły tłumy ludzi – dlaczego? Ks. Kazimierz mówi, że wiernych pociągała niezwykła osobowość tego prostego księdza, który autentycznie żył treściami wiary. Początkowo mówił uczonymi zdaniami przepisywanymi z ksiąg teologów, szybko się jednak przekonał, że nie tędy droga i zaczął mówić krótkimi zdaniami o tym, czym sam żył. Potwierdził w ten sposób prawdę słów św. Augustyna: „Karmię was tym, czym sam żyję”.
Często słucham kazań księży mądrych i wykształconych, którzy mają doskonałą pamięć, a cytatami mogą sypać, jak z rękawa. Mimo to ich długie kazania, w których zdążą powtórzyć się i zgubić kilka razy nie poruszają wielu serc. Tutaj św. Jan Vianney może być przykładem, że wiernych trzeba nauczać językiem prostym i prostymi przykładami.

Pokuta i Eucharystia
Tylu mamy wspaniałych proboszczów w naszej diecezji! Takich bez tytułów naukowych, papieskich i biskupich. Takich, którzy nie rezydują w znanych i bogatych parafiach. Takich, o których nikt nie napisze w żadnej gazecie, nie opowie ich historii w telewizji. Jak św. Jan Vianney codzienną gorliwością, pokornym i pięknym sprawowaniem Eucharystii i trwaniem w konfesjonale o każdej porze dnia i nocy pracują nie na zaszczyty, sławę i podziękowania, ale na prawdziwą świętość. 
To właśnie te dwa sakramenty - Eucharystia i spowiedź były dla Świętego Proboszcza najważniejsze. „Proboszcz z Ars starał się przede wszystkim kształtować w wiernych pragnienie skruchy. Podkreślał piękno Bożego przebaczenia. Czyż nie poświęcił całego życia kapłańskiego i wszystkich sił sprawie nawrócenia grzeszników? Wszak to właśnie nade wszystko w konfesjonale objawia się miłosierdzie Boże. Nie zamierzał przeto chronić się przed penitentami, którzy przybywali ze wszystkich stron; poświęcał im często dziesięć godzin dziennie, niekiedy piętnaście i więcej. Było to niewątpliwie jego najcięższe umartwienie, jego ,,męczeństwo”: przede wszystkim znosił cierpienia fizyczne na skutek upału, zimna czy tłoku; ale cierpiał również moralnie, gdyż bolał nad wyznawanymi grzechami, a jeszcze bardziej nad brakiem skruchy: ,,Opłakuję to, czego wy nie opłakujecie”. Obok tych obojętnych w wierze, których przyjmował najlepiej jak umiał, usiłując pobudzić do miłości Boga, Pan pozwolił mu pojednać wielkich pokutujących grzeszników” - pisał Jan Paweł II w Liście do kapłanów z 1986 r. Sam Vianney mówił o Eucharystii, że ,,Przyczyną upadku kapłana jest brak skupienia podczas Mszy św.!”

Posłuszny i ubogi
Cechowało go też posłuszeństwo i ubóstwo, często radykalne, na granicy męczeństwa. Święty Jan Maria Vianney martwił się, że pomimo tylu zabiegów nie wszyscy jeszcze zostali pozyskani dla Chrystusa. Wyrzucał sobie, że to z jego winy. Za mało się za nich modlił i za mało pokutował. Wyrzucał także sobie własną nieudolność. Błagał więc biskupa, by go zwolnił z obowiązków proboszcza. Kiedy jego błagania nie pomogły, postanowił uciec i skryć się w jakimś klasztorze, by nie odpowiadać za dusze innych. Biskup jednak nakazał mu powrócić. Posłuszny, uczynił to. Nie wszyscy kapłani rozumieli niezwykły tryb życia proboszcza z Ars. Jedni czynili mu gorzkie wymówki, inni podśmiewali się z dziwaka. Większość wszakże rozpoznała w nim świętość i otoczyła go wielką czcią.
„Bóg wybrał jako wzór dla pasterzy tego, który w oczach świata wydawał się biedny, niemocny, bezbronny i wzgardzony. Obdarzył go wielkimi darami jako przewodnika i lekarza dusz. Czyż poznanie szczególnej łaski udzielonej Proboszczowi z Ars nie jest znakiem nadziei dla tych pasterzy, którzy cierpią dzisiaj z powodu osamotnienia duchowego?
Przykład Proboszcza z Ars wzywa nas do poważnego rachunku sumienia: jakie miejsce zajmuje w naszym codziennym życiu Msza św.? Czy jest ona, jak w dniu naszych święceń - a był to nasz pierwszy akt kapłański! - podstawą naszej posługi apostolskiej i osobistego uświęcenia? Ile wysiłku wkładamy w przygotowanie się do niej? W odprawienie jej? W modlitwę przed Najświętszym Sakramentem? W doprowadzenie do niej wiernych? W uczynienie z naszych świątyń Domu Bożego, aby obecność Boga pociągała ludzi współczesnych, którzy tak często mają wrażenie, że świat jest pozbawiony Boga?” - pisze Jan Paweł II w Liście ,,Św. Jan Maria Vianney - wzór dla wszystkich kapłanów”.
Tajemnica świętości Jana Marii Vianneya tkwi więc w pokorze, umartwieniach, ubóstwie, w posłuszeństwie, skromności i gorliwości w posłudze i modlitwie. Nie tylko niektórym kapłanom tych cech dziś brakuje, mnie samej ich brakuje, nam wszystkim ich brakuje! Powiedzielibyśmy, że są to cechy we współczesnym świecie niemodne!

Anika Djoniziak

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!