TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 05:42
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Gdzie jesteś, o śmierci?

07.11.10

Gdzie jesteś, o śmierci?

Czy człowiek XXI wieku myśli o umieraniu? Cierpienie i śmierć to terminy, które współczesność spycha na margines. Kult młodości i piękna obecny zwłaszcza w reklamach i na łamach kolorowych czasopism stwarza wrażenie, że człowiek bezradny i ubogi jest odrażający, gorszy, inny. Szeroki wachlarz zabiegów proponowanych przez gabinety medycyny estetycznej oddala myśl o tym, że prochem jesteśmy i w proch się obrócimy. Przecież wystarczy chwila, moment nieuwagi na drodze, zaniedbane badanie lekarskie i Anielski orszak… zabrzmi nad trumną z naszym ciałem. Każdy z nas umrze – to fakt. Może warto przygotować się do tego niezwykłego wydarzenia?

Z postacią Basi zetknęłam się po raz pierwszy podczas lektury Ludzi na walizkach Szymona Hołowni. Twarda z nazwiska i ponoć z charakteru płakałam przy czytaniu jak dziecko. W głowie kołatała się myśl, że moje ścieżki biegną niezwykle daleko od Jego dróg.
Basia i Michał Paradowscy – młode, szczęśliwe małżeństwo, jakich wiele wokół nas. Brak im tylko potomka. Jadą do Rzymu, by tam, przy grobie papieża Jana XXIII, prosić o cud powstania nowego życia. I staje się… Niedowierzanie, szok, radość oplatają ich ze wszystkich stron. Euforia nie trwa zbyt długo. Niespełna kilka miesięcy po poczęciu upragnionego dziecka dowiadują się, że Basię zaatakował nowotwór złośliwy – ziarnica. Lekarz prowadzący decyduje się na uratowanie tylko jednego, matczynego istnienia. Chociaż decyzja o usunięciu dziecka była w tym wypadku usankcjonowana prawnie, nie podejmują tego kroku. Po długich poszukiwaniach trafiają na panią doktor o wiele mówiącym nazwisku – Lampka. Dzięki jej opiece Mateusz rodzi się zdrowy, a Basia przez dwa lata cieszy się jego szczęściem na tej ziemi. Dzień po drugich urodzinach, dokładnie w uroczystość Apostołów Piotra i Pawła Barbara odchodzi do wieczności.
Chociaż nigdy się nie spotkałyśmy, podziwiam Basię za jej determinację do życia i do… pięknej śmierci. Na niej spełniły się słowa św. Josemarii Escrivy de Balaguer: „Jeśli jesteś apostołem, śmierć jest twoją dobrą przyjaciółką, która ułatwia Ci drogę”. Młoda kobieta w ostatnim stadium choroby nie prosiła o modlitwę w intencji zdrowia. Nalegała, by wznosić błagania o dobrą śmierć i zbawienie duszy. Z każdym odwiedzającym odmawiała dziesiątkę Różańca w różnych potrzebach. Pomimo niedogodności, rurek od respiratora, trudności w mówieniu starała się być radosna. Pisała listy do syna, mężowi dała proste i jasne wskazówki co do wychowania maleństwa: „Chodź z nim w kulturalne miejsca”. Nie rozczulała się nad sobą, ale, mówiąc kolokwialnie, brała się za bary z tym, co ją spotkało. Przygotowywała swojego synka na bolesne wydarzenia, które staną się wkrótce jego udziałem.
Film o jej zwykłym – niezwykłym życiu można zobaczyć pod adresem: www.filmobasi.pl. Kiedy zza kadru słychać słowa Basi czytane przez aktorkę: „Należy cieszyć się najmniejszymi chwilami spędzanymi z ukochanymi osobami i cieszyć się z tego, co się ma” uświadamiam sobie, że Basia nawet zza grobu uczy mnie cnoty wdzięczności. Jakże często brakuje jej w moim życiu! To nie jedyna wskazówka płynąca z jej egzystencji. Nie wiem, czy kiedykolwiek wcześniej zdarzyło mi się prosić o dobrą śmierć. O zdanie egzaminu, miłość, dobrego męża i setki innych, mniej znaczących spraw – jasne. Ale o śmierć? Kto mając 25 lat prosi o chwalebne umieranie?! W tym miejscu przypomina mi się także postać Agaty – starej żebraczki z Chłopów Władysława Stanisława Reymonta. Przez cale swoje życie zbierała pieniądze na godny, gospodarski pochówek. Najlepszą pierzynę trzymała w skrzyni, by okryć się nią w godzinę śmierci. Pan dał jej łaskę, o którą tak bardzo prosiła. Śmierć nie przyszła nagle i niespodziewanie, Agata powitała ją jak siostrę i umiłowaną przyjaciółkę. I co z tego, że to tylko postać literacka? Wierzę, że naprawdę istniała taka Agata (i to niejedna!), która może być dla nas wzorem. Przywołane tutaj sylwetki uzmysławiają, że wszyscy jesteśmy ludźmi na walizkach. Wykupiliśmy już bilet, wkładamy do bagażu to, co, jak sądzimy, przyda się w podróży. Nie wiemy tylko, kiedy przybędzie odpowiedni środek transportu. „Miarą naszych lat jest lat siedemdziesiąt lub, gdy jesteśmy mocni, osiemdziesiąt; a większość z nich to trud i marność: bo szybko mijają” – powiada psalmista. A co potem?
Nadszedł czas listopadowych zamyśleń, zatrzymania kroku przy grobach naszych bliskich zmarłych. Aż chce się zapytać za św. Josemarią Escrivą: „czy widziałeś, jak w smutny wieczór jesienny opadają umarłe liście? Tak samo codziennie dusze ludzkie ulatują ku wieczności. Pewnego dnia i ty staniesz się takim liściem umarłym”. Obyś był liściem z radością wznoszącym się  ku górze.

Marzena

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!