TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 21 Lipca 2025, 19:33
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Franciszkański duch na Bronxie

Franciszkański duch na Bronxie

W tym roku przypada 830. rocznica urodzin św. Franciszka z Asyżu: dokładna data jego przyjścia na świat nie jest znana, tym lepiej, możemy świętować przez cały rok. W związku z tym na łamach „Opiekuna” pojawi się na wiosnę cykl artykułów dotyczących najważniejszych chwil w życiu Biedaczyny z Asyżu i konkretnych miejsc, gdzie one się wydarzyły i po dziś dzień możemy znaleźć ich ślady zanurzając się w duchowość franciszkańską. Kilka miesięcy temu, zacząłem zbierać materiały i odwiedziłem te miejsca w Italii, po raz kolejny zachwycając się niesamowitą atmosferą, pokojem i spokojem, jakimi one się odznaczają, zwłaszcza te mniej odwiedzane przez turystów, jak La Verna, gdzie św. Franciszek otrzymał stygmaty. 

Właśnie ta okrągła rocznica urodzin i zbliżający się Dzień Życia Konsekrowanego sprawiły, że wybrałem się z wizytą do wspólnoty, która jest najmłodszą pośród rodzin franciszkańskich, chodzi o Franciszkanów od Odnowy (Franciscan Friars of the Renewal). Niestety, miejsce gdzie można ich spotkać nie ma nic wspólnego z pełnymi pokoju, malowniczymi miasteczkami Umbrii czy Toskanii. W Nowym Jorku braciszkowie wybrali Bronx.

Strzeż się tych miejsc

Kiedy mówię goszczącemu mnie proboszczowi, że wybieram się do braci, namawia mnie, żebym wcześniej zadzwonił, to może ktoś wyjdzie po mnie na stację, bo tam na 149 ulicy jest niebezpiecznie.

- Ja nigdy tam nie jeżdżę – powiedział.

- Przesadzasz – odparłem, jednak do braci zadzwoniłem, a ponieważ nikt się nie zaoferował, że po mnie wyjdzie, więc stwierdziłem, że chyba nie jest tam aż tak niebezpiecznie. Niemniej kiedy zielona „piątka” mijała kolejne stacje zorientowałem się, że właściwie zostałem jedynym białym w całym wagonie metra, poczułem się trochę nieswojo. Mimo woli na myśl przyszła mi oczywiście słynna scena ze „Szklanej pułapki”, w której biały i nagi Bruce Willis maszeruje przez czarną dzielnicę mając na sobie jedynie  tablicę z napisem „Nienawidzę czarnuchów”... Jakoś tak odruchowo rozchyliłem poły mojej kurtki, żeby wszyscy widzieli, że koszulę mam czarną i to z koloratką. Na szczęście jest środek dnia, ulice są pełne ludzi i bez żadnych przeszkód dochodzę do 156 ulicy, gdzie bracia mieszkają w St. Crispin Friary i prowadzą tuż obok dom św. Antoniego dla bezdomnych mężczyzn. Na moje słowa, że chyba nie jest tu już tak niebezpiecznie jak kiedyś, oprowadzający mnie brat Angelo mówi:

- Domy i ulice wyglądają dużo lepiej, ale ja nigdy nie wychodzę na zewnątrz sam po zmroku. Jeśli mamy gości to wieczorem zawsze odprowadzamy ich na stację metra. W sierpniu w strzelaninie tuż obok straciło życie ośmioro dzieciaków, w tym niektórzy z naszego programu dla młodzieży. To jest ciągle Bronx.

 

Catholic Underground

Franciszkanów Odnowy poznałem kilka lat temu, ponieważ właśnie w parafii Our Lady of Good Counsel na Manhattanie, gdzie mieszkałem, raz w miesiącu odbywa się takie Katolickie Podziemie, czyli spotkania dla młodzieży. Najpierw fantastycznie oprawiona liturgicznie adoracja Najświętszego Sakramentu z Nieszporami w kościele, a potem dosłownie zejście do podziemia, do wielkiej sali, gdzie odbywa się druga część spotkania, czyli prezentacja chrześcijańskiej kultury. Zawsze występuje rockowy band braciszków, a później jakiś inny zaproszony zespół, bądź mają miejsce projekcje filmów (to właśnie tam miałem okazję zobaczyć filmy „Bella” i „The Human Experience”, które dopiero kilka lat później przedarły się do publicznej dystrybucji). Trzecim ważnym elementem Catholic Underground jest oczywiście możliwość osobistych rozmów z młodymi ludźmi, których przybywa tam setki. Wówczas poznałem brata Alberta, perkusistę, który co jakiś czas pojawiał się na naszych łamach, a dzisiaj jest na placówce w Nikaragui, gdzie odgłosy strzelaniny pewnie przypominają mu Bronx, ale – jak mi napisał – w tym wszystkim „czują opiekę Matki Najświętszej i św. Józefa. A zaufanie Jezusowi jest, o ile to możliwe, jeszcze bardziej bezgraniczne”. Catholic Underground to jedna z form ewangelizacji szarych braciszków z długimi brodami, ale nie tylko ewangelizacja jest ich fundamentem. 

 

Fundator, który nie jest fundatorem

Wróćmy do początków. Ojciec Benedykt Groeschel i jego siedmiu współbraci kapucynów pragnęli pogłębić swój franciszkański charyzmat i podjąć dzieło odnowy w Kościele katolickim i choć, jak mówił mi ojciec Benedytkt, chcieli czynić to w ramach kapucynów dokonując jedynie pewnych reform, poradzono im, aby powołali do życie nowe zgromadzenie. I tak w roku 1987 powstają Franciszkanie od Odnowy. Ojciec Benedykt denerwuje się kiedy się go nazywa założycielem, czy fundatorem, mówi, że to Duch Święty jest sprawca tego wszystkiego. No właśnie, co oprócz wspomnianej już ewangelizacji charakteryzuje nowe zgromadzenie? Jak opowiadał mi brat Albert, każdego dnia poświęcają przynajmniej pięć godzin na modlitwę i tego nauczyli się od Matki Teresy z Kalkuty, którą uznają za swoją „Ciocię”. To właśnie modlitwa jest ich pierwszym fundamentem, a drugim jest posługa biednym. Bracia mieszkaj pośród biednych, służą im i prowadzą do Boga. Każda działalność ma zachować ducha katolickiego i franciszkańskiego. Każdy zakonnik, każdy (!) musi być konkretnie, fizycznie („hands on”) zaangażowany w pomoc biednym. Z ducha modlitwy i posługi wypływa, rodzi się ewangelizacja. Ojcowie i bracia, zawsze i wszędzie, nawet na urlopie, zakładają szary habit. Istotną częścią posłannictwa jest również krzewienie postawy „pro life”.

Na znajdującym się o „blok dalej” na 155 ulicy jest drugi dom z potężną grafiką przedstawiającą Matkę Bożą z Guadalupe. To właśnie ten wizerunek jest najczęściej w domach braci, ponieważ Maryja jest w stanie błogosławionym.

 

Biednych jest zawsze pod dostatkiem

Ale w kościele, który znajduje się tuż przy St. Crispin Friary, w ołtarzu głównym jest Matka Boża Częstochowska, bo jak mi opowiada brat Angelo, kiedyś byli tutaj Polacy i pewnie oni wybudowali ten kościół (św. Wojciecha) i siostry felicjanki. A dzisiaj mieszka tu ośmiu braci i przy pomocy wolontariuszy z całego świata prowadzą dom dla bezdomnych mężczyzn.

- Zawsze mamy zajęte wszystkie pokoje i niestety musimy często odsyłać potrzebujących do innych ośrodków. Tutaj biednych jest zawsze pod dostatkiem. W naszym domu są pokoje jednoosobowe, tyle tylko, że bez drzwi. Dla bezpieczeństwa i, co tu ukrywać, dla kontroli. Nasz dom jest noclegownią i przyjmujemy tylko trzeźwych, ale wiadomo, że prawie wszyscy są uzależnieni – tłumaczy Angelo.

Obok nas przechodzi jeden z trzęsących się pensjonariuszy, jak się okazuje Polak. Mówi, że ma Parkinsona, a później, że nie ma czasu na pogaduchy i opuszcza nas. Generalnie jest jeszcze spokój, bo pensjonariusze są przyjmowani dopiero po 18.00, a o tej godzinie, ja mam nadzieję być już daleko od Bronxu. Angelo jest bratem i jeszcze nie wie czy wybierze kapłaństwo, czy pozostanie bratem, a Konrad, z którym również rozmawiam przez chwilę, jest księdzem i w 1994 roku dołączył do braci Odnowy, a wcześniej był w Trzecim Zakonie. Tym, co wszyscy oni mają wspólne, i bracia i ojcowie, jest uśmiech. Nie ten przyklejony, amerykański wystudiowany, ale szczery, pełen zaufania uśmiech. I dobry humor. Pracują pośród ludzi, z których większości nie da się uratować, czy sprowadzić „na dobrą drogę”, a mimo to są zawsze w dobrym humorze. Podobnie zresztą jak ich fundator – nie fundator, ojciec Benedykt, który w 2004 roku miał bardzo ciężki wypadek, a kilka dni po nim jeszcze zawał serca. Tylko cud go uratował, jak napisał w jednej ze swoich książek, a kilka lat później w wywiadzie dla New York Times, powiedział: „Mówili, że tego nie przeżyję, a ja żyję. Mówili, że nigdy już nie będę myślał, a ja myślę. Mówili, że nigdy już nie będę chodził, a ja chodzę. Mówili, że nigdy już nie będę tańczył. I rzeczywiście, mieli rację”.

Tekst i foto ks. Andrzej Antoni Klimek

Na drugim i czwartym zdjęciu ojciec Benedykt Groeschel - fundator zgromadzenia
(zdjęcia te zrobiłem dwa lata temu). Na pozostałych fotografiach ujęcia z dwóch
prowadzonych przez Braci Odnowy schronisk dla bezdomnych. Na fotografii nr 9
widać pozbawioną drzwi futrynę jednego z pokoików dla bezdomnych.
Na zdjęciach z kościółka św. Wojciecha rozpoznajemy wizerunek Matki Bożej Częstochowskiej.
Młodszy braciszek na kolejnych fotografiach to Angelo, starszy to ojciec Konrad.
Zdjęcia nr 21 i 22 przedstawiają schronisko, którego patronem jest św. Antoni.

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!