Lud Boży zaczynem miłości Boga
Rzeczywistość, niekiedy mroczna, naznaczona złem,
może się zmienić, jeśli my jako pierwsi wnosimy w nią światło Ewangelii,
zwłaszcza swoim życiem
Dziś chciałbym się zatrzymać pokrótce nad innym z terminów, jakimi Sobór Watykański II określił Kościół: nad określeniem „lud Boży” (por. Konstytucja dogmatyczna Lumen gentium, 9; Katechizm Kościoła Katolickiego, 782). Czynię to, stawiając pewne pytania, nad którymi każdy będzie mógł się zastanowić.
Co znaczy być ludem Bożym? Przede wszystkim oznacza to, że Bóg nie należy właściwie do jakiegokolwiek narodu. Ponieważ to On nas wzywa, zwołuje, zaprasza nas, byśmy stanowili część Jego ludu, a zaproszenie to jest skierowane do wszystkich, bez wyjątku, bo Boże miłosierdzie „pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni” (1 Tm 2, 4). Chciałbym powiedzieć również tym, którzy czują się oddaleni od Boga i Kościoła, bojaźliwym lub obojętnym, tym, którzy uważają, że nie mogą się już zmienić: Pan wzywa również Ciebie, abyś stał się członkiem Jego ludu, a czyni to z wielkim szacunkiem i miłością!
Jak stajemy się członkami tego ludu? Zostaliśmy wprowadzeni do tego ludu przez chrzest, przez wiarę w Chrystusa, dar Boży, który ma być ożywiany i rozwijany przez całe nasze życie.
Co jest prawem ludu Bożego? Jest to prawo miłości, miłości Boga i miłości bliźniego, zgodnie z nowym przykazaniem, jakie pozostawił nam Pan (por. J 13, 34). Chodzi jednak o miłość, która nie jest jałowym sentymentalizmem, bądź czymś nieokreślonym, ale która jest uznaniem Boga jako jedynego Pana życia i jednocześnie przyjęciem drugiej osoby jako prawdziwego brata, przezwyciężając podziały, rywalizacje, nieporozumienia, egoizmy. Gdy widzimy w dziennikach lub w telewizji tak wiele wojen między chrześcijanami, jak można to wszystko zrozumieć? W łonie ludu Bożego tyle wojen, i to w dzielnicach [miast], w miejscach pracy, tyle wojen z powodu nienawiści, zazdrości, nawet w rodzinie, jakże wiele wojen wewnętrznych! Powinniśmy prosić Pana, abyśmy dobrze rozumieli to prawo miłości – jak dobrze, jak pięknie jest kochać siebie nawzajem, jak prawdziwi bracia, jak to jest piękne! Już dziś zróbmy coś: mamy pewnie swoje sympatie i antypatie i być może wielu z nas jest rozgniewanych na kogoś innego. Powiedzmy Panu przynajmniej to: ,,Panie, gniewam się na tego lub tę, modlę się za niego i za nią”.
Jaką misję ma ten lud? Jest nią niesienie w świat Bożej nadziei i zbawienia: bycie znakiem miłości Boga, który wzywa wszystkich do przyjaźni z Nim. Wystarczy otworzyć gazetę, by dostrzec wokół siebie obecność zła, dostrzec, że diabeł działa. Ale chciałbym powiedzieć donośnym głosem: „Bóg jest silniejszy! Czy wierzycie w to, że Bóg jest silniejszy?” Powiedzmy to głośno, wszyscy razem: ,,Bóg jest silniejszy!” A wiecie, dlaczego Bóg jest silniejszy? Bo On jest Panem, jedynym Panem i jako jedyny Pan jest najsilniejszy! I chciałbym dodać, że rzeczywistość, niekiedy mroczna, naznaczona złem, może się zmienić, jeśli my jako pierwsi wnosimy w nią światło Ewangelii, zwłaszcza swoim życiem. Sprawmy, aby nasze życie było światłem Chrystusa. Wspólnie zaniesiemy światło Ewangelii do wszystkiego, co istnieje.
Fragment katechezy wygłoszonej
podczas Audiencji środowej 12 czerwca
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!