„Szef”?
Po raz drugi zdarzyło mi się w kinie zostać mile zaskoczoną. Film „Szef” (premierę miał 25 lipca 2014) w reżyserii Jona Favreau okazał się bowiem nie tylko całkiem niezłą komedią, ale także bardzo prorodzinną opowieścią z przesłaniem. Carl Casper jest rozwiedzionym ojcem dwunastolatka i szefem kuchni w uznanej restauracji, w której jednak nie może wprowadzać modyfikacji do menu, bo właściciel na to nie pozwala. Dlatego Carl otrzymuje negatywną opinię wpływowego krytyka kulinarnego, po czym wdaje się w nim w dyskusję na portalu społecznościowym, o którego funkcjonowaniu nie ma pojęcia. W końcu w wyniku kompromitacji Carl traci pracę, a i zdaje się być coraz gorszym ojcem. Postanawia jednak za namową byłej żony pojechać z nią i synem na wakacje, a potem także przyjąć propozycję zakupu foodtracka (bar na kółkach). Własny interes ma się opierać na kubańskich specjałach, a Carl od początku angażuje w niego swojego syna. W końcu w objazdowej restauracji pracuje cała rodzina (syn i była żona) oraz przyjaciel Carla z poprzedniej pracy. To pozwala Casperom odbudować i na nowo scalić rodzinę. Sukces zawodowy łączy się ze zwycięstwem najważniejszych wartości – miłości i rodziny, a cały film w lekki, barwny (muzycznie i smakowo) sposób pokazuje, że rodzina nie jest i nigdy nie powinna być przeszkodą w spełnianiu marzeń i robieniu „kariery” zawodowej, a często może być pomocą, mobilizacją i przypomnieniem, co jest w życiu najważniejsze. Carl musi wiele stracić, by zyskać jeszcze więcej, ale co ważne – ma osoby, które nie pozwalają mu się poddać, kiedy myśli, że nie ma już nic – rodziny, szans rozwoju, pracy, pieniędzy, a nawet dobrej opinii.
„Księga Rut: podróż wiary”?
„Księga Rut: podróż wiary” to amerykański film z 2009 roku, który w prostej przystępnej formie opowiada dzieje Rut i jej teściowej Naomi, która za chlebem razem z mężem wyruszyła z Izraela do obcego, pogańskiego kraju. Tam jej synowie pojęli za żony dwie Moabitki – Rut i Orpę, jednak ich praca nie przynosiła spodziewanych owoców. Mężczyźni stracili wiarę, jedynie ich matka ciągle wierzyła, że Bóg Izraela nie bez przyczyny wiedzie ich właśnie taką ścieżką. Po śmierci męża Naomi, a potem także dwóch synów, kobieta postanowiła wrócić do ojczyzny, tym bardziej, że doszła ją wieść, że tam znowu panuje dobrobyt. Razem z nią poszła Rut, jedna z synowych, która dla teściowej porzuciła ojczyznę i własnych rodziców, którzy nie okazywali jej miłości, w przeciwieństwie do matki zmarłego męża. Naomi i Rut są tutaj kobietami, które udowadniają, że miłością, pokorą i łagodnością można sobie zjednać niemal każdego. Wydaje się, że życie dwóch samotnych kobiet w tamtych czasach, szczególnie tej, która jest cudzoziemką nie ma żadnej przyszłości, tymczasem okazuje się, że zaufanie do Boga procentuje, a miłość Stwórcy i ludzi do siebie jest nieskończona i pojawia się często w najmniej oczekiwanym momencie i w najmniej sprzyjających warunkach. Film może nie ma wielkich walorów artystycznych, a relacja synowej i teściowej wydaje się być chwilami „przesłodzona”, ale mimo wszystko warto go obejrzeć, choćby po to, żeby później sięgnąć do Księgi Rut, którą w filmie opowiada Dawidowi (przyszłemu królowi, któremu brakuje pewności siebie) syn głównej bohaterki.
„Jezus z Nazarethu”?
„Jezus z Nazarethu” to najobszerniejsza, prozatorska część twórczości Romana Brandstaettera, która ukazała się ponownie w Wydawnictwie M w 2012 roku. Może okładka jest nieco zniechęcająca, ale książka kryje niezwykłe wnętrze, które „wciąga”, jak prawdziwa powieść, a bohaterowie stają się nam bliscy tak, jak dla Izraelitów bliscy byli wszyscy ich przodkowie z ksiąg słowa Bożego. Nie znajdziemy tutaj niczego, co by w jakikolwiek sposób odbiegało od Ewangelicznego opisu wydarzeń Nowego Testamentu, na których autor opierał się przede wszystkim, ale bogactwo wyobraźni Brandstaettera pozwala poczuć klimat Nazaretu, Jerozolimy, czy Betlejem i współodczuwać wszystko to, co przeżywają bohaterowie. Wiarygodności wielu opisom dodaje świadomość, że autor był Żydem, który przez wiele lat mieszkał w Ziemi Świętej, gdzie jako dorosły już człowiek odkrył Jezusa jako Mesjasza. Opisując rozmowę kupców z Zachariaszem autor „Jezusa z Nazarethu” pisze, że: „rozmawiający należeli do narodu, dla którego Bóg był zjawiskiem tak powszechnym, jak zboże, indyjskie korzenie, czy krew” i widać to na przestrzeni całej książki, na kartach której biblijne postacie żyją Bogiem na co dzień, od rana do nocy powierzają mu nawet najdrobniejsze troski i wielbią nawet za najmniejsze dobro. Znajdziemy tutaj ludzi takich, jak my, z troskami bardzo podobnymi do naszych codziennych problemów, bo właśnie tacy tworzyli historię Narodu Wybranego. Nieco bliżej poznamy postacie tylko wspomniane w Piśmie Świętym i będziemy mogli się utożsamiać z ich pragnieniami i oczekiwaniami. Samą ideę tego dzieła oddają słowa w niej zawarte dotyczące wyboru Miriam i Josefa na rodziców Jezusa: „Był to dostojny podstęp Elohim, nad wyraz przemyślany, usprawiedliwiony znajomością ludzi, którym Boską prawdę, prowadzącą do blisko-odległych celów, trzeba często podawać w kształtach uproszczonych, przeobrażonych, albowiem tylko w uproszczeniu i przeobrażeniu potrafią ją przyjąć i zrozumieć”. Powieść Brandstaettera może być takim uproszczeniem dla tych, którzy nie czytają Pisma Świętego z wypiekami na twarzy nie mogąc się doczekać, co przyniesie kolejny wers. Oby ta książka do Biblii zaprowadziła i pomogła zrozumieć, że jest ona naprawdę fascynującą przygodą.
Roman Brandstaetter „Jezus z Nazarethu” tom I-IV, Wydawnictwo M 2012, cena: 75 zł. Książka dostępna także w bibliotekach, warto pytać w parafialnych.
„Wybór Marty” ?
Dwa lata temu Wydawnictwo PROMIC zaproponowało czytelnikom książkę „Wybór Marty” Lidii Witek, której akcja rozgrywa się prawdopodobnie na początku lat 60. minionego stulecia. Tytułowa Marta spotyka się z córką swojego kuzyna, która od niedawna studiuje w Warszawie, by dowiedzieć się, że Małgosia jest w ciąży i chce dokonać aborcji, bo boi się reakcji chorego ojca i matki swojego chłopaka, która wymogła na nim przysięgę, że się nie ożeni dopóki nie skończy studiów. Marta, by ratować życie dziecka i uchronić matkę przed konsekwencjami aborcji namawia ją do urodzenia maleństwa i oddania do adopcji ze wskazaniem na nią. Obie kobiety będą do końca życia zmagać się ze skutkami swoich decyzji oraz z tajemnicą, która je połączyła, a później podzieliła. Rosnący na wrażliwego muzyka chłopiec zachęca swoją mamę do żywej i prawdziwej wiary, a także na różne inne sposoby zmienia jej podejście do życia, aż w końcu pośrednio mobilizuje do rzucenia palenia.
Wybór, o którym mówi tytuł książki to jednak nie myśl o adopcji i uratowaniu poczętego życia, ale zupełnie inna decyzja, podjęta około dziesięć lat później. Oprócz „zwykłej” powieści są tutaj także barwne wspomnienia głównej bohaterki z czasów wojennych oraz jej osobiste perypetie zawodowe, uczuciowe i przyjacielskie. To książka o trudnym życiu, w którym nie zawsze i nie od razu w zamian za poświęcenie i miłość otrzymujemy szczęście, a mimo to warto robić to, co podpowiada sumienie i serce.
Lidia Witek „Wybór Marty”, Wydawnictwo PROMIC 2012, cena: 35 zł.
STRONA REDAGOWANA PRZEZ ANIKĘ ANNĘ DJONIZIAK ?
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!