TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 11:00
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Fascynacja sztuką sakralną i Gotykiem

Fascynacja sztuką sakralną i Gotykiem

Tatiana Rychlewska, w swym dorobku artystycznym poza wieloma obrazami, może poszczycić się również tymi,
które pozostaną na wieki zdobiąc wnętrze świątyni oraz zaprojektowanymi i napisanymi osobiście ikonami.

Pani Tatiano proszę powiedzieć skąd u tak młodej osoby, z wykształcenia katechetki, takie zamiłowanie do tego typu sztuki?
Tatiana Rychlewska: Sztuka fascynowała mnie od dzieciństwa i w tym kierunku chciałam się kształcić, jednak życie poukładało się inaczej. Mój pierwszy zawód, w którym się kształciłam był zawodem nieco nietypowym jak dla kobiety. Po skończeniu szkoły podstawowej trafiłam do szkoły zawodowej o profilu wielozawodowym. Ja wybrałam złotnictwo. W ogóle to chciałam pójść do liceum plastycznego w Kole albo do Bielska Podlaskiego do szkoły pisania ikon. Jednak rodzice nie uśmiechali się na moje pomysły i stąd jako alternatywa pozostało złotnictwo, w którym przepracowałam sześć lat zdobywając ostatecznie tytuł mistrza.  W tym samym czasie uzupełniłam wykształcenie o liceum i  maturę, aż wreszcie poszłam na studia. Wybrałam teologię. Przez kolejne kilkanaście lat pracowałam w szkole jako katechetka, aż do zamknięcia szkoły w Saczynie. W międzyczasie zrobiłam kolejne studia o profilu artystycznym, zdobywając tytuł magistra sztuki.

Czyli można powiedzieć, że okrężną drogą, ale zrealizowała Pani swoje marzenia o wykształceniu artystycznym.
Tak, obecnie realizuję swoją pasję, jaką jest sztuka, a zwłaszcza sztuka sakralna. A ponieważ gotyckie malarstwo tablicowe i malarstwo ikonowe o rodowodzie bizantyjskim z punktu widzenia technologicznego są identyczne. Także wykonuje jedno i drugie.

Widziałam wykonane przez Panią ikony, a także piękne dzieła nad stellami w kościele w Chełmcach. Które z tych dzieł jest pierwszym albo inaczej bliższym Pani duszy artystycznej?
Przez dłuższy czas interesowałam się malarstwem ikonowym i tzw. tablicowym, ale były to bardziej zainteresowania teoretyczne. Przez wiele lat nie miałam odwagi sięgnąć po ten materiał malarski, jeśli chodzi o technologie. Zawsze wydawało mi się to czymś trudnym, odległym. Nie miałam odwagi by podjąć to wyzwanie.

Co więc spowodowało, że udało się jednak stawić czoła wyzwaniu?
Przełom przyszedł, gdy musiałam się wyprowadzić z Kalisza. Obecnie mieszkam w Chełmcach. Kiedy przeprowadziłam się do Chełmc w kościele parafialnym trwały akurat remonty i prace renowacyjne. I jak to przy takich pracach bywa zatrudniona była ekipa konserwatorska. A skoro mnie od dawna pewne rzeczy interesowały, to nie byłabym sobą, gdybym nie poszła zobaczyć jak pracują. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Wzięłam trochę swoich prac malarskich, rysunków itd., by pokazać fachowcom. Zaznaczę, że jeszcze wtedy nie byłam po studiach artystycznych, więc bardziej poszłam pod kątem, by ocenili moje prace i wydali opinię, czy warto inwestować w rozwój moich zainteresowań. Okazało się, że nie tylko można, ale trzeba. I mówiąc trochę nieładnie, usłyszałam, że można nawet moje umiejętności wykorzystać. I tak zaczęłam pomagać przy pracach w kościele. Na początku nie były to skomplikowane rzeczy, bo punktowanie kolorystyki przy obrazach. Potem poznawałam technikę pozłotnictwa i polichromię naścienną. Podjęłam też wreszcie studia artystyczne.

Tak więc warto było się odważyć i pokazać co się umie. A z tego co Pani mówi przydało się złotnictwo i teologia.
Jak najbardziej. W tym samym czasie okazało się, że w kościele trzeba wykonać polichromię, która miała zawierać 20 tematycznych scen. Zaproponowano mi wówczas wykonanie cyklu o Różańcu i to w konkretnej specyfice stylistycznej. Absolutnie w grę nie wchodziła sztuka współczesna tylko styl gotycki. Przyznam, że było to wyzwanie dość poważne, bo ogarnąć konkretny styl, jego charakterystyczne cechy, a przy tym jeszcze wyrazić myśl teologiczną to niełatwe zadanie. Scenki różańcowe musiały być opracowane o pewne symbole. I w tym momencie kapitalną pomocą okazała się teologia. Zaprojektowałam swoje własne wizje, które spodobały się księdzu proboszczowi. Zachowałam wszystkie konkretne cechy gotyku. I nie były to kopie, bo mam zasadę, że jeżeli zleca mi się wykonanie kopii to ją wykonuję, a jeżeli ma powstać coś nowego pod czym mam się podpisać, to musi to być oryginalne, choć mieszczące się w kanonie stylu. Dodatkowym wyzwaniem było opracowanie dodatkowych scen, bo jak wiemy Jan Paweł II wprowadził pięć dodatkowych tajemnic Różańca. To była moja pierwsza przygoda jeśli chodzi o sztukę sakralną taką konkretną, która występuje w kościele i która pozostanie mam nadzieję na wieki. Na finalne wykonanie prac poświęciłam całe moje wakacje, pracowałam od świtu do późnego wieczoru. Sceny różańcowe można zobaczyć w Chełmcach na łuku tęczowym.

Czyli to był ten moment przełomowy w Pani twórczości sakralnej?
Tak, a przy okazji poznawanie nowej techniki, jakim jest malarstwo ścienne. I to był pierwszy krok do tzw. tempery jajecznej. Ponieważ na ścianach malowaliśmy kazeiną, która występuje w niektórych recepturach tempery. Dodatkowo wykonane scenki różańcowe nadawały się na pracę dyplomową. Kiedy kończyłam I stopnień studiów wykorzystałam je jako część praktyczną przy uzyskiwaniu dyplomu. To było bardzo ciekawe, gdyż nie każdy ma możliwość wykonać swój dyplom gdzieś w konkretnym obiekcie, a już zwłaszcza zabytkowym czy sakralnym.
Zaraz po tym zrodził się pomysł, aby ołtarz główny został połączony z tzw stellami, a nad nimi powstał cykl obrazów na desce, z tzw. scenami „Sześć radości Marki Bożej”. O ile dobrze pamiętam to prace projektowe zaczęłam w 2008 roku, a pierwszy obraz oddałam w 2013 roku. Oczywiście te obrazy podobnie jak scenki różańcowe muszą być zachowane w stylistyce gotyku. Ponadto cały proces technologiczny ich wykonania jest identyczny jak to czynili prawdziwi mistrzowie w gotyku. A więc podobrazie drewniane, ornamentyka grawerowana, pozłacana, elementy rzeźbiarskie i wreszcie tempera jajeczna jako medium malarskie. Z tego co wiem jest to chyba jedyne przedsięwzięcie w Polsce, gdzie jedna osoba wykonuje współcześnie serię autorskich obrazów w stylistyce gotyckiej z zachowaniem całego tradycyjnego procesu technologicznego.

A kiedy spełniła Pani swoje marzenie i zaczęła pisać ikony? Bo ikony się pisze prawda?
Są dwie teorie dotyczące wykonywania ikon. Z jednej strony wielu ikonopisarzy twierdzi, że to jest pisanie i ja do tej grupy należę, ponieważ pisanie ikon to jest jak pisanie traktatu teologicznego. To jest przedstawianie świata teologii, spraw Bożych, naszych prawd wiary, więc je opisujemy. Tylko, że nie czynimy tego piórem tylko kolorem i pędzlem. Prawdy wiary, które chcemy przekazać muszą być opisane symbolem, innym rodzajem słowa. Z drugiej strony można powiedzieć, że jest to pozostałość po języku rosyjskim.

Kiedy powstała pierwsza  ikona?
Pierwsze ikony powstawały bardzo wcześnie, chociaż może niekoniecznie w technice tempery, którą jak wspomniałam zaczęłam zgłębiać dopiero przy pracach w kościele.

Proszę zdradzić naszym czytelnikom jak powstaje ikona.
Jeśli chodzi o sam proces powstawania ikony jest on bardzo pracochłonny, ale równocześnie nasycony pewną symboliką, głębokim sensem religijnym, dzięki któremu mówi się iż jest to równocześnie modlitwa. Wszystkie materiały muszą być pochodzenia naturalnego począwszy od podobrazia, które wykonuje się najczęściej z deski lipowej. Następnie trzeba ją przygotować do całego procesu malarskiego, a więc zagruntować. Jeśli chodzi o gruntowanie, to jest bardzo ładna symbolika tego procesu. Otóż każda warstwa jest poświęcona jednemu z Apostołów. Czyli jest 12 warstw gruntu. I chociaż symbolika jest bardzo piękna to z technologicznego punktu też konieczna, gdyż podłoże musi mieć konkretną grubość. Kolejnym ważniejszym krokiem jest złocenie, w którym wykorzystujemy naturalną glinkę zwaną pulmentem, jak również płatki złota.  Dopiero po tej czynności zaczyna się część malarska. Najpowszechniejszą techniką malarstwa ikonowego jest tzw. tempera jajeczna. Obraz buduje się stopniowo od ogółu kolorystycznego przechodząc do detali, przy jednoczesnym rozjaśnianiu barwnym. Jest to niezwykle trudne, gdyż w malarstwie olejnym wykonanie identycznego elementu potrwa chwilę czy dwie i uzyskamy piękne przejście barwne, a  w temperze trzeba czasami poświęcić kilka godzin, a nawet dzień. Na szczęście w ikonie np. szaty są mocno zgeometryzowane. 

Czy Ikony przedstawiają tylko postacie? Jakie postacie najczęściej przedstawiają Pani ikony? I czy któraś z nich sprawiła większą radość przy pisaniu, a może wręcz trudność?
Zasadniczo ikony kojarzymy z ukazaniem jednej osoby, ale nie do końca tak jest, ponieważ wiele ikon przedstawia życiorysy świętych. Czyli są pewnym zbiorem opisu żywota danej osoby. Są wmontowane scenki z życia. Wykonane przeze mnie ikony przedstawiają najczęściej Matkę Boską albo Pana Jezusa. Obecnie pracuję, można powiedzieć, nad małym ikonostasem, gdzie w skład wchodzą cztery mniejsze ikony Matka Boża, św. Józef, św. Piotr i św. Tymoteusz. To są ikony boczne, a centralna będzie przedstawiała Jezusa Pantokratora. W tym wypadku wszystkie ikony wymagały indywidualnego zaprojektowania, nie mogły być kopiami już istniejących. Nawiasem mówiąc nawet tzw ikony kanoniczne nie wykluczają indywidualności artystycznej. Moje obecne ikony były komponowane od samego początku, każda kreska, każda linia, każdy cień wymagał opracowania. I najtrudniejszą pracą w tym wszystkim jest zgeometryzowanie szat. Tutaj najwięcej trudności sprawiła mi postać św. Józefa. Rozrysowywałam ją kilka razy za nim osiągnęłam zadowalający wizerunek. I tak, św. Józef ma swoich wersji około dwudziestu.

Co zatem pozostaje jeszcze w sferze marzeń, bo wiele z nich już Pani zrealizowała?
Moim celem właściwie jest udoskonalanie swojego warsztatu, a co za tym idzie stawianie sobie coraz wyższych poprzeczek artystycznych. Wspomnę, że lubię też malarstwo portretowe w technice olejnej, więc w sposób naturalny chciałabym się zmierzyć z jakimś obrazem wielkoformatowym, w technice olejnej. Od dawna chodzi za mną własna wersja „Zdjęcia z krzyża”, ale chętnie też wykonam kopię Rubensa.  

rozmawiała Arleta Wencwel

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!