Fałszywy strach
W kazaniu na Regina Caeli w Poniedziałek Wielkanocny papież Franciszek mówił o lęku, który pokonał Jezus. Choć lęk naturalnie towarzyszy ludzkiej egzystencji to Jezus ma moc go zwyciężyć, bo pokonał jego pierwotne źródło - śmierć. Tyle, że nam, istotom ludzkim nieraz trudno jest w to uwierzyć.
Lęk to nie to samo, co strach. Z definicji strach jest emocją, która towarzyszy realnemu zagrożeniu. Realnemu, czyli takiemu, którego jesteśmy świadomi. Strach zazwyczaj nie jest szkodliwy, bo albo pomaga uniknąć realnego niebezpieczeństwa, albo wygasa, gdy owo niebezpieczeństwo ustępuje, a przynajmniej przestajemy je dostrzegać. Lęk jest uczuciem irracjonalnym w tym sensie, że jego źródło nie w pełni postrzegamy świadomie lub wręcz w ogóle go nie dostrzegamy, a fałszywie lokalizujemy w zjawisku niegroźnym lub nie występującym realnie. W związku z brakiem realnego, świadomego źródła lęk nie wygasa samoistnie, ani nie da się świadomie go unikać. Co oczywiście nie znaczy, że lęku nie da się pokonać, ale wymaga to wykonania pewnej pracy. Niekoniecznie łatwej i przyjemnej. Jednak warto taki wysiłek podjąć, ponieważ lęk praktycznie nigdy nie jest pożyteczny, a bardzo często na dłuższą metę destrukcyjny dla nas samych i naszych relacji.
Reakcje ciała
Mózg nie używa oddzielnych struktur dla strachu i lęku - mechanizmy biorące udział w powstawaniu i trwaniu tych emocji są zasadniczo takie same, choć mogą różnić się w istotnych szczegółach, także np. czasem trwania czy nasileniem. Strach ma zwykle silną komponentę somatyczną - czyli obejmującą te wszystkie reakcje organizmu, które przygotowują go na walkę i ucieczkę. Są to m.in. wzrost tętna i ciśnienia krwi, napięcia mięśni, rozszerzenie źrenic, czy uwolnienie do krwi cukru z zapasów glikogenu. Wszystkie te zmiany, o ile trwają krótko, a zwłaszcza jeśli zostaną spożytkowane w walce lub ucieczce nie są szczególnie szkodliwe dla ciała. Jednak, gdy utrzymują się trwale mogą prowadzić do chorób, zwłaszcza tych zwanych cywilizacyjnymi. Z tego powodu lęk, w którym ta somatyczna komponenta również występuje może skutkować chorobami układu krążenia, żołądka czy jelit. Zwłaszcza, że w lęku te reakcje utrzymują się przez dłuższy czas, a naturalne mechanizmy ich wygaszania mogą być nieskuteczne.
Właściwe leczenie
W wygaszeniu reakcji organizmu, także tych emocjonalnych pomagają leki. Zwykle w leczeniu zaburzeń lękowych nie stosuje się na dłuższą metę substancji szybko działających stricte przeciw lękowi, ponieważ część z nich ma znaczny potencjał uzależniający, a w dłuższej perspektywie i tak przestają być skuteczne. Najczęściej w przewlekłym lęku stosuje się zatem leki z grup substancji działających przeciwdepresyjnie. Przy dłuższym stosowaniu nie tylko zmniejszają one objawy lęku, ale i poprawiają ogólne funkcjonowanie organizmu w tym sen, który w zaburzeniach lękowych też często jest zaburzony. Jednak uzyskanie dzięki lekom kontroli nad dolegliwościami jest tylko częścią skutecznego leczenia. Leki nie wpływają bowiem bezpośrednio na zaburzone tory myślenia, które do lęku doprowadziły. Ich naprawienie wymaga zastosowania psychoterapii, która wbrew dosyć powszechnemu mniemaniu nie jest interwencją zewnętrzną, jakimś „praniem mózgu”, ale własną pracą chorego nad sobą z pomocą terapeuty. Proces ten można porównać do treningu sportowego – żaden trener nie wykona go za nas, wysiłek trzeba podjąć samodzielnie. Jednak trenując bez kontroli dobrego trenera można dosyć łatwo zamiast uzyskania sportowego wyniku doprowadzić do kontuzji.
Fałszywe przeszkody
Papież użył w swoim kazaniu porównania, że lęki są jak groby, grzebią nas wewnątrz. Walce z lękiem powinno towarzyszyć wyjście na zewnątrz, do innych ludzi. Tak jak uczyniły to kobiety z mateuszowej Ewangelii po spotkaniu z Aniołem przy pustym grobie Jezusa. Papież podkreśla przy tym, że nie tylko wyszły one do ludzi, ale wyszły, by oznajmiać dobrą nowinę. Jest to udana alegoria tego, co należy zrobić w terapii lęku. Przede wszystkim lęk jest czymś wewnętrznym, w przeciwieństwie do strachu nie ma świadomej zewnętrznej przyczyny. W związku z tym nie da się go pokonać bez spojrzenia na siebie z zewnątrz i w tym właśnie m.in. pomaga terapeuta. Ten pierwszy krok porównywalny do wyjścia z grobu, czyli wyjście z mroków własnej psychiki trzeba jednak następnie uzupełnić faktycznym wyjściem na zewnątrz, czyli nawiązaniem i naprawieniem relacji z zewnętrznym światem.
I tu również, analogicznie jak w papieskim kazaniu, nie chodzi o naprawianie świata zewnętrznego czy innych ludzi, ale o pracę nad naszymi własnymi relacjami z tymże zewnętrznym światem. Bo świat zewnętrzny niekoniecznie jest doskonały, wręcz przeciwnie - zwykle nie jest. Na dodatek posługuje się ochoczo fałszem, a w terapii lęku chodzi o to właśnie, żeby mieć niezaburzony, czyli prawdziwy ogląd świata i naszych relacji z nim. Papież wspomniał przy tym bardzo ważną rzecz – żołnierze głoszący plotkę o wykradzeniu ciała Zbawiciela przez Apostołów zrobili to dla zysku i ze strachu o własne życie. Nierzadko przyczyną niemożności wyjścia z zaburzeń lękowych jest fałszywa troska o własny dobrobyt i źle rozumiane bezpieczeństwo.
Poprawiacze obrazu świata
Stąd ryzykiem dla osób zmagających się z lękiem, a wielu z nas kiedyś w życiu z lękiem się skonfrontuje jest uleganie pokusie przyjęcia fałszywego, ale kojącego oglądu świata. Szczególnie groźne jest, gdy jako wspomaganie zastosuje się do tego substancje o farmakologicznym działaniu na ludzki mózg. I to wcale niekoniecznie muszą być leki, choć niekiedy są, np. dosyć często używane są w ten sposób niektóre leki nasenne. Najczęściej, przynajmniej w naszych realiach, będzie to jednak alkohol, a także inne używki.
Substancje te, wygaszając przynajmniej krótkotrwale reakcje lękowe i zmieniając postrzeganie świata, utrudniają faktyczne skonfrontowanie się z lękiem i rzeczywistością. Wyjście z grobu jest wówczas niemożliwe i w dłuższej perspektywie lęki zamiast się zmniejszać ulegną nasileniu. Trudno wtedy podjąć świadomą terapię, a leczenie trzeba zacząć od wyjścia z uzależnienia. Bardzo często jednak człowiek, u którego podłożem uzależnienia są zaburzenia lękowe, będzie wymagał po odstawieniu substancji uzależniającej złożonego leczenia farmakologicznego, które powinien prowadzić psychiatra.
Dobra nowina
Trudno jest wyjść z lęku nie mając dobrej nowiny do głoszenia. Dla osoby wierzącej tą dobrą nowiną pokonującą wszelki lęk bez wątpienia jest zmartwychwstanie. Jezus pokonał śmierć i lęk, wierzący nie ma powodu lękać się czegokolwiek, przynajmniej dopóki żyje w prawdzie o sobie i świecie.
Ludzie niewierzący, żeby wyjść z lęku i uzależnień także potrzebują dobrej nowiny, której głoszeniem mogliby żyć. Nie możemy im jednak narzucić siłą głoszenia tej, którą my głosimy. Nie wolno nam także przyjmować postawy niemiłosiernej wobec niewierzących, nawet tych czyniących zło, o czym w ostatnich tygodniach papież wspominał wielokrotnie. Każdy człowiek, żeby wyjść z grobów własnej duszy potrzebuje otwarcia i wyjścia na zewnątrz. Jednak na tej drodze może łatwo spotkać fałsz, nieprawdziwy obraz świata. I przed tym właśnie chrześcijanin może go uchronić samemu żyjąc w prawdzie.
Tekst dr. Jarosław
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!