Fake news czy prawda?
Ostatnio pojawiła się przekazywana przez różne portale społecznościowe informacja, jakoby szefowa Amnesty International, pani Agnes Callamard, wezwała Ukrainę, a właściwie jej wojska, „by nie strzelali do nowo zmobilizowanych wojsk rosyjskich, ponieważ zabijanie nieprzeszkolonych żołnierzy byłoby bardzo niesprawiedliwe”.
Jest wiedzą właściwie powszechną, jak kiepsko idzie nowa rekrutacja w Rosji, a filmiki, które pokazują szkolenie rekrutów, gdyby nie były makabryczne, byłyby śmieszne, a z drugiej strony na światło dzienne wypływają coraz to nowe informacje na temat tego, co i kogo przekupywała Federacja Rosyjska płacąc miliony dolarów (na razie mamy na liście różne organizacje ekologiczne i masę prominentnych polityków zachodnich). Dlatego trudno się dziwić, że wielu nawet bardzo ostrożnych w przekazywaniu informacji dziennikarzy, ochoczo podchwyciło rzekomą wypowiedź szefowej Amnesty International i przekazywało ją dalej, mając przy tym niezły ubaw i zastanawiając się, czy są jakieś granice kompromitacji. No ale okazało się, że był to klasyczny fake news. Zresztą wystarczyło dotrzeć do jej pierwszego emitenta, którym było satyryczne konto Sputnik Not. A więc honor szefowej AI uratowany, to tylko satyra. Ale! No właśnie, jest jednak pewne „ale”. Otóż satyryczne konto, które zwykle naśmiewa się z rosyjskiej propagandy, nie wystawiło Amnesty International na pośmiewisko bez powodu. Oto bowiem w sierpniu raport AI o sytuacji na Ukrainie zawierał takie sformułowanie: „podczas odpierania rosyjskiej inwazji wojska ukraińskie naraziły ludność cywilną na niebezpieczeństwo, zakładając bazy wojskowe w zaludnionych obszarach mieszkalnych, w obiektach takich jak szkoły i szpitale, a także obsługując w tych miejscach systemy broni”. Co prawda potem się wycofali z tego, jakaś głowa poleciała, ale troszkę pokazali, na co ich stać. A tak poza tym, to oczywiście potępiamy tutaj wszelkie fake newsy i zachęcamy do weryfikowania informacji, zwłaszcza jeśli potem chcemy z nich uczynić naszego konia do batalii w polemicznych sporach.
Zupełnie natomiast prawdziwą wiadomością jest kolejny temat, nad którym chciałbym się dzisiaj zatrzymać. Proszę posłuchać i trzymać się mocno siedzeń: „Jak wynika z siedmiomiesięcznego śledztwa przeprowadzonego przez dziennikarzy (za chwilę podamy jakich redakcji), w trakcie pandemii COVID-19 doszło do niepokojącej sytuacji, gdy władza i podejmowanie decyzji płynnie przeszło z rąk światowych rządów w ręce organizacji pozarządowych. Uzbrojone w fachową wiedzę, wzmocnione przez kontakty na najwyższych szczeblach państw zachodnich i umocnione przez dobrze rozwinięte relacje z producentami leków, cztery organizacje przejęły role, które powinny odgrywać rządy. Problem w tym, że nie spoczywała na nich odpowiedzialność, której wymaga się od demokratycznie wybranej władzy. Podczas gdy narody wciąż debatowały nad powagą pandemii, wpływowe organizacje pozarządowe natychmiast zidentyfikowały potencjalnych producentów szczepionek i ukierunkowały inwestycje w rozwój testów, leczenia i zastrzyków. Wykorzystały też swoje wpływy w Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), by pomóc w stworzeniu ambitnego, ogólnoświatowego planu dystrybucji tych narzędzi do potrzebujących krajów, choć ostatecznie nie spełnił on swoich pierwotnych obietnic. Te cztery organizacje współpracowały ze sobą w przeszłości, a trzy z nich miały wspólną historię. Największą i najpotężniejszą była Fundacja Billa i Melindy Gatesów. Następna była Gavi, globalna organizacja zajmująca się szczepieniami, którą Gates pomógł założyć, by zaszczepić ludzi w krajach o niskich dochodach, oraz Wellcome Trust, brytyjska fundacja badawcza z wielomiliardowym funduszem, która współpracowała z fundacją Gatesa w poprzednich latach. Wreszcie: Coalition for Epidemic Preparedness Innovations (CEPI), międzynarodowa grupa badawczo-rozwojowa zajmująca się szczepionkami, którą Gates i Wellcome pomogli stworzyć w 2017 roku”. Tu się kończy cytat.
Łomatko! Plebanie ze wsi, czyś ty zwariował? A cóż to za teorie spiskowe? Najgorsi „foliarze” i „antyszczepionkowcy” wypisują takie rzeczy! Jak ci nie wstyd? Proszę się uspokoić. Otóż, redakcje, które przeprowadziły śledztwo to portal POLITICO i niemiecki DIE WELT, a w polskiej wersji udostępnił je jak najbardziej mainstreamowy ONET, który zawsze tępił wszelkie teorie spiskowe. Dowiadujemy się więc z tego śledztwa, że wymienione organizacje wspólnie przekazały 1,4 mld dol. Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), gdzie pomogły w stworzeniu kluczowej inicjatywy mającej na celu dystrybucję narzędzi do walki z COVID-19, ale program ten nie osiągnął zakładanych celów. Liderzy organizacji mieli bezprecedensowy dostęp do najwyższych szczebli rządowych, wydając co najmniej 8,3 mln dol. na lobbing wśród ustawodawców i urzędników w USA i Europie. Urzędnicy z USA, UE i przedstawiciele WHO przechodzili przez te cztery organizacje jako pracownicy, co pomagało im w umocnieniu ich politycznych i finansowych powiązań w Waszyngtonie i Brukseli. Dobra wystarczy. Z mojej wiedzy wynika, że za rozpowszechnianie takich wieści, kilka portali miało w przeszłości poważne kłopoty. Więc teraz oczekuję, że zamkną ONET. Albo to wszystko jest prawdą. A jeśli jest prawdą, to musiała się rozpętać potężna burza medialna, przecież to nie do pomyślenia! Dajcie mi chwilę, bo ja tu siedzę na plebanii i nie wiem, co się na świecie dzieje. Rzucę okiem za okno i do mediów, na pewno jest tam trzęsienie ziemi po takich wynikach poważnego dziennikarskiego śledztwa. Sprawdzę i zaraz wracam.
I co? I pstro! Sprawdziłem. Cisza i spokój. Wszystko w porządku. Nic się nie stało. Aha... A potem się dziwią, że już nawet Włochom się nie chce chodzić na wybory... Całe szczęście, że nie tylko Włochom się nie chce, ale jak się okazuje, również niektórym działaczom, którzy pod hasłem obrony mniejszości lubią przywalić mojej Firmie. Pamiętacie słynny Marsz Równości w Białymstoku? Otóż w tym roku nie udało się go zorganizować! Oto co napisali działacze Tęczowego Białegostoku: „Do ostatniej chwili próbowaliśmy zorganizować tegoroczny marsz, przekładając go na coraz odleglejsze daty i walcząc o niego z całych sił. Chcielibyśmy móc Wam powiedzieć, abyście wyciągali flagi i szykowali transparenty, lecz niestety nie możemy tego zrobić w tym roku. Czasami przychodzi czas, gdy nawet najtwardsze osoby muszą powiedzieć „stop” i postawić na pierwszym miejscu siebie i swoje dobro. Tak jest i w tym wypadku. Nasz mały, bo liczący zaledwie kilkanaście osób zespół w tym roku był zdziesiątkowany odejściem kilku osób, problemami zdrowotnymi, zagranicznymi wyjazdami, wypaleniem aktywistycznym, a także – co najważniejsze – zmianą warty w naszym zarządzie i strukturach”. Chwała Panu, będzie trochę spokoju w Białymstoku.
Pleban ze wsi
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!