TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 07 Października 2025, 01:47
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Dzień Zwycięstwa?

Dzień Zwycięstwa?

Obóz koncentracyjny w Sztutowie został wyzwolony przez Armię Czerwoną dopiero 9 maja 1945 roku – przypomina Valery Buival, mieszkający w Polsce białoruski opozycjonista. - Obywatele Związku Radzieckiego, którzy byli tamtego dnia jego więźniami przeżyli wówczas koszmar. Wśród nich był mój ojciec.

Historia Pana i Pańskiej rodziny jest niezwykle ciekawa i bogata. Może rozpoczniemy opowieść o niej od lat 60. XIX wieku?

Valery Buival: Nie wszyscy pamiętają, że Powstanie Styczniowe było nie tylko powstaniem Polaków, ale również naszym, białoruskim. Moi przodkowie brali w nim udział. Po klęsce zrywu, w obawie przed represjami, uciekli z Białorusi na Ukrainę i dzięki temu przetrwali. Osiedli się tam, ich rodziny się rozrosły i wiele wskazywało na to, że zostaną już na ukraińskiej ziemi. Wszystko zmieniło się, kiedy rozpoczął się Wielki Głód. Straciliśmy wtedy aż 12 krewnych, od pięcioletniego chłopca począwszy, a na 82-letniej prababci skończywszy. Moi dziadkowie chcieli żyć i przedarli się z powrotem na Białoruś. Oczywiście takich ruchów nie wolno było robić, ale im się jakoś udało, a Białorusini nie donieśli na dziadków do NKWD. Kiedy Niemcy zaatakowały Związek Radziecki mój ojciec trafił do obozu koncentracyjnego, do Sztutowa na Pomorzu.

Doczekał jego wyzwolenia, ale nie mógł wrócić do domu. Dlaczego?

Kiedy czerwonoarmiści weszli do obozu, odizolowali obywateli ZSRR od innych narodowości i wszystkich ogłosili wrogami ludu. Dlaczego? Bo ci przez pewien okres przebywali „na zachodzie” i mogli przecież nawiązać jakieś agenturalne relacje. Zważywszy, że ich współwięźniami byli w większości obywatele wrogich, zachodnich krajów kapitalistycznych. W rzeczywistości chodziło o to, że ci biedni ludzie mieli nieszczęście przekroczyć granicę zachodniego świata. Zobaczyć na własne oczy jak on wygląda i jak funkcjonuje. Nawet jeśli poznali ów zachód wyłącznie jako zrujnowane wojną miasteczka albo i  obóz zagłady. Władze stalinowskie uznawały takie osoby za bardzo niebezpieczne, obawiały się, że po powrocie będą one opowiadać innym, że na zachodzie jest co jeść, ludzie są wolni itd. I że to wszystko zaowocuje antysystemowymi rozruchami. Obywateli sowieckich trzeba było trzymać w ścisłej izolacji, by bezkrytycznie wierzyli w propagandę.

Rosyjskich więźniów Armia Czerwona oskarżyła konkretnie o współpracę z nazistami. Wszystkich. Mojego tatę również. Każdy z nich dostał do podpisania dokument, w którym przyznawał, że był współpracownikiem Niemców. Jeśli ktoś odmówił złożenia podpisu, natychmiast był rozstrzeliwany. Natomiast ci, którzy podpisali, byli w ramach kary kierowani do łagrów. Natychmiast. Ojciec opowiadał, że serce mu pękało kiedy widział ciężarówki pełne wyzwolonych z obozu Włochów, Holendrów czy Francuzów, które odjeżdżały w kierunku Gdańska. Ci ludzie cieszyli się, śpiewali swoje narodowe pieśni, wymachiwali flagami. Tymczasem obywatele ZSRR byli pędzeni jak bydło. Nie wiem czy przedstawiciele tych pozostałych narodowości zdawali sobie sprawę, jakie piekło przeżywają „wyzwoleni” Rosjanie. Wycieńczeni, przypominający szkielety ludzie, zamiast otrzymać pomoc jechali prosto do kolejnego piekła.
To równie szokujące jak informacje o tym, że sowieccy wyzwoliciele dopuszczali się dość powszechnie gwałtów na wyzwolonych więźniarkach. W tym również Rosjankach. Dokąd ojciec został wysłany?

W okolice miasta Gorki. Zresztą ja urodziłem się w łagrze. Dopiero po 1956 r. mógł wrócić na Białoruś. Kiedy skończyłem szkołę średnią wyjechałem na studia do Petersburga, czyli ówczesnego Leningradu. Studiowałem historię sztuki. W tym samym czasie studiował też w tym mieście Władimir Putin, tyle, że on był na wydziale prawa.

Spotkaliście się kiedyś?

Tak, ale nigdy nas sobie nie przedstawiono. Chodziliśmy na te same studenckie zabawy taneczne. Znaliśmy się z widzenia. W Petersburgu studiowali młodzi z różnych republik Związku Radzieckiego i z wielką dumą manifestowali swoją narodowość. Nawet ci, którzy pochodzili z maleńkich narodów, ot choćby, liczących 600 osób. Ogromnie spodobała mi się ich postawa. Pomyślałem, że powinienem być równie dumy z tego, że jestem Białorusinem i tą dumą zarażać innych rodaków. W tej dumie kryła się nie tylko miłość do własnych korzeni i kultury, ale również swoista niezależność od systemu, a co za tym szło, pragnienie uwolnienia się od ZSRR.

Znałem historię mojej rodziny. Oczywiście nie wolno mi było o niej rozmawiać z osobami z zewnątrz, ale ona zawsze we mnie mocno pracowała. Wtedy, w Petersburgu, zapragnąłem zawalczyć na ile to możliwe o niepodległość Białorusi. Jednak były to czasy kiedy ja, Białorusin, nie mógłbym napisać nawet pracy naukowej o sztuce białoruskiej. Bo o kulturze czy sztuce danej republiki mogli pisać tylko ci, którzy pochodzili z innej. W 1976 r. po raz pierwszy przyjechałem do Polski. Zachwyciłem się nią. Naturalnie zwiedzałem muzea i galerie, ale tym co ujęło mnie najbardziej był fakt, że Polacy w ogóle nie bali się swojej władzy. Wtedy też zacząłem samodzielnie uczyć się języka polskiego. Znajomość polskiego sprawiła, że kiedy w Polsce narodziła się „Solidarność”, zostałem wcielony do specjalnego batalionu białoruskiego, w którym zgromadzono Białorusinów mówiących po polsku. Byliśmy przygotowywani do pacyfikacji polskiej opozycji, gdyby doszło u was do rewolucji. Postanowiłem sobie wtedy, że nie będę strzelał do Polaków. Ostatecznie nie wysłano nas do Polski, bo Jaruzelski poradził sobie sam. Jestem przekonany, że na Ukrainie i na Litwie istniały identyczne bataliony.

Pana marzenia o wolnej Białorusi zaczęły się spełniać w 1988 r. Włączył się Pan wówczas bardzo aktywnie do walki o nią i działa Pan do dziś, ale to temat na osobną rozmowę.

Od 1988 r. wiele się zmieniło, ale o Białoruś nadal trzeba walczyć. Również poza jej granicami, tak jak ja i wiele innych osób robi to aktualnie.

Rozmawia Aleksandra Polewska – Wianecka
zdjęcie: Więźniowie KL Stutthof

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!