TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Kwietnia 2024, 22:14
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Dzieło Bożej Opatrzności

Dzieło Bożej Opatrzności

Orioniści realizują się w wypełnianiu pragnienia ks. Orione, by „kochać, modlić się, wychowywać sieroty i wyrzutki społeczeństwa do cnoty i pracy, cierpieć i poświęcać się z Chrystusem” uznając za przywilej służenie ubogim i odrzuconym.


Początki zgromadzenia datuje się na 3 lipca 1892 roku, kiedy to św. Alojzy, jeszcze jako kleryk seminarium w Tortonie, założył oratorium. Skupiało ono młodych chłopców. W niedługim czasie widząc wielką potrzebę powstania placówki zamkniętej, działającej na stałe, Orione wynajął od Paschalisa Stassana lokal i otworzył w nim kolegium. Rok później, kolegium przeniesiono do klasztoru św. Klary. Kiedy św. Alojzy, wówczas młody ksiądz, sprawował swoją Mszę św. prymicyjną dokonał, za pozwoleniem biskupa, obłóczyn kilku chłopców, wychowanków zakładu. I tak zrodziło się zgromadzenie, któremu ks. Orione nadał nazwę „Małe Dzieło Bożej Opatrzności”. Za cel i zadania nowego zgromadzenia postawił sobie i współbraciom „Wierność i miłość do Kościoła i papieża, wyzwolenie i wydźwignięcie społeczne warstw poniżonych i ubogich”. Działalność zgromadzenia szybko wyszła poza Tortonę. Takiego dzieła potrzebowano wszędzie. Powstała więc kolejna placówka w Noto na Sycylii, San Remo, Orvieto i Rzymie. Placówki te były różnorodne według potrzeb danego środowiska. 

Dzieło Ojca Orione w Polsce

Ks. Orione interesował się naszym krajem i bardzo chciał, by jego dzieło było obecne także w Polsce. Napotykał jednak na trudności, ale kiedy zjawił się u niego kleryk z Polski, Aleksander Chwiłowicz, ten ujrzał w nim syna Boskiej Opatrzności. Spotkanie to zaowocowało powstaniem Małego Dzieła w Polsce. W 1923 roku ks. Chwiłowicz przybył do Polski i został skierowany przez ks. bpa Zdzitowieckiego do Zduńskiej Woli. W ciągu pięciu lat uzyskał zatwierdzenie statutu zgromadzenia w Polsce. W nabytej od protestanta karczmie otworzył Dom Misyjny Świętej Trójcy, a w latach 1924 - 1928 rozbudował go, zakładając kolegium.
Ks. Orione przysłał mu do pomocy ks. Szulczewskiego i ks. Szczygła, a następnie ks. Marabotto jako swojego osobistego przedstawiciela, który najpierw organizował formację zakonną, a w 1928 roku (po wyjeździe ks. Chwiłowicza do USA) przejął całość zarządu.
W 1930 roku wskutek napływu powołań z Kolegium i spoza tej instytucji, ks. Marabotto otworzył w Domu Misyjnym nowicjat, natomiast w 1932 roku Kolegium przybrało nazwę Niższego Seminarium Duchownego. Obecnie na terenie Polski jest 18 domów, w których żyją i pracują księża orioniści.

Początki dzieła w Kaliszu

Kiedy w Kaliszu także zostało powołane centrum orionistów, znajdowało się na jego peryferiach. Zgromadzenie przejęło „Jasny Dworek”, który dziś jest Centrum Księdza Orione, jednak ich obecność u nas to nie tylko dom przy ul. Kościuszki. Możemy ich spotkać także na ul. Polnej, gdzie posługują w parafii Opatrzności Bożej. Mieszka tam obecnie dziewięciu kapłanów, z których kilku pamięta początki tejże parafii. - Choć założyciel nie myślał, że będziemy prowadzić parafie i nie ma tego w konstytucjach, to jednak historia tak się potoczyła, że prowadzimy parafie służąc jednocześnie biednym i dzieciom niepełnosprawnym - mówi ks. Tadeusz, proboszcz parafii. - W naszej wspólnocie są tylko księża. Założyciel sobie życzył, żeby się nie wyróżniać. Jesteśmy księżmi i strój nasz jest taki, jak księży diecezjalnych. Naszym habitem jest sutanna. Założyciel powiedział, że mamy być taką ścierką u stóp kleru diecezjalnego. Czyli  poddanie i współpraca z diecezją -  podkreśla Ksiądz Proboszcz. - Głównym charyzmatem jest prowadzanie ludzi do jedności z Kościołem i papieżem. Wiadomo, że na pierwszym miejscu są dzieła, które są nam przypisane, ale i przecież przez parafię możemy realizować charyzmat ks. Orione. Orionista idzie tam, gdzie wzywa Kościół, jaka jest potrzeba czasu. Jest potrzeba prowadzić parafie, więc to robimy - dodaje.

Parafia powstała dekretem ks. bpa Franciszka Korszyńskiego 25 września 1952 roku. Pracę duszpasterską w parafii Opatrzności Bożej biskup Jan Zaręba powierzył na stałe księżom orionistom. Uroczyste rozpoczęcie służby Bożej w nowej świątyni nastąpiło 12 września 1972 roku. Mszą Świętą kapłani zakończyli posługiwanie w kaplicy, baraku przy ul. Kościuszki i procesjonalnie przeszli do świątyni przy ul. Polnej. Pasterz diecezji dokonał poświęcenia dolnego kościoła. W górnym kościele nadal trwały prace. 15 października 1972 roku oddano cały kościół. Konsekrował go ks. bp Jan Zaręba. Obecnych było trzech kardynałów: kard. Stefan Wyszyński, kard. John Król z USA i kard. Bertoli z Rzymu. Był także Dyrektor Generalny orionistów Giuseppe Zambarbierii.

Wychodzić na peryferia 

- To słowa papieża Franciszka, które wypowiedział do naszych współbraci jeszcze będąc kardynałem w Argentynie: „Tylko miłość zbawi świat”, dodając, że w woli Kościoła powołanego jest wychodzić na peryferia. Na tejże kapitule zaakcentowano, że parafia jest tak samo dziełem jak hospicjum, czy ośrodek dla bezdomnych. To nie jest osobny twór - podkreśla ks. Tadeusz. - To jest ogromne wezwanie dla nas. W naszej parafii jest dużo ludzi ubogich. Współbracia pracują z dziećmi, z młodzieżą, prowadzona jest świetlica socjoterapeutyczna i tu ks. Paweł prowadzący może powiedzieć, jak wielka potrzeba jest jej pomocy, jak niesamowite jest jej oddziaływanie. Niektóre dzieci, kiedy przyszły, ledwo radziły sobie w szkole, a teraz są dobrymi uczniami, a niektórym nawet, jak to mówi ks. Paweł, czerwony pasek grozi - z uśmiechem dodaje Proboszcz. - Dzisiaj społeczeństwo bardzo mocno się sekularyzuje i to wezwanie ks. Orione, żeby odnowić wszystko w Chrystusie, jest teraz tak aktualne, jak nigdy. Dla mnie jako proboszcza jest to ogromne wyzwanie. Do kościoła chodzi niecałe 4 tysiące wiernych, a parafia liczy 19 tysięcy. I moją troską jest, jak dotrzeć do tych pozostałych 15 tysięcy - zaznacza Proboszcz. 

Tekst i foto Arleta Wencwel

Świadectwo

Z powołaniami jest krucho. Ode mnie jako księdza wiele zależy, mam być znakiem dla młodych ludzi. I to mnie wzywa też do nawrócenia, bo dzisiaj tylko mową nikogo nie przyciągnę. Muszę dać świadectwo, że to jest miejsce, gdzie naprawdę Pan Bóg działa. Osobiście byłem bardzo zbuntowanym człowiekiem. Miałem trudny kontakt z ojcem i głęboko to przeżywałem. I kiedy ktoś mówił, że Bóg jest ojcem to tak naprawdę nic sobie z tego nie robiłem. Wręcz przeciwnie, buntowałem się. W tym okresie buntu Bóg postawił na mojej drodze księdza ze swoim świadectwem. I ten człowiek wywarł bardzo duże wrażenie na mnie. Dostałem książkę „Rozbójnik Boży” - to coś dla mnie - pomyślałem. To była książka o ojcu Orione. Dała mi wiele do myślenia, a jego słowa, by iść do ludzi oddalonych, to właśnie one mnie pociągnęły. Nie byłem pobożny, nie byłem ministrantem i kiedy w seminarium kazali mi podać cingulum, nie wiedziałem, co to jest. Kiedy wstąpiłem do zgromadzenia miałem 19 lat. 

ks. Tadeusz


Moje powołanie

W szkole nie byłem prymusem, nauczyciele mnie „kasowali”, mówili: „siadaj dwója” zanim się jeszcze zdążyłem dobrze odezwać. Skończyłem jakoś szkołę, potem pracowałem, a było łatwiej o pracę niż teraz. Bywało różnie, koledzy, piwko, życie z dnia na dzień. Mając 25 lat przeżyłem kryzys, życie wydawało mi się bez sensu. Niczego nie osiągnąłem, ani nie miałem rodziny, w pracy też różne sytuacje mnie raziły - niesprawiedliwość, wykorzystywanie człowieka, nie dawałem sobie z tym wszystkim rady. Nie wiedziałem, co to jest zakon, księża. Wydawało mi się, że to takie święte życie, idealne. Pomyślałem, że jak zostanę księdzem, będę mieć wspaniałe życie, wszystkie moje problemy się rozwiążą, a przede wszystkim trafię do środowiska, gdzie się wszyscy kochają, szanują i wspierają. Z takimi wyobrażeniami wstąpiłem do zgromadzenia. Pojechałem do orionistów, nikomu nie mówiąc, poza rodzicami, tak na próbę. No i tak zostałem, a Pan Bóg mnie jakoś poprowadził. Zmienił moje wyobrażenia o wszystkim, pokazał mi prawdę o tym, kim jestem. Przemienił mnie. Pan Bóg poprzez Ewangelię, pokazał mi, co to znaczy być w Kościele, co to znaczy być chrześcijaninem, służyć drugiemu człowiekowi. Pokazał mi, że nie jestem dla siebie i nie moja korzyść się liczy i moje pragnienia, ale to, czego chce Pan Bóg ode mnie. I tak poprzez różne kryzysy to powołanie się dokonuje. Bez Pana Boga człowiek sobie nie poradzi.  

ks. Ryszard


Jak znalazłem się w zgromadzeniu?

Do zgromadzenia wstąpiłem mając 28 lat.  Od pięciu lat jestem księdzem. Zaraz po maturze podjąłem pracę jako kontroler biletów w Elblągu. Byłem bardzo sumiennym i surowym pracownikiem. Pisałem mandaty wszystkim, nawet siostrom nazaretankom, które chciały jeden przystanek do kościoła podjechać. Liczyło się, by mieć jak największą prowizję. Potem poszedłem do wojska, potem zostałem oddelegowany do szkoły chorążych i zostałem zawodowym żołnierzem. I wydawało się, że wszystko jest pięknie, mieszkanie służbowe, wypłata super i inne dodatki, a za dużo napracować się nie trzeba było. Ale w pewnym momencie dostałem propozycję wyjazdu do Francji, żeby pracować wśród bezdomnych. Zawsze mnie ciągnęło, żeby poznać świat. Wszyscy pukali się w głowę, że rezygnuje z dobrej fuchy i wyjeżdżam pracować z biednymi. Chodziłem do pracy w nocy na stacje metra wśród bezdomnych z całego świata z różnymi problemami. I tam zauważyłem, że dopiero teraz jestem naprawdę szczęśliwy. Kiedy wróciłem do kraju zgłosiłem się do zgromadzenia i tak już zostało. Byłem w Kenii i nadal marzę o pracy misyjnej. Od dwóch lat jestem w Kaliszu i prowadzę świetlicę dla dzieci.

ks. Paweł

Świadectwo

Urodziłem się blisko naszego zakładu. W tym czasie umarła mi mama i musiałem opuścić Kalisz. Wyjechaliśmy w 1940 roku do babci do Lublina. Mija 70 lat, jak wróciłem do Kalisza, w siódmej klasie trzeba było wybrać liceum i ojciec zapisał mnie do Liceum im. Kościuszki. Na przeciwko liceum był sierociniec prowadzony przez księży orionistów i choć nie byłem pełnym sierotą, ks. Król przyjął mnie na stancję, a ze mną jeszcze czterech innych, był tam też ks. Gaweł. Obserwowałem atmosferę, jaka tam istniała - były biedne warunki, ale atmosfera rodzinna, życzliwa i kiedy przyszło podjąć decyzję, co dalej - wybrałem orionistów. Kopałem fundamenty pod barak, który był pierwszym kościołem. Tak więc jestem historią tego zakładu. Z dawnych lat została tylko Matka Boża i brzoza, która jeszcze rośnie. Przez lata byłem też na innych placówkach, nigdzie nie doznałem tyle ciepła, co od upośledzonych. Do Kalisza wróciłem dopiero na emeryturę. 

ks. Ryszard  


Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!