Dyskomfort Bożego Narodzenia
40 dni po narodzeniu rodzice przynieśli Jezusa do świątyni (świętujemy to wydarzenie 2 lutego). Jednak ten czas radości był poprzedzony wieloma trudami i cierpieniami, przez które musiała przejść Święta Rodzina.
Skończył się okres Bożego Narodzenia, ale tradycyjnie trwamy jeszcze w radości z tych świąt do drugiego lutego. Powoli sprzątamy choinki, wyczekujemy księdza po kolędzie i czasami jeszcze zaśpiewamy w kościele kolędę czy pastorałkę.
Radość świąt, bo nie można tu mówić o radości z Bożego Narodzenia, sztucznie zaczyna się bardzo wcześnie. Znamy zapewne osobiście przykłady zasypanych świątecznymi dekoracjami, gwiazdorami, bombkami, lampkami i choinkami marketów. W świecie rządzi pieniądz, więc nie ma się co dziwić, że witryny sklepowe kuszą nas i próbują naciągnąć na zakupy na wiele dni przed Bożym Narodzeniem. Wprowadza to jakiś pociągający, sielski klimat. Na ile jest to jednak związane z istotą, jaką jest narodzenie Boga? Gdzie w tym wszystkim znajduje się Jezus? Zostaje zepchnięty gdzieś na margines, jeśli w ogóle jeszcze o Nim pamiętamy. Wielu kaznodziejów zwraca uwagę, że przestaliśmy czekać, czuwać. Chcemy konsumować tu i teraz. Po co się wstrzymywać, czegoś sobie odmawiać? Liczy się moje dobre samopoczucie, a nie asceza i wstrzemięźliwość. Adwent stracił na znaczeniu. Oczywiście radość to pozytywne uczucie i cieszymy się narodzeniem Jezusa. Ale zwróćmy uwagę, że to narodzenie było wyjątkowe. Wyjątkowe pod względem trudności, które dotknęły Maryję i Józefa.
Myśli Boga nie są myślami naszymi, więc pozostaje tajemnicą, dlaczego Bóg Ojciec wybrał takie okoliczności na narodziny swojego Syna. Józef pochodził z Betlejem, a zwołany przez cesarza Augusta spis ludności zobowiązywał go do podróży do swojej rodzinnej miejscowości. Odległość między Nazaretem a Betlejem to 140-150 km, w zależności od tempa i możliwości to kilka, a może kilkanaście dni górskiej drogi. Dla kobiety będącej w ciąży, ze zbliżającym się terminem porodu, nie była to zapewne podróż miła. Doskwierała zapewne uciążliwość drogi, jak i niedogodności wynikające z samej ciąży. Ale to jeszcze można przeżyć. Gdy podróżnicy docierają w końcu do celu i gdy Józef rozpoczyna poszukiwanie noclegu, wtedy zapewne zaczyna się stres i nerwowość. Nie wiadomo, ilu ludzi przybyło w tym czasie do Betlejem, ale było ich na tyle dużo, że wszyscy gospodarze odmawiają noclegu przybyłym. Wyobraźmy sobie rozpacz rodziców Jezusa. Prawdopodobnie Maryja ma już pierwsze skurcze. Ostatecznie ktoś się lituje i pokazuje grotę na peryferiach miasteczka. Nie są to komfortowe warunki na poród. Protoewangelia Jakuba napisana w drugiej połowie II wieku podaje, że przy porodzie pomagała akuszerka, choć trudno to uznać za pewnik, bo nie wspominają o tym Ewangelie kanoniczne. Rodzice kładą Dzieciątko nie do czyściutkiej kołyski, tylko do żłobu, z którego jeszcze chwilę temu jadły zwierzęta. Co musieli myśleć i czuć Józef z Maryją? Ma się urodzić Syn Boży? Dlaczego nie czuć Bożej opieki? Ale po porodzie zaczynają się cuda. Przychodzą pasterze, opowiadają o aniołach, które wskazały im, gdzie się udać i ich historia jest tak poruszająca, że wszyscy nie mogą jej się nadziwić. Ze Wschodu przychodzą Mędrcy, którzy padają przed Jezusem na twarz, oddają Mu pokłon i składają dary sugerujące, że nowonarodzone Dziecko ma godność królewską. To musiało utwierdzać rodziców Jezusa w przekonaniu, że Wszechmocny ich nie opuścił, a ich Syn to faktycznie Mesjasz.
Niekomfortowe było Boże Narodzenie, choć otoczone Bożą opieką. Każdy rodzic oczekujący na narodzenie dziecka doskonale pewnie zrozumie w jakiej sytuacji znaleźli się Maryja i Józef. Okres ciąży też bywa dla matki i niekiedy ojca czasem trudnym. Sam poród dla wielu to przeżycie niezapomniane, także ze względu na cierpienie, które matki muszą przejść, by wydać nowe życie na świat. Jednak, jak wynika z opowieści wielu kobiet, ból porodu, w chwili, gdy maluch znajdzie się przy mamie, mija jakby zapomniany. Dla Maryi po traumatycznym doświadczeniu porodu przychodzi zapewne chwila ukojenia i radości, kiedy Jezus znalazł się w jej ramionach. To także czas zachwytu nad potomkiem. Wielu rodziców nie może wprost oderwać wzroku od dziecka. I przypuszczam, że podobnie przeżywali to rodzice Jezusa. Był to dla nich czas przeżywania szczęścia i uspokojenia. Podobnie chyba my przeżywamy radość przy żłóbkach.
W całym tym świątecznym natłoku plastiku i taniego sentymentalizmu nie można zapomnieć o trudnościach i kłopotach Świętej Rodziny. Co ważne, te przeciwności nie prowadzą ich do zbuntowania się przeciw Panu, wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej powierzają się Jego trosce. Czterdzieści dni po narodzeniu rodzice przynoszą do świątyni w Jerozolimie Jezusa, by Go ofiarować Bogu (świętujemy to wydarzenie drugiego lutego). Składają wtedy ofiarę - Ewangelia podaje, że była to para synogarlic lub dwa młode gołębie, czyli ofiara ubogich, składana przez niezamożnych. Jezus ponad trzydzieści lat później powie o ubogich w duchu - tych, do których należy królestwo niebieskie. Ubogi w duchu to ten, który podobny jest do wdowy wrzucającej do skarbony wszystko, co ma na swoje utrzymanie, ponieważ ufa, że Bóg jej nie opuści, że jest On tym, który troszczy się o sieroty, wdowy i potrzebujących pomocy. Józef i Maryja uwierzyli Bogu przy zwiastowaniu, zaufali Mu, choć nie wiedzieli, co ich czeka. Mimo wrażenia beznadziejności sytuacji, w której się znaleźli, trwali w wierze w Boga, który troszczy się o człowieka, a tym bardziej zatroszczy się o Syna. Pamiętali, że ich Bóg to ten, który suchą nogą przeprowadza naród przez morze, sprawia, że niepłodna rodzi, a wierni Jemu wychodzą cało z pieca ognistego lub jaskini lwów.
Kiedy znów uklękniemy na chwilę modlitwy przy stajence lub gdy będziemy śpiewać kolędy, kiedy będziemy cieszyć się i radować z narodzenia Pana, pamiętajmy także o dyskomforcie Bożego Narodzenia. Być może inaczej spojrzymy na nasze problemy i trudności. Im też nie było łatwo. Ale ten brak komfortu był potrzebny. Może właśnie te trudności, które były zapowiedzią jeszcze większego bólu i przenikania cierpieniem duszy, doprowadziły do tego, że rodzina Jezusa została określona mianem Świętej Rodziny.
Tekst Iwo Młotek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!