TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 03 Sierpnia 2025, 00:32
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Dwie strony cierniowej korony, czyli przytulalstwo stosowane

Dwie strony cierniowej korony, czyli przytulalstwo stosowane

Różaniec odmawiamy nie tylko w październiku i tym razem zaglądamy do jednej z tajemnic bolesnych nazwanej „Cierniem ukoronowanie”. Co wspólnego ma z nią przytulalstwo?

Piątkowy ranek z Borysiem na Cytadeli, bo niby gdzie? Po bardzo wietrznej nocy. Dla wielu ludzi oznacza to na pewno duże straty materialne, a kilka osób straciło dziś w nocy życie. A dla mnie? W tej chwili to oznacza, że wszędzie jest pełno patyków, którymi Borys będzie się zajmował. Nie jestem mu potrzebny i mogę odmawiać Różaniec. Czyli dziś ponownie klucze do Różańca. 

Tajemnica bolesna – ukoronowanie cierniem (mi się co prawda zawsze wydaje, że „nakładanie cierniowej korony”, ale rozumiem, że to niesłuszna koncepcja). Wiele razy myślałem, żeby coś na ten temat napisać, ale zawsze kończyło się na jednej myśli – że to tak każdy uważa, że jemu zakładają cierniową koronę, a to przecież nie jest tajemnica „użalająca” tylko bolesna, więc raczej powinienem myśleć o tych koronach, które sam zakładam. No, ale to jest akurat jasne, więc się do pisania nie zabierałem. 

Pomyślałem jednak o tym, że nie musi tak być, że ja zakładam koronę komuś, albo ktoś zakłada ją mnie. Zupełnie często jest tak, że zakładam sobie ją sam. Robię coś sensownego, buduję jakąś konstrukcję, ale potem zwieńczam ją na cierniowo. 

Zawsze myślałem tylko o jednej stronie tego procesu. Taka korona cierniowa w ogóle nie jest miła na głowie, nawet jeśli dobrana, zmierzona i dobrze leży. Mam wrażenie, że tak się ją staram dobrać, żeby co najmniej malowniczo wyglądała. Ale to przecież nie tylko to. Patrząc na sytuację z punktu widzenia kogoś, kto chce nam pomóc, pogłaskać, a wręcz przytulić, to jak jemu z tą, naszą przecież!, koroną będzie? Nawet najlepiej dobrana może się wbić w rękę czy w bok. Co tam może – wbije się bankowo, jeśli ten ktoś będzie przytulał szczerze!

Jestem osobą przytulalską. Nawet bardzo. Czasem tłumaczę to sobie swoim dzieciństwem i pobytem w przedszkolu dla niewidomych. Byłem jedyną widzącą osobą w przedszkolu i razem ze wszystkimi uczyłem się, że trzeba wszystkiego dotknąć, że trzeba złapać za rękę, ale także przejechać dłonią po czyjejś twarzy, żeby upewnić się co do intencji. 

Ale czasem myślę, że przedszkole nic tu nie miało do rzeczy i to moje przytulalstwo jest może raczej genetyczne. Swoją drogą jak geny, które przecież decydują jedynie o sekwencji białek, więc jak te geny by to miały robić, że ktoś uważa przytulanie za uzasadnione i jedynie właściwe? Nie wiem, jakoś sobie z tym radzą pewnie. 

Jestem więc osobą przytulalską, co oznacza, że obchód ordynatorski (nie jestem już ordynatorem, no ale moje obchody jeszcze o tym nie wiedzą, bo to durne takie) w moim wykonaniu składa się z małych dotknięć, głaskania i leciutkiego przytulania (w granicach obowiązującej etykiety, choć mam świadomość, że w górnych granicach – zawsze kątem oka popatruję na psychologów, naszych klinicznych inkwizytorów – czy jeszcze mogę, czy już jednak się wycofać??). 

I tak sobie pomyślałem, patrząc na to od drugiej strony, że to, co z mojej strony jest takim ciągłym pochylaniem się, to często od drugiej strony wygląda jako odchylanie się. Żeby jednak tego dotknięcia jakoś tam uniknąć. Zawsze to były dla mnie osoby nieprzytulalskie, ale dziś zobaczyłem na ich głowach korony. Może tak być, że moje dotknięcie wbija w nich ciernie, ale może i tak być, a o tym nigdy nie myślałem, że nie chcą niczego wbijać we mnie. I stąd to nieprzytulalstwo może być czułe. A nawet jest takie. Tak to poczułem jakoś i zrozumiałem. 

Tylko jak się Chrystus ma do tego? Chrystus był przytulalski. To nie ma cienia wątpliwości. Jeszcze podczas Ostatniej Wieczerzy trzymał głowę Jana na ramieniu, co nie musiało nawet być zbyt wygodne przy jedzeniu.

I z drugiej strony miał koronę z cierni. Czyli jak to u Niego?

Myślę, i to jest zawsze ten moment, kiedy bardzo się waham i zastanawiam - czy ja mam prawo myśleć na tym poziomie, ale dobrze, myślę, że z Chrystusem jest tu inaczej niż z nami. Nam ktoś może zdjąć koronę z cierni, a jednak On musiał sam sobie to zrobić. Musiał i mógł. Więc stać Go na przytulalstwo bez obawy ukłucia. A my z tym możemy mieć problem. 

A mi się tu już kończy Cytadela i trzeba podejmować decyzję – czy po stromych schodach w górę, z coraz bardziej nierówno bijącym sercem, czy jednak znów odpuścić i tylko dookoła fontanny i oszukać trochę? Przypomina mi się scena z „Obłędu” Krzysztonia. Może nie będę opowiadał, bo to warto bardzo samemu przeczytać – jak narrator miał z przyjacielem wejść po stromych schodach i każdy się bał, ale każdy zupełnie czegoś innego, ale zakładając, że właśnie ten drugi tak samo jak ja... Poplątałem. Sami przeczytajcie. 

Idę więc dołem i czytam sms od Tytusa. Tyś pyta: „Dziadziu, a jaki masz dokładnie obwód nadgarstka?”. Bo Tytus robi dla mnie opaskę na rękę. I to jest takie czułe pytanie, nie czułostkowe tylko czułe. Żeby zrobić coś dokładnie takiego, jak potrzebujesz właśnie ty. A nie żeby zrobić sobie przyjemność tym, że coś robię dla ciebie. 

Przytulalstwo, korony cierniowe, cała ta skomplikowana sprawa. Piątki jednak też są trudne czasem. 

Przyszedł Borys z patykiem. Trzeba się zbierać. 

Tekst Łukasz Święcicki

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!