TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 17 Sierpnia 2025, 09:29
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Dominus Iesus: promień światła dla naszego wieku cz. 5

Dominus Iesus: promień światła dla naszego wieku cz. 5

 

 

 

 

 

 

Deklaracja Dominus Iesus była nie tylko reakcją na aktualnie pojawiające się błędy w rozumieniu i stosowaniu nauki wiary. Stanowiła wiążące wskazanie na przyszłość. W obliczu zamętu i dezorientacji, której wielu na co dzień ulega dokument podpisany przez późniejszego papieża Benedykta musi pozostać istotnym punktem odniesienia dla naszej świadomości.

Ciekawą rzeczą jest przy tym wszystkim fakt, że kard. Ratzinger jako teolog wcale nie stronił od języka, który nie tylko mógł być zrozumiały dla przedstawicieli innych religii, w tym wypadku buddyzmu, ale łączył wręcz wywodzące się z odległych względem siebie tradycji pojęcia w jedno, w zamierzeniu nośne wyobrażenie.

Chrystus-prawdziwy Bodhisattwa?
Tak działo się, gdy w książce „Śmierć i życie wieczne” Chrystusa nazwał prawdziwym Bodhisattwą. Zabieg ten podyktowany był z pewnością przekonaniem, że rozmaite mity i zbawcze koncepcje zawarte w innych religiach są wyrazem odwiecznej tęsknoty ludzkiego ducha za prawdą, która ostatecznie spełnia się w Chrystusie i chrześcijaństwie (por. na podobnej zasadzie „Boże Narodzenie. Mit staje się rzeczywistością” Christopha Schoenborna). Bodhisattwa jest postacią buddyjskiego zbawiciela, który porzucił stan ukojenia, nirwany, aby powrócić do ludzi i wspomagać ich w cierpieniach.
Ratzinger komentując zstąpienie Jezusa do otchłani po męce i śmierci pisał: ,,prawdziwy Bodhisattwa, Chrystus, idzie do piekła i cierpi tam w pustce” (pod wpływem paschalnej teologii Hansa Ursa von Balthasara, który przeciwny był umiejscawianiu triumfu Jezusa już w otchłani i zstąpienie do niej traktował jako wręcz kulminację zbawczego, współczującego cierpienia, późniejszy prefekt Kongregacji Nauki Wiary sugerował w powyższy sposób, że po śmierci prawdziwy Zbawiciel doznał samotności ludzi czekających na opuszczenie Szeolu i tak właśnie, solidaryzując się z nimi, pomógł im i wyprowadził ich z pustki). Ten język niegdyś może nowatorski trudno byłoby jednak dziś uznać za sprawne narzędzie ewangelizacji. Istnieje ryzyko, że w dobie zamętu i znacznej religijnej ignorancji stałby się przyczyną kolejnych nieporozumień.


Właściwa eklezjologia i sprawa ekumenizmu
Dominus Iesus mierzy się z jeszcze jednym problemem, analogicznym do dziedziny relacji z religiami. Jest nim natura związków Kościoła katolickiego z innymi Kościołami i wyznaniami chrześcijańskimi i status tych ostatnich. Deklaracja podkreśla, że ,,należy stanowczo wyznawać jako prawdę wiary katolickiej jedyność założonego przezeń [Chrystusa] Kościoła” i za soborową Konstytucją dogmatyczną Lumen gentium przypomina, że ,,Kościół ten, ustanowiony i zorganizowany na tym świecie jako społeczność, trwa [subsistit in] w Kościele katolickim”. Pomiędzy Kościołem założonym przez Jezusa Chrystusa a Kościołem katolickim istnieje historyczna ciągłość na mocy sukcesji apostolskiej. Kościół Chrystusowy istnieje w pełni w Kościele katolickim, zatem Kościół katolicki będąc wyposażony w pełnię środków zbawienia i legitymując się nieprzerwaną apostolską sukcesją reprezentuje nie tylko jedyność, ale również realną, widzialną jedność chrześcijan. Prawdziwa jedność, a tym bardziej prawdziwy Kościół nie jest tym, czego należy dopiero poszukiwać. One istnieją z woli Bożej od początku, chociaż wielu chrześcijan jedności jeszcze nie osiągnęło. Deklaracja odrzuca znany już w pierwszej połowie XX wieku pogląd, według którego jedność chrześcijan jest dopiero kwestią przyszłości i polegać ma na dokonaniu swoistej syntezy wszystkich istniejących Kościołów, wspólnot i wyznań.
Kościół nie jest zbiorem rozmaitych społeczności, ale też nie należy uważać, że nie ma go nigdzie i można zaledwie dążyć do jego urzeczywistnienia. Błędna jest ponadto koncepcja Kościoła niewidzialnego, który przerastałby widzialne granice i jednoczył chrześcijan niezależnie od treści doktryny, sakramentów i zewnętrznej struktury. Taka wizja stanowi analogię dla objawienia wychodzącego poza posłannictwo Jezusa i obręb chrześcijaństwa. Osobną sprawą jest status wyznań wyrosłych z reformacji. Deklaracja nie pozostawia wątpliwości: ,,wspólnoty kościelne, które nie zachowały prawomocnego Episkopatu oraz właściwej i całkowitej rzeczywistości eucharystycznego misterium, nie są Kościołami w ścisłym sensie”. Ochrzczeni w nich ludzie pozostają w realnej choć niedoskonałej łączności z Kościołem katolickim. Nie trzeba dodawać, że tak jak potwierdzenie jedyności i powszechności zbawienia w Chrystusie, również przypomnienie podstawowych faktów o Kościele wywołało falę oburzenia, tym razem wśród zwolenników nieprzemyślanego ekumenizmu i obserwatorów z rozmaitych wspólnot protestanckich.
Deklaracja Dominus Iesus (tytuł jej odzwierciedla w pełni wagę tematu i skalę zamierzeń autorów: chodzi im ukazanie na nowo Jezusa jako jedynego Pana i Zbawiciela) była nie tylko reakcją na aktualnie pojawiające się błędy w rozumieniu i stosowaniu nauki wiary. Stanowiła wiążące wskazanie na przyszłość, która jak widać to z naszej perspektywy, dowiodła, że fala deformacji nie tylko nie cofnęła się, ale przybiera wręcz na sile. W obliczu zamętu i dezorientacji, której wielu na co dzień ulega, dokument podpisany przez kardynała Ratzingera, późniejszego papieża Benedykta musi pozostać istotnym punktem odniesienia dla naszej świadomości. ■

Ks. Piotr Jaroszkiewicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!