TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 07 Października 2025, 03:45
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Dobry smutek i płacz

Dobry smutek i płacz

Niektórzy twierdzą, że chrześcijanin nie powinien być smutny, ma zawsze chodzić uśmiechnięty i zadowolony. A z drugiej strony papież powiedział niedawno o „przyjaznym smutku”, a wcześniej do młodzieży nawet: „Nasz dzisiejszy świat potrzebuje płaczu”. Zresztą nie on pierwszy mówi o dobrym smutku. Kto ma rację?

Według słownikowej definicji smutek to „stan psychiczny wywołany czymś, co dana osoba uznaje za złe, niekorzystne lub nieprzyjemne dla siebie, charakteryzujący się obniżeniem nastroju, brakiem uśmiechu, a czasem nawet płaczem”. Specjaliści podkreślają, że podobnie jak inne emocje pełni on ważne funkcje w naszym życiu. To naturalna odpowiedź na stratę, ale negatywna. Smutek może być na przykład związany choćby ze śmiercią bliskiej osoby. Ale czasami pojawia się znikąd i jest wszechogarniający, a momentami obezwładniający. Czy jednak trzeba go unikać za wszelką cenę? I jeszcze, czy o takim smutku mówił papież?

A myśmy się spodziewali
W czasie Audiencji ogólnej 7 lutego papież Franciszek w ramach katechetycznego cyklu na temat wad i cnót mówił najpierw o smutku rozumianym jako „załamanie duszy, nieustanne udręczenie, które uniemożliwia człowiekowi doświadczania radości z powodu swojego istnienia”. Bo nie można zaprzeczyć, istnieje smutek, „który wdziera się w duszę i wpędza ją w stan przygnębienia”.Smutek, który jest chorobą duszy i rodzi się w sercu człowieka, gdy znika pragnienie lub nadzieja.
Tak było z uczniami idącymi do Emaus po śmierci Jezusa na krzyżu, o których przeczytamy w Ewangelii św. Łukasza. Wyszli z Jerozolimy i nieznajomemu, który do nich dołączył, zwierzyli się: „A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela” (Łk 24, 21). W ich sercach były nadzieje, które niestety się nie spełniły. Wiemy, że nie mieli racji, tym nieznajomym okazał się Jezus, którego rozpoznali przy łamaniu chleba.

Potrzebujemy płaczu
Podobnie może być w naszym życiu, pragniemy czegoś, czego nie możemy mieć albo stracimy coś ważnego dla nas. - Kiedy tak się dzieje, serce człowieka jakby wpadało w przepaść, a uczucia, których doświadcza to przygnębienie, osłabienie ducha, depresja, udręczenie. Wszyscy przechodzimy przez próby, które wywołują w nas smutek, ponieważ życie sprawia, że rodzą się w nas marzenia, które następnie się rozpadają – mówił papież. I ten rodzaj smutku mamy zwalczać ze wszystkich sił, ponieważ pochodzi od Złego. Można go łatwo zwalczyć pielęgnując myśl o zmartwychwstaniu Chrystusa, dzięki któremu otrzymujemy dar zbawienia.
Papież Franciszek zauważył też, że kiedy ogrania nas smutek pozwólmy sobie na płacz i rozmowę o nim. Nie chodzi o płacz i rozmowę dla samego płaczu i samej rozmowy. Taki płacz i taka rozmowa mają cel. Ojciec Święty wręcz zachęcał do płaczu, bo: „Niektóre realia życia są widoczne dopiero wtedy, gdy nasze oczy zostaną oczyszczone przez łzy. Zachęcam was wszystkich, abyście zadali sobie pytanie: Czy nauczyłem się płakać?”. A podczas spotkania z młodzieżą w styczniu 2015 roku na Filipinach stając twarzą w twarz z młodą kobietą zalaną łzami zawołał: „Nasz dzisiejszy świat potrzebuje płaczu!” Chodziło mu o płacz, który jest również sposobem na złożenie naszego smutku w ręce Boga.

Lepszy niż śmiech
W życiu pojawia się nie tylko smutek, który jest chorobą duszy. Papież Franciszek przypomniał, że Ojcowie Kościoła (w wielkim skrócie: to pisarze – teologowie żyjący we wczesnym chrześcijaństwie od II do VIII wieku) dokonali ważnego rozróżnienia w odniesieniu do smutku. Istnieje bowiem smutek, który jest dobry dla życia chrześcijańskiego. Nie warto go odrzucać, bo należy do procesu nawrócenia, to jeden z etapów w drodze powrotu do Boga. Dzięki łasce Bożej zamienia się w radość. Takie właśnie rozróżnienie dwóch smutków spotkamy w liście św. Pawła, który napisał do mieszkańców Koryntu: „smutek, który jest z Boga, dokonuje zbawiennego nawrócenia, i tego się nie żałuje, smutek zaś tego świata powoduje śmierć” (2 Kor 7, 10).
Zresztą już w Starym Testamencie możemy znaleźć wiele fragmentów o smutku połączonym z wezwaniem do pokuty i nawrócenia. W nich przypisuje się go człowiekowi pokutującemu za swoje czyny. Tak pisze na przykład autor Księgi Koholeta: „Lepszy jest smutek niż śmiech, bo przy smutnym obliczu serce jest dobre”. Chodzi mu o to, by brać życie poważnie, dostrzegać, że to nie tylko śmiech i zabawa. W Nowym Testamencie Jezus poszedł jeszcze dalej nazwał tych, którzy się smucą błogosławionymi: „Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni” (Mt 5, 4). Jednak nie powiedział „błogosławieni pesymiści”, ale ci, którzy się smucą i nadzieję pokładają w Bogu. W Biblii Poznańskiej bibliści tak skomentowali ten fragment: „Tekst nawiązuje do Księgi Izajasza (61, 2-3), gdzie płaczący wylewają łzy z powodu ciężkiego położenia, w jakim znalazł się naród wybrany. Opłakują niedolę narodu i jednocześnie swoje grzechy, które ją spowodowały. W Kazaniu na górze chodzi o tych, którzy opłakują grzechy zarówno własne, jak cudze. Pokutne łzy stawiają ich bardzo blisko pragnących i łaknących sprawiedliwości. Płaczący otrzymują obietnicę pocieszenia. W ślad za Starym Testamentem i nauką teologów żydowskich w czasach Chrystusa oczekiwano pocieszenia w osobie Mesjasza, którego często nazywano po prostu Pocieszeniem Izraela”. Później św. Jakub w swoim liście też napisał o nawróceniu i smutku zwracając się do grzeszników: „Oczyśćcie ręce, grzesznicy, uświęćcie serca, ludzie chwiejni! Uznajcie waszą nędzę, smućcie się i płaczcie! Śmiech wasz niech się obróci w smutek, a radość w przygnębienie!”.

Przyjazny i zbawienny
Nic więc dziwnego, że w Katechizmie Kościoła Katolickiego przeczytamy o zbawiennym smutku: „Pokuta wewnętrzna jest radykalną przemianą całego życia, powrotem, nawróceniem się do Boga całym sercem, zerwaniem z grzechem, odwróceniem się od zła z odrazą do popełnionych przez nas złych czynów. Pokuta wewnętrzna zawiera równocześnie pragnienie i postanowienie zmiany życia oraz nadzieję na miłosierdzie Boże i ufność w pomoc Jego łaski. Temu nawróceniu serca towarzyszy zbawienny ból i smutek, który Ojcowie Kościoła nazywali smutkiem duszy (animi cruciatus) i skruchą serca (compunctio cordis)” (KKK 1431).
- Istnieje zatem przyjazny smutek, który prowadzi do zbawienia. Pomyślmy o synu marnotrawnym z przypowieści: kiedy dotyka dna swojej degeneracji, odczuwa wielką gorycz, która skłania go do zastanowienia się i podjęcia decyzji o powrocie do domu Ojca (por. Łk 15, 11-20). Łaską jest ubolewanie z powodu swoich grzechów, przypomnienie sobie o stanie łaski, którego jesteśmy pozbawieni, płacz, bo utraciliśmy czystość, w której wymarzył nas Bóg – tłumaczył papież Franciszek. Smutek będący tęsknotą za Bogiem i życiem wiecznym to początek drogi nawrócenia, by na jej końcu móc znaleźć się w ramionach Ojca jak syn marnotrawny. Ten smutek jest nam potrzebny, oczywiście w zdrowych proporcjach. On nie prowadzi do rozpaczy jak pesymizm, z nim otrzymujemy nadzieję. Po prostu jest dobry. ■

Tekst Renata Jurowicz
Zdjęcie: pexels.com

 

 

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!