TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 09:29
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Dobry pasterz - Don Aldo Manfin

Dobry pasterz

Nie trzeba być bystrym obserwatorem codziennego życia medialnego, żeby stwierdzić, że księża są „wdzięcznym” tematem dla różnego rodzaju dziennikarzy. Temat księdza zawsze się dobrze sprzeda. Stąd media i dziennikarze prześcigają się w szukaniu sensacji dotyczących problemu pedofilii wśród księży, ich bogactwa, luksusowych samochodów itp. Widzi się tylko tę stronę medalu. Od dawna nie udało mi się znaleźć materiału, który ukazywały posługę kapłana od strony pozytywnej, czyli kapłana służącego swoim wiernym posługą duszpasterską, odwiedzającego chorych, spowiadającego godzinami w kościele, pracującego z dziećmi i młodzieżą, czy kapłana angażującego się w sprawy społeczne lokalnego środowiska. Czyżby takich kapłanów nie było?

W marcu tego roku pożegnałem mojego wielkiego przyjaciela i dobroczyńcę z czasów studiów specjalistycznych w Rzymie. Dzięki jego pomocy mogłem spokojnie studiować i nie martwić się o tzw. „sprawy materialne” związane ze studiami. Jego pogrzeb stworzył okazję do wielu refleksji i przemyśleń. Don Aldo Manfin urodził się 26 października 1925 roku w niewielkim miasteczku Sandrigo koło Vicenzy w północnych Włoszech. Święcenia kapłańskie przyjął 27 czerwca 1948 roku. Osobiście poznałem don Aldo, gdy był proboszczem w małej parafii Longa. Wcześniej pracował jako proboszcz w dużych parafiach San Giorgio in Bosco i Arsiero. Parafię w Longa objął po poważnej chorobie w roku 1989. Mógł się wycofać i skończyć swoje kapłańskie posługiwanie. Tak mu doradzano, gdyż choroba była poważna. Jednak don Aldo nie wyobrażał sobie życia bez pasterskiego posługiwania. 

W związku z dużym kryzysem powołań we Włoszech jako studenci pomagaliśmy włoskim proboszczom w okresie świąt Bożego Narodzenia, Wielkanocy, Wszystkich Świętych i zastępowaliśmy ich w okresie wakacyjnym. Dawało nam to możliwość poznania realiów włoskich parafii, codziennego życia ludzi, ich radości i problemów. Do Longa jeździłem przez piętnaście lat i mogłem przyglądać się pracy tamtejszego proboszcza – don Alda. Od pierwszego spotkania byłem pod wielkim wrażeniem tego kapłana. Ujmowała jego prostota i wielka gorliwość duszpasterska. Było dla mnie wielkim zdziwieniem i zaskoczeniem, kiedy don Aldo dowiadywał się, że ktoś z jego parafian leży w szpitalu, natychmiast wsiadaliśmy do samochodu i jechaliśmy odwiedzić chorego. Tak było zawsze i nie było różnicy, czy parafianin był bogaty, czy biedny, zaangażowany w życie Kościoła, czy raczej nie narzucający się Panu Bogu. Wszyscy ludzie byli jego parafianami, za których czuł się bardzo odpowiedzialny. Odwiedzaliśmy chorych również w domach. I nie była to jakaś pokazówka, bo przyjechał kapłan z Polski. To była codzienność dla don Aldo. 

Przed wyjazdem na studia tyle słyszałem o pustych kościołach w zachodniej Europie, w tym także we Włoszech. I tu kolejna niespodzianka. W Longa w niedzielnej Eucharystii systematycznie uczestniczyło około 75% wiernych. Co więcej, ci ludzie systematycznie spowiadali się kilka razy w roku, a wielu przynajmniej raz w miesiącu. Był wyznaczony dzień i godziny spowiedzi. Nie zdarzyło się, kiedy zastępowałem don Aldo w okresie wakacyjnym, żeby mi się nudziło w konfesjonale. Podobnie było w okresie przed świętami Bożego Narodzenia, Wielkanocy, Wniebowzięcia NMP i Wszystkich Świętych. Czymś niewyobrażalnym było, żeby nie sprawowano w parafii codziennej Eucharystii. Gdy don Aldo wyjeżdżał, zawsze przyjeżdżał ktoś, kto go zastępował. 

W naszej rzeczywistości utarło się, że z dziećmi i młodzieżą pracują raczej młodzi kapłani – wikariusze. A w Longa wszystkim zajmował się don Aldo. Podziwiałem jego młodość w pracy z dziećmi i młodzieżą, choć gdy go poznałem miał 65 lat. Trudno było sobie wyobrazić wakacje bez wyjazdu z młodzieżą i dziećmi na rekolekcje w góry. Również nie mogło zabraknąć katechizmu w salkach parafialnych, choć w Italii lekcje religii odbywają się w szkołach. Młodzież i dzieci były obecne w kościele i czynnie angażowały się w kościelne święta, festyny i zabawy. Don Aldo bardzo ufał swoim parafianom, osobom świeckim. Znał swoje ograniczenia i wiedział, że sam wszystkiego nie zrobi. Stąd bardzo aktywne w parafii były grupy duszpasterskie, Rada parafialna i Rada ekonomiczna. Potrafił przyznać się do swoich słabości i ograniczeń i przepraszał, jeśli z jego winy wyszło coś nie tak. 

Don Aldo wiedział, że aby przyciągnąć ludzi do Kościoła trzeba im stworzyć pewne warunki. Najpierw został wyremontowany kościół i przedszkole parafialne. Potem ziemię, która należała do parafii przekształcił w dwa boiska do piłki nożnej, do siatkówki, kort tenisowy i bieżnie do gry w kule. Powstało także oratorium, w którym parafianie gromadzili się, aby porozmawiać, poczytać gazety, pograć w jakieś gry, czy wspólnie obejrzeć mecz ulubionej drużyny piłkarskiej. Don Aldo był wszędzie. Oddał także wiernym część przestrzeni należącej do plebani. Wyremontował krużganki przylegające do plebani i uczynił z nich przestrzeń do biesiad, oglądania filmów i wspólnych spotkań. W tym miejscu don Aldo świętował 60-lecie swojego kapłaństwa. W przyjęciu uczestniczyło, bagatela około 600 osób z parafii liczącej około 1000 osób. Wszystko oczywiście przygotowali parafianie.  

Ludzie z Longa kochali swojego proboszcza, choć był wymagający i stanowczy w sprawach wiary i moralności. Jego kazania nawiązywały do codziennego życia wiernych i były przestrogą przed złem, grzechem i pokazywały drogę zbawienia, którą jest Jezus Chrystus i Boża miłość. Proboszcz cieszył się ogromnym zaufaniem swoich parafian. Oni jako jednego z pierwszych informowali go o ważnych wydarzeniach rodzinnych: narodziny dziecka, ślub czy śmierć. Don Aldo uczestniczył w tych wydarzeniach.

Pełnił swoją kapłańską posługę do końca swojego życia. Kiedy przestał być proboszczem ze względu na wiek (ponad 80 lat) i postępującą chorobę stał się swego rodzaju patriarchą – jak mówili parafianie. Wiedzieli, że mogli do niego pójść z każdym problemem i zawsze byli wysłuchani i otrzymywali dobrą radę i modlitewne wsparcie. Kiedy przebywał w domu dla kapłanów wymagających stałej opieki medycznej, powiedział mi: „Wiesz Dario, nie ma dnia, aby ktoś z parafian mnie nie odwiedził”. I rzeczywiście tak było. Kiedy go odwiedziłem w Vicenzy, aby mu podziękować za okazywaną pomoc i życzliwość w czasach studenckich i późniejszych, odwiedziło go wielu mieszkańców Longa. W tym miejscu chciałem podkreślić jego otwarte serce na pomaganie innym ludziom. Przez wiele lat pomagał materialnie polskim kapłanom studiującym w Rzymie, emigrantom i ludziom ubogim. 

Jego pogrzeb, który odbył się 13 marca (w dzień wyboru nowego papieża – Franciszka) był manifestacją wiary i umiłowania swojego pasterza przez mieszkańców Longa. Kościół wraz z placem przykościelnym był wypełniony ludźmi. Parafianie trwali na modlitwie za swojego proboszcza niemal całą noc. Widziałem młodych ludzi, chłopców i dziewczęta, którzy nie ukrywali łez żalu i smutku. Widziałem zamyślone i smutne twarze parafian. Słyszałem piękne słowa pożegnania i wdzięczności. Rozmawiając ze znajomymi, mieliśmy świadomość, że odszedł dobry pasterz.    

ks. Dariusz Kwiatkowski

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!