Dobroć mojego ojca
Bł. Hanna Chrzanowska była zasłużoną pionierką pielęgniarstwa społecznego i parafialnego. Dla niej chory nie był jednostką chorobową tylko człowiekiem. Tą wrażliwość na innych przekazał jej ojciec. „Dobroć mojego ojca, dobroć cudowna, była na pewno dalszym ciągiem dobroci tego domu (domu jego ojca)” – wspominała po latach Hanna.
Ignacy Chrzanowski swojemu ojcu zawdzięczał dwa najważniejsze skarby duchowe życia, które promieniowały w jego duszy: patriotyzm i religijność. Wspomina o tym w swoim dzienniku spisywanym na jego prośbę właśnie przez jego córkę bł. Hannę, pielęgniarkę i pionierkę pielęgniarstwa społecznego i parafialnego oraz współpracownicę ks. kard. Karola Wojtyły.
Trzeba jednak dodać, że Ignacy Chrzanowski znany jest nie tylko ze względu na błogosławioną córkę, ale również, a może przede wszystkim jako profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, który zarażał innych pasją do literatury. Na portalu Polskiego Radia czytam, że jego podręcznik „Historia literatury niepodległej Polski” kształtował świadomość literacką wielu Polaków.
Słuchając audycji radiowej PR o Ignacym Chrzanowskim z 1973 roku słyszę również rodzinną opowieść: „Pamiętam świetnie jak Hania przyjeżdżała do Krakowa do rodziców to zamykali się w gabinecie zawsze po obiedzie i po kawie czarnej i stryj dyktował Hani ten dziennik. Wiem, że zawsze przy okazji było dużo śmiechu, dużo dykteryjek. Zawsze wychodzili oboje bardzo zadowoleni i śmiejący się ze swoich wspomnień. Te dzienniki ocalały u córki prof. Chrzanowskiego, już obecnie nieżyjącej Hanny Chrzanowskiej w Krakowie”.
Rodzina zapamiętała go jako pogodnego człowieka, z którego twarzy nie schodził uśmiech. Lubił dowcipkować i opowiadać różne anegdoty. Natomiast dla studentów był wspaniałym wykładowcą i profesorem, który pomagał i dawał stypendia potrzebującym z własnej kieszeni.
Po przeczytaniu „Odysei”
Zachowało się sporo informacji biograficznych o Ignacym Chrzanowskim. Wiadomo, że był spokrewniony z rodzinami Henryka Sienkiewicza i Joachima Lelewela. Urodził się 5 lutego w 1866 roku w Stoku na Podolu. Pochodził z rodziny ziemiańskiej Bolesława i Heleny z Dmochowskich. „W dzieciństwie do jakieś trzeciej, czwartej klasy postanawiałem sobie, że będę gospodarzem. Ojciec jednak powątpiewał, mówiąc, że nie wiem na czym będę gospodarował. Dziadkowskie były bowiem mocno obdłużone, a było nas dzieci pięcioro. Natomiast wujowie Leon i Zygmunt i utalentowane kuzynki nie wątpiły, że kiedyś będę gospodarzem. Przeczytanie „Odysei” do gruntu zmieniło te rachuby, postanowiłem pójść na wydział filologiczny dla studiów nad literaturą grecką i rzymską i zostać nauczycielem” - wspominał po latach Ignacy. Studiował więc filologię, filozofię i historię na Cesarskim Uniwersytecie Warszawskim i Wrocławskim, a potem w Berlinie i Paryżu. Od 1894 roku pracował jako nauczyciel historii literatury, historii Polski i języka polskiego w szkołach prywatnych w Warszawie. Wykładał język polski w Szkole Handlowej im. Leopolda Kronenberga w Warszawie. Został wykładowcą Uniwersytetu Latającego i literatury polskiej na Wydziale Humanistycznym Towarzystwa Kursów Naukowych w Warszawie.
Kiedy zakochał się w córce bogatego przemysłowca Wandzie Szlenkier był jeszcze biednym studentem. Ona jednak przyjęła jego oświadczyny. W 1899 roku ożenił się z nią i „całe życie pracował intelektem i na rodzinę łożył” - słyszę w rodzinnych wspomnieniach. Chrzanowscy mieli dwoje dzieci Hannę i Bogdana.
W 1905 roku Ignacy został jednym z założycieli Towarzystwa Polskiej Macierzy Szkolnej. Pięć lat później mimo braku stopnia doktorskiego zatrudniono go jako profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego i kierownika Katedry Historii Literatury Polskiej. O nominacji tej zadecydowały wpływy Henryka Sienkiewicza i opinia prof. Stanisława Tarnowskiego, który wysoko cenił podręcznik Chrzanowskiego „Historia literatury niepodległej Polski”. Była ona początkowo przeznaczona dla szkół średnich, ale po rozszerzeniu stała się jednym z ważniejszych podręczników akademickich i doczekała się szeregu wydań.
W 1931 na skutek tzw. reformy jędrzejewiczowskiej został pozbawiony katedry i przeniesiony na emeryturę. Jednak kontynuował wykłady na uczelni jeszcze do 1936 roku jako profesor honorowy. W latach 1911–1939 wydał 50 tomów serii „Prace historyczno-literackie”. I tak można by wymieniać dużo więcej.
Śmierć za profesurę
W listopadzie 1939 Ignacy Chrzanowski został aresztowany przez Niemców podczas akcji Sonderaktion Krakau razem z ponad 180 profesorami i wykładowcami Uniwersytetu Jagielońskiego i Akademii Górniczej. Był więziony w Krakowie, Wrocławiu i w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen w Niemczech. Nazajutrz po aresztowaniu żona i córka mogły go jeszcze zobaczyć na krótką chwilę, gdy uwięzionym pozwolono przynieść najpotrzebniejsze rzeczy, odzież i leki. Matka Hanny tak opisała spotkanie z mężem i ojcem: „Widzimy Ignasia za szybą, my się uśmiechamy, on też, Hanuś skacze, on też, ostatni raz robią do siebie zabawne miny. To trwa, to trwa – kiedy nas puszczą do nich, żeby oddać im rzeczy, może zobaczyć, może uściskać? (...) Niestety, niestety, Hania miała dyżur o czwartej w herbaciarni na stacji, nie mogła już dłużej zostać, ale przecież jutro znowu tatusia zobaczy”. Niestety było to jej ostatnie spotkanie z ojcem.
Chrzanowski zmarł 19 stycznia 1940 roku na zapalenie płuc. Według informacji przekazanych przez prof. Stanisława Pigonia, który też był w obozie, Ignacy do ostatniej chwili wierzył w to, że zło nie może się na świecie utrzymać. Pochowano go na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, a na jego grobie napisano: „Wychowawca i przyjaciel młodzieży”.
Aprobował z góry moje kroki
Małgorzata Dziedzic w biografii Hanny Chrzanowskiej pisze, że Ignacy Chrzanowski kontynuował w życiu wyniesione z rodzinnego domu zasady postępowania i chrześcijański humanizm. „Wzrosłam w atmosferze pomocy drugim i tzw. wówczas dobroczynności jako w najnaturalniejszej aurze. (…) Z miłości ojcowskiej (tak niezmiernej do końca życia) do mnie tryskał optymizm, krzepiąca wyrozumiałość na słabości mojej natury. Chociaż i ojciec nie kazał mi być dobrą dla Boga i przez Boga, chociaż i on był fanatykiem obowiązku, przede wszystkim – patriotycznego, nie miał ze mną rozmów „zasadniczych”, od których dostawałam gęsiej skórki. (…) Dobroć mojego ojca, dobroć cudowna, była na pewno dalszym ciągiem dobroci tego domu (domu dziadków). Była to dobroć w stosunku do drugiego człowieka” - wspomina Hanna. Dla niego ważne były szacunek dla drugiego człowieka, uczciwość, przyjaźń, rodzina, wykształcenie i mądrość. Niestety podobnie jak matka Hanny, nigdy nie mówił jej, że dobroć ta wypływa z jego serca ze względu na Boga.
Atmosfera rodzinnego domu Hanny miała ogromny wpływ na jej formację intelektualną, patriotyczną i społecznikowską. „Takie bogactwo wspomnień! Domu moich cudownych Rodziców, oskrobanego z cienia snobizmu, wsączającego we mnie swobodę myśli, rozmach, poszerzającego zainteresowania szkolne. Ojciec dostarczający mi każdej książki na najfantastyczniejsze życzenia, które traktował poważnie i zaspakajał z pasją: kiedy w czwartej klasie pisałam powieść z czasów napoleońskich w lot dostarczył mi monografię o Legionach Dąbrowskiego, abym wiedziała, jak ubrać swego bohatera” - zauważa. Pisze też: „Dostałam od Matki zawiadomienie poparte wycinkiem z gazety, że od jesieni 1921 rusza warszawska szkoła pielęgniarska (...) to oznaczało: radość, swobodę, rodzaj wyzwolenia... Zdecydowałam się od razu: idę do Szkoły Pielęgniarskiej! Moja decyzja spotkała się z aprobatą nie tylko matki, ale i ojca, który co prawda aprobował nieraz z góry wszelkie inne moje kroki” - podkreśla Hanna.
Czasami mówi się jaki ojciec, taki syn, a w tym przypadku można powiedzieć, jaki ojciec, taka córka, chociaż on został profesorem literatury, a ona zajmowała się pielęgniarstwem.
Tekst Renata Jurowicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!