TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 21 Lipca 2025, 23:26
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Dlaczego warto wyruszyć w tę drogę?

Dlaczego warto wyruszyć w tę drogę?

Przygotowanie do bierzmowania to trudna sprawa dla wszystkich zaangażowanych stron, ale jeśli się uda, otwiera niesamowite perspektywy. Nie tylko dla dziecka.

Przede wszystkim chcę powiedzieć, że cieszę sie z powrotu każdego czytelnika na tę stronę, bo to oznacza, że pierwszy tekst skierowany do rodziców, których dzieci przygotowują się do bierzmowania, was zainteresował, a w każdym razie przynajmniej nie zniechęcił. Jeśli zaś ktoś z czytających te słowa nie wie o czym mówię, to zachęcam do sięgnięcia po poprzedni numer „Opiekuna” i zamieszczony tam tekst „Wyruszamy w drogę”. Można go również znaleźć na stronie internetowej naszego dwutygodnika. Próbowałem tam przekonać was, jakbyście sami o tym nie wiedzieli :), że przygotowanie do bierzmowania to nie jest prosta sprawa, ani dla rodziców, ani dla katechetów, ani dla księży. No ale w tym miejscu chcemy pomóc przede wszystkim rodzicom i dzisiaj chciałbym wam powiedzieć, dlaczego jednak naprawdę warto się do tego przyłożyć.

Kolejna szansa, aby zacząć od nowa
Drodzy rodzice, przygotowanie waszego dziecka do przyjęcia kolejnego sakramentu, może być szansą dla całej waszej rodziny. Kiedy zanieśliście waszego bobasa do chrztu, podczas ceremonii ksiądz powiedział do was: „Prosząc o chrzest dla Waszego dziecka przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania go w wierze, aby zachowując Boże przykazania, miłowało Boga i bliźniego, jak nas nauczył Jezus Chrystus. Czy jesteście świadomi tego obowiązku?” Co wtedy odpowiedzieliście?
Zakładam, że odpowiedzieliście twierdząco, że jesteście świadomi, a potem zrobiliście wszystko, aby to zobowiązanie wypełnić: przede wszystkim razem się modliliście każdego dnia i kiedy wasze dziecko zaczęło raczkować, a potem mówić, samo zaczęło niezdarnie klękać obok was i was naśladować, bo tak robią dzieci, naśladują rodziców. Potem nauczyliście je modlitw, w miarę wzrostu w latach zabieraliście je powoli do kościoła, często rozmawialiście o Panu Bogu, o waszym do Niego zaufaniu, powoli zaczęliście wprowadzać Pismo Święte w najprostszej wersji… Tak było? Szczerze? Jeśli tak, to możecie przejść do kolejnego śródtytułu.
Nie, no wie ksiądz jak to jest. Najpierw myśleliśmy, że jest jeszcze małe i nic nie rozumie, to nie było sensu się wysilać, a potem ani się człowiek nie obejrzał i przyszła Pierwsza Komunia Święta. Katechetka i tak nauczyła naszego dzieciaka wszystkich modlitw (O! Nawet chyba więcej niż trzeba, nie wie ksiądz ile tego musiały zaliczyć!), no i jakoś ten rok do kościoła je woziliśmy. No czasem też byliśmy na tej Mszy. I Komunia w miarę się udała. Potem jeszcze woziliśmy na te pierwsze piątki i proszę księdza, dziecko ani jednego nie opuściło! Ma wszystko podpisane. No a potem jak już zaliczyło, to… to… Aha! Rocznica była i nasze dziecko oczywiście uczestniczyło i my też. Tak, że wszystko zaliczone, elegancko… potem żeśmy się trochę rozleniwili, wie ksiądz, trochę oddechu trzeba dać i dziecku i sobie…
Rozumiem. Okazję, którą wam dała Pierwsza Komunia waszego dziecka, aby uczynić waszą rodzinę rodziną prawdziwie chrześcijańską przebimbaliście. Sorry, ale taka jest prawda, nie oszukujmy się. Ale! Nic straconego! Oto teraz drodzy rodzice (w tajemnicy powiem wam, że moi rodzice też nic wielkiego ze mną nie zrobili, ale były inne czasy, a ja lubiłem być ministrantem :) dostajecie kolejną szansę, ale uwaga! W takim znaczeniu ostatnią. Bo kiedy wasze dziecko będzie się żenić czy za mąż wychodzić, wtedy naprawdę nie będziecie już mieli nic do powiedzenia, zwłaszcza w kwestiach wiary i rodzinnego do niej podejścia. Ale teraz jeszcze możecie, a nawet powinniście chwycić się tej szansy. Wykorzystać czas przygotowania do sakramentu do sprowadzenia CAŁEJ waszej rodziny na bardziej chrześcijańskie tory. Czyli co? Wspólna modlitwa. Wiem, nie jest łatwo, ale na pewno znajdziecie jakiś sposób. Dalej, rozmowy o Bogu, wierze. Nie o bierzmowaniu, że ono takie ważne. To zostawcie nam. Wy zacznijcie rozmawiać z waszym dzieckiem o wierze. Może zacząć od skomentowania ostatniego kazania waszego księdza? A może zagaić, że zapomniałeś o czym była Ewangelia w niedzielę, bo coś ważnego ci przypomniała i poprosić syna, córkę, aby pomógł ci ją odnaleźć (tak przy okazji, jest zawsze w „Opiekunie”). I razem ją przeczytać? A może zapytać, co to jest agnostyk i razem z dzieckiem znaleźć definicję? A potem o tym podyskutować? Jest mnóstwo sposobów… albo na przykład zacząć uczęszczać na Krąg Biblijny w parafii… A zdziwionemu taką decyzją dziecku wytłumaczyć, że uznałeś, że czas trochę zadbać o swoją wiarę… Wierzcie mi, jeśli w waszym domu nie mówi się o wierze, o Bogu, Słowie Bożym, Kościele (mówić dobrze, ale nie unikać trudnych tematów), o modlitwie, jeśli nie ma świadectwa wiary i troski o nią (troski, a nie przymusu), jeśli nie ma modlitwy, to nic nam się w kwestii pomocy dzieciom nie uda. Więc jeszcze raz: wykorzystaj przygotowanie dziecka do bierzmowania do rozpoczęcia nowego rozdziału w życiu całej twojej rodziny. Rozdziału, z którym jesteś kilka albo kilkanaście lat spóźniony. Ale lepiej późno, niż wcale. I zacznij natychmiast! Może do nas napiszesz i podzielisz się efektami?

Aby nie było same, nawet kiedy nie będzie ciebie
Dobre przygotowanie i przeżycie bierzmowania przez twoje dziecko, to nie tylko szansa dla całej waszej rodziny, ale przede wszystkim okazja do doprowadzenia dziecka do osobistego i świadomego spotkania z Chrystusem. Pamiętaj, że twojemu dziecku jesteś zobowiązany dać dwie rzeczy: wiarę i miłość (w ostatecznym rozrachunku jest to jedna sprawa). A wiara to przyjęcie Jezusa, który nas kocha, który się nami nigdy nie męczy, który nas nigdy nie zdradza, który nam zawsze przebacza, który nas nigdy nie opuści. Chciałbyś, żeby twój syn miał taką żonę? Chciałbyś, żeby twoja córka miała takiego męża? Który ją zawsze będzie kochał, nigdy jej nie zdradzi, zawsze będzie jej wybaczał, odda samego siebie za nią, który jej nigdy nie zostawi, który się nią nigdy nie znudzi, który jej nie będzie nastawiał przeciw rodzicom, który zawsze będzie ją kochał taką jaką jest? Kto by nie chciał, prawda? Ale niestety nic nie możesz zrobić, aby jej czy jemu takiego małżonka zapewnić, bo go sobie wybierze sam, sama i nie będziesz miał nic do powiedzenia. I może to wszystko nawet źle się skończyć. Ale, możesz twoje dziecko doprowadzić tak blisko Jezusa, aby go odkryło i miało już na zawsze poczucie bycia kochanym mimo wszystko. Myślę, że warto o to zawalczyć. cdn

ks. Paweł

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!