Dlaczego ja?
Potrafią popsuć najlepszą zabawę. Zatruć pyszne jedzenie. Rzucić na dno. Albo wręcz przeciwnie – wzbić na wyżyny. Dodać skrzydeł. Często pojawiają się nagle i zmiatają wszystko jak huragan. Niektórzy mówią, że to samo zło, ale same w sobie nie są grzechem.
Emocje. Towarzyszą nam całe życie. Nie da się od nich uciec. Można wprawdzie nauczyć się ich nie okazywać, zachowywać zawsze „stoicki spokój” i „pokerową twarz”, jednak to nie sprawi, że znikną wewnętrzne huragany czy eksplozje zachwytu. Z wiekiem mogą się nieco wyciszyć, uspokoić, przestając rzucać nami na wszystkie strony. Ale najpierw trzeba przeżyć kilka lat w oku cyklonu, czyli będąc nastolatkiem. Przetrwać i nie pozabijać przy tym domowników, nauczycieli, najlepszych kumpli i przyjaciółek od serca. Kilka lat to sporo czasu i warto je nie tylko przetrwać, ale i dobrze (oraz fajnie) przeżyć, nie pozwalając (zbyt często), by emocje rządziły naszymi słowami, uczynkami, a przede wszystkim decyzjami.
Nieco pocieszające jest to, że młodzi ludzie zmagają się z własnymi emocjami od zawsze i w każdej kulturze. Nawet jeśli rówieśnicy się do tego nie przyznają, a rodzice udają, że nigdy nie mieli takich problemów. Różne bywa natężenie tych emocji, ich źródło i sposób reagowania, jak różni są ludzie i ich osobowości, ale konieczność konfrontowania się z nimi jest ta sama. Mówią o tym współczesne badania i dość odległe relacje i spostrzeżenia. Arystoteles pisze tak: „Charakter młodych ludzi określają namiętności. (…) Kierując się namiętnościami, młodzi są skłonni również do szybkich zmian swojego stanowiska i do zniechęcenia”. Arystoteles zauważa, że wszystko, co robią młodzi ludzie, jest ponad miarę i oczywiście… wszystko wiedzą lepiej. Natomiast Jean-Jacques Rousseau w Traktacie o wychowaniu pisze o nastolatkach w ten sposób: „Wahania nastroju, częste porywy, nieustanny niepokój duszy sprawiają, że dziecko na tym etapie jest niemal nie do opanowania. Jest w swej gorączce niczym lew. Nie poznaje swojego przewodnika, nie chce już dać sobą kierować”. Okazuje się, że problem z emocjami nastolatków mają nie tylko sami zainteresowani, ale także dorośli. I tak też było zawsze. Najczęściej dorośli nie potrafią (albo nie chcą) przypomnieć sobie siebie sprzed lat i być dobrym kompanem na drodze emocjonalnej jazdy. Tym bardziej warto choć trochę zrozumieć samego siebie, swoje potrzeby i nauczyć się żyć z własną emocjonalnością.
Badania neurobiologów pokazują, że za tą trudną sytuacją w jakiej znajduje się człowiek między 12. a 17. rokiem życia (a czasem dłużej) odpowiadają nie tylko hormony, ale także ogromne przemiany zachodzące w mózgu. Czas przebudowywania najważniejszych struktur w tej cudownej części ludzkiego organizmu sprawia, że zachowania młodego człowieka wydają się niezrozumiałe, irracjonalne, a niekiedy wręcz trudne do zaakceptowania – zarówno dla dorosłych i rówieśników, jak i dla samego siebie. Mózg dojrzewa i przekształca się, by w przyszłości pozwalał dorosłemu człowiekowi funkcjonować w społeczeństwie według określonych reguł, w sposób stabilny; aby mógł tworzyć bezpieczną przestrzeń dla otoczenia, a przede wszystkim dla najbliższych. Zanim to jednak nastąpi, konieczne jest przejście przez ten proces. Nie da się go przyspieszyć, a już na pewno ominąć. Trzeba się z nim zmierzyć i wyjść z tego cało. Oczywiście świadomość, że wiele własnych zachowań wynika ze specyfiki dorastania, nie wywali wszystkich problemów w kosmos. One nie znikną. Ale pozwala na pewną dozę wyrozumiałości wobec siebie. Zamiast z wyrzutem pytać samego siebie, co jest ze mną nie tak, przyjąć siebie z miłością. Nie chodzi o usprawiedliwianie każdego swojego zachowania. Nie za każdym „wyskokiem” stoją przemiany w mózgu i „burza hormonów”. Ale warto mieć to na uwadze. I od czasu do czasu pamiętać, że dorosłym tym trudniej zrozumieć „dziwne” zachowania, zwłaszcza kiedy kierują nimi (zmienne) emocje. Rodzice, nauczyciele lub wychowawcy nawet pamiętając swoje problemy z czasu dorastania i mając ogrom dobrych chęci, nie zawsze będą w stanie zrozumieć przeżycia swoich dzieci czy wychowanków i zachować się zgodnie z ich oczekiwaniami lub ich brakiem. Podobnie jak jest w pewnym memie o kobietach. „Kim jesteśmy? Kobietami. Czego chcemy? Nie wiemy. Kiedy tego chcemy? Natychmiast!”. Bo także dorośli nie zawsze wiedzą, czego chcą – od życia, od bliskich czy od samego siebie. Warto jednak uczyć się rozpoznawania własnych potrzeb i jeśli to możliwe w określonych warunkach – realizować je, także w sferze swoich emocji. Dobrze wiedzieć, kiedy potrzebujemy spokoju, wyciszenia, samotności, by „ogarnąć” własne myśli, a kiedy bliskości, przytulenia czy bycia wysłuchanym albo wspólnego wyjścia na spacer. Wiedząc, co nam pomaga, łatwiej to uzyskamy.
Problemy nie znikną, ale zapanowanie nad emocjami czy chociaż ich złagodzenie mogą sprawić, że trudności przestaną być przygniatające i stracą rangę końca świata. Dzięki temu oko cyklonu chociaż na chwilę będzie mniejsze. Aż kiedyś zostanie tylko wspomnieniem.
Katarzyna Kędzierska
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!